14

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Taehyung nie był zaskoczony, kiedy niedługo po oficjalnej wiadomości dotyczącej zawieszenia oraz zdegradowania Hoseoka i drugiej, skierowanej wyłącznie do niego, z prośbą o odcięcie chłopakowi wszystkich oficjalnych dostępów, Hoseok sam we własnej osobie pojawił się przed drzwiami ich kabiny. To była jedynie kwestia czasu i od początku się z tym liczył. Co prawda miał nadzieję, że zanim to nastąpi, Jimin zdąży wyjść z łazienki, ale Taehyung nie narzekał. Widocznie wyczerpał swój limit szczęścia i to na całe życie, kiedy ich nowy współlokator nie zabił go laserem na stołówce w Ulysessie. Nacisnął guzik otwierający drzwi pokoju.

- Hej - Taehyung kiwnął głową, wpuszczając Hoseoka do środka. - Jimin bierze prysznic, zaraz powinien wyjść - wyjaśnił, siadając z powrotem przed komputerem i od razu wgapiając się w jego ekran. Miał nadzieję, że Hoseok nie będzie się do niego w ogóle odzywać, jeśli pomyśli, że jest bardzo zajęty. Co prawda komputer był ustawiony przodem do pokoju i widać było, że Taehyung absolutnie nic nie robi i tylko obserwuje siedzącego w pokoju Jina, JK'a.

Wziął głęboki oddech, bo wydawało mu się, że Hoseok pociągnął nosem. Od kiedy wrócili na Horizon, Taehyung miał wrażenie, że śmierdzi zgniłym mięsem. Oczywiście, przez pierwsze kilka godzin tak właśnie było, ale po prawie godzinnym siedzeniu pod strumieniem wrzątku, był prawie pewien, że zapach rozkładających się ciał pozostał jedynie w jego głowie. Być może jednak Hoseok też go czuł. Taehyung dyskretnie powąchał swój podkoszulek, zanim odważył się podnieść wzrok na drugiego chłopaka, który siedział na łóżku Jimina i bawił się troczkiem od swoich spodni. W zupełnej ciszy. Nie próbował wciągnąć go w żadną bezsensowna rozmowę, w ogóle się nie odzywał, co było dziwne i niespotykane.

- Kapitan cię zawiesił - Taehyung nigdy nie był mistrzem w prowadzeniu krótkich, niezobowiązujących rozmów. Nawet nie chodziło o to, że nie lubił rozmawiać. Lubił, ale nie bardzo wiedział, jak się do tego zabrać. Tym razem też nie za bardzo trafił z tematem, bo starszy chłopak spojrzał na niego spod byka.

- No, zawiesił - odpowiedział wolno. Taehyung pokiwał głową, bo mniej więcej na tym jego inwencja twórcza się skończyła.

- Chcesz zgrać swoje gry z serwera, zanim odetnę ci dostępy? - zapytał uprzejmie, ale Hoseok spojrzał na niego z taką miną, że aż cofnął się trochę. Na szczęście Jimin w końcu wyszedł z łazienki.

- Co jest? - spytał, rzucając ręcznikiem w brata. - Zrobił coś wreszcie? - wskazał na ekran komputera, a dopiero później odwrócił się w stronę własnego łóżka. - O cześć... chcesz pogadać? - spytał ciepło i mina Hoseoka od razu się zmieniła. Zrobiła się łagodniejsza, zaczęła zdradzać więcej emocji, nie tylko gniew i frustrację. Taehyung zastanawiał się czasem, czemu tak się działo. Nie miał pojęcia, dlaczego starszy chłopak go nie lubił. Oczywiście, może czasem bywał dla niego trochę niemiły, ale Hobi miał tendencję do wybuchania emocjami w momentach, w których Taehyung zupełnie się tego nie spodziewał i to go trochę przerażało.

- Tak... czy możemy... - zaczął Hoseok niepewne.

- Chodź na stołówkę - zaproponował od razu młodszy chłopak, bo chociaż nie było to najbardziej dyskretne miejsce na statku, to nadal wydawało się Jiminowi najodpowiedniejsze na wszelkiego typu rozmowy.

- Taehyung powiedział ci już pewnie - mruknął starszy chłopak, siadając ciężko na ławie, kiedy dotarli na miejsce. - Jiminnie, nie chciałem, żebyś miał przeze mnie kłopoty - westchnął, bawiąc się suwakiem od swojej bluzy.

- Daj spokój - Jimin usiadł obok niego z dwoma kubkami parującej kawy. - To nie tylko ty zrobiłeś - dodał, podsuwając jeden z nich przyjacielowi. - Poza tym... nie uważam, że był to zły pomysł. Przynajmniej nie w teorii.

- Co dla Yoongiego akurat nie miało żadnego znaczenia - zauważył gorzko Hoseok. - Wiedziałem, że prędzej czy później będzie chciał to zrobić.

- Co.. co zrobić? - młodszy chłopak, aż przysunął się bliżej, zniżając głos do szeptu.

- Upokorzyć mnie, zdegradować, zemścić się za to, że go zostawiłem! - Jimin tylko kiwnął głową. Wiedział, że teraz i tak nie ma sensu używać racjonalnych argumentów. Na przykład tego o regulaminie i przepisach, czy tego, że wszystkie je właściwie złamali, ani nawet tego, że Yoongi miał całkowite prawo się wkurwić, chociażby dlatego, że ich nowy pasażer dźgnął go pod żebra i mogło się to niezbyt wesoło skończyć. Jimin nadal bał się konfrontacji z myślą, że mógł tego dzieciaka zabić, nawet się nie zawahał, kiedy naciskał spust i nikt by go nie obwiniał, oczywiście, bo działał w obronie kapitana. Jednak nie potrafił pogodzić się z tym, że nie miał żadnego problemu, by do kogoś strzelić. - Słuchasz mnie, Jiminnie?

- Tak... jasne, słucham, słucham - pokiwał energicznie głową.

- ...wróciłbym do niego - kontynuował Hoseok. - Gdyby oczywiście nie zachował się jak głąb i okazał trochę wdzięczności, ale on jest na to zbyt dumny. Mówię ci, on nie może przeżyć, bo sam by na coś takiego nie wpadł. Ta jego mania wielkości! Cały czas każe na siebie mówić 'kapitanie' - Hoseok skrzywił się, biorąc łyk kawy. Jimin zapomniał ją posłodzić, bo sam nigdy nie używał cukru.

- On jest kapitanem, Hobi - wtrącił łagodnie, chciał dodać coś jeszcze, bo w gruncie rzeczy Yoongi był w porządku. - Poza tym... awansował cię kilka dni temu, szybciej niż było to zaplanowane, więc na dobrą sprawę nic nie tracisz.

- Zrobił to tylko po to, żeby mnie zdegradować i zepsuć mi karierę, bo...

- Przecież nie wiedział, że zrobisz coś niezgodnego z regulaminem - zaprotestował Jimin, zanim zdążył przemyśleć konsekwencje. W gruncie rzeczy każdy, kto chociaż trochę znał Hoseoka, mógł przewidzieć coś takiego.

- Wiesz dobrze... - zaczął znowu Hoseok, kiedy drzwi do kantyny przesunęły się.

- Nie przeszkadzam? - Namjoon spojrzał na nich zaskoczony. Chyba spodziewał się, że pomieszczenie będzie puste, skoro jedynymi osobami, które miały wpisane dyżury w grafiku był on i Yoongi.

- Nie już... idziemy - Hoseok odsunął od siebie do połowy opróżniony kubek. - Mówię ci, onmaparanoję - powiedział szeptem tak szybko, że Jimin nie był w stanie rozróżnić poszczególnych słów. Jednego był pewien, dotyczyło to Yooongiego i na pewno nie było to nic miłego. - Do zobaczenia - poklepał go jeszcze po ramieniu i wyszedł z kantyny, zostawiając ich w niezręcznej ciszy.

Jimin wiedział, że Namjoon się na niego gapi. Nie potrafił robić tego dyskretnie, nawet kiedy faktycznie się starał. Tym razem jednak nawet nie próbował tego ukryć, a przynajmniej tak to wyglądało, chociaż kiedy Jimin podniósł głowę, by na niego spojrzeć, odchrząknął zawstydzony, jakby właśnie dał się przyłapać.

- Nie wiedziałem, że potrafisz tak dobrze strzelać - odezwał się w końcu Namjoon.

- Nie wyglądam na kogoś takiego, sir? - Jimin zmrużył oczy, przekrzywiając lekko głowę, bo chociaż sam nie wiedział, że potrafi tak dobrze strzelać, to jeszcze nie znaczyło, że się do tego przyzna.

- Nie, nie to miałem na myśli... po prostu masz... masz inna specjalizację - zaczął plątać się starszy chłopak i nawet przestał być na chwilę tak strasznie irytujący. - ...i tylko dlatego, nigdy nie pomyślałem, o żadnym innym powodzie...

- Oczywiście, sir - Jimin ukłonił się lekko.- Pozwolenie na opuszczenie kantyny - dodał oficjalnie, widząc, jak Namjoon krzywi się lekko.

- Zezwalam - odpowiedział z żalem.

***

Gdy głos Yoongiego oznajmił z głośników zamontowanych na statku, że mają pół godziny do zbiórki w stołówce, Hoseok zignorował go. Przekręcił się na drugi bok, nakrywając kocem po sam czubek uszu. I tak był zawieszony, więc cokolwiek by się nie działo na statku, zupełnie go nie dotyczyło. Poza tym nie chciał widzieć drugiego chłopaka. Ani dziś, ani jutro, ani w następnym stuleciu, rozmyślał, wtulając się w twardą poduszkę. Wtedy jego komunikator zabrzęczał i pojawiła się na nim wiadomość tekstowa. "Wszyscy" brzmiał komunikat wysłany z mostka. Tego nie mógł już zignorować. Z ociąganiem wstał z łóżka i zaczął się ubierać. Nawet jeśli było to oficjalne spotkanie to nie zamierzał wkładać munduru. Było na to za wcześnie, zadecydował, sprawdzając godzinę.

Szósta rano. A nawet jeśliby nie byłby zawieszony to jego zmiana nie zaczynała się przez najbliższe dziesięć godzin. To nie była jego pora na mundur. Szybko przeczesał włosy, umył się trochę i wolno, nie śpiesząc się, zaczął iść w stronę stołówki. Nie zdążył ujść nawet kilku kroków, gdy mało nie wpadł na Jina, który wychodził właśnie ze swojego starego pokoju. Mężczyzna miał na sobie szary, lekki dres, i wciąż wilgotne włosy.

- Dzień dobry, doktorze - powiedział Hoseok, zrównując z nim krok. Jin wydawał się lekko nieobecny. Dopiero po chwili odwrócił się w jego stronę.

- Cześć - odparł, uśmiechając się, ale wyglądało to trochę sztucznie. - Cześć - powtórzył, ale i tak Hoseok nie mógł pozbyć się wrażenia, że coś jest nie tak.

- Jak tam nasz nowy pasażer? - spytał.

- Dobrze - Jin włożył ręce do kieszeni. - Nie mówi za wiele, ale wreszcie zaczął jeść. Nawet sporo - dodał i znów pojawił się na jego twarzy ten nerwowy uśmieszek, który powodował u Hoseoka dreszcze. - A jeśli nie je to gada o tym, że musi wrócić na statek

- Przecież...- zaczął mówić Hoseok, ale Jin pokazał mu ruchem ręki na kantynę. Nawet nie zorientował się, że doszli na miejsce. - Ten statek jeszcze trochę, a przestanie istnieć - mówił dalej, kiedy szli zająć miejsca. - Wracanie tam to samobójstwo - dodał i usiadł naprzeciwko Jimina, który siedział prawie u szczytu stołu i grał w jakąś grę na tablecie. Gdy młodszy chłopak podniósł głowę i zobaczył Jina, od razu rzucił go i zasalutował.

- Spocznij - powiedział do niego starszy chłopak. Podszedł do monitora znajdującego się niedaleko replikatora jedzenia. Nie było go tu wcześniej. W dzień, gdy JK został przetransportowany na statek, Jimin przyniósł go tu ze swojej kabiny tylko po to, żeby mogli cały czas obserwować go przez kamery. Jin złapał go za brzeg i przełączył go na inny kanał. - Wiem, JK wydaje się zdawać sobie z tego sprawę, ale wciąż o tym mówi - westchnął cicho.

- Coś się stało? - spytał Jimin. Spojrzał najpierw na Hoseoka, a potem na doktora, który stał teraz do nich plecami i ładował na stację jakieś dane.

- Rozmawialiśmy o naszym nowym współlokatorze - odparł Hoseok. - Chce wracać na Ulyssesa - drugi chłopak pokiwał głową.

Zapadła cisza, ta odpowiedź widocznie zakończyła ich konwersację, bo Jimin wrócił do swojej gry, a Jin dalej majstrował coś przy monitorze. Wyglądało to, jakby przygotowywał się do jakiejś prezentacji. Jeśli Hoseok miał być szczery to nie za bardzo interesowało go teraz, co ma do powiedzenia na temat tego co znaleźli na drugim statku. Zwłaszcza tak wcześnie rano. Wszyscy umarli, nikt na Horizon nie zginął, nikt nie uległ zakażeniu, Federacja niedługo przyśle swoje statki, żeby zabrać Ulysessa na badania i zrepilkować jego nową technologię i tyle. Sprawa rozwiązania, żyje się dalej.

Hoseok chciał teraz tylko wrócić do swojego łóżka i spać. Ostatnie dni były ciężkie i jego ciało krzyczało, że przydałoby mu się więcej odpoczynku. Ból głowy znów zaczął narastać między jego oczami, stawy bolały go i wiedział, że tylko sen jest w stanie go uśmierzyć. Już miał zamiar spytać Jina, o czym dokładnie będą rozmawiać i kiedy planuje zakończyć spotkanie, kiedy do kantyny wpadł Yoongi. Nie mógł powstrzymać się od jęku, który wymknął mu się spomiędzy, teraz już mocno zaciśniętych ust. Mimo irytacji, zacisnął mocno pięści i razem z Jiminem wstali ze swojego miejsca, żeby mu zasalutować.

- Co? - Yoongi zdziwił się, widząc ich reakcję. Hoseok nie wiedział dlaczego, ale widok jego rozpiętego munduru zaniepokoił go. Między połami czarnego materiału prześwitywała biała koszulka na ramiączkach. Yoongi zawsze bardzo dbał o strój i o protokół i zawsze, nawet podczas kolacji i obiadów, prezentował się nienagannie. Hoseok złapał się na tym, że wstrzymuje oddech. Coś było nie tak. - Ach, no tak - Yoongi machnął ręką. - Spocznij, znaczy...- zawahał się. - Siadajcie - rozkazał. Przez chwilę patrzył na Hoseoka, który wciąż stał w tym samym miejscu, nie ruszając się ani na milimetr. - Namjoon? - spytał Jina, odwracając szybko wzrok. Mężczyzna podał mu tablet.

- Idzie, Taehyung zaraz też kończy - powiedział. Dopiero wtedy Hoseok opadł na ławę. Nie musieli długo czekać na pozostałą dwójkę. Obaj weszli do kantyny prawie w tym samym czasie i od razu zajęli swoje miejsca. Gdy Namjoon skinął lekko Jiminowi głową, a młodszy chłopak od razu spuścił wzrok, Hoseok nie mógł powstrzymać się od parsknięcia. - Skoro wszyscy już są...

- Możemy zaczynać - dokończył za Jina, Yoongi i ścisnął go lekko za ramię. Lekarz stanął od razu obok monitora. - Zanim rozpoczniemy spotkanie na dobre i oddam głos doktorowi, chciałem wam tylko powiedzieć, że jest to nieformalne spotkanie, które nie zostanie odnotowane w dzienniku pokładowym - gdy tylko te słowa padły z ust Yoongiego, wszyscy wyprostowali się na swoich miejscach. Hoseok znów poczuł niepokój. Przez chwilę miał wrażenie, że nerwowość, którą wyczuwał u Jina i która przeszła na niego samego, jest tylko wymysłem jego wyobraźni i jest zmęczony, ale słowa starszego chłopaka obudziły ją w nim na nowo. Już zdążył się uspokoić, już zdążył sobie wytłumaczyć jakoś swoje i chłopaka zdenerwowanie wczesną porą spotkania. - Ta konwersacja jest poza oficjalnym obiegiem - odezwał się znowu Yoongi. - Ufam, że podczas prowadzenia swoich własnych dzienników nie wspomnicie o niej. Czy mogę liczyć na waszą dyskrecję? - odpowiedział mu chór nierównych głosów. - Czy mogę liczyć na waszą dyskrecję? - powtórzył. Tym razem odpowiedzi były głośniejsze. Gdy Hoseok powiedział pierwsze tak, jego serce zaczęło bić mocniej, przy drugim, poczuł, że robi mu się niedobrze. Jeszcze nigdy nie widział Yoongiego w takim stanie. Tak stanowczego, tak zdenerwowanego, ale mimo to opanowanego.

- Dlaczego? - spytał, zanim zdążył się powstrzymać. Zabrzmiało to ostro i tak miało zabrzmieć. Wciąż był zły na Yoongiego i nie zamierzał tego ukrywać. Starszy chłopak wydawał się lekko zaskoczony tym pytaniem. Przeczesał szybko włosy ręką i spojrzał ukradkiem na Jina.

- Zaraz zobaczycie, a właściwie usłyszycie dlaczego - odparł wolno Yoongi.

- Poruczniku, czy to nie łamie protokołu...- zaczął mówić Namjoon, ale chłopak machnął szybko ręką.

- Oddaję głos doktorowi - powiedział stanowczo i zrobił mu miejsce. Nikt już nie zadawał żadnych pytań. Wszyscy zwrócili wzrok w stronę mężczyzny, który od jakiegoś czasu zagryzał wargi i bujał się to w przód, to w tył. Widać było, że rozmyśla nad czymś intensywnie. - Jin - syknął Yoongi, wybudzając go z transu.

- Sorry - odparł szybko mężczyzna i dał krok w przód. - Jak wiecie, oprócz naszego tajemniczego pasażera, który każe mówić do siebie JK, na Horizon został przetransportowany jeszcze jeden gość, którego udało nam się zidentyfikować - Jin nacisnął klawisz na klawiaturze i na ekranie monitora pojawiła się twarz mężczyzny, a może raczej chłopaka, o ciemnych włosach i równie ciemnych oczach. - Kapral Song, służył na Ulyssesie od samego początku. Nie będę pokazywać jego twarzy w obecnym stanie, bo raczej nie chcielibyście tego oglądać, ale jak sami widzieliście... większość z was widziała, Song nie wygląda już tak ładnie, jak na tym zdjęciu.

- Czy...- zaczął Namjoon niepewnie. Spojrzał na Yoongiego nieśmiało, jakby bał się, że chłopak zacznie na niego zaraz krzyczeć. - Możemy zadawać pytania?

- Pewnie - odparł Yoongi, wzruszając ramionami. To zaskoczyło Hoseoka. Zazwyczaj kiedy zdanie nie kończyło zwyczajową formułą grzecznościową, Yoongi od razu ich korygował. Aż usiadł bokiem, żeby mieć lepszy widok na swojego chłopaka. Byłego chłopaka i podłą kreaturę, poprawił się w myślach.

- Czy wiadomo już, dlaczego umarł?

- Zaraz do tego dojdę - odparł Jin. - Na razie powiem wam tylko, że jego tkanki uległy procesowi starzenia w naturalny sposób. Nie było to promieniowanie tylko... czas - zakończył i uśmiechnął się smutno.

- Czyli to prawda, że załoga Ulyssesa spędziła w dziurze dwadzieścia lat? - tym razem spytał Taehyung. Siedział obok Hoseok i cały czas nerwowo pukał nogą w stół. Chłopak powstrzymywał się ostatkiem sił przed złapaniem go za kolano. Jin skinął głową - Daty na komputerze nie były przekłamane?

- Sprawdzałem to kilka razy, Taehyung - odparł cicho Jimin. - Mówiłem ci.

- Wiem, co mi mówiłeś Jiminnie, ale...- chłopak przeczesał palcami grzywkę. - To wciąż wydaje mi się nierealne - dodał i spojrzał na brata, który patrzył na niego spod byka.

- Ulysses był tam dwadzieścia lat - powtórzył Jimin. - Song został przetransportowany na statek tylko dlatego, że leżał niedaleko jakiegoś źródła ciepła i jego temperatura była zbliżona do temperatury ciała żywego człowieka. - powiedział. - Kiedy przetransportowaliśmy go już nie żył.

- No wiem, wiem - Taehyung odsunął się do stołu. - Przecież nic nie mówię - dodał szybko i spojrzał w stronę Jina i Namjoona. - Przepraszam podporuczniku, proszę kontynuować.

- Dżuma - powiedział Jin na głos, chociaż nikt nie zadał pytania. To jedno słowo zabrzmiało jak uderzenie pioruna. - To znaczy...- zawahał się, ale ten jeden wyraz zdążył paść już z jego ust i nie było już odwrotu. Skrzywił się. Dopiero kiedy Yoongi zaklął niewyraźnie pod nosem, Jin spojrzał na niego zaskoczony - No co?

- Ja pierdolę - Yoongi wyszeptał pod nosem, wstając miejsca. - Jak... - zaczął mówić, ale urwał, czując na sobie spojrzenia innych. Kiedy odwrócił się w stronę pozostałej czwórki siedzącej przy stole, od razu się opamiętał. Widać było, że chciał powiedzieć mężczyźnie coś więcej, ale zamknął usta. Zamiast tego podparł jedną rękę na biodrze i westchnął ciężko. Gdy tylko to zrobił, ruszyła lawina pytań.

- Statek jest skażony? - to był Taehyung, który wstał aż z miejsca.

- Dlaczego...- Namjoon urwał w połowie zdania. Hoseok widział w jego spojrzeniu zaskoczenie i coś co wyglądało jak zdrada. Widać było, że Yoongi nie przedyskutował tej prezentacji wcześniej ze swoim pierwszym oficerem, a powinien był to zrobić. Takie były przepisy.

Hoseok poczuł, jak ręce zaczynają drżeć mu prawie tak samo mocno, jak nogi Taehyunga wcześniej. Jeśli Namjoon nie został wtajemniczony w to, co miało zaraz nadejść, to nie mogły być dobre wieści.

- Cisza - powiedział Yoongi, ale pytania płynęły dalej. Jimin też wstał ze swojego miejsca.

- Czy jesteśmy w stanie kwarantanny? - spytał Yoongiego, a potem spojrzał na Jina. - Podporuczniku, nic pan nie mówił wczoraj podczas sekcji - mówił dalej, a wtedy Yoongi stracił panowanie nad sobą i krzyknął głośno.

- Siadać, wszyscy - obrzucił ich mocnym spojrzeniem. Jego wzrok wydawał się lekko szalony, ale być może była to wina roztrzepanej grzywki, nad którą od dłuższej chwili się znęcał. - Hoseok - dodał. Chłopak zdziwił się, słysząc własne imię, bo nie pamiętał nawet, że wstawał. - To nie wszystko i to... - zawahał się. - ...była ta lepsza wiadomość.

- Kapitanie, obawiam się, że informacja o starożytnej chorobie jest dość znaczącą i poważną informacją. Proszę się nie dziwić naszemu wzburzeniu - powiedział szybko Namjoon. Nie usiadł na swoim miejscu jak pozostała trójka, wciąż stał i patrzył na Yoongiego oceniającym wzrokiem. Widać było, że nie jest pewien, w jakim stanie psychicznym jest kapitan i czy powinien podjąć jakieś środki zaradcze, jak na przykład wezwanie dowództwa lub zasięgnięcie opinii Jina na temat zdrowia Yoongiego. Był bardzo opanowany, kiedy mówił. Było czuć i widać, że waży każde słowo. - Jeśli jest podejrzenie epidemii na statku, musimy przedsięwziąć odpowiednie kroki i to natychmiast. Protokół dwieście trzydzieści cztery stanowi...

- Namjoon - Jimin złapał go za rękaw i pociągnął w swoją stronę. Mężczyzna spojrzał na niego zaskoczony. - Usiądź - dodał już ciszej. Hoseokowi nie umknęło nerwowe nabranie powietrza w płuca przez Taehyunga siedzącego obok. Namjoon zaniemówił. Przez dłuższą chwilę patrzył na palce młodszego chłopaka zaciśnięte na materiale jego marynarki. Wreszcie, gdy Jimin pociągnął go jeszcze raz lekko w dół, usiadł na ławie. Chłopak nie puścił go, przysunął się tylko bliżej. Kiedy spojrzał na Yoongiego pełnym skupienia wzrokiem, Yoongi skinął mu głową.

- Dżumą nie da się zarazić tak łatwo i póki co nam nic nie zagraża - powiedział stanowczym tonem. - Póki co - podkreślił. - To, że kapral Song zginął z tego powodu, nie jest istotne. Istotna jest inna rzecz, którą nasz doktor znalazł podczas egzaminowania ciała - pokazał na Jina. - Twoja kolej - powiedział.

- Ale...- Jin zająknął się - Ja...

- Jin, nie znam terminologii. Ty się znasz na tym lepiej... - odparł Yoongi. Ta wolna wymiana zdań i brak żadnych form grzecznościowych utwierdziła Hoseoka w przekonaniu, że coś jest zdecydowanie nie tak. Przysunął się bliżej Taehyunga. - Jin, serio - dodał. Starszy chłopak westchnął.

- No dobra - powiedział i przysunął do siebie monitor. Na ekranie pojawił się model 3D ludzkiego organizmu. Jin kilkoma kliknięciami przerzucił go na holo-rzutniki zamontowane nad stołem. Mogli go teraz widzieć dokładniej i bliżej, zwłaszcza, że lampy w kantynie przygasiły się automatycznie. - Jak wspomniał już Jimin, kapral Song, który znajdował się w momencie transportu w maszynowni, był poddany dużej temperaturze. Prawdopodobnie jego ciało znajdowało się blisko źródła ciepła, o czym świadczy uszkodzenie zewnętrznej powłoki ciała, co nie było jednak bezpośrednią przyczyną jego zgonu. Przyczyną była gwałtownie postępująca choroba, która zaatakowała i doprowadziła do śmierci kaprala - Jin kliknął na klawiaturze i przybliżył część brzuszną modelu. Siatka pokrywająca ciało modelu zniknęła i zamiast niej pojawiły się czerwone plamy, które pokazywały zakażony obszar. - Wygląda to dziwnie, wiem. I właśnie to mnie zastanowiło. Z naszą technologią, z naszą wiedzą pacjent nie ma prawa być doprowadzony aż do takiego stanu. Spójrzcie na chorą tkankę - machnął ręką, pokazując na plamy, które powoli wżerały się w udo mężczyzny - Proces był bardzo szybki, dlatego... - nabrał powietrza w płuca. - Otworzyłem jego czaszkę - przesunął ręką po modelu i przybliżył jego głowę. Kości zniknęły i zamiast nich pojawił się sam mózg. Jego tylna część zaznaczona była na żółto.

- Co... co to jest? - spytał Hoseok. - To jest to samo co w jego brzuchu? - Jin pokręcił głową.

- To oparzenie - powiedział i odsunął się od stołu. - Od tego wszystko się zaczęło - usiadł na krześle u szczytu stołu i zerknął na Yoongiego, który stał w rogu pokoju z założonymi na piersi rękoma. - Teraz ty...- dodał cicho.

- Podczas sekcji nasz doktor odkrył u podstawy czaszki kaprala Songa chip, chociaż nie powinienem raczej użyć słowa odkrył, ponieważ od dawna wiedział o jego istnieniu - dodał, co zabrzmiało lekko sarkastycznie.

- Chip? - zdziwił się Namjoon.

- Chip, elektroniczny. Prawie dokładnie taki sam, jaki każdy z nas ma na ramieniu - Yoongi pokazał na swoje własne przedramię. - Nasze chipy osobowe są naszym ubezpieczeniem, numerem osobowym, jest na nim zakodowana nasza data urodzenia, to z jakiej planety pochodzimy, co robimy. To, co Jin znalazł w mózgu kaprala, jest czymś trochę innym. Można powiedzieć, że też jest to pewnego rodzaju ubezpieczenie. Ubezpieczenie, które niestety uległo awarii i doprowadziło do śmierci całej załogi Ulyssesa - spojrzał na Jina, który skulił się lekko pod jego spojrzeniem. To nie umknęło uwadze całej załogi. Widać to było zwłaszcza po Namjoonie, który znów wyrywał się do pytań, ale Jimin złapał go tym razem za rękę, od razu pacyfikując.

- Każdy z was ma taki - powiedział Jin, wytrzymując wzrok Yoongiego. - Każdy kolonista albo mieszkaniec stacji i Yoongi ma rację. Te chipy są ubezpieczeniem, ale nie takim, o jakim myślicie. Kiedy przyłożycie je do czytnika, nie zapłacicie nim za pobyt w szpitalu - wstał z miejsca i nacisnął jakiś przycisk na klawiaturze. Po chwili na hologramie pojawiło się dokładne położenie chipa. Żółta plama powoli zaczęła zmieniać kształt. Hologram oddalił się i znów było widać całą ludzką sylwetkę. Żółta plama pokrywała się teraz prawie całkowicie z czerwoną plamą, symbolizującą zakażoną tkankę - Nanoroboty medyczne. Stara technologia, ale wciąż efektywna - powiedział pozbawionym emocji tonem. - Potrafią leczyć, rozprowadzając po ciele leki, ale potrafią też niszczyć i głównie po to są wszczepiane kolonistom - spojrzał na pozostałą piątkę.

Hoseok czuł, jak ogarnia go paraliż. Jakby ktoś wrzucił go do lodowatej wody. Wrócił wspomnieniami do czasów dzieciństwa na Niflheim i jej nie kończącej się zimy. Czuł się, jakby ktoś powoli zanurzał go w lodowatej wodzie wielkich jezior doliny, z której pochodził, tak się czuł z każdym kolejnym słowem Jina. Zimno powoli przejmowało panowanie nad jego ciałem. Palce u stóp, palce u rąk, kolana przestały uderzać rytmicznie o stół. Były zamrożone, sztywne i nie mógł nimi ruszyć.

Jin za to coraz mniej się denerwował. Mówił wciąż spokojnym i ciepłym głosem, chociaż emocje coraz bardziej opuszczały jego twarz. Była bez wyrazu i trudno było z niej cokolwiek wyczytać.

- Ten chip - Jin zakreślił palcem kółko w powietrzu. - Uległ awarii, spalił się - wycedził, zbliżając twarz do hologramu. - Prawdopodobnie po tym, jak wyszli z czarnej dziury, nanoroboty uszkodziły się i rozprzestrzeniły po ciałach tych... - szukał przez chwilę słowa. - biednych ludzi - powiedział wreszcie. - śmiertelną chorobę - dodał na koniec, ale w jego głosie nie było słychać współczucia.

- Ja pierdolę - pierwszy odezwał się Taehyung. Wstał od stołu, łapiąc się za głowę. - Kurwa - powiedział jeszcze głośniej, ale Yoongi nie przeszkadzał mu. Nie przeszkodził mu nawet, gdy Taehyung złapał Jina za dres i przyciągnął do siebie. - Wiedziałeś o tym wszystkim? O tym? - pokazał na hologram i na chipa, który pulsował teraz wraz z kolejną falą nanorobotów namnażających się w jego okolicy - Wiedziałeś? - krzyknął do Yoongiego, który pokręcił głową. - Wszyscy to mamy?

- To nie takie proste - odparł Jin spokojnie. Złapał rękę Taehyunga ostrożnie, jakby bał się, że zaraz go uszkodzi. - Nie każdy ma dostęp do tego rodzaju informacji.

- Ziemia...- Namjoon zawahał się. - Federacja - poprawił się - powstała, żeby szukać nowych planet, nowych miejsc, w których rodzaj ludzki mógłby się osiedlić, dlaczego mieliby wszczepiać chipy, które mają w sobie jakieś śmiertelne wirusy. To nie ma sensu.

- Władza - powiedział Yoongi. - Kontrola - dodał po chwili. Wszyscy spojrzeli na niego. Nawet Hoseok co przychodziło mu to z trudem. - Federacja daje nowej kolonii leki, lekarzy, jedzenie, technologię. W zamian za taką "opiekę" - zrobił nawias w powietrzu palcami. - Każdy kolonista dostaje od Ziemi prezent w postaci takiego chipa. To rodzaj zastawy. Jeśli kolonii się powiedzie i będzie chciała się odłączyć od Federacji to taki chip ze śmiercionośnym wirusem, który każdy mieszkaniec kolonii posiada, może być zajebistą kartą przetargową. Mam rację, Jin? - spytał mężczyznę. Stał teraz po drugiej stronie stołu konferencyjnego. Yoongi zlikwidował hologram jednym machnięciem dłoni, Jin spuścił wzrok.

- Tak - odparł cicho. - Ale to nie jest tak proste, Yoongi - Taehyung puścił go, kiedy Jin odsunął się i znów usiadł na krześle. - Nie każdy z kolonii je ma. Władze kolonii nie mają ich wszczepianych. Zazwyczaj chociaż nie jest to reguła.

- A ty wiesz to bo? - spytał Taehyung.

- Jestem z Keplera - odparł Jin takim tonem, jakby to wyjaśniało wszystko. - Nasza planeta od samego początku miała być dla Ziemian drugim domem. Zawsze planowano, że nim będzie zwłaszcza, kiedy... sami wiecie, co zaczęło się dziać na Ziemi. Zanieczyszczenie, przebiegunowanie, tego się nie dało powstrzymać. Ziemia umiera - Taehyung mocno zacisnął szczękę. - Keplerczycy nigdy nie mieli wszczepianych chipów, ale to nie oznacza, że wszyscy o nich wiedzą. Garstka z nas. Ci...- westchnął. - powiedzmy lepiej urodzeni.

- Oczywiście - mruknął pod nosem Taehyung. Przewrócił oczami i zaczął chodzić po pokoju.

- Poza tym lekarze o tym wiedzą, z racji swojego zawodu. Oczywiście, gdyby się wygadali to Federacja zaraz uruchomiłaby chip takiej osoby. Każdy kto próbował, ginął - dokończył już trochę ciszej. Yoongi spojrzał na Jina wzrokiem pełnym żalu. Hoseok miał wrażenie, że coś przeoczył. Coś ważnego, co działo się pomiędzy mężczyznami i ze zdziwieniem stwierdził, że poczuł ukłucie zazdrości.

- Ty go nie masz - powiedział Namjoon. Zerknął kątem oka na Jimina, a potem na Yoongiego - Czy ktoś jeszcze?

- Taehyung, ja, nasz nowy pasażer też go nie ma - powiedział na jednym wydechu. Namjoon pobladł wyraźnie. - Jimin też... - dodał po dłuższej, chwili patrząc na Taehyunga, który stał obok replikatora. - Też go nie ma - dokończył, na co chłopak wolno pokiwał głową.

- JK...- Hoseok powiedział, zanim zdążył pomyśleć o co chciał spytać. - JK na pewno go nie ma? - powtórzył, starając się złapać myśl, która mu co chwila ulatywała. - Zbadałeś go?

- Tak, jest czysty, co może trochę nam przybliżyć jego pochodzenie. Jak na razie skłaniam się ku teorii, że jest on dzieckiem kogoś z załogi Ulyssesa. Testy genetyczne by to nawet potwierdzały. Nie mam pełnej bazy genowej Ulyssesa i mogę opierać się tylko na nazwach planet i kolonii, ale wydaje się, że wykazuje cechy ludzi pochodzących z Keplera i Epsilion. To by tłumaczyło część jego cech fizycznych, reszta to mutacje nabyte w czarnej dziurze, co jest nawet dość fascynujące...- widać było, że Jin szykuje się na dłuższy wykład na temat JK, ale Yoongi od razu mu przerwał.

- JK to temat na inną dyskusję, którą będziemy musieli odbyć - powiedział stanowczym tonem. Zaczął zapinać powoli guziki od munduru, ale kiedy zorientował się, co robi, westchnął cicho i skrzyżował ręce na piersi. - Na razie musimy zająć się Ulyssesem i jego przyszłością, a właściwie tym, co Federacja zrobi, kiedy tu dotrą jej statki - omiótł wzrokiem salę, upewniając się, że skupia na sobie uwagę wszystkich. - Pamiętacie historię Eden Sześć, prawda? Nowa kolonia, na granicy Federacji. W ciągu jednej nocy zginęło prawie dwa tysiące osób. Oficjalny powód jaki podano we wszystkich raportach to atak szaleństwa - wycedził. - Planeta i jej silne pole magnetyczne spowodowało nieodwracalne zmiany w mózgach kolonistów.

- Eden Sześć ma gigantyczne złoża benitoitów - powiedział Jin cicho. - Chcieli odłączyć się od Federacji dlatego... postanowiono stłumić powstanie.

- Ja pierdolę...- mruknął cicho Taehyung i zaczął trzeć mocno skroń, odwracając wzrok.

- Biorąc to pod uwagę, możemy założyć, że to co stało się na Ulyssesie. To, co naprawdę się stało i jaka była przyczyna śmierci załogi zostanie zatuszowane - powiedział Yoongi. - Nikt z ich rodzin nie dowie się o tym, co się stało - nabrał powietrza i zaczął iść wolno w stronę Jina, który spuścił wzrok.

- Ale my znamy prawdę - Hoseok sam zdziwił się, słysząc swój głos - Przecież te nanoroboty nie działają na komendy głosowe. Jeśli im powiemy, nic nam się nie stanie. Z tego co mówicie, dopóki Federacja nie ma nas w kręgu podejrzanych to nic nam nie grozi...

- Już jesteśmy podejrzani Hoseok - Jin wszedł mu w słowo. - Byliście tam, widzieliście, co się stało na Ulyssesie, widzieliście skutki choroby - pokręcił głową. - Federacja nie pozwoli na zadawanie pytań, nawet we własnym gronie - Yoongi stanął obok niego i przysunął do siebie klawiaturę. Zerknął kątem oka na monitor i gdy kliknął na jakąś ikonę na ekranie, hologram znów ożywił się. Pokazywał teraz stację Hyperion i dwa statki przypisane do misji, która miała pomóc im w zbadaniu i odzyskaniu wraku Ulyssesa z pola czarnych dziur.

- Czy to... - zaczął Namjoon - Yaochi i Zeus? - spytał i spojrzał na Yoongiego zaskoczony.

- Niszczyciele - odparł chłopak. - Federacja wysyła na misję rozpoznawczą niszczyciele. To nie jest misja ratownicza - dodał po chwili. Gdy dał krok w tył, Jin wstał z krzesła i zrobił mu miejsce. Yoongi pokręcił głową, stał wciąż w tym samym miejscu, zaciskając coraz bardziej szczękę. Widać było, że mówienie przychodziło mu z trudem, jednak nie robił pauz. Mówił dalej, a Hoseok złapał się na tym, że nie może oderwać od niego wzroku. Gdy usłyszał po raz pierwszy o jego nominacji kapitańskiej, długo nie mógł uwierzyć, że Yoongi ma do tego predyspozycje. Nie miał prezencji kapitańskiej, albo może raczej tak mu się wydawało. Teraz gdy przemawiał wreszcie zrozumiał swój błąd. - Być może nasze założenia są błędne, być może Federacja nie zrobi absolutnie nic i pozwoli wrócić nam na Atlantę, ale patrząc na historyczne fakty, nie możemy nie brać pod uwagę też tej mniej optymistycznej dla załogi Horizon opcji - powiedział na jednym wydechu Yoongi. - Pozostawiam to waszej ocenie. Przedstawiliśmy wam wszystkie znane nam fakty...- zawahał się. - Jeśli postanowicie odłączyć się od misji, spotka się to z moim zrozumieniem. Jeśli postanowicie zostać i czekać na Yaochi i Zeusa to również będę was w tym wspierał. Uznałem, że trzymanie tej informacji dla siebie będzie nie fair nie tylko wobec was, ale również w stosunku naszych poległych kolegów i koleżanek z Ulyssesa - omiótł znów wszystkich wzrokiem. - Kasuję wasz grafik na dziś, Horizon zostanie przełączona w tryb automatyczny. Macie czas zastanowić się nad tym, co właśnie usłyszeliście. Widzimy się za dwanaście godzin. 

a/n: chyba będę musiała dodać rozdział v.v

soundtrack na dzisiaj: 

Moonlight Densetsu 

Fever Ray - Keep the streets empty  

Sailor Stars Opening 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro