12

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Czerwona lampka mrugała nerwowo przy pasie Yoongiego. Chłopak poluzował trochę zapięcie przy hełmie i wziął skaner do ręki. Poziom tlenu w pomieszczeniu spadał. Wolno, ledwie zauważalnie, ale czujniki i tak to wyłapały. W pierwszym odruchu sięgnął po komunikator, który powinien mieć przyczepiony do kamizelki na piersi, żeby sprawdzić co z Namjoonem, ale dopiero kiedy jego palce dotknęły śliskiego materiału zorientował się, że wykorzystał jego części do naprawy tabletu.

- Kurwa mać - zaklął cicho pod nosem, podnosząc się z ziemi. Schował szybko tablet razem z niewykorzystanymi częściami do plecaka. Skaner pokazywał poziom tlenu jeszcze na zielonym poziomie, ale tabela powoli zmieniała kolor. Albo kadłub statku uległ rozszczelnieniu, albo ktoś specjalnie bawił się ustawieniami systemu podtrzymania życia, myślał nerwowo, podchodząc do drzwi, za którymi zniknął Namjoon. Z każdym jego krokiem wskaźnik opadał, a jego żołądek zaciskał się coraz boleśniej. Wreszcie drzwi otworzyły się, kiedy sensory wyłapały go, a skaner rozbłysł raptem na czerwono, piszcząc tak głośno, że Yoongi skulił się na moment, próbując osłonić uszy - Kurwa mać, kurwa mać! - zatrzymał się szybko i zawrócił.

Widział wcześniej z drugiej strony drugie drzwi wyjściowe. Musiał tylko okrążyć stacje nawigacyjne, komunikację i fotel kapitański. Tylko i aż tyle. Biegł tak szybko, jak mógł. Ciśnienie zmieniało się, czuł to w uszach. Po drugiej stronie nawigacji trupów było chyba najwięcej. Skulone ciała leżały jedno na drugim ułożone w kącie. Czy ktoś celowo je tam położył, trudno było mu z stwierdzić, a nie był to dobry moment, żeby się nad tym zastanawiać. Na to przyjdzie czas później, już na Horizon, gdy będą analizować nagrania z kamer osobistych. Teraz musiał znaleźć jakieś bezpieczne miejsce, żeby zastanowić się co zrobić dalej.

Starał się nie dotykać żadnego ciała, ale przy samych drzwiach było ich tyle, że nie miał innego wyjścia. Yoongi co chwila łapał się na tym, że otwierał już usta, żeby kogoś przeprosić, kiedy czubek buta zawadził o czyjąś głowę lub wystającą rękę. Tyle ludzi, wszyscy wykrzywieni w dziwnych pozycjach, z otwartymi ustami. Próbował na nie nie patrzeć, ale oczy same szły w ich kierunku. Coś w ich wyglądzie przykuwało jego uwagę, ale nie potrafił do końca powiedzieć, o co konkretnie chodzi. Każdy z nich wyglądał w jakiś sposób identycznie, ale nie chodziło tu o ich mundury. Czarne, zielone, zlane w jedną wielką plamę. Yoongi odetchnął z ulgą, docierając wreszcie do drzwi. Tylko jedno ciało leżało przy samym panelu kontrolnym.

Podłoga obok była czysta i mógł wreszcie stanąć normalnie na dwóch nogach, a nie stąpać ostrożnie na czubkach butów, starając się zachować równowagę. Zerknął szybko na osobę siedząca w pozycji klęczącej tuż obok dźwigni otwierającej drzwi. Jej głowa była pochylona, więc trudno było mu stwierdzić, czy była to kobieta, czy mężczyzna. Włosy trupa były długie, ale to nie musiało nic znaczyć. Dał pół kroku w przód i z walącym w piersi sercem modlił się cicho w duchu, żeby dźwignia zadziałała. Ścisnął ją mocno i pociągnął w swoją stronę. Przez chwilę nie działo się nic, więc pociągnął ją jeszcze raz i jeszcze raz. Sam nie wiedział dlaczego, ale przez ten cały czas obserwował trupa obok siebie, jakby bojąc się, że ten zaraz się poruszy. Wyglądał tak spokojnie, tak... Yoongi prawie wypadł na korytarz głową do przodu, gdy wajcha wreszcie ustąpiła pod jego ciężarem. Ledwie złapał się framugi, ratując się przed upadkiem.

Dźwięk skanera stał się cichszy, ale jego żołądek wcale się z nim nie zgadzał, gdy ogarniał wzrokiem widok przed sobą. Wiedział, że nie ma za dużo czasu i poziom tlenu z jakiś powodów spada na mostku, więc nie powinien siedzieć na nim dłużej niż było to konieczne, ale nie potrafił zrobić tego pierwszego kroku. Bał się. Po prostu. Korytarz był ciemny i jedynym źródłem jakiegokolwiek światła była jego własna latarka. Omiatał nią wolno przestrzeń przed sobą. Setki maleńkich, srebrnych okruchów łapały zaraz jej blask i oddawały go po chwili, gdy przesuwał wolno rękę z lewa na prawo.

Oznaczenia stopni załogi Ulysessa zapalały się, łapiąc światło i gasły. Cały korytarz był wypełniony ciałami. Leżały wszędzie. Ułożone jak do snu opierały się plecami o siebie i o ściany. Yoongi jeszcze nigdy nie widział czegoś takiego. Wyglądali jakby spali. Wszyscy, jedna wielka armia czekająca na rozkaz, który nigdy nie nadejdzie. Przez moment nawet miał nadzieję, że jednak śpią i jeśli wyda odpowiednią komendę, wstaną z kolan, ale to co wylewało się spod nich i wlewało przez przedziurawione przez czas lub uderzenia lasera dziury w podłodze, na pewno nie było wodą. Brunatno-zielonkawa gęsta maź nie pozostawiała żadnych złudzeń.

Ignorując ogarniający go strach i smród, który uderzył go z siłą, która powodowała, że kolana same uginały się pod nim, Yoongi pociągnął jeszcze raz za dźwignię i wyszedł na korytarz. Zadrżał, gdy metal zadudnił głośno, kiedy wyjście zamknęło się za nim.

Wszystko tonęło w mroku i musiał bardzo uważać, stawiając kolejne kroki. Wyjął jedną ręką z plecaka tablet i zaczął ładować na niej mapę statku. Szukał pomieszczenia z kapsułami ratunkowymi. Tam zawsze znajdowały się kombinezony i butle tlenowe, jeśli poziom tlenu będzie spadał albo nastąpi jakieś rozszczelnienie i zacznie zmieniać się ciśnienie, myślał gorączkowo Yoongi, zawsze zyska trochę czasu. Według mapy był niedaleko. Musiał dojść do końca korytarza, skręcić w lewo, potem w prawo, iść wciąż prosto aż do rozwidlenia. Schował tablet z powrotem do plecaka i z wyciągniętą przed sobą bronią pokonywał kolejne metry. Skaner nie brzęczał już w jego ręku, czuł tylko ruchy swojego żołądka. Starał się powstrzymywać torsje, ale powietrze w korytarzu było tak gęste, że miał wrażenie, że zaraz zemdleje od samego zapachu. Ślina zbierała mu się cały czas w ustach i walczył o każdy oddech. Musiał szybko wydostać się z tego przejścia. Przyśpieszył kroku i teraz prawie biegł w stronę kapsuł.

Gdy tylko zbliżał się do kolejnego załomu zwalniał i z bronią przyciśniętą do policzka sprawdzał najpierw teren. Tu powietrze było już lepsze. Nigdzie nie widać było ciał, tylko porozwalane komputery w konsolach, kable i porzucony sprzęt, jednak nie uspokajało go to wcale. Kolejny załom, widział już oznaczenie sektora na ścianie. Przyśpieszył kroku, tak naprawdę to biegł, garbiąc się lekko. Czuł, jak pot ściekający mu ciurkiem po twarzy, wpada za przepocony kołnierz munduru, miał już zamiar poluzować go, kiedy coś wysunęło się z lewej strony zza ściany.

Zaatakował pierwszy. Czyjaś ręka próbowała go złapać, ale Yoongi był szybszy. Skulił się w sobie i robiąc unik, podciął drugiej osobie nogę, a potem drugą i dopiero, kiedy wycelował swoją broń w dyszącego ciężko osobnika, którego szyję dociskał do ziemi butem, zorientował się, że to Taehyung.

- Kapitanie! - Namjoon stał przy ścianie z zaskoczonym wyrazem twarzy. Uniósł obie ręce w obronnym geście. - Nic panu nie jest? - dodał i dopiero wtedy Yoongi zdjął nogę z Taehyunga, który zaczął głośno kaszleć.

- Żyjecie - powiedział głośno Yoongi, co zabrzmiało bardziej jak pytanie, a nie stwierdzenie. Dopiero wypowiadając to słowo, zdał sobie sprawę, że był przekonany, że więcej ich nie zobaczy. Na korytarzu, którym odeszli wcześniej obaj z mostka, nie było powietrza. Yoongi niedługo po tym, jak zniknęli czuł jakieś wstrząsy. Nie powinno ich tu być, ale jednak stali przed nim. Obaj równie bladzi i zmęczeni. - Raport - rozkazał krótko, obserwując jak Taehyung i Namjoon próbują stanąć na baczność. - Spocznij, raport - powtórzył zniecierpliwiony.

Taehyung szybko wprowadził go w wydarzenia ostatniej godziny - Myśli pan, że te zmiany ciśnienia i brak powietrza to wina samego statku? - spytał, kiedy młodszy chłopak skończył i zaczął prowadzić ich w stronę kapsuł. Cała trójka sprawdziła szybko teren wokół włazu i po chwili byli już w środku.

Gigantyczne, owalne pomieszczenie z setkami pojedynczych i podwójnych kapsuł, wydawało się nietknięte i o dziwo działało tutaj światło, więc wszystko widać było jak na dłoni. Rozpad nie ominął i jego, ale żadna z komór ewakuacyjnych nie była użyta. Wszystko było na swoim miejscu, co w jakiś sposób niepokoiło Yoongiego, gdy zaczęli powoli sprawdzać każdy jego kąt.

- Uszkodzenie poszycia - głos Namjoona niósł się echem po sali. - Rozpad rdzenia i brak łączenia w jakiś systemach. To wszystko jest najbardziej prawdopodobną przyczyną tego, co teraz się dzieje - dodał po chwili i otworzył jedną z kapsuł. Wyjął z jej środka małą, podręczną butlę tlenową i schował ją za pas. - Nie sądzę, żeby to było umyślne działanie osób trzecich. Statek jest po prostu uszkodzony.

- Żaden z komputerów nie działa poprawnie, sir. Nie mieliśmy tak naprawdę dostępu do żadnych systemów z jakiejkolwiek konsoli. Nic nie da się zmienić manualnie. Nie można kontrolować dzięki nim klimatyzacji - dodał nieśmiało Taehyung. Cały czas podążał za Yoongim krok w krok, ubezpieczając tyły. Gdy dotarli do przeciwległych drzwi, które prowadziły do szatni z kombinezonami, od razu podbiegł do drzwi i zaczął wstukiwać kod odbezpieczający.

- Dałoby się to zrobić z maszynowni - odparł Yoongi, obserwując jego ruchy. Gdy drzwi ustąpiły, wszedł pierwszy do środka. Po środku pomieszczenia znajdował się długi stół, wokół którego ustawione były ławy. Po bokach wisiały kombinezony. Pomieszczenie było puste - Podporuczniku - zawołał Namjoona, żeby dołączył do nich i zamknął za nim drzwi.

- Jest to możliwe, ale czy forma życia znajdująca się na statku byłaby na tyle inteligent... - zaczął Namjoon, ale Taehyung wszedł mu w słowo. Usiadł przy stole i położył na nim swój plecak.

- Nie forma życia, ale człowiek, Namjoon - powiedział. - Na statku jest jakiś człowiek, nie jesteśmy tu sami - starszy chłopak westchnął. Yoongi zajął miejsce przy Taehyungu i wyjął z plecaka tablet, który zabrał z mostku.

- Jeszcze nie natknęliśmy się na wysoce zaawansowane rasy, które potrafiłyby używać broni - Yoongi mruknął pod nosem, otwierając kolejne foldery na tablecie. Szukał dziennika kapitańskiego, czegokolwiek, ale cały czas natykał się na puste miejsca na dysku. Aplikacje, których używali do prowadzenia dzienników nie działały, kalendarz pokazywał złą datę, a sam tablet chodził tak wolno, że miał wrażenie, że zaraz uśnie. Wiedział, że nie może oczekiwać od niego cudów, bo dopiero co go uruchomił, ale irytacja nie chciała ustąpić. Wziął głęboki wdech.

- Nie, ale możliwe, że załoga Ulyssesa natknęła się na taką - Namjoon usiadł na stole po przeciwległej stronie. Yoongi zdążył zerknąć na niego tylko i od razu zsunął się na ławę. - Nie możemy wykluczyć takiej możliwości.

- Więc jaki mamy plan? - spytał niespodziewanie Taehyung. - Zabić to coś zanim zabije nas i co potem? Horizon nie jest w stanie nas ściągnąć z powrotem. Widzieliście wyniki, coś zakłóca działanie skanerów, coś...

- Użyjemy kapsuł albo transporterów z ładowni - mruknął pod nosem Yoongi. Tak naprawdę nie słuchał ich już wcale i nie miał przemyślanego planu ewakuacji, ale ta informacja wystarczyła Namjoonowi i Taehyungowi, żeby zacząć formułować plan ucieczki i ich grafik na najbliższe godziny.

Gadali nad jego głową głośno, ale Yoongi nie zwracał na nich uwagi. Dane, na które kliknął przed chwilą w pierwszym momencie nie wydawały mu się istotne. Czynniki radiacyjne i ich efekty. Kolejny papier pisany na zaliczenie w Akademii, jednak Yoongi złapał się na tym, że wciąż go czyta. Przesuwał palcem dalej, brnąc w głąb artykułu, który zawierał zaskakująco dużo załączników i odniesień do innych dokumentów. Miesiąc i dzień pod artykułem zgadzały się z datą sprzed dwóch dni, ale rok gwiezdny wybiegał lata do przodu. Już miał go zamknąć, ale w ostatniej chwili kliknął na odnośnik pod ostatnim wpisem.

- O ja pierdolę - powiedział na głos. Rozmowa momentalnie ucichła. Odnośnik zawierał plik wideo i w tej formie były prowadzone w większości dzienniki pokładowe. Mostek Ulysessa na nagraniu nie przypominał wcale tego, co widzieli obecnie. Wszystko wyglądało normalnie. Nie było zniszczone. Panele podłogowe, obicia foteli, monitory, ale osoba, która zasiadała w fotelu kapitańskim wcale nie przypominała kapitana Choi. Mężczyzna na nagraniu być może miał jego mundur, jego uśmiech i dołeczki, od których ciężko było oderwać wzrok, ale jego włosy...

- Dlaczego... co? - spytał Taehyung zdezorientowany. - To kapitan Choi, ale dlaczego on jest...

- Taki stary - dokończył za niego Namjoon, przybliżając się do Yoongiego, który patrzył na wideo, nie odzywając się ani słowem. - Wszyscy są. Zobacz na podporucznika Noh. Przecież on ma jakieś trzydzieści cztery, trzydzieści sześć lat - dodał głośniej.

- Nie wygląda - odparł Yoongi, obserwując siwą brodę pierwszego oficera, który stał obok fotela kapitana i pokazywał coś na hologramie. Yoongi zatrzymał nagranie. - Co to jest? - spytał i pokazał na hologram unoszący się niedaleko fotela kapitańskiego. Powiększył wskazany fragment i puknął w niego lekko paznokciem.

- Wygląda jak Ulysess - powiedział wolno Taehyung, przysuwając się bliżej. Zmrużył oczy, patrząc na niewyraźny model statku. - Ale ten układ gwiezdny dookoła niego... sam nie wiem. Nie widziałem czegoś takiego. Namjoon? - spojrzał na chłopaka, który stał nad nimi z założonymi rękoma.

- Nie wygląda jak nasza okolica - mruknął. Podrapał się po szyi, zaciskając mocno wargi. - Spójrzcie tu lepiej - pokazał palcem na siatkę, która otaczała statek. Zaznaczona była na czerwono i wybijała się na tle gwiazdozbioru. - Tunel podprzestrzenny? - zasugerował. - Nie wie pan, czy pracowali tu nad jakimś nowym napędem? - spytał Yoongiego, który pokręcił wolno głową. - Da się tak w ogóle podgłośnić to wideo?

- Nie bardzo... głośnik jest uszkodzony - odparł Yoongi i wyłączył dziennik. Wrócił do artykułu.

- Nawet jeśli pracowali nad nim, to i tak to nie pomaga w naszej sytuacji - stwierdził Taehyung. I wstał z miejsca - Pozwolenie na sprawdzenie kapsuł ratunkowych, sir - powiedział oficjalnie. Yoongi machnął słabo ręką.

- Zablokuj tylko drzwi wejściowe - powiedział, czytając dalej artykuł. Nawet nie spojrzał na chłopaka, który zniknął za drzwiami. Namjoon wyjął skaner.

- Wygląda na to, że poziom tlenu jest tu stabilny - oznajmił i podszedł do kombinezonów. - Myśli pan, że powinniśmy je najpierw założyć? - spytał, ale Yoongi nie zwracał na niego uwagi. Marszczył się, przesuwając palcem po tekście, który miał na ekranie - Kapitanie? Czy pan mnie w ogóle słucha?

- To nie radiacja czerwonego karła - powiedział głośno Yoongi, podnosząc wreszcie głowę do góry.

- Nie rozumiem - wydusił po dłuższej chwili Namjoon. - Myśli pan, że nie zadziałają przeciw radiacji, czy...

- Nie, nie - Yoongi machnął szybko ręką. - Te wstrząsy, to co tu się dzieje, fala radiacji, która uderzyła w Horizon to nie wina czerwonego karła. Sam zobacz - wcisnął mu tablet do ręki i podszedł szybko do drzwi prowadzących do kapsuł. Taehyung, który stał przy komputerze głównym spojrzał na niego zaskoczony.

- Kapitanie, czy coś się stało? - spytał. Yoongi przesunął go i zaczął laserem rozcinać bok komputera. - Co pan robi, kapitanie! - chłopak próbował go powstrzymać, ale Yoongi wyrwał ze środka kable i zaraz podłączył do stacji tablet, który Namjoon podał mu bez słowa. - Co jest? - spytał go, ale starszy mężczyzna pokazał mu tylko na przestrzeń nad nimi. Projektory zamontowane przy suficie zadziałały bez zarzutu, pokazując mapę najbliższej okolicy. Czerwony karzeł, Ulysses, Horizon, podwójny księżyc, pas asteroid wszystko było na swoim miejscu. Po chwili zadziałał kolejny projektor, nakładając na mapę czerwone plamy, które pojawiały się i znikały, jak fale rozbijające się o skalny brzeg. Taehyung usiadł na podłodze. - Czarne dziury - powiedział.

- Jak widać jest to naturalne zjawisko w tym układzie - Namjoon zadarł głowę i zaczął chodzić po pomieszczeniu, obserwując hologram. - Według badań Ulysessa pojawiają się okresowo, wyrzucając przy okazji dużą dawkę radiacji, a potem znikają równie szybko, jak się pojawiły. Nasze skanery nie odczytywały ich przez pole magnetyczne karła, były dla nas niewidzialne, ale Ulysses ma trochę lepszy sprzęt.

- Czyli, że co... Ulysses zaplątał się w jedną z takich dziur i zniknął nam z radarów, a potem dziura go wypluła i stąd ta korozja? - Taehyung spojrzał na Yoongiego, który stał wciąż przy komputerze z zaciętym wyrazem twarzy. Mężczyzna zdjął kamizelkę i położył ją na konsoli, a potem zaczął zdejmować hełm. Było mu gorąco, zdecydowanie za gorąco.

- I tak i nie - odparł i pokazał na datę gwiezdną mapy, którą oglądali. Odgarnął przepoconą grzywkę wpadającą mu do oczu. - Korozja to tylko efekt bata. Ulysses wrócił do naszego układu i materiały, z których jest zrobiony, nadgoniły stracony czas, a może raczej ten zyskany. Rozkład metalu nastąpił raptownie po spotkaniu z naszą osią czasu i datą gwiezdną, co może też przekładać się na materiał biologiczny. Być może dlatego cała załoga umarła.

- Nie rozumiem - Taehyung pokręcił głową. - Zyskany?

- Zobacz na rok gwiezdny, Taehyung. Dwadzieścia lat później. Ulysses spędził w dziurze dwadzieścia lat - westchnął. - To, co dla nas trwało zaledwie kilka godzin, dla nich trwało aż dwadzieścia lat. Dlatego... - urwał i oparł się o komputer.

Milczał przez chwilę, przygryzając wargę w zamyśleniu. - Coś w tych trupach nie dawało mi spokoju. Wszyscy wyglądają po prostu starzej - spojrzał na Namjoona, który stał w tej samej pozycji od dłuższego czasu. Ramiona miał skrzyżowane na piersiach i spuszczoną w dół głowę. - Jakieś przemyślenia, podporuczniku? - spytał.

- Chodzi o czarne dziury, sir - powiedział wolno i pokazał przestrzeń nad sobą. - To w jaki sposób się pojawiają, jest dość regularny. Jak odpływy i przypływy morskie. Niech pan sam spojrzy. Data przesuwa się i wraz z każdym dniem dziury przesuwają się w dół mapy. Fala idzie w dół, plamy rozświetlają się, tunele otwierają się, a potem zamykają i znów... - machnął ręką w powietrzu - Fala wzbiera się, idzie od góry do dołu.

- Myśli pan, że...

- Fala się wzbiera, kapitanie. Jeśli nie powiadomimy Horizon, stracimy nie tylko kontakt z nimi, ale znowu zostaniemy wchłonięci przez czarną dziurę, a kolejnych dwudziestu lat ten statek na pewno nie wytrzyma.

***

- Czy jesteś pewny, że to wszystko nie rozkurwi nam statku? - zapytał Hoseok cicho, nachylając się nad nowym skanerem. Oprogramowanie sprzętu już prawie się zainstalowało, a im bliżej niebieski pasek zbliżał się do końcowych, stu procent wypełnienia, tym bardziej zaczynał mieć wątpliwości.

- Wydaje się, że symulacja wypadła nie najgorzej - odpowiedział po dłuższej chwili Jimin, wpatrując się w swój tablet.

- ...czyli będzie w porządku? - upewnił się. Hoseok naprawdę liczył na konkretną informację, najchętniej coś w stylu "Tak, będzie OK" albo "Nie ma się czym martwić" i nawet jeśli miałaby być to nie do końca prawdziwa odpowiedź, to właśnie tego teraz potrzebował, a Jimin jak na złość pieprzył jakieś dyplomatyczne bzdury, nie mówiąc właściwie nic.

- Musimy odciąć kanały komunikacyjne na Horizon - młodszy chłopak podniósł w końcu głowę, patrząc na niego wyczekująco.

- Nie będe mógł się z wami skontaktować? - spytał zaskoczony Hoseok. - To... skąd będę wiedzieć, że wszystko się udało?

- Nie będziesz, jak tylko z powrotem wpuścimy tlen, ktoś przyjdzie cię powiadomić.

- Pewnie Namjoon... on lubi takie spacery z maszynowni, do maszynowni i znów do maszynowni - uśmiechnął się do Jimina zupełnie niewinnie, ale ten przewrócił tylko oczami.

- Potrzebuję twojej zgody - młodszy chłopak powiedział tylko, wyciągając przed siebie rękę z tabletem. Właściwy dokument już tylko czekał na to, żeby Hoseok przystawił do czytnika linii papilarnych kciuk.

- I tak jest już za późno, żeby się wycofać - wzruszył ramionami Hobi, przyciskając palec do chłodnej powierzchni.

Byli zbyt blisko wielkiego, stalowego kolosa, który widniał teraz na wszystkich ekranach Horizon. Jakby poza Ulyssesem nie było już zupełnie nic. Z tak niewielkiej odległości statek wydawał się Hoseokowi martwy i opuszczony. Oczywiście, od początku zdawali sobie z tego sprawę, ale było coś jeszcze. Był zniszczony, ale nie radiacją. Ulysses wyglądał jak większość transportowców z jego rodzinnego księżyca. Zmiana koloru poszycia, wyglądająca na działanie korozji, która nie mogła zaistnieć w kosmosie. Niektóre z części statku wyglądały, jakby się zaraz miały od niego oderwać. Tego nie mogła zrobić żadna radiacja, tylko czas.

- Daj znać, zanim odetniesz łączność.

- Jasne - Jimin kiwnął głową i skierował się do maszynowni. Przez chwilę Hoseokowi wydawało się, że chciał mu jeszcze coś powiedzieć, ale już się nie odwrócił.

Maszynownia była ciemna i cicha, tylko lampki kontrolne żarzyły się swoim ciepłym, pomarańczowym kolorem. Nowy skaner pracował sprawnie, sczytując dane termalne z Ulysessa. Były rozproszone, ale Jimin wiedział, że nie ma wystarczająco dużo czasu, żeby zajmować się ich analizą. Wciągnął powietrze, zirytowany tym, że nie jest w stanie głębiej odetchnąć. Mimo że tlen został odcięty niedawno, jego poziom w poszczególnych strefach statku był niższy, niż się tego spodziewał i chociaż wiedział, że samo przejście do teleportu nie będzie trwało długo, to i tak wolał teraz o tym nie myśleć.

To nie był dobry moment na lęk, a tym bardziej na sentymenty, więc skarcił sam siebie za irracjonalną chęć pożegnania się ze maszynownią. To było niedorzeczne, tak samo jak uczucie, że robi Horizon jakąś krzywdę, jakby statek w ogóle miał jakiekolwiek uczucia.

- Poziom tlenu na mostku i w teleporcie sto procent - powiedział, włączając mikrofon. - Maszynownia siedemdziesiąt, redukcja do zera. Odcinam łączność - zakomunikował, wychodząc pospiesznie na korytarz. Jin czekał na niego oparty o ścianę przy samym teleporcie i kiedy Jimin szybko zablokował drzwi, łapczywie łapiąc powietrze, nie zaszczycił go nawet spojrzeniem.

- Właściwie... - zaczął po namyśle Jin. - To my nie mamy podstawowego zestawu ratowniczego - oznajmił. - Wziąłem ze sobą skaner i jakieś duperele - wzruszył ramionami, a Jimin miał tylko nadzieję, że nikt nie jest ranny, bo czymkolwiek duperele były, nie wydawały się zbyt przydatne. Kiwnął tylko głową i podszedł do konsolety. - Czy mam ci jakoś pomóc?

- Nie, chyba... - odezwał się młodszy chłopak zakłopotany. - Muszę tylko przesłać to, co wykryje skaner - wyjaśnił, kuląc się lekko pod wzrokiem Jina. Mężczyzna zawsze wydawał mu się trochę przerażający i nigdy nie potrafił zrozumieć, dlaczego wszyscy tak bardzo zachwycają się mieszkańcami Kepplera.

- I kiedy to nastąpi? - zapytał uprzejmie Jin.

- Co nastąpi? - w dodatku nie potrafił przy nim zachowywać się w taki sposób, żeby nie wyjść na debila.

- Kiedy skaner wykryje to,co masz przesłać? - powtórzył spokojnie mężczyzna.

- Już wykrył - westchnął Jimin, zażenowany swoim poziomem prowadzenia rozmowy.

- Czekamy na coś jeszcze? - młodszy chłopak pokręcił głową i bez słowa ostrzeżenia włączył teleport.

Przez chwilę nie działo się nic, jeśli nie brać pod uwagę poboru energii, który wzrósł tak bardzo, że prawie wywołał alarm na statku. A potem wszystko wydarzyło się w tej samej chwili.

Jin przeklął głośno, odskakując od teleportu i zrzucając z siebie jakiegoś kolesia, który z całą pewnością nie był żywy. Smród rozkładającego się mięsa od razu rozszedł się po pomieszczeniu, gdy ciało upadło na ziemię i coś zaczęło wylewać się spod jego spodu. Jimin wiedział od razu, że nie jest to nikt z załogi Horizon. I wtedy jego uwagę przykuło coś zupełnie innego. Jakiś ruch na granicy widzenia. Ktoś zeskoczył z podium za Yoongim. Bez zastanowienia odbezpieczył broń i wystrzelił. Po tym jak ciało osunęło się na ziemię, wszyscy zamarli, wpatrując się z Jimina z przerażeniem.

- Na... na - zająknął się Taehyung. - Na chuj strzelałeś Jiminnie?! - krzyknął głośno, opanowując się szybko. Odwrócił się szybko w kierunku leżącego na ziemi mężczyzny.

- Ja... on przecież - Jimin, powoli opuścił broń, nie bardzo rozumiejąc, czemu znalazł się w centrum uwagi, a tym bardziej czemu wszyscy patrzą na niego, jakby zrobił coś strasznego.

- Jimin!! - ryknął na niego Taehyung, odwracając się znów w jego stronę i tego było już za wiele.

- No co?! On przecież dźgnął kapitana! - krzyknął w końcu, gwałtownie łapiąc powietrze. Wszyscy stracili zainteresowanie jego osobą, skupiając się na Yoongim, który stał w samym środku teleportera, zaciskając mocno szczękę. Mężczyzna spojrzał w dół na swój brzuch. Dotknął go ostrożnie palcami i kiedy odjął rękę i spojrzał na czerwoną plamę, zacisnął szczękę jeszcze bardziej. Jin od razu zerwał się na równe nogi.  Jimin jeszcze przez chwilę odwracał wzrok od swojej broni, mają tylko nadzieję, że nie była ustawiona na zabijanie. 

a/n: kto się spodziewał nowego rozdziału w tym tygodniu? na pewno nie ja :) To już ostatnia część w tym roku, a do końca jeszcze 4 rozdziały? 

Przysięgam, że jak tylko wrócę na łono cywilizacji, odpiszę na wszystkie komentarze, za które bardzo dziękuję <3 

Bawcie się dobrze na jutrzejszych imprezach i nie róbcie niczego, czego ja bym nie zrobiła :3 Do Nowego Roku! 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro