3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Yoongi leżał na łóżku, przewrócił się na drugi bok z cichym westchnięciem.

Pierwszy dzień na Horizon zakończył się bez żadnych fanfar. Nie wydarzyło się też nic okropnego, wiec był  z siebie dosyć zadowolony. Po skończonej zmianie jego miejsce na mostku zajął Namjoon, który razem z Hoseokiem miał dziś nocny dyżur, więc kiedy tylko udało mu się skończyć raport, poszedł do siebie. Nie chciało mu się z nikim gadać, a zwłaszcza z Jinem. Starszy chłopak od początku zmiany przychodził na mostek i taksował go wzrokiem, nawet się nie odzywając. Yoongi nie był zainteresowany jego opinią na temat swojego stylu dowodzenia. Może innego dnia byłoby inaczej, ale póki co był zmęczony, wykończony chyba było lepszym określeniem. Nie miał też na razie odwagi na to, by słuchać o swoich błędach. Jasne, wszystko szło zgodnie z planem, ale Yoongi nie mógł się pozbyć wrażenia, że robi coś źle. Albo, że popełnił błąd, którego skutków jeszcze nie widać, ale da o sobie znać w najmniej spodziewanym momencie. I wtedy nie będzie można już nic zrobić. Dlatego nie mógł zasnąć. Jego mózg, zupełnie rozbudzony, zajmował się analizowaniem każdego, najmniejszego wydarzenia, jakie miało miejsce od początku wyprawy.

Przekręcił się znów na bok. Światło w sypialni było przygaszone tak, że świetlne panele znajdujące się zaraz przy podłodze wciąż się żarzyły. Odkąd pamiętał tylko tak mógł zasnąć. Kompletna ciemność wydawała mu się zbyt ostateczna. Kojarzyła się za bardzo z tym, co znajdowało się na zewnątrz. Z tym, co w najmniejszym stopniu nie sprzyjało życiu, z tym, co je zabijało, więc nawet śniąc, nie chciał zbliżyć się do kosmosu, który otaczał ich z każdej strony. Ciepłe światło wydobywające się z lamp obok łóżka zazwyczaj pomagało, ale nie dziś. Yoongi otworzył oczy. Światło zadrgało.

- Komputer? - powiedział w ciemność. Widział diody przy komputerze osobistym stojącym na biurku nieopodal. Zmieniły kolor, ale poza tym nic stało się nic. - Komputer - powtórzył tym razem głośniej, siadając na posłaniu.

Dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, że wciąż jest w mundurze. Nawet się nie przebrał, wchodząc do pokoju. Spojrzał na swoje ręce. Czarna tkanina przylegała do jego ramion idealnie, a wąskie rękawy kończyły się zaraz za nadgarstkami. Złoty pasek biegnący dookoła szwu był poplamiony jakąś brunatną substancją. Yoongi westchnął. 

Gdy wszedł do łazienki i zaczął zdejmować z siebie bluzę zerknął na swój profil w lustrze zawieszonym nad umywalką. Zatrzymał się na chwilę, kiedy wyczuł jakąś nierówność na skórze zaraz pod żebrami. Spojrzał w dół i jeszcze raz ostrożnie przejechał palcami po bliźnie. Niewielka, o poszarpanych krawędziach wyglądała na całkiem świeżą, ale Yoongi nie potrafił sobie przypomnieć, żeby w tym miejscu miał w ogóle bliznę. Szybko dokończył się przebierać i wrócił do komputera, którego ekran nadal pozostawał ciemny. Szybko wstukał hasło i wszedł na panel kontrolny sterowania statkiem. Przełknął kilka przekleństw, kiedy zobaczył parametry statku i jego kurs. Kim Namjoon, potrzebował dosłownie kilku godzin, żeby wszystko spierdolić.

- Komputer - powtórzył Yoongi, starając się, żeby jego głos brzmiał w miarę spokojnie. - Połącz mnie z pierwszym oficerem - powiedział stanowczo.

- Nazwisko pierwszego oficera, sir? - Yoongi nie spodziewał się tego pytania. Już nawet nie dlatego, że na ich statku był tylko jeden pierwszy oficer. Przez cały dzień komputer nie wymagał od niego takiej informacji.

- Kim Namjoon - zacisnął pieści, starając się przetłumaczyć wszystko, co chciałby powiedzieć w tym momencie Namjoonowi na cywilizowany, profesjonalny język.

- Połączenie nie może być zrealizowane.

- Powód? - zapytał z westchnięciem, chociaż był prawie pewien, ze zna odpowiedź. Kim Namjoon wymyślił jakiś zakurwisty żart.

- Kim Namjoon nie figuruje w spisie załogi statku - spokojnie poinformował go komputer. Aż odchylił się na krześle. To nie było coś, co mógł zrobić Namjoon, nawet jeśli był wybitnie inteligentny, w co Yoongi szczerze wątpił. Takie zmiany mógł wprowadzić tylko ktoś z dowództwa.

- Dziękuje - mruknął cicho i wyszedł ze swojej kabiny. Korytarz, który ciągnął się przed nim, był słabo oświetlony, ale nawet w tak nikłym świetle mógł się zorientować, że nie był to korytarz Horizon. Zniszczony, pełen dziwnych metalicznych zgrzytów przypominał bardziej przejścia na stacji, którą pamiętał z dzieciństwa. Zrobił kilka kroków, a czujniki ruchu zaczęły zapalać światła przy suficie. Mimo tego nie było dużo jaśniej. Głuche dudnienie gdzieś w oddali brzmiało zupełnie jak głośny, rzężący oddech. Zaraz przed zakrętem Yoongi zobaczył numer seryjny statku, zaraz obok panelu kontrolnego.

- Siedemnaście... dwadzieścia - powiedział cicho sam do siebie. To nie miało najmniejszego sensu. Chciał się cofnąć i wrócić do swojej kabiny po broń, ale było za późno. Nie musiał się odwracać, żeby wyczuć, że ktoś za nim stoi, a metaliczne dudnienie stało się tak głośne, że aż nie do wytrzymania.

Obudził się, gwałtownie otwierając oczy. Klimatyzacja buczała cicho, a statek pachniał nowością. Nic się nie zmieniło. Przynajmniej taką miał nadzieję. Z pewną obawą dotknął swojej skóry na brzuchu, zaraz pod żebrami, ale nie wyczuł nic niepokojącego. To musiał być stres. Czuł go cały dzień, więc to było zupełnie normalne, że dał o sobie znać również w czasie snu. Mógł oczywiście dopytać Jina. Niestety, bardziej prawdopodobne było to, że spotka się z kpiną niż zrozumieniem, więc postanowił sobie odpuścić.

Wyszedł na korytarz, który niczym nie przypominał tego ze snu, statek był cichy. Żadnych metalicznych dźwięków, problemów ze światłem. Wszystko wydawało się być w porządku. Już miał wrócić do pokoju, kiedy przypomniał sobie jedną rzecz i szybkim krokiem skierował się na mostek.

- Podporuczniku - powiedział, wchodząc do pomieszczenia. Namjoon, który przysypiał właśnie na swoim stanowisku, wstał gwałtownie, a Hoseok szybko zaczął przełączać jakąś grę z głównego ekranu transmisyjnego na swój panel. Nie miał zamiaru robić im wykładu o odpowiedzialności, sam pewnie też spałby na swojej zmianie, gdyby nie był kapitanem. I gdyby ten fakt go tak cholernie nie przerażał.

- Ka...kapitan na mostku - Yoongi uciszył go ruchem ręki, podchodząc do własnego fotela. Panel rozżarzył się niebieskawym światłem. Parametry lotu wyglądały tak, jak ustawił je wcześniej, ostatni log sczytujący ich położenie był sprzed dwóch godzin, kiedy mijali satelitę w dziewiątym kwadrancie pokazywał, że nadal są na właściwym kursie. Wpisał nowe współrzędne.

- Podporuczniku, proszę sprawdzić dla mnie, co znajduje się w zaznaczonym miejscu - Namjoon spojrzał na niego wymownie, ale bez słowa wrócił do swojej konsolety. Yoongi przyklepał trochę grzywkę i siłą powstrzymał się przed obgryzaniem paznokci. Zamiast tego skupił się na obserwowaniu karku Hoseoka, który robił się coraz bardziej czerwony.

- Kapitanie - Namjoon w końcu podniósł głowę. - Nie ma tam absolutnie nic - Yoongi nie mógł oprzeć się wrażeniu, że w głosie chłopaka zabrzęczała nutka satysfakcji.

- Dziękuję - mruknął cicho. - Możecie wrócić do swoich obowiązków - dodał, podkreślając dobitnie ostatnie słowo.

***

Czterdzieści godzin koszmaru. Tak Hoseok mógł opisać dwa ostatnie dni. Podejrzewał, że życie z Yoongim na tak małej przestrzeni będzie ciężkie, ale nie podejrzewał nawet, że aż tak bardzo. Gdziekolwiek nie skręcił, Yoongi już tam był. Kilka razy nawet próbował coś zagadać, ale za każdym razem Hoseokowi udawało się uniknąć rozmowy, chociaż bywało to naprawdę trudne. Zwłaszcza, że jako pierwszy pilot musiał być obecny na mostku w najważniejszych momentach misji, podobnie jak i kapitan.

Dlatego ich rozkład dnia też wyglądał podobnie i ciągle na siebie wpadali. Wszędzie. Hoseok nie mógł pozbyć się myśli, że Yoongi robił to z premedytacją. Widywali się nawet na śniadaniach, których starszy chłopak nigdy wcześniej nie jadał. To nie mógł być przypadek. Najgorsze w tym wszystkim było to, że przy innych Yoongi zachowywał się, jakby w ogóle się nie znali. Przez to wszystko nawet Jimin zaczął sugerować Hoseokowi, że może mieć paranoję. Tylko, że to nie on miał paranoję, tylko Yoongi obsesję. I to na jego punkcie.

Hoseok pracował właśnie w ładowni, sprawdzając katalog zamówionego przez Ulyssesa sprzętu, kiedy interkom otworzył się i znudzony głos Namjoona oznajmił, że za pięć godzin wejdą w kontakt z drugim statkiem. Nie mógł się już tego doczekać. Mentalnie odliczał minuty do teleportacji. Więcej miejsca, własna kabina, i może jeśli będzie szczęściarzem, Yoongi będzie pracował na nocne zmiany. Wszystko będzie dobrze. Powtarzał sobie w myślach. Musi być. Hoseok bardzo chciał być optymistą.

- Znów sprawdzasz sprzęt? - chłopak oderwał wzrok od tabletu i spojrzał w górę, na stojącego przy poręczy Jina, który uśmiechał się szeroko, kiwając się w przód i w tył.

- Tak jest, sir - odparł formalnie, obserwując jego ruchy. Hoseok poznał go trochę, kiedy był w szpitalu, ale nigdy nie był w stanie faktycznie z nim porozmawiać. Po prostu nie potrafił się skupić na tym, co Jin mówił i zwykle tylko bezsensownie potakiwał. Nie miał do siebie o to pretensji. Jin wyglądał jak wyglądał i chociaż nawet nie był w jego typie, to nie potrafił się na niego nie gapić. A kiedy już się gapił, nie mógł się skupić na konwersacji. Nie miał pojęcia, jak udawało się to Yoongiemu. Może znali się już na tyle długo, że starszy chłopak przyzwyczaił się do jego urody. Teraz Jin wydawał się być czymś wyjątkowo pobudzony, aż błyszczały mu oczy. Może jednak to była wina oświetlenia, bo stał akurat pod reflektorem. Kiedy przesunął się w bok, Hoseok złapał się na tym, że wciąż analizuje kolor jego włosów. Były tak lśniące, że aż raziły go w oczy. - Czy... czy mogę panu jakoś pomóc? - spytał wreszcie, bo Jin nie odzywał się. Schodził wolno ze schodków, patrząc się pod nogi. Obcasy jego butów stukały głośno o metalową posadzkę.

- Niedługo będziemy na Ulyssesie - odparł Jin, wciąż nie odrywając wzroku od podłogi. Dopiero kiedy stanął przed Hoseokiem, podniósł głowę do góry i uśmiechnął się znów szeroko. Chłopak przełknął głośno ślinę. - Wiesz, po co tu przyszedłem...

- Sir...- zaczął Hoseok, ale Jin złapał go za ramię. Chłopak, zaskoczony, prawie upuścił tablet na podłogę.

- Tolerowałem to przez ostatnie kilkanaście godzin. Tę twoją zabawę z ukrywaniem się po ciemnych kątach, zasłanianiem się papierkową robotą - zaczął mówić niskim głosem. - Ale nie zamierzam robić tego dłużej, szeregowy....

- Podporuczniku - Hoseok aż skrzywił się na dźwięk własnego głosu, który zaczął się łamać. - Byłem zajęty i...

- Oj, przestań już pierdolić - przerwał mu Jin, drugą ręką odsłaniając jego przedramię. Wyjął z kieszeni mały aplikator z przezroczystą substancją w środku. - Jesteś gorszy niż Yoongi. Nie, wróć... - Jin machnął ręką, krzywiąc się przy tym. - Jesteście tak samo beznadziejni. Obydwaj jesteście beznadziejni - zakończył i nacisnął na spust, przykładając aplikator do skóry Hoseoka. Zastrzyk nie bolał, ale chłopak i tak krzyknął głośno. - No i na chuj odwlekałeś to przez dwa dni? - spytał Hoseoka trochę głośniej niż planował, ale nie zamierzał przepraszać. Chłopak spojrzał na niego skrzywdzonym wzrokiem. - No przecież to nawet nie bolało. Do cholery! To tylko szczepionka wzmacniająca system immunologiczny!

- Bolało - odparł Hoseok cichym głosem, na co Jin przewrócił oczami.

- Wiesz co boli, chłopcze? - spytał, podpierając ręce na biodrach. - Przestrzeń kosmiczna boli. Zwłaszcza jak wyjdziesz na zewnątrz bez skafandra. Dziesięć sekund. Dziesięć! - podkreślił. - I całe powietrze z płuc ucieka, i ciśnienie zaczyna miażdżyć twoje żebra

- Podporuczniku...

- Po tym czasie twoje oczy też zaczyna miażdżyć ciśnienie. Uciekają wgłąb czaszki i krew powoli zaczyna wyciekać na zewnątrz. Mam kontynuować?

- Chyba nie trzeba - odparł Hoseok cicho, zakrywając na powrót ramię. - Dziękuję za obrazowy opis - wymamrotał jeszcze ciszej, widząc spojrzenie Jina. Już nawet rezygnował z tłumaczenia mu, że nie ma zamiaru wychodzić w przestrzeń kosmiczną.  A już na pewno nie bez skafandra. Zdążył poznać Jina od tej strony kiedy był w szpitalu i wiedział, że nie da się go przegadać. Kiedy był w takim stanie, żadne argumenty nie działały na niego i nawet jeśli miało się rację to i tak Jin był o wiele silniejszym przeciwnikiem. Hoseok był z góry skazany na porażkę.

- Jutro zgłoś się do mnie na kontrolę - powiedział poważnym tonem starszy chłopak. - W twojej karcie nie znalazłem nic o alergiach, ale nigdy nie wiadomo - wzruszył ramionami i schował aplikator do małej torby lekarskiej, której wcześniej Hoseok nie zauważył. - Zrozumiano?

- Tak, sir - odparł cicho.

- Na pewno? - upewnił się jeszcze Jin - Chyba nie chcesz spuchnąć jak twój kapitan, co? Jeśli zauważysz jakieś zmiany, idź od razu do ambulatorium - Hoseok pokręcił głową.

- Kapitan, sir? - spytał po chwili, bo dopiero do niego dotarło, co powiedział mężczyzna. Przyłożył rękę do miejsca, w którym Jin zrobił zastrzyk, ale nic nie poczuł. Żadnego swędzenia, ani pieczenia. - Coś nie tak z kapitanem? - spytał. Nie powinien tego robić. Wiedział o tym. Yoongi to przeszłość i nie powinien się nim przejmować. Co będzie jeśli się dowie, że o niego pytał? Jin na pewno mu to powtórzy, przecież się przyjaźnią. Jeszcze Yoongi pomyśli, że mu wciąż zależy i jeszcze bardziej się wszystko skomplikuje, a tego Hoseok nie chciał.

- Miał reakcję na składnik szczepionki - odparł Jin z westchnięciem. - Nigdy nie wiadomo, jak jego organizm zareaguje. Z mieszkańcami stacji zawsze jest ten problem - wyjaśnił Jin, jednak nie wydawał się tym faktem szczególnie zmartwiony. Wręcz przeciwnie, wyglądał, jakby dostał nowa zabawkę i Hoseokowi przez głowę przeleciała myśl, że Jin może nie być do końca normalny. - To miłe, że się martwisz.

- Nie martwię - zaprotestował szybko. Za szybko, bo Jin uśmiechnął się tylko kpiąco. - Byłem... byłem ciekawy tylko - wyjaśnił cicho, pocierając ramię. Prawda była taka, że faktycznie trochę się martwił, przynajmniej kiedyś, kiedy jeszcze byli parą. Yoongi pochodził ze stacji kosmicznej, co oznaczało, że musi trochę bardziej na siebie uważać, przynajmniej tak mu powiedział. Hoseok nie dopytywał, co to właściwie oznacza, a starszy chłopak nigdy nie kontynuował tematu.

- Oczywiście - odpowiedział Jin uprzejmie, nie ruszając się nawet o krok.

- Muszę jeszcze... - zaczął Hoseok niepewnie, zastanawiając się nad wymówką. Sprawdzenie sprzętu nie wchodziło już w grę, bo w ciągu ostatnich dwóch dni robił to niezliczoną ilość razy. Mógł nawet z pamięci wyrecytować numery skrzynek i listę rzeczy, które się w nich znajdowały. - Iść do szeregowego Jimina, obiecałem mu - nabrał powietrza. Czuł się dość podle, chociaż to nawet nie było kłamstwo. Naprawdę miał zamiar iść do Jimina, bo chłopak siedział sam w maszynowni i strasznie się nudził. - ...coś mu obiecałem - zakończył niezręcznie i prawie biegiem wyszedł z ładowni. 

***

Gdy wybiła równa godzina, zegarek na przegubie Yoongiego zabrzęczał cicho. Zerknął na niego ukradkiem.

- Podporuczniku - zwrócił się do Namjoona i odwrócił w jego stronę.

- Tak, kapitanie?

- Połącz mnie z Ulyssesem - powiedział Yoongi i nacisnął na tablecie transmisję. Namjoon przerzucił ją na główny monitor. Przez chwilę nic nie było widać. Szyba przed nimi wciąż była przejrzysta i można było zobaczyć przez nią to, co dzieje się na zewnątrz. Dopiero po kilku sekundach zaczęła zmieniać kolor, ale wciąż było widać półprzezroczyste plamy na oknie przed nimi. Yoongi zabębnił palcami o poręcz - Nie da się wzmocnić sygnału?

- Jest ustawiona maksymalna siła, kapitanie - odparł Namjoon. Wcisnął jakiś guzik na klawiaturze, ale nie stało się absolutnie nic. Sygnał wciąż się rwał. - Możemy spróbować wyrzucić sondy na zewnątrz i przepiąć sygnał, ale niedługo powinniśmy być na miejscu, więc nie wiem, czy jest sens.

- Marnowanie zasobów - mruknął Yoongi pod nosem. - Możemy potrzebować ich na później - machnął ręką. Kiedy to zrobił, sygnał uspokoił się i po chwili widzieli już mostek drugiego statku. - Och - zdążył powiedzieć, zanim zza kamery wysunęła się twarz kapitana Ulyssesa. Yoongi musiał przyznać, że Choi Siwon był przystojny. Tak naprawdę to już dawno doszedł do tego wniosku. Jeszcze w Akademii, na pierwszym roku, kiedy przyszedł na spotkanie z nimi, wydawał mu się idealny. Jakby stworzony do bycia kapitanem, chociaż wtedy był jeszcze pierwszym oficerem. Mundur, który Siwon miał na sobie, leżał na nim doskonale. Yoongi wyprostował się na fotelu, poprawiając swoje własne ubranie. Niby ten sam krój, ten sam kolor, ale na nim nie prezentował się już tak dobrze. Mundur zawsze trochę na nim wisiał i wyglądało niechlujnie. Nawet jeśli bardzo się starał.

- Dzień dobry, kapitanie - przywitał go wesoły głos Siwona. W dodatku był miły. I na pewno nie miał problemu z utrzymaniem dyscypliny na statku. Yoongi sztywno skinął głową. W pierwszym odruchu chciał nawet się uśmiechnąć, ale przypomniał sobie, że kiedy się uśmiecha, wygląda zupełnie jakby się krzywił, więc zrezygnował z tego pomysłu. Naprawdę chciał zrobić dobre wrażenie. - Proxima Centauri ma większe pole grawitacyjne niż przypuszczaliśmy i jeśli powstaną problemy z łącznością, to prawdopodobnie ono będzie tego powodem - kontynuował kapitan Ulyssesa. Sygnał rwał się i co jakiś czas gdzieś obok jego ramienia albo na jego twarzy pojawiały się czarne plamy, przez które widać było gwiazdy. - Nasza ekipa eksploracyjna skończyła już badania,  jutro będziemy mogli wrócić na stary kurs, gdzie nie będzie żadnych zakłóceń. Teraz czekamy już tylko na was - uśmiechnął się szeroko.

- Doskonale - odparł Yoongi formalnie. - Powinniśmy być u was za 5 godzin. Właśnie wchodzimy ze strefy granicznej Federacji - Yoongi w ostatniej chwili powstrzymał się przed drapaniem się po ramieniu. Chyba nie było już spuchnięte, ale piekło i było paskudnie czerwone. Przynajmniej kiedy ostatni raz je sprawdzał. Mógł się założyć, ze kapitan Choi nigdy nie miał problemów z alergią na szczepionkę. Ani na nic innego. - Jeśli pojawią się jakieś zakłócenia w komunikacji i teleportacja też będzie utrudniona, to skorzystamy z transportera. Zamówiony przez was sprzęt jest gotowy do odbioru. Czy wyraża pan na to zgodę, sir?

- To wspaniale! Bardzo dobry pomysł - skinął głową mężczyzna. Przez chwilę na ekranie nie działo się nic. Jego twarz wciąż była wyszczerzona w uśmiechu. Yoongi już miał odwrócić się do Namjoona i spytać co się dzieje z sygnałem i dlaczego widzą stop klatkę, ale sygnał znów wrócił. Kapitan tym razem patrzył w bok i rozmawiał z kimś poza ekranem.

- Czy może pan powtórzyć, kapitanie? - spytał Yoongi. Głos wydobywający się z głośników był zniekształcony, a poza tym uciekło im kilka sekund transmisji. Siwon spojrzał znów w kamerę.

- Nie możemy się doczekać - powtórzył.

- My też - Yoongi wysilił się na uśmiech, ale zaraz przeklął się za to w głowie. Miał robić dobre wrażenie.

- Bez odbioru - Ulysses zakończył transmisję. Kiedy ustał w głośnikach szum, Yoongi pozwolił sobie na ciche westchnięcie.

***

Jimin stał z zamkniętymi oczami, oparty o konsoletę w sterowni. Lubił to miejsce. Gdy zgasiło się światła, pomarańczowe i czerwone lampki na przeciwległej ścianie wyglądały jak ognisko i czasem miał wrażenie, że czuje na policzkach powiew powietrza i znów jest na Ziemi. Czasem naprawdę tęsknił za solidnym gruntem pod nogami. Chociaż sam musiał przyznać, że mruczenie statku, które cały czas słyszał dokoła siebie, wcale nie było najgorsze. Horizon była jak duży kot. Dobry ruch wkrętaka i zaraz czuł pod opuszkami palców znajome wibracje. Jimin lubił koty. Może dlatego sterownia go tak relaksowała. Tu najbardziej można było czuć mruczenie, które rozchodziło się po całym jego ciele. Poklepał lekko ścianę obok siebie. Wszystko działało sprawnie.

- Jimin? - spytał Hoseok, wchodząc do środka. Czujnik ruchu od razu zadziałał i kiedy zaczął iść w stronę młodszego chłopaka, światła przysufitowe powoli zapalały się, oświetlając mu drogę.

- Wszystko... OK? - Jimin zaryzykował pytanie. Odsunął się od konsolety. Mina Hoseoka powiedziała mu wszystko od razu, nie potrzebował już żadnej odpowiedzi. - Aha - dodał, odkręcając w stronę drugiego chłopaka obrotowe krzesło, na które ten od razu rzucił się z dramatycznym westchnięciem.

- Nie, nie on tym razem - odparł Hoseok. To zbiło Jimina z tropu. Przez ostatnie czterdzieści cztery godziny Hoseok mówił tylko o Yoongim i młodszy chłopak był przygotowany mentalnie na kolejny monolog na temat ich kapitana. Yoongi to, Yoongi tamto, "Yoongi się nie ogolił, Yoongi wypił tylko herbatę, wygląda dziś blado, wygląda dziś jeszcze bardziej blado, to na pewno dlatego, bo go rzuciłem, bo nie może się z tym pogodzić." Jimin mógł wyrecytować wszystkie te teksty z pamięci.

- Nie chodzi o kapitana? - spytał zdziwiony, obserwując, jak przyjaciel odpycha się ruchem ręki od ściany. Zatrzymał szybko jego krzesło. Hoseok wyglądał, jakby coś go potrąciło. - Coś się stało?

- Jin się stał - odparł chłopak zbolałym tonem. - Zobacz - podsunął mu rękę pod nos. Dopiero teraz Jimin zauważył, że chłopak przez cały czas miał podwinięty rękaw i pokazuje paznokciem na ledwo widoczną, czerwoną kropkę na swoim przedramieniu.

- Ale, że... co? Zastrzyk dostałeś? - zaryzykował pytanie. Istniała też taka możliwość, że Jin był wampirem z Keplera, o których słyszał od Taehyunga, jak był mały, ale szczerze wątpił, żeby wampiry mogły służyć w armii. W ogóle wątpił w ich istnienie.

- Dał mi szczepionkę - jęknął żałośnie Hoseok w odpowiedzi. Jimin westchnął i oparł się z powrotem o konsoletę. - No co? Nawet nie wiesz, jaki był brutalny. Złapał mnie za ramię i przyłoży...

- To jego praca - Jimin pokręcił głową.

- No to co z tego! - Hoseok prawie krzyknął. - Nie byłem gotowy na to i jeszcze Yoon... - zatrzymał się w połowie zdania. Jimin podniósł jedną brew do góry. Hoseok widząc to, od razu machnął ręką. - Nieważne - wymamrotał.

- Teraz to musisz powiedzieć.

- Nieważne, Jimin. Już nieważne - wstał szybko z fotela.

- Serio, Hoseok. Jak na to, że nie jesteście ze sobą już tyle czasu to zaskakująco duż...

- Powiedziałem, że nieważne już - przerwał mu Hoseok. Zaczął wygładzać nerwowo swój mundur, rozglądając się na boki. Jimin widział, jak przygryza mocno wargę. Patrzył wszędzie tylko nie na niego.

- Przecież wiem, że i tak mi to powiesz. Prędzej, czy później - powiedział. - Zrób to teraz i będziemy mieć to już za sobą - Hoseok odwrócił się w jego stronę. Wciąż zagryzał wargi, ale wydawał się zrezygnowany. Wiedział, że Jimin ma rację.

- Podporucznik powiedział mi, że Yoongi miał reakcję alergiczną.

- To możliwe - Jimin wzruszył ramionami. - W końcu Yoongi jest ze stacji. Oni są... no wiesz... trochę defektywni. Zwłaszcza ci, ze starszych modeli - wypalił. Wiedział, że nie powinien używać tego słowa i szczerze nie znosił, kiedy słyszał je w Akademii. Było dość brutalne i obraźliwe, ale inne nie przychodziło mu w tym momencie do głowy. Hoseok przytaknął bez przekonania, bo absolutnie nie miał pojęcia, o czym mówi Jimin - Wiesz, jak grawitacja planetarna działa na stacyjnych. Halucynacje, zawroty głowy. Ludzie pozaplanetarni nie są do niej przyzwyczajeni. To samo jest z naszymi lekami. Niby chorują na to samo, ale nigdy nie wiadomo, co się stanie. Nic na to nie poradzisz. To loteria. Strasznie trudno dobrać im cokolwiek, bo ich organizmy się tak szybko zmieniają. To okropne, ale... no, tak jest po prostu.

- Nie miałem o tym pojęcia... Myślisz, że powinniśmy się martwić? - spytał Hoseok.

- Znaczy ty - poprawił go Jimin z uśmiechem. Zanim zdążył odpowiedzieć, drzwi do sterowni otworzyły się ponownie. Obaj od razu stanęli na baczność.

- Szeregowy Jung? - obcasy oficerek Namjoona odbijały się echem w pomieszczeniu. Kiedy stanął obok nich, Hoseok podniósł brodę jeszcze bardziej do góry. - Zmiana na stanowisku za trzydzieści minut. - oznajmił.

- Tak jest, sir - Hoseok zasalutował, na co Namjoon uśmiechnął się szeroko. Przeniósł wzrok na Jimina, który gapił się na jakiś punkt niedaleko wejścia.

- Spocznij - młodszy chłopak od razu wbił wzrok w podłogę, rozluźniając trochę ramiona. Namjoon znów się uśmiechnął. - Szeregowy Kim, wszystko w porządku?

- Tak jest, sir - odparł chłopak cichym głosem. Zerknął szybko na Namjoona, i gdy tylko złapał jego wzrok, poczerwieniał lekko na twarzy, co od razu przykuło uwagę Hoseoka. Nigdy nie widział młodszego chłopaka w takim stanie. Może czasem na imprezie, kiedy wyłaniał się z jakiegoś ciemnego kąta, chichocząc cicho pod nosem, ale nigdy w profesjonalnej sytuacji. Jimin był zakłopotany. Widział to po nim. Gdy Namjoon przekręcił lekko głowę w bok, młodszy chłopak podszedł szybko do konsolety i zaczął przełączać systemy i sprawdzać błędy. Hoseok wiedział, że nie musi tego robić. Widział Jimina rano po śniadaniu i rozmawiali o tym prawie dziesięć minut, więc wiedział, że to tylko przykrywka. 

- Problemy z reaktorem? - spytał Namjoon, podchodząc bliżej do chłopaka. Kiedy stanął obok niego, Jimin znów skulił lekko ramiona. Hoseok nie mógł powstrzymać się od uśmiechu.

- Pozwolenie na opuszczenie maszynowni, sir? - powiedział oficjalnie salutując odwróconego do niego plecami pierwszego oficera. Namjoon nawet nie spojrzał na niego i Hoseok wiedział już, że nawet nie zamierza tego robić. Starszy chłopak patrzył się na Jimina jak na zjawisko i widać było, że nie jest nawet w najmniejszym stopniu zainteresowany tym, co się dzieje na ekranie komputera.

- Zezwalam - odparł niskim głosem. Zajęło mu to dłuższą chwilę, co nie uszło uwadze Hoseoka, który aż wstrzymał oddech. Jimin stojący obok zadrżał trochę. Wydął usta zakłopotany i podrapał się po głowie. Hoseok wychodząc, pomyślał jeszcze, że może ten przydział nie będzie taki straszny.


a/n: trochę wolno wstawiam, ale to się wolno pisze, a nie chcę za bardzo się spieszyć. Nie mam nic na zapas jak przy MS czy LTM, więc cierpliwości i be ready :>


ps nie mam tez jeszcze playlisty do tego ff :0

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro