2410.03.20/21

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Yoongi, ty chyba żartujesz! - ton głosu Hoseoka był ostry i zdenerwowany. Taehyung momentalnie skulił się i przycisnął jeszcze mocniej do siebie ramiona. Siedzący w fotelu u szczytu stołu w kantynie Yoongi, patrzył martwym wzrokiem w tablet trzymany na kolanie, kompletnie ignorując pełen napięcia nastrój.

- To gdzie znalazłeś ten sprzęt? Pod schodami, czy... - kontynuował niskim głosem kapitan; od jakiegoś czasu zadawał pytania, których sensu Taehyung w ogóle nie mógł zrozumieć. 

- Czy to jest jakaś różnica? - spytał Hoseok i stanął obok jego fotela. - Po prostu działka tam były i tyle. Taehyung wyszedł na zewnątrz w skafandrze, zamontował je, ja załadowałem całą energię, jaką mogłem w ich rdzeń, pole lagrangiana stacji odciągnęło nas od wraku, za którym się chowaliśmy, więc nawet nie musiałem uruchamiać silników i strzeliłem do Halimede. Koniec. Pojedynczy strzał prosto w podbrzusze i padła nieruchoma, o czym tu jeszcze dyskutować?

- Nie o to pytałem - powiedział spokojnym głosem Yoongi. Podniósł wzrok znad tabletu i spojrzał na Hoseoka, a potem przeniósł go na Namjoona, który siedział po jego lewej stronie, na ławie, nie odzywając się wcale. - Pytałem o działka plazmowe. Położenie, gdzie je znalazłeś?

- Pod schodami w ładowni, w rogu, zawieszone na jakimś jebanym łańcuchu. Co cię to tak bardzo obchodzi? Mamy inne rzeczy do przedyskutowania, ważniejsze...- spojrzał na Taehyunga, który czuł, jak krew podchodzi mu do policzków.

Niedługo padnie to niewygodne pytanie; to które zburzy wszystko. Dosłownie. To, na co Taehyung i Jimin pracowali. Ich sekret, jego sekret, ale też względna harmonię, którą od samego początku trudno było utrzymać na Horizon, zwłaszcza po dołączeniu do załogi JK'a. Taehyung nie był na to gotowy. Chciał i próbował, ale gdy zbliżał się ten moment, wiedział już, że to mrzonki. Nie potrafił już dłużej przekonywać sam siebie, że nic się nie zmieni, wszystko zostanie po staremu, bo byli w stanie przekonać do siebie resztę załogi. Bo Jimin ich do siebie przekonał.

- Na przykład Jimina. Co z nim? - oczy Hoseoka przeszywały go na wskroś. Chłopak dawał już krok w stronę Taehyunga, cofał się, obchodząc fotel Yoongiego, ale kapitan był szybszy. Złapał go za rękę i przysunął delikatnie do siebie. Taehyung odetchnął cicho. On nic nie wie. Nie wie, po prostu się boi o przyjaciela. Potarł nerwowo nos.

- Hoseok, siadaj - powiedział Yoongi. Chłopak szarpnął się. - Proszę - dodał. To w końcu podziałało. Hoseok, którego rękę wciąż trzymał kapitan, zajął miejsce przy stole. - Do tego przejdziemy. Najpierw chcę dostać od was pełen raport, ułożyć to wszystko jakoś...- urwał. W drzwiach kantyny stanął Jungkook, który przez chwilę wahał się, czy wejść, czy zostać na zewnątrz. - ...jakoś chronologicznie - dokończył.

Młodszy chłopak stał jeszcze tam przez moment, ogarniając wzrokiem zgromadzonych; zgarbionego Namjoona siedzącego naprzeciw Taehyunga, samego Taehyunga, jego palące policzki i szyję czerwone ze zdenerwowania, Hoseoka, który mimo że siedział spokojnie, wyglądał, jakby miał zaraz eksplodować oraz Yoongiego, który zmęczonym, mechanicznym ruchem gładził go po ręce.

Taehyung dopiero teraz z zaskoczeniem zauważył, że kapitan ma wciąż na sobie rękawice, które miał na misji. Nie zdążył się jeszcze przebrać, pomyślał. Gdy tylko ich własna Selene wylądowała w ładowni Horizon, Yoongi od razu pobiegł do maszynowni, wykrzykując rozkazy. Namjoon, niosąc ze sobą resztę kryształów, biegł za nim. Taehyung widział to w monitorach, które mieli zamontowane na mostku. Yoongi musiał dopiero niedawno skończyć pracę. On sam z resztą też to zrobił. Najpierw pomagał Hoseokowi ustawić Horizon do pionu, potem uciec ze strefy zagrożenia, a potem trafił do ambulatorium, póki Jin nie wykopał go z powrotem na mostek. Ile to wszystko mogło trwać? Skończył jakieś pół godziny temu? Godzinę? Taehyung nie liczył już czasu. Nie miał dla nich teraz najmniejszego znaczenia.

- Mogę? - spytał Jungkook, dając nieśmiało krok do przodu. Yoongi machnął rękę niedbale, nie pokazując żadnego konkretnego miejsca. Jungkook wsunął się zaraz obok Taehyung i położył łokcie na blacie stołu.

- ...czyli zmniejszyłeś poziom tlenu, obniżyłeś temperaturę...- Yoongi zaczął cicho czytać dane z tabletu.

- Yoongi, serio - warknął Hoseok. - To jest teraz mało istotne.

- Działka zadziałały bez zarzutu i...- kontynuował niezrażony, jakby cała reszta w ogóle nie miała znaczenia i istniał tylko raport.

- Resztką mocy, jaką mieliśmy, uderzyliśmy w lądowisko - odezwał się niepewnie Taehyung. - Na początku mierzyłem w ciemno, bo...- zająknął się, nie chcąc przyznawać się do błędu. - Bo straciłem panowanie nad sobą i nie zczytałem mapy najpierw. Wiedziałem, że tam jest lądowisko, że tam są Federacyjne Selene i strzeliłem na oślep co... było głupie - wymamrotał. - Wy byliście wtedy w korytarzach. Zniszczyłem jedną z ich jednostek - dodał trochę głośniej. - A potem przyszedł rozkaz o ewakuacji i teleportowaliśmy pierwszą część misji. Wasza Selene dołączyła do nas później.

W progu kuchni zjawił się Jin. Taehyung zauważył go tylko dlatego, że Yoongi, jakby wyczuwając jego obecność, podniósł głowę i spojrzał w stronę wejścia.

- Jimin jest w akwarium regeneracyjnym, które miało być dla Ulyssesa - zakomunikował doktor, jakby ignorując to, że Taehyung właśnie zdawał raport. Usiadł u szczytu stołu naprzeciwko kapitana. - Jednak twoje i jego zbieractwo na coś się przydało. Dobrze, że nie wywaliliśmy tego sprzętu w kosmos podczas ucieczki - próbował zażartować, ale Yoongi nie drgnął nawet. Nie uśmiechnął się, nie przerwał mu, co było niepokojące. Jin odchrząknął i zakładając nogę na nogę, odchylił na krześle. - W każdym razie... - kontynuował niezrażony. - Jimin jest stabilny.

- Taehyung zdaje raport - powiedział do niego Yoongi. Wraz z jego słowami temperatura w kantynie wydawała się spaść kilka stopni w dół. Taehyung aż zadrżał na całym ciele.

- Przepraszam, miałem wrażenie, że stan członka twojej załogi może cię bardziej zainteresować - Jin nie wyglądał, jakby to w ogóle zrobiło na nim wrażenia. - Jesteśmy bezpieczni, tak? - spytał po chwili. - Więc po co teraz do tego wracać? Jeden z naszych jest w ciężkim stanie.

Hoseok spojrzał na lekarza ze zdziwieniem. Chyba po raz pierwszy w życiu zgadzali się w jakiejś kwestii. Teraz była pora, żeby rozmawiać o Jiminie i Taehyung o tym wiedział, chociaż nie był jeszcze gotowy.

O jego Jiminie, o jego bracie, który hibernował właśnie w akwarium w ambulatorium, a jego płuca przypominały papkę. Widział je na ekranie skanera Jina, który nawet nie bawił się w uprzejmości i po tym, jak młodszy chłopak pomógł mu załadować Jimina do zbiornika z regeneracyjnym żelem, wywalił go zaraz za drzwi.

- Jesteśmy bezpieczni - westchnął cicho Yoongi i zaczął trzeć skronie obydwiema dłońmi. Taehyung dopiero teraz zauważył, że kapitan już nie trzyma ręki Hoseoka, tylko zaciska swoje dłonie w pięści. Robił to od jakiegoś czasu. Zaciskał i rozluźniał. Wyglądał, jakby miał być chory albo wypił za dużo kawy, ale bardzo starał się to zamaskować. Może też nawąchał się tych gazów w korytarzach Orvandila? Z nagrań z kamer ekipy wywiadowczej wynikało, że w korytarzach było mnóstwo pyłów. Może i takich, które niekoniecznie filtrowały ich maski. Możliwe, że niektórych z nich nie byli nawet w stanie zidentyfikować. Jin wydawał się podzielać jego zdanie, bo patrzył na Yoongiego badawczo.

- Głowa cię boli? - spytał, ale kapitan nic nie odpowiedział. - Yoongs, może przesuńmy to spotkanie, co? Na Orvandil ty...

- Jin - głos Yoongiego był ostry. Być może aż za bardzo, bo sam zmarszczył nos i syknął przez zęby. - Sorry - dodał już ciszej i łagodniej. Spojrzał na lekarza siedzącego naprzeciwko i przez chwilę trzymał jego wzrok. Coś było nie tak z ich kapitanem i Taehyung nie wiedział, czego to może być wina. Jednak w jego wzroku było coś jeszcze, coś poza tym, że Yoongi ewidentnie nie czuł się najlepiej. Coś większego, coś...

- Ah - wyrwało mu się na głos. Aż zasłonił ręką usta, gdy kilka osób odwróciło się w jego stronę. Pokręcił od razu głową i spojrzał dyskretnie na Hoseoka, a potem na Jina. Chyba zaczynał rozumieć, co się dzieje między tą dwójką, ale mógł być w błędzie. Nigdy nie był mistrzem ludzkich interakcji.

- Później przyjdę, nie teraz - kontynuował Yoongi, nawet nie zwracając na niego uwagi. Lekarz nie wyglądał na przekonanego, ale nie nalegał. Taehyung musiał przyznać, że Jin miał wyczucie sytuacji i wiedział, kiedy przestać naciskać i wycofać się. Zawsze, od początku, odkąd go znał.

- Taehyung - głos Namjoona zaskoczył ich wszystkich, jakby zapomnieli o jego istnieniu. Nawet sam Taehyung, za co przeklął się w myślach. Powinien być uważniejszy.

Epsilianin podniósł wzrok znad blatu i spojrzał wprost na niego. Krew znów uderzyła w policzki młodszego chłopaka.

- Nie odpowiedziałeś mi na pytanie. Zadałem ci je jeszcze w Selene przez radio... - Taehyung pokręcił głową. Nie, nie, nie. Proszę, nie teraz. Nie, nie, nie odpowiedziałem. Powtarzał w myślach.

- Czym... jest Jimin? - spytał ponownie Namjoon i chłopak wiedział, że tym razem nie uda mu się zostawić go bez odpowiedzi. Nie uda mu się już dłużej unikać tego pytania. Nie może udawać, że nigdy nie padło. Najgorsze było to, że musiał zmierzyć się z nim zupełnie sam.

- Moim bratem - odparł. Jego głos był cichy. Tak bardzo cichy. Prawie szept, jak liść na wietrze.

- CZYM jest Jimin - powtórzył starszy chłopak, akcentując bardzo wyraźnie każde ze słów. Teraz już nikt nie mógł mieć wątpliwości, o co pytał. Chociaż wydawał się spokojny, Taehyung czuł jego złość, jakby była czymś namacalnym. Jego gniew był tak wielki, że wszyscy musieli czuć się niekomfortowo. Kantynę znowu wypełniła ciężka i napięta atmosfera. Jedynie Jungkook wydawał się zupełnie spokojny, jakby pytanie Namjoona nie zrobiło na nim żadnego wrażenia. I nawet jeśli JK był na tyle głupi, że nie zrozumiał, o co chodzi, to Taehyung był wdzięczny za to, że nadal siedział obok niego, lekko ściskając za ramię. To było prawie jak moralne wsparcie.

- Nie odpowiesz? - ton Namjoona stał się jeszcze bardziej jadowity.

- Jimin jest moim bratem - odpowiedział całym zdaniem, znacznie głośniej i pewniej, chociaż emocje aż zaciskały mu gardło. Wszyscy pewnie zaraz stwierdzą, że straciłem rozum, pomyślał i spojrzał gdzieś w bok, unikając od ich spojrzeń. Nie patrzył na Yoongiego, Hoseoka ani JK'a. Próbował dojrzeć róże Jina w kuchni. Były gdzieś w jej ciemnym kącie. Ciekawe, czy przeżyły? Myśli coraz szybciej zalewały mu głowę. Namjoon uderzył mocno ręką w blat, przerywając ich strumień.

- Nie pierdol głupot, Taehyung! - ryknął.

Taehyung nie odważył się na niego spojrzeć. Przeniósł wzrok z ciemnego kąta w kuchni na stół i na wgięcie, które zostawiła w nim potężna dłoń starszego chłopaka.

- Pół-bratem. Mówiłem ci o tym. Nie moja wina, że jesteś dupa, a nie exobiolog. Też ci o tym wspominałem - wysyczał młodszy chłopak. Nie wiedział, co w niego wstąpiło. Instynkt chyba wziął górę nad logiką i stwierdził, że najwyższa pora na atak. Tylko tak mógł wygrać ten werbalny sparring.

- Jest robotem? - pytał dalej Namjoon.- Androidem? Cyborgiem? - wymieniał dalej. Taehyung za każdym razem, z każdym słowem, zaciskał mocniej usta.

- O czym ty mówisz, Namjoon? - spytał w końcu Yoongi. Jego nerwowe ruchy ustały. Wyglądał teraz po prostu na skonfundowanego i zagubionego w całej tej sytuacji. - Taehyung? - spojrzał na chłopaka, gdy tamten dalej milczał.

- Ja...

- W podziemiach Orvandila Federacja rozpyliła Deltę - zaczął wyjaśniać Namjoon. - Jimin dostał pełną dawkę tego gazu. Pełną - podkreślił. - Był w tej kurewskiej komorze od cholera wie jakiego czasu i nic mu się nie stało...

- Jest nieprzytomny i właściwie nie wiemy... - zaczął mówić Hosoek, ale urwał widząc rękę Namjoona, którą chłopak uniósł, pokazując zgromadzonym. Była czerwona, spuchnięta z bąblami z osocza. Jin od razu wstał i przeklinając pod nosem, chciał ją opatrzyć, ale Epsilianin schował ją szybko pod blatem. Lekarz zamarł w połowie kroku.

- To jest efekt dwóch sekund w Delcie i nawet nie w samym gazie. Dotknąłem tylko krawędzi drzwi. Skóra Jimina jest idealna, czysta - powiedział już spokojniejszym tonem Namjoon. - Żadnego bąbla, żadnej krwi, nic... może nie mam racji? - mówił dalej, patrząc na twarze zgromadzonych. - Nic - powtórzył i zatrzymał wzrok na Jinie. - Prawda, doktorze?

- Nie mogę udzielać ci takich informacji, wiesz o tym dobrze - odparł lodowatym tonem Jin. Taehyunga zdziwił jego głos i chyba nie tylko jego. Yoongi wyglądał, jakby ktoś dał mu w twarz z pięści.

- Wiedziałeś o tym, czym jest Jimin od początku, od pierwszego dnia na Horizon. Inaczej nie daliby ci tego przydziału - powiedział wolno Namjoon. - W końcu twoja specjalizacja to xenobiologia, czyli... co?

- Poddziedzina specjalizacji lekarskiej zajmująca się badaniem biologicznych struktur molekularnych i mechanicznych struktur molekularnych - odparł pomocnie Jin. Jego ton wciąż był lodowaty, ale już zupełnie spokojny. Znudzony.

- Może był tam krótko - zaczął nieśmiałym tonem Hoseok. - Może...- spojrzał na Taehyunga, a potem na Jina, szukając u nich poparcia dla swojej teorii. - ...to nie była Delta.

- Widziałem nagranie z satelit - mruknął Yoongi, wstając ze swojego miejsca. Przeszedł do zacienionej części kantyny. - To była Delta - potwierdził, odwracając się do całej reszty plecami i wpatrując się w ciemność przed sobą.

- To jak będzie? - pytał dalej Namjoon.

Taehyung wiedział, że nie ma wyjścia. Trzeba zacząć mówić. Za każdym razem to było dla niego trudne, chociaż do tej pory, w tych rzadkich sytuacjach, to Jimin brał na siebie te najgorszą część i to on zawsze mówił. Taehyung był tylko obok, zaciskając pięści, wściekły na cały świat i zupełnie nieszczęśliwy, jakby to właśnie jemu działa się największa krzywda.

Przez tyle lat Taehyung nie zdołał nauczyć się o tym mówić. Bo jak to zrobić tak, żeby nikogo nie skrzywdzić? Siebie, a przede wszystkim Jimina, który nie był niczemu winny. Jak powiedzieć te kilka, wydawałoby się prostych słów, które od razu zrównywały w oczach wszystkich status jego brata z przedmiotem. Dehumanizowały go i odbierały prawo decydowania o sobie.

Nawet po stuleciach korzystania ze sztucznej inteligencji, doceniania jej, androidy były tylko robotami, przedmiotami pozbawionymi praw. Samo wyobrażenie sobie czegoś stworzonego przez człowieka, co wykracza poza status rzeczy, stanowiło temat tabu i barierę etyczną nie tylko w koloniach Federacji, ale też na Ziemi. Nikt nie chciał przyznać, że nauka może zastąpić pradawnych bogów, chociaż już od dawna nikt w nich nie wierzył.

- Bio-android - powiedział cicho. Sam ledwo siebie słyszał, ale mogła być również wina szumiącej mu w uszach krwi. Przez krótki moment myślał, że będzie musiał powtórzyć to znienawidzone słowo, ale, gdy tylko podniósł wzrok znad stołu, widział po reakcji zgromadzonych, że go usłyszeli. - Jimin jest...- zawahał się.

Bio-android to było dobre, techniczne określenie, które równie dobrze oddawało to, kim jest Jimin, jak powiedzenie, że człowiek to kupa mięsa, wody i chemicznych reakcji. I to było nie fair. Nikt nie odważyłby się powiedzieć o człowieku, że jest tylko tym i niczym więcej.

Taehhyung westchnął sfrustrowany, bo nie wiedział, jak to wyjaśnić. Był zły, że w ogóle od niego tego oczekiwano. Nikt nie zadręczał Namjoona pytaniami, dlaczego jego włosy są niebieskawe i wygląda jak wielki kołek. Był Epsilianinem i przyjęto to za coś normalnego. Nikt nie pytał Yoongiego, dlaczego ma pantonowo biały kolor skóry i ciągle łapie jakieś infekcje. Nikt nie pyta o mutacje kolonistów; były normalne, a Jimin koniec końców musiał się tłumaczyć. Taehyung musiał się tłumaczyć i to było zwyczajnie niesprawiedliwe i tak strasznie chujowe, że chłopak nie miał już słów. Dlatego postanowił siedzieć cicho. W ramach buntu.

- Dlaczego...- pytanie Yoongiego zawisło w powietrzu. Ciężkie i niedokończone, a Taehyung wiedział od razu, że nie naprawi ono zaistniałej sytuacji.

Gdy Yoongi się odwrócił, jego wzrok padł najpierw na niego samego, a potem na Jina, który westchnął cicho pod nosem. Pytanie zostało skierowane również ich lekarza.

- Dlaczego nam nic nie powiedziałeś? - spytał Yoongi. Taehyung odkrył z zaskoczeniem, że słyszy w jego głosie rozczarowanie. Smutek i żal tak wielki, że aż kolejna fala ciepła uderzyła go w policzki. Czuł, że zawiódł czyjeś zaufanie. Czuł się winny, a z drugiej strony był tak strasznie zły, że Yoongi w ogóle o to pyta. Powinien wiedzieć. Rozumieć. W końcu było tyle głupich pytań, których nienawidzili stacyjni. - Taehyung, zamierzaliście nam to kiedykolwiek powiedzieć?

- To nie takie proste - odparł cicho z widoczną ulgą, bo wreszcie powiedział prawdę.

- Gówno prawda - warknął Namjoon. - Gówno prawda - jego głos był tym razem głośniejszy. Taehyung widział w jego oczach złość, żal i tyle innych emocji, że nie wiedział nawet, jak je odczytać. - Bawiło cię to, że ja...- jego głos załamał się. - Że... brnę, że inwestuję - jego potężne dłonie wykonały w powietrzu znak nawiasu. - " w związek" z tym...- przez chwilę szukał słowa.

- Uważaj - syknął ostrzegawczo JK.

- Z tym... czymś - wycedził Namjoon. - I miałeś z tego zajebisty ubaw! - Jungkook był gotowy dać mu w twarz. Taehyug czuł, jak dzieciak przez chwilę mocniej zacisnął rękę na jego ramieniu, aż do bólu. On sam też miał na to ochotę, ale był tak zszokowany słowami chłopaka, że nie wiedział nawet jak mrugać. A co dopiero jak podnieść się z miejsca i przyłożyć Namjoonowi. - Jesteś posrany, Taehyung... jesteś, kurwa, popierdolonym zboczeńcem!

- Próbował ci powiedzieć - zaczął się bronić. Jego głos był wciąż słaby. Zbyt cichy, żeby przebić się przez złość starszego chłopaka. - Tyle razy zaczynał rozmowę, a ty...- szeptał dalej, a silne ręce Jungooka przytrzymywały go w miejscu. - Nie słuchasz, ty nigdy nie...- on chyba też tego nie robił, bo w pewnym momencie złapał się na tym, że widzi, jak usta Namjoona poruszają się dalej, a on sam nie słyszy jego słów. Jakby ktoś nagle kompletnie wyciszył Namjoona. Taehyung próbował skupić się na jego słowach, żeby jakoś odeprzeć atak, znaleźć brakujące argumenty, ale przychodziło mu to z wielkim trudem.

- ...byłeś zazdrosny o swoją seks zabawkę - usłyszał w końcu. Znowu miał ochotę uderzyć Namjoona, rzucić się na niego z pięściami, jednak nie zrobił tego, chociaż buzująca w nim adrenalina tego właśnie się domagała. Taehyung wstał, opierając ręce mocno na blacie stołu. Odwrócił się bez słowa i wyszedł z kantyny, zostawiając ich wszystkich zaskoczonych jego reakcją. Gdyby mógł to jeszcze trzasnąłby drzwiami.

W pomieszczeniu zrobiło się cicho. Nikt nie zamierzał odezwać się pierwszy, jakby wypowiedzenie nawet jednego słowa mogło doprowadzić do wybuchu wojny i całkowicie zburzyć względny pokój na Horizon. Ciszę przerwał w końcu dźwięk ponownie rozsuwanych drzwi, kiedy Jungkook wyszedł na zewnątrz.

Yoongi głośno wciągnął powietrze, jakby budząc się z transu.

- Hoseok, przełącz statek na autopilota i ustaw alert na sygnały radiowe - powiedział, zaciskając dłonie. - Chłopak niepewnie kiwnął głową, wstając ze swojego miejsca. - Musimy pogadać - westchnął Yoongi, patrząc na Jina, próbując zachować spokój.

Jin skinął tylko głową i poszedł za nim, bez słowa mijając Namjoona, który jako jedyny został w kantynie. Powinien był coś powiedzieć, opatrzeć mu rękę albo przynajmniej dać coś przeciwbólowego, bo z doświadczenia wiedział, jak nieprzyjemne jest zetknięcie się z gazami Delty, ale nie zrobił nic. Czuł się zbyt zawiedziony słowami Namjoona. Zły i rozczarowany i być może nie do końca podświadomie zdecydował, że chłopak w jakiś sposób zasłużył na to cierpienie.

Tak samo jak Jin zasłużył na to, żeby Yoongi się na niego wściekał. Jednak Yoongi też był po prostu zawiedziony. Stał przed nim, zaciskając ręce w pięści, by po chwili je rozluźnić. Jin nigdy wcześniej nie widział u niego takiego tiku. To było coś nowego.

- Dlaczego mi nie powiedziałeś? - zapytał po chwili zmęczonym głosem. - Przecież... - zawahał się przez chwilę. - Nie uważasz, że powinienem to wiedzieć? Jestem w końcu kapitanem, tak? I nie chodzi tu o jakąś pieprzoną władzę czy autorytet, wiem, że masz z tym jakiś problem - Yoongi urwał, gwałtownie nabierając powietrza. Oczywiście, że w końcu się wściekł. To musiało nastąpić i Jin nie miał mu tego za złe.

- Nie mam problemu z autorytetami - zaprzeczył machinalnie. - Skąd ci to w ogóle przyszło do głowy?

- Nie zmieniaj tematu! Powinieneś mi to powiedzieć, chociażby ze względów bezpieczeństwa! Jak mam go... nas chronić, skoro ukrywasz przede mną takie rzeczy?!

Jin spojrzał w bok, by uniknąć wzroku Yoongiego. Za gruba szybą malutkiego bulaja rozpościerała się ciemność. Co w sobie kryła? Czy tak jak ciemność, oni wszyscy mieli swoje tajemnice, sekrety, o których nie chcieli lub nie mogli mówić.

- Masz rację - odezwał się w końcu Jin. - Powinienem był ci powiedzieć - odparł spokojnie, a Yoongi spojrzał na niego z zaskoczeniem. Prawdopodobnie spodziewał się długiej dyskusji i przerzucania się argumentami. Nie przewidział takiej taktyki. - W końcu nie powinniśmy mieć przed sobą żadnych tajemnic - Jin patrzył na niego nieruchomo i teraz to Yoongi był tym, który nie wytrzymał tego spojrzenia.

a/n: Ostatnie rozdziały drugiej części Horizon to jak poród pięcioraczków siłami natury (i nie jestem tutaj zbyt dramatyczna), ale powoli zbliżamy się do końca. Dlaczego pięcioraczków? Nie tylko przez ból, mniej więcej tyle rozdziałów zostało do końca.

Oczywiście nie zostawiam Was kompletnie, bo na koncie pojawił się nowy ff (zapraszam naturalnie, bo jest miło, sympatycznie i podobno zabawnie UwU )

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro