6

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

a/n: #sorrynotsorry

Kiedy komputer w pokoju Yoongiego raptem stracił łączność i zasilanie, chłopak w pierwszym odruchu zamrugał tylko kilkukrotnie, bojąc się, że ze zmęczenia jego umysł zaczyna płatać mu figle. Jednak, gdy przyszła pierwsza fala uderzeniowa i Horizon przechyliła się na bok, wiedział już, że to nie prawda. Biegnąc przez korytarze statku, którym huśtało to w lewo, to w prawo, w głowie przerabiał wszystkie najczarniejsze sytuacje. Nie wiedział, na która z nich powinien się przygotować. W ciągu jego całej ostatniej misji, najgorszą rzeczą, jaka ich spotkała, było uszkodzenie jednego ze źródeł energii. Z tego powodu część statku została na jakiś czas odcięta. Nic więcej. Dlatego  teraz Yoongi był mniej więcej przygotowany na takie problemy jak kłótnie załogi, drobne uszkodzenia, czy brak kawy, ale nie na nic poważniejszego.

Nagle jakby wszystko się zatrzymało, przynajmniej takie miał wrażenie, kiedy wpadł na mostek, starając się ocenić sytuację. 

- Czy już... - zaczął, modląc się tylko w duchu o to, żeby nie musiał z nikim prowadzić negocjacji. Zajęcia z tego przedmiotu prawie oblał na ostatnim roku i bardziej niż przekonany o tym, że prędzej udałoby mu się storpedować czyjś statek niż dojść do porozumienia z drugim kapitanem.

- Kapitanie - Namjoon wyprostował się. - Promieniowanie gamma wzrosło o 500 procent ponad normę, jednak nasze osłony były w stanie zneutralizować... - zaczął raportować, ale Yoongi przerwał mu machnięciem ręki.

- Czy wiadomo już, co spowodowało alarm? - zapytał, siadając przy swoim stanowisku.

- Promieniowanie, sir. Duża dawka promieniowania - Yoongi siłą woli powstrzymał się przed przewróceniem oczami i rąbnięciem pierwszego oficera tabletem w głowę. Nie był pewien, czy Namjoon zawsze tak precyzyjnie odpowiada na jego pytania, bo chce go zdenerwować, czy naprawdę już tak ma. - ...oraz fala uderzeniowa, która przyszła z jego źródła.

- Ulysses - odpowiedział za niego Jin. Yoongi odwrócił się w jego kierunku, a starszy chłopak wskazał tylko ręką w stronę niewielkiego, bocznego bulaja. Nawet nie pytał, dlaczego znajduje się na mostku, skoro zgodnie z protokołem w ogóle nie powinno tutaj być nikogo, kto nie ma określonych funkcji wojskowych i przypisanej stacji.

- Albo coś, co wygląda jak on - sprecyzował Taehyung, który dosłownie dziesięć sekund przed Yoongim zjawił się na mostku. Nikt go jednak w tym momencie nie słuchał.

- Ulysses - powtórzył Yoongi, wstając ze swojego miejsca. Podszedł bliżej bulaja. Faktycznie, w pewnej odległości od nich, w ciemnościach można było rozróżnić kontur dużego statku. - Możemy zrobić zbliżenie kamerą, która jest na skrzydle? - zwrócił się do Taehyunga, który cały czas pisał coś na swoim komunikatorze.

- Nie możemy, sir - powiedział ze spokojem. - Pierwsza faza promieniowania uszkodziła kamery na skrzydłach. Pierwsze osłony nie włączyły się od razu, zadziałały dopiero te przy silnikach odrzutowych - wyjaśnił. - Szeregowy Kim, właśnie wysłał mi skrócony raport - dodał.

- Nie dostaliśmy go jeszcze - zaprotestował Namjoon, krzyżując ręce na piersiach. - Kapitanie, właśnie miałem iść maszynow.. - Hoseok pochylił się nad swoją konsolą, żeby ukryć uśmiech.

- Zapytałem Jimina po prostu, jaka jest sytuacja u niego na dole - Taehyung odwrócił się razem z całą stacją i spojrzał na Namjoona. - Czemu się od razu wkurwia... - dodał na tyle cicho, że Yoongi mógłby udać, że nie słyszy ich sprzeczki, ale to byłoby nieprofesjonalne. Wystarczyło tylko, że spojrzał kątem oka w ich kierunku, a młodszy chłopak zamarł. - Sir - dokończył Taehyung, co mogło być zarówno kropką w zdaniu, jak i pytaniem o to, co robić dalej. Patrzył to na Namjoona, to na Yoongiego.

- Połączcie mnie z maszynownią - rozkazał Yoongi, wracając na swoje miejsce. Oparł się na konsoli, przeglądając ostatnie dane, jakie wysłał komputer pokładowy. - Maszynownia...

- Tak, kapitanie? - w głośniku przy jego fotelu zabrzmiał głos Jimina, jednak w tle słychać było jeszcze jakieś odgłosy. Yoongi miał wrażenie, że chłopak nie siedzi w jednym miejscu. Co jakiś czas dochodziły do nich dźwięki, których nigdy nie słyszał na żadnym statku. - Kapitanie? - powtórzył chłopak.

- Potrzebuję raportu ze stanu technicznego statku - Yoongi złapał się na tym, że ton jego głosu brzmi, jakby się usprawiedliwiał. Trochę czuł się tak, jakby przeszkadzał młodszemu chłopakowi w robieniu czegoś ważnego. Może faktycznie tak było, bo Jimin nie odzywał się przez dłuższą chwilę.

- Oczywiście, sir. Raport wstępny właśnie wysłałem na mostek. Na dokładniejszą analizę będę potrzebował trochę więcej czasu - dodał, a Yoongi naprawę czuł, że powinien go przeprosić. - Czy... coś jeszcze, sir? - usłyszał jeszcze.

- Kamery na skrzydle nie działają - wtrącił Namjoon.

- Zdaję sobie z tego sprawę podporuczniku - odpowiedział stanowczo Jimin. - Można...

- Może zejdę na dół i...- zaczął mówić Namjoon, ale Taehyung przerwał mu, podobnie jak on wcześniej Jiminowi.

- Można przełączyć sygnał na kamerę z korpusu statku - powiedział stanowczo i odwrócił się znów z całą stacją w stronę Namjoona. Widać było, że jest zdziwiony. Niewypowiedziane na głos: "Przecież dobrze zdajesz sobie z tego sprawę. Po cholerę chcesz iść znów na dół?" zawisło w powietrzu.

- No, ale to jest dalej. Może ja... - starszy chłopak jęknął niezadowolony, a Hoseok, który do tej pory starał się pozostać niezauważony przez nikogo, zdał sobie sprawę z tego, że jeśli jeszcze raz usłyszy, jak Namjoon próbuje pójść po coś do maszynowni, to niestety, ale zacznie śmiać się na głos. Interkom wciąż był otwarty, więc Jimin na pewno go usłyszy, a to prowadziło prosto w ramiona zimnej próżni, która już na niego czekała. Młodszy chłopak od razu wysłałby go tam, nawet nie mrugając okiem. Hoseok zginąłby na miejscu.

- To tylko 150 metrów dalej niż kamery na skrzydle. Nie zrobi nam to żadnej różnicy - Taehyung wciąż się marszczył, patrząc na Namjoona. Yoongi miał wrażenie, że cała ta rozmowa ma jakieś drugie dno, którego nie był wstanie zrozumieć.

- Świetnie... - powiedział, przedłużając ostatnią samogłoskę. Wzruszył ramionami, odrywając wzrok od mężczyzn, którzy brali udział w jakimś niezrozumiałym dla niego pojedynku, na podnoszenie brwi i przekręcanie głów w pytającym geście. - W takim razie tak właśnie zrobimy - dodał energicznie na koniec. - Szeregowy Kim?

- Tak? - usłyszał zgrane głosy Jimina i Taehyunga. - Proszę przełączyć kamerę na korpus - skinął głową w stronę Taehyunga. - I czekam na raport z maszynowni. Mostek, bez odbioru - dodał, kończąc połączenie. - Podporuczniku? - zwrócił się do Namjoona. - Proszę spróbować nawiązać połączenie ze statkiem - zaryzykował, bo Taehyung mógł mieć rację; to coś mogło tylko wyglądać jak Ulysses.

- Kapitanie, przechwyt z kamery na głównym ekranie - zakomunikował Taehyung, nakierowując kamerę na plamę, którą widzieli na jednym z ekranów. - Nie jest idealnie - mruknął pod nosem, starając się złapać ostrość. - Wszystkie tryby kamery działają na raz, ale ...- zaczął znowu mruczeć pod nosem, majstrując na ekranie swojego komputera. Powoli plama stawała się wyraźniejsza. Czasem traciła ostrość na długi czas, ale zaraz wracała na główny ekran, już trochę wyraźniejsza. Statek wygadał nierealnie skąpany w zielonkawej poświacie noktowizora. Taehyung bawił się ustawieniami. Podgląd termalny został wyłączony, noktowizor, wyrównał kolor i ostrość obrazu. Ulysses wreszcie odzyskał swój naturalny, szary kolor. Na jego boku złotawa farba z loga Federacji odbijała się w świetle zewnętrznych lamp, a czarny numer seryjny statku i jego nazwa nie pozostawiały wątpliwości.

- Ten cały Ulysses - zaczął Jin, przyglądając się zdjęciom z kamery. - To taki trochę... stary - zmarszczył nos, odwracając się. - Będziesz się czuł na nim jak w domu - dodał z uśmiechem, klepiąc po przyjacielsku Yoongiego po ręce. Chłopak syknął, nawet nie dlatego, że Jin, prawdopodobnie niespecjalnie, ośmieszył go właśnie przed całą załogą, ale również, pewnie też niechcący, trafił go w szczepionkę. Przełknął przekleństwo i zabębnił palcami w oparcie fotela.

***

Namjoon wszedł do kantyny, rozmasowując obolały kark. Od kilku godzin próbował nawiązać kontakt z drugim statkiem, jednak ich sygnał trafiał w próżnię. Jak dzwoniący komunikator, którego nikt nie odbiera. Pokręcił tylko głową, widząc pytające spojrzenie Yoongiego.

- Czekamy na Jimina - wyjaśnił Hoseok, kiedy Namjoon ciężko usiadł na swoim miejscu przy stole - Kończy... coś tam - wzruszył ramionami, jakby zapominając o tym, że nadal są na oficjalnym spotkaniu.

- Test sieci wewnętrznej - młodszy chłopak wpadł do kantyny, stając na baczność, jednak Yoongi od razu wskazał mu krzesło. Spojrzał na zgromadzoną przy stole załogę. Wszyscy, może z wyjątkiem Jimina, wyglądali na zmęczonych. Przez nagłe pojawienie się Ulyssesa, którego do tej pory nie udało im się wyjaśnić, ich dyżury znacznie się wydłużyły. Yoongi już czuł wyrzuty sumienia, bo za chwilę będzie musiał im powiedzieć, że przez następne kilka godzin nie będa mieli szans na odpoczynek. - Już wszystko powinno działać, wystarczy tylko zresetować komputery osobiste i tablety - dodał, prostując się na krześle.

- Co z naszym systemem łączności? - zapytał Yoongi.

- W pełni sprawny - odpowiedział szybko Jimin. - Rdzeń Horizon potrzebuje czasu, żeby się zregenerować. Na razie poziom sprawności wynosi 40 procent - dodał, a Yoongi poczuł, że robi mu się gorąco. Nie przypominał sobie, żeby w raporcie widział słowo "krytyczny" albo jakikolwiek jego synonim. Z drugiej strony raporty, które dostawał z maszynowni były bardzo techniczne i zwykle potrzebował czasu, żeby przez nie przebrnąć i zrozumieć je w pełni. Teraz nie miał tego luksusu. Nie mógł sobie na to pozwolić. Dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, że to mógł być poważny błąd. Bez względu na to jak bardzo zdolny był ich inżynier, to nadal była jego pierwsza misja, więc nie mógł mieć doświadczenia w krytycznej ocenie sytuacji.

- Statek jest... -Jin wziął głęboki oddech.- Bardziej niesprawny niż sprawny? - zapytał i oparł brodę na ręce, marszcząc czoło.

- Nie do końca - odparł spokojnie Jimin, odwracając się w jego stronę. - Poziom energii w rdzeniu statku, po fali uderzeniowej promieniowania nieznanego pochodzenia, wynosił dwadzieścia procent - Yoongi otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili zrezygnował, pozwalając chłopakowi kontynuować. Za każdym razem, kiedy wydawało mu się, że już nie może być gorzej, działo się coś niespodziewanego, co udowadniało mu, że absolutnie nie miał racji. Bał się, że kolejne pytanie mogłoby tylko potwierdzić tę zasadę.- Promieniowanie podniosło się gwałtownie, kiedy rdzeń się regenerował po naszym przejściu przez granicę. Automatycznie otworzyły się obie warstwy osłon, co...

- Czy statek jest w stanie normalnie funkcjonować? - zapytał tylko Yoongi, przerywając mu. Nie bardzo obchodziły go techniczne szczegóły, za co przeklął się w myślach. To był jego statek, powinien wiedzieć wszystko o jego funkcjonowaniu, o każdej najmniejszej śrubce.

- Tak, o ile nic znów nie obciąży niespodziewanie rdzenia w trakcie jego regeneracji - odparł Jimin, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. - Po regeneracji zaplanowałem naprawę kamer naskrzydłowych i skrzydła w ogóle - dodał.

- Skrzydła w ogóle? - powtórzył Namjoon, wgapiając się w chłopaka jak w jakieś egzotyczne zjawisko. Jimin zmarszczył brwi i przeniósł wzrok na Yoongiego, który po raz pierwszy ucieszył się, że pierwszy oficer też o czymś nie wie.

- Zostało uszkodzone. Prawdopodobnie fala uderzeniowa, którą spowodował nagły skok promieniowania, wyrzuciła nas na jakąś mniejszą asteroidę. Pierwsze osłony nie zdążyły zadziałać - wyjaśniło wolno chłopak.

- Przecież to wszystko było w raporcie - mruknął zniecierpliwiony Taehyung, po czym syknął cicho, a Yoongi był prawie pewien, że ktoś kopnął go pod stołem. Spojrzał na Hoseoka,który zaraz odwrócił wzrok. - To może mieć niewielki wpływ na sterowność - dodał, krzywiąc się i rozmasowując nogę.- Ale lepiej nie ryzykować za bardzo.

- Nie możemy tego trochę wyklepać... - zaczął Namjoon, jednak widząc mordercze spojrzenie jakie rzucił mu Jimin, zanim pochylił się nad swoim tabletem, po prostu się zamknął.

- Zakuty łeb sobie lepiej wyklep... - Yoongi usłyszał jeszcze, jak młodszy chłopak mruczy pod nosem. Postanowił to zignorować. Dla dobra sytuacji.

- Polecimy na Ulyssesa - oświadczył. - Misja rozpocznie się za godzinę. Podporuczniku Kim - spojrzał na Namjoona - Weźmie pan w niej udział i... - spojrzał po zgromadzonych. Hoseok utkwił wzrok w swoich splecionych na stole dłoniach. Zabranie go ze sobą było najbardziej logicznym wyborem. Był dobrym pilotem, bardziej doświadczonym. - Kim Taehyung - westchnął, patrząc,jak młodszy chłopak prostuje się i spogląda na niego zaskoczony.

***

Namjoon nie potrzebował zbyt dużo czasu, by przygotować się do misji, dlatego już po kwadransie wrócił do kantyny i siedząc przy stole, leniwie przesuwał palcem po jakimś artykule. Tak naprawdę wcale go nie czytał, oglądał jedynie wizualizacje, przedstawiające planety, które mieli spotkać na swojej drodze po przekroczeniu Granicy. Sprawdził jeszcze historię wyszukiwań położenia, na którym wcześniej spodziewali się znaleźć drugi statek. Nie wiedział dlaczego, ale coś nie dawało mu spokoju. Coś się nie zgadzało. Bez konkretnego celu przewijał takie same kolumny cyfr, by w końcu natrafić na inne koordynaty.

- Kapitanie...- zaczął, kiedy Yoongi wszedł do kuchni. Zamilkł jednak, nie wiedząc do końca, o co chce zapytać. Obecne położenie Ulyssesa zgadzało się z tym, które podał mu Yoongi wczoraj w nocy. Wtedy nie było tam absolutnie nic, nie było też logicznego wytłumaczenia, które wyjaśniałoby, czemu statek miałby znajdować się akurat tam. Chyba, że w ich misji było coś, o czym nie wiedział.

Namjoon nigdy nie wierzył w teorie spiskowe, które krążyły po korytarzach Akademii. Przedstawiały Federację niekoniecznie w najlepszym świetle, a on chciał wierzyć, że robią coś dobrego. Poza tym nigdy nie znalazł dowodów na to, że którakolwiek z teorii konspiracyjnych ma potwierdzenie w rzeczywistości. To mógł być tylko zbieg okoliczności, a wolał nie denerwować kapitana przed misją. Wiedział, że jeśli Yoongi w końcu wybuchnie, to on znajdzie się w epicentrum rażenia, ale póki co, nie chciał sobie tego robić. Zwłaszcza przed wyjściem w kosmos.

- Tak? - starszy chłopak spojrzał na niego trochę nieobecnym wzrokiem. Namjoon tylko pokręcił głową.

- Nic ważnego - spakował tablet do plecaka i sprawdził, czy kabura z pistoletem jest dobrze zapięta. - Ulysses nadal się nie odezwał - dodał. Nie było to kłamstwo, drugi statek milczał jak zaklęty, równie dobrze mógłby w ogóle nie istnieć. Jednak był tam, jego kontur majaczył niewyraźnie w ciemnościach. Groźny i posępny jak wszystko w otaczającym ich kosmosie.

- Pewnie wybuch uszkodził im system łączności - odparł Yoongi, chociaż obaj wiedzieli, że problem prawdopodobnie okaże się znacznie poważniejszy niż uszkodzony system. - Muszę jeszcze wrócić na mostek - dodał, rezygnując z kontynuowania niewygodnego tematu. Poza tym naprawdę musiał porozmawiać z Hoseokiem przed wylotem. Miał nadzieję, że w końcu będą mogli zrobić to bez świadków, nawet jeśli miała to być tylko rozmowa służbowa.

Mostek wydawał się wyjątkowo cichy. Wchodząc na niego, Yoongi miał nadzieję, że przyłapie Hoseoka na graniu w ulubioną ścigankę, ale chłopak siedział skupiony przy panelu sterowniczym. Próbował wywołać drugi statek. Yoongi naprawdę chciał tylko przekazać mu obowiązki, ale teraz wydało mu się to takie strasznie głupie. To, że zachowują się jak obcy sobie ludzie. To, że ma powiedzieć Hobiemu coś, z czego tamten na pewno zdaje sobie sprawę.

- Horizon potrzebuje bardziej doświadczonego pilota niż Selene - oznajmił zamiast tego i kiedy Hoseok odwrócił się ze swoim fotelem w jego stronę, zrobił krok na przód. - Wierz mi. Też wolałbym, żebyś to ty z nami leciał... - westchnął, patrząc jak noga chłopaka podryguje nerwowo. - Nie możesz być na mnie o to zły - powiedział trochę ostrzej niż zamierzał.

- Oczywiście, że nie jestem o to zły - Hoseok w końcu spojrzał na niego. Przez krótką chwilę, a później znowu odwrócił wzrok w stronę głównego ekranu. Bez kamer, Yoongi nie mógł widzieć statku ukrytego w ciemnościach, ale wiedział, że jest tam. Ulysses czekał na niego i Yoongi miał wrażenie, że lada chwila wszystkie zewnętrzne światła statku zapalą się i zaraz znikną podobnie jak wcześniej sam statek. Czarna, rozmazana plama przyciągała go. Z trudem oderwał od niej wzrok.

- A o co? - zapytał łagodnie. Gdyby nie to, że Jimin miał dostęp do wszystkich kamer na statku, podszedłby do chłopaka. Dopiero teraz, kiedy byli sami, kiedy udało mu się zaoszczędzić dla nich kilka chwil z tego całego chaosu, zdał sobie sprawę z tego, jak bardzo tęskni za Hoseokiem, który wciąż, z zacięciem wymalowanym na twarzy, patrzył się w monitor przed sobą.

- Yoongi, strasznie to wszystko utrudniasz - w głosie młodszego chłopaka brzmiała rezygnacja, zaczął bawić się swoimi palcami, wbijając wzrok w podłogę.

- Hobi, przepraszam, ale jesteśmy w pracy i nie...

- Przez cały czas jesteśmy w pracy - przerwał mu ostrzejszym tonem Hoseok. - Cały czas będziemy w pracy, więc... - przerwał na chwilę, przygryzając wargę. - Yoongi, minęło już tyle czasu - to zabrzmiało prawie jak prośba. Yoongi wiedział już, że stracił wątek. Zmarszczył brwi, próbując zrozumieć, w jaki sposób ich rozmowa przybrała tak dziwny obrót i dokąd w ogóle zmierza.

- Nie rozumiem... - cofnął się lekko, bo coś mu mówiło, że Hoseokowi nie chodziło o brak seksu, spotkań czy czegoś podobnego. Hoseokowi chodziło o coś zupełnie innego i Yoongi nie wiedział, czy jest na to gotowy.

- Nie rozumiesz? - spytał młodszy chłopak słabym głosem. - Yoongi sprawiasz, że czuję się niekomfortowo. Nie rozumiesz, że bycie z byłym chłopakiem na jednym statku i to takim małym może być trudne, jak tak się zachowujesz? - Hoseok zacisnął pięści, starając się zachować spokój, ale Yoongi wiedział, że chłopak w środku już dawno wybuchł. - W dodatku jesteś kapitanem - dodał, co zabrzmiało jak zniewaga. Jakby to była wina Yoongiego, że otrzymał taki przydział. Nawet chciał zacząć się tłumaczyć i powiedzieć, że wcale tego nie chciał. Sam uważał to za jakąś dziwną pomyłkę.

- Zaczekaj... - zaczął wolno, przekrzywiając głowę. Dopiero teraz dotarł do niego sens słów chłopaka. - ...byłym chłopakiem? - zapytał, chociaż wiedział, że pytanie o cokolwiek na Horizon zazwyczaj wiązało się z poznaniem bardzo złych wiadomości. Teraz to Hoseok wyglądał, jakby nic nie rozumiał z całej sytuacji, co wydało się Yoongiemu absurdalne.

- No... - chłopak zamrugał gwałtownie. Przez chwilę milczał, marszcząc brwi, jakby usiłował sobie coś przypomnieć. - Przecież... zerwaliśmy ze sobą przed twoją pierwszą misją - wyjaśnił ostrożnie. Odwrócił się wolno w stronę Yoongiego. - Mieliśmy skoncentrować się na pracy... Akademii - Yoongi nie wiedział, co ze sobą zrobić. Nie mógł nawet schować rąk, które zaczęły lekko drżeć, do kieszeni, bo nie było ich w tych cholernych mundurach. Zdał sobie sprawę z tego, że jego życie, ta niewielka, prywatna część, o której zawsze myślał, kiedy przechodził trudne chwile, po prostu nie istnieje. A on nawet nie zauważył, kiedy wszystko się skończyło.

- Kapitanie, za 15 minut odlatujemy - usłyszał w komunikatorze głos Namjoona, który mimo zmęczenia, brzmiał wyjątkowo pogodnie. Zbyt pogodnie według Yoongiego.

- Wiesz... wiesz, co masz robić - zwrócił się do Hoseoka. Nie miał siły na rozmowę o zerwaniu, które miało miejsce pół roku temu, chociaż dla niego stało się to zaledwie przed chwilą.

- Yoongi, naprawdę mi przykro - powiedział cicho chłopak. Yoongi wiedział, że faktycznie tak jest, ale nie potrafił mu nawet odpowiedzieć. Kłębiło się w nim zbyt wiele emocji, tych negatywnych, które musiał zignorować w ciągu kwadransa, który dzielił ich od wylotu. Upchnąć je gdzieś głęboko i nie myśleć o tym, że ma do kogo wracać z każdej misji.

- Mostek jest wasz, kapralu - dodał pośpiesznie i wyszedł.

***

Yoongi nie wierzył w przeczucia. Głównie dlatego, że zawsze miał wrażenie, że spotka go coś złego. Oczywiście, czasem okazywało się, że ma rację, ale innym razem działy się dobre rzeczy. I tych innych razów, kiedy jego życie okazywało się mniej chujowe niż przypuszczał, było nawet sporo. Dlatego teraz, gdy mimo wywoływania na krótkich falach, Ulysses nadal nie otwierał grodzi i musieli to zrobić sami, starał się zachować neutralne podejście, chociaż niemal czuł jak prywatny, czerwony alarm daje mu ostrzeżenie. Zignorował je, dając komendę lądowania w wielkim, ciemnym hangarze na drugim statku. Właz zamknął się z dziwnym zgrzytem, który odbył się echem w wielkim, dziwnie pustym pomieszczeniu.

- Trochę tu... - usłyszał, jak Taehyung zwraca się do Namjoona. - Oldschoolowo - zakończył, rozglądając się po hangarze i instynktownie położył rękę na kaburze z bronią. Yoongi nie mógł się z nim nie zgodzić. Wszystko, co czytał o Ulyssesie, o innowacjach, jakie wprowadzono przy projektowaniu statku, wydawało się mocno przesadzone, a sam statek wyglądał na znacznie starszy niż świadczyła o tym data jego produkcji. Przez chwilę stali obok Selene, czekając, aż coś się stanie, ale Ulysses był cichy, jakby pogrążony we śnie. Yoongiemu przeleciało przez głowę, że chyba oni sami nie spali już strasznie długo.

- Pali się tylko awaryjne światło - zauważył Namjoon, wskazując na korytarz, który prowadził do hangaru z wnętrza statku. - Kapitanie? - zwrócił się do Yoongiego, który stał najbliżej ich własnego statku, marszcząc brwi.

To było niepokojące. Hangar zawsze był najbardziej izolowaną częścią statku i Yoongi nie chciał sobie wyobrażać sytuacji, w jakiej ktoś zwyczajnie zapomniałby zamknąć drzwi korytarza prowadzące do niego. Tego uczono ich już pierwszego dnia w Akademii, pokazując filmy, co dzieje się z ciałem ludzkim, kiedy zostanie wystawione na działanie ciśnienia i promieniowania kosmicznego. Krótka, ale bardzo bolesna śmierć i ból, którego do końca było się świadomym. Jin uwielbiam opowiadać mu o tym ze szczegółami. Czasem Yoongi miał wrażenie, że to jego ulubiony temat, bo poruszał go nawet na imprezach, otoczony wianuszkiem swoich wielbicieli. Nie do końca był w stanie to zrozumieć, ale w przeciwieństwie do Jina, nigdy go nie oceniał.

- Trzymajcie broń w pogotowiu - ostrzegł tylko, wolno idąc w stronę schodów prowadzących do wnętrza statku. Odgłos jego kroków na metalowej posadzce brzmiał nienaturalnie głośno.

- Panel kontrolny powinien znajdować się jakieś sześćdziesiąt metrów w górę korytarza, zaraz przed skrętem do części z prywatnymi kwaterami - twarz Namjoona oświetlało niebieskawe światło tabletu. Możliwe, że powinni poczekać w hangarze. W końcu ktoś zauważy ich obecność, jednak idąc po stromych schodach, które oświetlał tylko przypodłogowy panel, Yoongi był prawie pewien, że nikt nie wyjdzie im na spotkanie, a jeśli nawet, to raczej nie będzie to przyjacielskie powitanie, jakie obiecał im kapitan Choi.

- Zachowajcie ostrożność - powiedział cicho, kiedy wychodzili na korytarz. Wydawał się pusty.

- Kapitanie - odwrócił się w stronę Taehyunga, który pokazywał coś przy drzwiach prowadzących do hangaru. Ktoś je zablokował i to w dość prymitywny sposób, blokując elektromagnetyczne prowadnice magnesem. - Czy... - zaczął chłopak niepewnie, przyglądając się dziwnemu rozwiązaniu. Widać było, że sam nigdy nie próbował blokować w ten sposób żadnych drzwi w Akademii.

- Czy mam zamknąć hangar kapitanie? - zapytał Najmoon. Jego pytanie oszczędziło Yoongiemu podskakiwania do górnej framugi drzwi. Ktokolwiek chciał, żeby hangar pozostawał otwarty, musiał być od niego samego znacznie wyższy.

- Tak - odpowiedział tylko, przyglądając się korytarzowi. Nie był tak cichy niż poprzednie pomieszczenie. Zniszczony, pełen dziwnych metalicznych zgrzytów przypominał bardziej przejścia na stacji, którą Yoongi pamiętał z dzieciństwa. Zrobił kilka kroków, a czujniki ruchu zaczęły zapalać światła przy suficie. Mimo tego nie było dużo jaśniej. Głuche dudnienie gdzieś w oddali brzmiało zupełnie jak głośny, rzężący oddech. Taehyung stojący tuż za nim, cicho wyjął broń z kabury, chociaż nawet nie padł taki rozkaz.

Yoongi zamknął na chwilę oczy. Miał wrażenie, że już był w tym miejscu, jeśli spojrzy w prawo, zobaczy numer seryjny. Z drugiej strony tak długo sprawdzał mapy Ulyssesa, że to mogło być tylko takie wrażenie.

- Siedemnaście... dwadzieścia - powiedział szeptem, próbując zmusić się do ponownego otwarcia oczu i zwrócenia w odpowiednią stronę. Nagle zdał sobie sprawę, że zamknięcie hangaru mogło być naprawdę złym pomysłem. Nie mieli żadnego odwrotu. Wziął głęboki oddech i spojrzał na numer przed sobą. - Siedemnaście, dwadzieścia - powtórzył pod nosem dotykając ściany przed sobą. Numery na niej zgadzały się. Prawie. Ulysses, statek klasy A, miał numer dwadzieścia, siedemnaście.


a/n: miałam flow, więc jakoś poszło. trochę przydługi, przepraszam ;;^;;

i pewnie są jakieś błędy, chociaż starałam się wszystko wyłapać. Za to nie przepraszam, bo się starałam :>

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro