7

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

a/n: u mnie nadal jest czwartek :>

Yoongi nie wiedział, jak długo stał przy ścianie, patrząc na cyfry przed sobą. Dopiero kiedy Namjoon nabrał głośniej powietrza, odsunął się od niej, od razu podchodząc do młodszego chłopaka. Próbował odrzucić idiotyczne przeczucie i niepokój, a przynajmniej nie dać po sobie poznać, jak bardzo niepewnie się czuje w nienaturalnie opustoszałym statku.

- Odczyt? - spytał i zaraz spojrzał nerwowo w górę korytarza. Słabe, żółtawe światło majaczyło gdzieś na jego końcu. Przez chwilę miał wrażenie, że mrugnęło krótko, jakby przesłonięte czymś większym, ale to mogła być wina zmęczenia. Potarł oko i spojrzał znów na Namjoona, który zaciskał mocno wargi, przesuwając skanerem po ścianach statku. Dopiero teraz Yoongi zauważył, jak bardzo są brudne. Ściany i podłoga Ulyssesa wręcz lśniły od zielonkawej patyny pokrywającej wszystko, co znajdowało się w zasięgu ich wzroku.

- Nie ma sensu - powiedział wreszcie Namjoon na wydechu. Pokręcił lekko głową i przystawił skaner do przeciwległej ściany. - Nie wiem, co panu powiedzieć, sir - przyznał bezradnie.

- To, co pan widzi, podporuczniku. Fakty. Interesują mnie tylko fakty - odparł Yoongi. Musiał być profesjonalny, powtarzał sobie w myślach, obserwując, co robi chłopak, ale nie potrafił się powstrzymać. Nie potrafił tak nagle wyrzucić ze swojej głowy rozmowy, która miała miejsce zaledwie godzinę temu. Słowa Hoseoka wciąż wracały do niego i z każdą minutą robił się coraz bardziej wkurwiony. Musiał zachować zimną krew. Na rozmyślanie o tym będzie miał czas później. Namjoon chodził prawie na klęczkach z lewa na prawo, pobierając próbki przy podłodze. Teraz Yoongi zacisnął mocno usta zniecierpliwiony długim czekaniem.

- Namj... podporucznik ma rację, kapitanie - Taehyung odezwał się ze swojego miejsca. Spojrzał na korytarz przed nimi. - Odczyt nie ma sensu...- dodał już trochę ciszej i podał Yoongiemu swój tablet. Wszystkie wykresy szalały. Sensory termalne, obecność materii organicznej, fale elektromagnetyczne. Każda kolumna pokazywała prawie stuprocentowy wynik. Na szczęście promieniowanie było w normie, co powinno uspokoić Yoongiego, jednak chłopak nie uznawał tego za pocieszające.

- To jest wszędzie - Namjoon otrzepał spodnie. - Nie mogę zebrać żadnego czystego odczytu - Yoongi oddał Taehyungowi tablet i zaczął iść w stronę panelu kontrolnego. Już go prawie widział na końcu, na ścianie przed sobą. Idąc dalej w zatopionym w półmroku korytarzem, nie mógł się pozbyć wrażenia, że odgłos jego butów niesie się echem po całym statku. Z każdym krokiem czuł coraz bardziej wibracje pod stopami i również z każdym krokiem czuł się coraz bardziej niepewnie. Dobrze, że korytarz kończył się tutaj, bo był prawie pewien, że zaraz nie będzie już w stanie zrobić nawet małego kroku naprzód. Coś mu mówiło, że powinien się zatrzymać, zawrócić i to teraz. Spojrzał szybko w prawo, na przejście prowadzące do kwater, a potem w lewo, na to prowadzące na mostek. Nie wszystkie światła przypodłogowe się paliły. Niektóre z nich były przepalone lub zniszczone. Yoongi z tej odległości nie mógł określić, co było z nimi nie tak.

- Statek jest w trybie oszczędzania energii - powiedział na głos, nie odrywając wzroku od podłogi. Tylko w tym trybie palił się wewnętrzny pas świetlny na korytarzach. Był to też tryb oznaczający rozpoczętą ewakuację. Nigdy nie używali wtedy lamp przysufitowych, które pobierały zdecydowanie więcej energii, którą należało oszczędzać, by mogła służyć za wspomaganie układu podtrzymującego funkcje życiowe.

- Na to wygląda, sir - Namjoon stanął obok niego i położył na niewielkim kontuarze przed komputerem swój tablet. Wyjął jeszcze raz skaner i podszedł do drzwi. - Taki sam odczyt - powiedział.

- Spróbuję namierzyć członków załogi. Może uda połączyć mi się z mostkiem - Taehyung podłączył swój tablet do głównego komputera i zaczął wklepywać kody autoryzacyjne. Yoongi minął go i podszedł do drugiego korytarza. Nie wyjął jeszcze swojej broni, ale jego ręka sama, automatycznie przesunęła się w jej kierunku. Korytarz zakrzywiał się tutaj. Delikatny łuk wyginał się i biegł dalej, jeszcze bardziej w prawo, aż do drzwi śluzy, która była zamknięta. Yoongi zajrzał do środka przez maluteńkie okno. Korytarz za nim tonął w ciemnościach. Tu nawet nie paliły się światła przypodłogowe. Widział tylko czerń i nic więcej.

- Kapitanie? - powiedział Taehyung cicho. Yoongi od razu wrócił do komputera i stanął obok niego. Chłopak przesuwał wolno ręką po ekranie monitora. Przestał dopiero, kiedy znalazł mapę statku. - Nie mogę namierzyć członków załogi

- To znaczy? - spytał Yoongi. Sam nie wiedział dlaczego, ale w ślad za Taehyungiem ściszył głos. Spojrzał na stojącego po drugiej stronie Namjoona, który marszczył się mocno.

- Uh...- Taehyung westchnął, nie bardzo wiedząc, co właściwie ma powiedzieć.

- Szeregowy...- Yoongi czuł, jakby metalowa, zimna obręcz zaczęła zaciskać mu się wolno na jego żołądku. Aż przytrzymał się kontuaru. - Czy może pan namierzyć sygnatury życia?

- To niemożliwe, kapitanie - odparł Namjoon. Yoongi spojrzał na niego - Te zakłócenia...

- One są wszędzie - przerwał mu Taehyung i odsunął się od komputera. - Tu - pokazał skanerem na korytarz po lewej - I tu, i tu - pokazywał po kolei ścianę i sufit - Oni są wszędzie - sprecyzował, kierując skaner w ciemną pustkę przed nimi.

- Oni? - powtórzył Yoongi cicho, jakby spodziewał się, że z mroku zaraz ktoś wyjdzie.

- Ślady życia, jakby cała załoga zgromadziła się tutaj. Znaczniki są zbyt wysokie, jak na trzy osoby... wygląda na to, jakby na korytarzu znajdowało się ich przynajmniej... - chłopak zamilkł na chwilę, obliczając coś w myślach. - Przynajmniej ze sto osób - spojrzał bezradnie na Yoongiego, który automatycznie odwrócił się. Jednak nikt za nimi nie stał. Ani przed nimi.

- Mój skaner pokazuje to samo- odezwał się Namjoon. - Wszędzie zbieramy odczyty. Nie da się ich namierzyć. - odwrócił się w ich stronę z lekko szalonym wyrazem na twarzy. - Nie jestem w stanie wyizolować żadnej sygnatury. Nawet pańskiej - pokazał Yoongiemu skaner.

- Musimy znaleźć mostek - powiedział Yoongi stanowczo. - Broń w pogotowiu - rozkazał i zaczął iść pierwszy w stronę dziobu statku.

***

Dioda informująca o stanie zużycia rdzenia powoli zmienia barwę z wściekle czerwonego na spokojniejszy, pomarańczowy. Za kilka godzin jej kolor powinien stać się jasnozielony. Jimin delikatnie pogłaskał bok swojej stacji, statek dobrze sobie radził.

- Wyklepać... - mruknął wciąż zirytowany tym absurdalnym pomysłem. Nigdy by się nie przyznał przed nikim do tego, że traktuje Horizon trochę jak swoje własne zwierzątko, którego nigdy nie miał. Może dlatego jego "wyklepywanie" wydało mu się tak idiotycznym i zupełnie niemoralnym pomysłem.

- Jimin? - usłyszał w głośniku włączonego komunikatora głos przyjaciela. Od kiedy połowa załogi była na misji poza statkiem, nikt nie pilnował, by ich zachowanie zgadzało się z protokołem i chociaż coś w Jiminie buntowało się przeciwko łamaniu tych zasad, nie chciał irytować Hoseoka. - Jimin... możesz tu przyjść? - głos starszego chłopaka brzmiał niepewnie i jakoś tak nieszczęśliwie, jakby wydarzyło się coś okropnego. - Jesteś?

- Jestem...już, tak - odpowiedział nieuważnie, zastanawiając się, co takiego mogło się stać na mostku. - Położyłeś gorący kubek na panelu sterowniczym? - zapytał, czując, że powoli zaczyna się denerwować.

- Co? - Jimin usłyszał jeszcze, że po chwili coś wydało dźwięk, który brzmiał zupełnie jak stuknięcie kubka o powierzchnię konsolety.

- Położyłeś! - powiedział oskarżycielsko, przełączając swoją stację na stanowisko Taehyunga. Pomyślał o tym, jak bardzo lubi Hoseoka i że wcale nie chce go zamordować, bo prawdopodobnie nie stało się nic, co w oczach sądu usprawiedliwiłoby zabójstwo przełożonego.

- No mówię, że nie!! Ale przyjdź, stało się coś strasznego - Jimin wolał sobie nie wyobrażać, co gorszego mogłoby być od rozwalonego panelu kontrolnego pierwszego pilota. Miał jednak pewność, że Hoseok dramatyzuje. Na panelu kontrolnym w maszynowni ani jedna kontrolka nie mrugała na czerwono. Cokolwiek się wydarzyło, nie mogło być aż tak tragiczne.

- No co? - oparł ręce na kolanach, próbując uspokoić oddech, kiedy znalazł się na mostku. Na pierwszy rzut oka wszystko wyglądało zupełnie normalnie. Może mostek był trochę opustoszały. I znacznie cichszy. - Pozwolenie na... - zaczął z przyzwyczajenia, ale Hobi tylko machnął ręką, odwracając fotel w jego stronę.

- Daj spokój - skrzywił się, wzdychając głęboko. Jimin przeklął w duchu. Wszystko, tak na wszelki wypadek. - Coś z Selene? - zapytał niespokojnie.

- Nie - usłyszał po chwili zrezygnowany głos przyjaciela. Odetchnął z ulgą, bo w takim wypadku to nie mogło być nic naprawdę strasznego. - Są już prawie na miejscu, Namjoon pisał jakieś... -wychylił się, żeby sprawdzić coś na głównym ekranie. - Niedawno pisał w sumie. Byli na trasie

- No to co się stało? - Jimin włączył stację Taehyunga i zaczął logować się na swój profil. - Hobi? - podniósł na chwilę głowę, gdy komputer ładował kolejne ustawienia.

- Zerwałem z Yoongim - powiedział cicho drugi chłopak. Jimin zawsze uważał, że ma bardzo spokojny charakter i właściwie nigdy się nie denerwuje, o ile nie ma do czynienia z idiotami i o ile ktoś nie demoluje jego statku. Również mało było tematów, które wytrącały go z równowagi, niestety temat legendarnego zerwania z Yoongim należał do tej wąskiej grupy.

- Wiem, pół roku temu, przed pierwszą misją Yon... kapitana, na drugiej ławce po lewej od wyjścia ze stołówki, wieczore... - zaczął recytować z pamięci.

- Nie rozumiesz, Jiminnie - spojrzenie drugiego chłopaka było trochę niepokojące, coś między szaleństwem a głęboką paranoją. - Znowu zerwałem z Yoongim! - Jimin aż podskoczył gwałtownie, bo nie spodziewał się tak gwałtownej reakcji Hoseoka.

- Ale... to... - zamilkł na chwilę sfrustrowany. Był pewien, że jeszcze wczoraj wieczorem Hobi opowiadał mu ze szczegółami tym, że chce unikać Yoongiego do końca życia i o jego szczepionce. Swoją drogą faktycznie Yoongi ciągle się po niej drapał. Jednak ani słowem nie zająknął się o ich związku, Jimin na pewno by to zauważył. - Zeszliście się jakoś? - spróbował wybadać go ostrożnie. Hobi jednak gwałtownie pokręcił głową, co sprawiło, że chłopak poczuł się strasznie sfrustrowany, a coś w jego głowie krzyczało, że dane, które posiada są zupełnie niekompatybilne. Jakby nie potrafił nauczyć się, że Hoseok i logika niekoniecznie idą ze sobą w parze.

- Onsięniezorientował - wypalił Hobi tak szybko, że jego wszystkie słowa złączyły się w jeden, długi ciąg jak w starych kawałkach hiphopowych, których Jimin nigdy nie lubił. Nie potrafił zrozumieć, co oni śpiewają i czemu to jest fajne, że robią to tak szybko.

- Jak to się nie zorientował? - zapytał, gdy doszedł do niego sens słów przyjaciela. Hoseok westchnął przejmująco, wyciągając nitkę ze szwu na rękawie munduru. - Co? - dodał już nieco łagodniej.

- Bo to było przed egzaminem z mediacji i chciałem to zrobić dyplomatycznie, tak wiesz... delikatnie - wyjaśnił, robiąc nieszczęśliwą minę. Starszy chłopak wyglądał, jakby miał się popłakać, a Jimin pomyślał z przerażeniem, że nie jest gotowy na powtórne przechodzenie przez zerwanie z Yoongim. Już i tak głupio się czuł za każdym razem, kiedy widział kapitana, bo miał wrażenie, jakby przynajmniej sam się z nim rozstał i powinien go przeprosić za zrujnowanie mu życia.

- To co mu powiedziałeś? - nie wytrzymał w końcu. Przecież zrywanie nie było fizyką kwantową, która swoją droga też nie była zbyt trudna. Sam nigdy nie miał z tym jakiegoś szczególnego problemu. - Wtedy, kiedy z nim zerwałeś.

- No... że to dobry moment na skupienie się na sobie i w ogóle, no wiesz... takie tam... - spojrzał na Jimina wyczekująco, ale młodszy chłopak tylko pokiwał głową na zachętę. - No więc... że teraz on ma misję, a ja mam egzaminy i w ogóle... trzeba się na tym skupić - zakończył Hoseok bardzo cicho. Tak cicho, jakby odpowiadał na egzaminie i zdał sobie sprawę z tego, że wszystko to, co mówi, w ogóle nie ma sensu, więc już na samym początku, dawno temu ujebał i nie ma właściwie czego bronić.

- I tyle?

- Nie chciałem być niemiły - zaprotestował. - Czy brutalny, Yoongi i tak to bardzo... przeżywał - zakończył, uderzając głową w swoją konsoletę. - A dziś mu powiedziałem, że jest chujowo być na statku z byłym chłopakiem, który jest kapitanem - dodał płaczliwie.

- Niezręcznie wyszło - przyznał młodszy chłopak, zastanawiając się, dlaczego tak prosta rzecz przerosła Hoseoka, który był całkiem inteligentny. Poklepał go po plecach, skupiając uwagę na parametrach statku.

- Było mu smutno - zabrzmiał stłumiony przez konsoletę głos Hobiego. - Już bym wolał, żeby był wkurwiony.

- Właściwie - zaczął Jimin niepewnie. - To czemu z nim zerwałeś? Wtedy... - od dawna chciał o to zapytać, bo chyba tylko tego nie przekazał mu Hoseok w swoich długich wywodach. Niespecjalnie go to interesowało tak naprawdę, ale skoro znowu mają rozmawiać na ten temat, to równie dobrze może się czegoś nowego dowiedzieć.

- Jak to dlaczego? Żeby nie zrobił tego pierwszy - odparł chłopak, jakby to był najbardziej oczywisty powód zakończenia związku i odstawił kubek z czymś parującym na konsolę. To było nawet logiczne, zawsze musi być ktoś kto zerwie, zwłaszcza że Jimin nie bardzo wierzył w długotrwałe związki. I nie miał już siły upominać Hoseoka, żeby niczego nie stawiał na swojej stacji.

- Tak w ogóle... to czemu myślałeś, że to zrobi? - położył sobie jego kubek na kolanach. Jimin nie znał za bardzo Yoongiego, nawet w Akademii widywał go dość rzadko, bo mieli zajęcia zupełnie w różnych miejscach na kampusie, jednak nie wyglądał na kogoś, kto planuje zakończenie związku. Wydawał się dosyć zadowolony z życia, o ile można było tak o nim powiedzieć, bo Jimin miał wrażenie, że ich kapitan zawsze z jakiegoś powodu jest wyjątkowo sfrustrowany.

- No bo przecież... też tak mówił, że ma mało czasu i tak jakoś... no a później wyjeżdżał, więc i tak by się to stało - wzruszył ramionami. - Lepiej tak niż przez komunikator - akurat z tym Jimin mógł się zgodzić, chociaż w przeciwieństwie do Hoseoka, nie był taki przekonany o tym, że Yoongi w ogóle planował jakieś definitywne rozwiązania. Z drugiej strony Hobi znał go lepiej, więc może miał rację.

- Jakoś... - zaczął, niezręcznie klepiąc starszego chłopaka po plecach. - Jakoś się z tym pogodzi - powiedział pocieszająco. - Poza tym ma większe problemy, najpierw nie mogli znaleźć statku, a teraz... załogi, a właśnie, dolecieli już?

- Według ostatnich logów z lokalizatora Selene - Hoseok przechylił się, sprawdzając znaczniki. - Ta już tak. Dziwne, że się jeszcze nie odezwali, ale może... no, wiesz - Jimin pokiwał twierdząco głową, nie mając kompletnie pojęcia, o co chodzi, ale tak było łatwiej. - Ej! - nagle Hoseok uderzył go w ramię, przez co kubek na kolanach Jimina zakołysał się niebezpiecznie. - Myślisz, że Yoongi cofnie mi teraz promocję?

***

- Załoga Selene do Horizon, odbiór - Namjoon spróbował wywołać Horizon po raz kolejny, ale podobnie jak dziesięć razy przedtem, nie udało mu się. Statek, a może raczej to, co znajdowało się na statku, skutecznie zakłócało jego sygnał. Nie mieli żadnej łączności z Horizon.

- Daleko jeszcze? - spytał Yoongi. Stał plecy w plecy z Taehyungiem z wymierzoną w jeden z korytarzy bronią. Drugi chłopak robił to samo.

- Jakieś pięćset metrów, mniej więcej - odparł Namjoon, ostrożnie stawiając kroki. W tej części statku było jeszcze ciemniej. Musieli używać lamp zamocowanych na plecakach żeby cokolwiek widzieć. Większość stacji, które mijali po drodze nie działała. Komputery albo w ogóle nie dawały się włączyć, albo miały tak rozbite ekrany, że i tak nic by na nich nie zobaczyli.

Ślady rozkładu widać było na każdym kroku. Nie tylko panele kontrolne wyglądały, jakby jakaś niewidzialna siła skompresowała czas do jakiś pięćdziesięciu lat i rzuciła go brutalnie w ich stronę. Niektóre drzwi i śluzy wyglądały, jakby ktoś wyrwał je z zawiasów, ale po bliższym przyjrzeniu się okazywało się, że po prostu odpadły.

Czas, wszędzie widać było jego dotyk. Sparciałe plastikowe tuby z kablami wysypywały się w niektórych odcinkach korytarza ze ścian. Podłoga jeszcze nie zardzewiała, ale pokryta warstwą patyny była tak śliska, że trzeba było uważać, jak stawia się kolejne kroki. Taehyung odsunął się od Yoongiego i z plecami przyciśniętymi do ściany przesunął się w bok kilka metrów, zanim nie dotarł do zamkniętego wejścia do górnego ambulatorium.

- Gotowy? - spytał Yoongi. Sprawdził już dalszą część korytarza i czekał już po drugiej stronie, aż młodszy chłopak otworzy drzwi swoją przepustką.

- Tak jest - odparł Taehyung i przystawił ją do czytnika. Gdy drzwi otworzyły się, Namjoon przysunął się bliżej do chłopaka, wciąż sprawdzając odczyty.

- Wciąż to samo - powiedział cicho. - Odczyty nadal nie mają sensu - Yoongi wszedł pierwszy z wyciągniętą przed siebie bronią. Ambulatorium wydawało się puste, ale wolał nie ryzykować. Schował się równie szybko za załomem i pokazał ruchem głowy Taehyungowi żeby zrobił to samo.

- Nie zamykajcie drzwi - rozkazał, gdy Namjoon z nisko pochyloną głową dołączył do niego. Wstał od razu i zaczął sprawdzać po kolei wszystkie koje. Były puste. Podobnie jak laboratorium i gabinet lekarski, który szybko przeszukał Taehyung. - Pusto - oświadczył, opuszczając broń.

- Pusto - potwierdził Taehyung, robiąc to samo. Yoongi podszedł do komputera zawieszonego na ścianie i zalogował się do niego szybko. - Co pan robi, kapitanie? - spytał chłopak.

- Sprawdzam logi - odparł cicho chłopak. - Może to nam coś powie - dodał i zaczął przewijać dane. - Doktor Lee Jihoon - przeczytał pierwsze nazwisko, które pojawiło się na ekranie. Zaczął popędzać mentalnie komputer, który miał problem z przeładowaniem karty. Mimo tego, że był kapitanem Horizon, jego uprawnienia nie przechodziły automatycznie na ten statek. Yoongi wiedział, że nie dostanie się do kart pacjentów, więc mógł sprawdzić jedyne to, do czego miał dostęp. - Logowania do systemu, OK - dodał entuzjastycznie, ale zaraz spoważniał.

- Coś się stało, sir? - Taehyung przysunął się bliżej i zajrzał mu przez ramię. - Sieć musiała ulec uszkodzeniu - stwierdził, patrząc na datę. Dwa tysiące czterysta dwadzieścia dziewięć migało w rogu ekranu. Nie mógł się powstrzymać i poklepał ręką w bok komputera.

- To mu nie pomoże, Tae - mruknął Namjoon ze swojego miejsca, na co młodszy chłopak przewrócił oczami.

- Przecież wiem - odparł chłopak cicho, zaciskając zęby. Yoongi spojrzał na nich szybko, obaj od razu spuścili głowy.

- Chyba nie mamy tu czego szukać - stwierdził i kiedy miał już dać sygnał do odwrotu, górne lampy zgasły i zapaliło się dolne, awaryjne oświetlenie. - Podporuczniku? - spytał Namjoona, który z błyskawiczną prędkością próbował przeskanować systemy statku, ale podobnie jak przedtem odczyt nie miał większego sensu.

A potem pole grawitacyjne zmieniło się. Tylko na sekundę, może krócej, ale wszyscy od razu to poczuli. Nagłe uczucie lekkości w żołądku, a potem miażdżący ból gdzieś w okolicach podstawy czaszki. Zdążyli dotknąć tylko obcasami butów posadzki, gdy wróciło do normy, a gdzieś z głębi statku dało się od razu usłyszeć głośny pomruk.

Wnętrze Ulyssesa drżało, wibrowało od jakiejś ukrytej energii, która coraz szybciej i mocniej rozchodziła się po statku. Metalowe zgrzyty dochodziły do nich teraz z każdej strony. Namjoon złapał ręką kable, które wypadły przez dziurę w suficie i przerzucił je przez metalową poręcz zamontowaną dookoła jednego z łóżek szpitalnych.

- Kapitanie? - Taehyung krzyknął głośno, starając się przekrzyczeć dźwięk. - Wzrost promieniowania!

- Śmiertelny? - odkrzyknął Yoongi. Namjoon spojrzał w jego stronę, a potem na Taehyunga, który pokręcił głową. Coś w jego polu widzenia mignęło na korytarzu. Czarny kształt przesunął się wolno z jednej strony korytarza na drugą. Gdy odwrócił się gwałtownie, drżenie ustało.

- Podporuczniku... - powiedział Yoongi, a Namjoon przystawił wskazujący palec do warg i ścisnął mocniej broń w ręce. Podszedł wolno i ostrożnie do drzwi. Korytarz był pusty. Chłopak opuścił broń.

- Zdawało mi się - mruknął po dłuższym czasie. I gdy znów spojrzał na Taehyunga, coś po jego prawej stronie mignęło szybko.

Tym razem Namjoon był na to przygotowany. Ścisnął mocniej broń i zaczął biec. Yoongi nie zdążył nawet krzyknąć jakiejkolwiek komendy, a on skręcał już w kolejny sektor statku. Słyszał za sobą głośny stukot dwóch par butów. Metalowe dudnienie rozchodziło się po pustych korytarzach echem, Taehyung i Yoongi byli tuż za nim.

Namjoon zatrzymał się na chwilę, ale nie tak długą, żeby zdążyli się z nim zrównać. Prawo, musi biec w prawo. Widział jak kształt znika za załomem korytarza. Przestawił broń na ogłuszanie, skręcił i zatrzymał się gwałtownie, a potem wstrzymał oddech. Pomieszczenie przed nim tonęło w mroku. Nie widział nic, nawet własnej ręki, którą jakby w błagalnym geście wyciągnął do przodu. Jego palce stapiały się z czernią we wnętrzu pomieszczenia.

Jasne światło korytarza oświetlało chłodnym blaskiem część jego dłoni nadając im nienaturalnie zimny kolor. On sam wciąż stał w jasności. Nie wiedział, jak długo patrzył na swoją własną rękę, ale wiedział już, że nie ma przewidzeń.

Nie był sam. Czuł na sobie czyjś wzrok, czegoś co było w pomieszczeniu. Bał się spojrzeć przed siebie, ale wiedział, że wreszcie musi to zrobić. Cień majaczył przed nim. Był wysoki, długi. Tylko tyle zdążył zauważyć, zanim Yoongi zaczął krzyczeć. I te oczy. Nigdy nie zapomni tych oczu. Szare, stalowe.

- Cholerny idiota! - Yoongi wydzierał się najgłośniej, jak potrafił, kiedy ból rozszedł się po całym ciele Namjoona. Upadając na podłogę, widział przed sobą sylwetkę, która powoli zniknęła za wewnętrznymi drzwiami pomieszczenia. To musiała być stołówka, pomyślał jeszcze. Jego oczy przyzwyczaiły się wreszcie do ciemności i zaczął rozróżniać kształty w sali. Stoły, krzesła, metalowe miski, a potem zakrwawiona ręka Yoongiego zasłoniła mu widok. Ciemność otoczyła go z każdej strony. 

a/n: ... a to już z tak połowa ff w sumie. Ciężko mi w to uwierzyć, bo cały czas się czuję, jakbym go dopiero zaczynała. 

ummm... enjoy?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro