9

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

To nie było tak, że Jimin do końca wiedział, co chce powiedzieć. Po prostu nie miał na razie opracowanej strategii i logicznych, niezbywalnych argumentów, które mogłyby potwierdzić jego teorię. Miał tylko pewność, że to naprawdę bardzo, ale to bardzo zły pomysł. Dokładnie wiedział, co musi przekazać, nie był tylko pewny, w jaki sposób powinien to zrobić. Nigdy nie był mistrzem dyplomacji i doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Do tej pory jednak nie martwiło go to zbytnio. Nie miał żadnych szczególnych pomysłów, które chciałby przeforsować. Poza tym praca inżyniera tego od niego nigdy nie wymagała. Wszystko, co powinien powiedzieć albo zrobić wynikało z faktów i nie potrzebował dorabiania do tego ideologii. Dlatego teraz nie czuł się zbyt pewnie i idąc przez korytarz, mocno ściskał swój tablet, powtarzając w głowie to, co chciałby powiedzieć.

- Podporuczniku - zaczął, wchodząc do ambulatorium. Namjoon właśnie wkładał górę od munduru. Zaskoczony odwrócił się powoli w stronę Jimina, który zdążył zapomnieć cały swój plan. Dosłownie wszystko, co jakoś zdążył ułożyć sobie w głowie i co jego zdaniem mogłoby zabrzmieć przekonująco. Mężczyzna strasznie go irytował, chociaż zasadniczo nic mu nie zrobił. Po prostu uosabiał chyba wszystkie cechy, które go frustrowały. Jimin starał się z nim nie spędzać czasu, nie rozmawiać, bo Namjoon miał jakiś talent do przedstawienia tematu w taki sposób, że i tak wychodziło na to, że ma rację. Nawet jeśli jej nie miał. Powstrzymał się siłą przed westchnieniem na głos. To będzie ciężka przeprawa, czuł to. - Dostałem rozkaz o przygotowaniu teleporterów. Od pana - dodał, nie chciał, żeby to zabrzmiało oskarżycielsko, jednak absolutnie nic nie mógł na to poradzić. Starszy chłopak wygładził przód munduru i zaczął przeczesywać palcami włosy, które sterczały mu w każdym możliwym kierunku. Jimin złapał się na tym, że patrzy na jego palce, które co jakiś czas przyszczypywały końcówki włosów i próbowały stawiać je do góry. Zamknął na chwilę oczy, a potem spojrzał prosto na drugiego chłopaka.

- Wysłałem ci go jakiś czas temu - Namjoon zmarszczył brwi. Wyglądał na zmęczonego i zachowywał się dużo spokojniej. Przynajmniej nie usiłował nawiązywać przesadnie przyjacielskich relacji, które, według Jimina, były tak strasznie nie na miejscu i które, był tego prawie pewien, doprowadzą go kiedyś do nerwicy.

- Tak - Jimin kiwnął głową i głośno wciągnął powietrze. - To jest zły pomysł - powiedział wreszcie. Nie planował zrobić tego w taki sposób. Miał przygotowane argumenty, może niezbyt mocne, ale w zetknięciu z logiką, jaką kierował się ich pierwszy oficer i tak nie miałyby żadnego sensu.

- Zły? - upewnił się Namjoon, zapinając guziki od munduru.

- Bardzo zły - powtórzył chłopak z przekonaniem. - Już... już po lądowaniu Selene w hangarze Ulyssesa były problemy z łącznością...

- A już myślałem, że przyszedłeś tutaj, bo się o mnie trochę martwiłeś - przerwał mu starszy chłopak, siadając na łóżku i wskazując krzesło przed sobą.

- Przyszedłem tutaj... - zaczął Jimin, ignorując ostatnie zdanie. - Bo uważam, że wzięcie Selene będzie bezpieczniejsze dla misji. Prześledziłem wszystkie zapisy i zakłócenia mogą mieć nie tylko wpływ na teleportację, ale też w przypadku nagłej sytuacji skanery Horizon mogą was po prostu nie wyodrębnić. Co prawda są na Ulyssesie są miejsca bez zakłóceń i teleportacja póki co jest możliwa, ale to się może zmienić. Może się zdarzyć, że nie będziemy mogli ściągnąć was z powrotem - wyjaśnił, siadając na krześle.

- Ulysses się rozpada - wzruszył ramionami Namjoon, krzywiąc się przy tym lekko. - Izolacja hangaru jest zniszczona i promieniowanie wewnątrz niego przekracza dopuszczalną dawkę. Uważasz, że bezpiecznie będzie tam lądować transporterem?

- W kombinezonach tak. Promieniowanie w hangarze zawsze jest wyższe po otwarciu włazu. Nawet jeśli faktycznie jest nieszczelny, to nadal kombinezon jest w stanie je zminimalizować.

- Hangar może w ogóle się nie zamknąć. Co wtedy? - zauważył Namjoon, a Jimin ze zdziwieniem zauważył, że mężczyzna zamiast ignorować jego argumenty, faktycznie stara się prowadzić z nim rozmowę. I to w oparciu o fakty.

- Wtedy możecie albo wrócić, albo teleportujemy was na Horizon - odpowiedział szybko, zupełnie z siebie zadowolony.

- Jimin, jeśli hangar się nie zamknie, pole grawitacyjne wewnątrz będzie niestabilne, bez względu na to, jak dobry i doświadczony pilot sterowałby Selene, nie da rady przygotować tego konkretnego modelu statku do lotu bez stabilnej grawitacji - wyjaśnił spokojnie Namjoon, prostując się na krześle. Jimin faktycznie o tym nie pomyślał. To była wada modelu Selene, który musiał wykorzystać grawitację, aby rozpocząć lot. Twórcy widocznie nie przewidzieli sytuacji, w której potencjalnie może znaleźć się misja Horizon. Zwłaszcza, że Taehyung nie był wybitnym pilotem. Był zwyczajnie dobry. Powinien o tym pomyśleć wcześniej.

- Wtedy możemy was teleportować - już powoli zaczynał czuć, że jego argumenty nie mają szans. Powinien się lepiej przygotować na konstruktywna dyskusję, ale zwyczajnie nie spodziewał się tego po Namjoonie.

- O ile wam się to uda, to i tak stracimy statek, na co w obecnej sytuacji nie możemy sobie pozwolić - westchnął, a Jimin spuścił głowę. Nie mógł się z nim nie zgodzić. Ich pierwszy komunikat jeszcze się nie przebił do dowództwa, nie mówiąc już nawet o odpowiedzi, na którą mogą czekać kolejne, długie godziny. Jeśli nie dni. Selene może okazać się ważniejsza niż myślą. - Może ci się wydawać, że jest inaczej, ale przemyślałem tę decyzję. Musimy zaryzykować - powiedział Namjoon po chwili, a jemu zrobiło się trochę głupio. Faktycznie, zawsze uważał, że ich pierwszy oficer jest strasznie nieprofesjonalny z tym swoim bezpośrednim sposobem bycia, spóźnieniem i całym sobą tak naprawdę. Dlatego nie przygotował się na merytoryczną dyskusję, bo nawet go nie podejrzewał sprawdzenie danych technicznych statku. Po prostu Namjoon nie wyglądał na kogoś, kto przejmuje się takimi rzeczami.

- Teleportery będą gotowe na czas, sir - odpowiedział cicho, wstając z krzesła.

- Poza tym nie mam wątpliwości, że będziesz w stanie ściągnąć nas z powrotem, jeśli zajdzie taka potrzeba - Jimin niepewnie skinął głową, żałując, że on nie ma takiej pewności.

***

Kiedy Hoseok wszedł do pokoju ze stacją teleportującą, Taehyung już tam był. Ubrany w pełen ekwipunek bojowy. Kamizelka refleksyjna, broń długa, krótka, buty na grubej podeszwie, miał nawet kask na głowie, co Hoseokowi wydało się w jakiś sposób nie na miejscu. Przecież transportują się na własny statek, na statek Federacji. Nic nie powinno im grozić, a Taehyung wyglądał, jakby wybierał się rozbrajać jakiś ładunek wybuchowy.

- Gotowy? - spytał na przywitanie. Tak naprawdę mało go to obchodziło, ale wolał niezręczną rozmowę niż niezręczną ciszę.

- Jak widać - odparł chłopak, nawet nie patrząc w jego stronę. Sprawdzał coś na konsoli sterującej.

- Co robisz? - kolejne głupie pytanie. Widział, że Taehyung wpisuje koordynaty. Aż sam się skrzywił na dźwięk własnego głosu. Stanął obok niego, przygotowując się na przyjście Namjoona i Yoongiego. Powinni być tu za niecałą minutę. Hoseok czuł, jak zasycha mu w ustach. Denerwował się i to nawet bardzo. W sumie sam nie wiedział, czym bardziej. Tym, że zaraz zobaczy Yoongiego, czy tym, że zaraz zniknie mu z oczu i przetransportuje się na Ulysessa.

Odkąd ekipa zwiadowcza wróciła z drugiego statku, starał się go unikać bardziej niż zwykle. Gdy zakrwawiony Yoongi pojawił się na mostku zaraz po powrocie z Ulyssesa, wydając polecenia, Hoseok w pierwszym odruchu chciał podbiec do niego i sprawdzić, czy wszystko z nim w porządku. To zaniepokoiło go nieco, ale nie aż tak, żeby iść znów do Jimina i zacząć pytać się go o to, czy to normalne. W końcu Yoongi był jego kapitanem. Były chłopak, czy nie, teraz był jego głównodowodzącym, więc miał prawo niepokoić się o jego zdrowie. To była zwykła empatia i logika. Nic więcej. Przynajmniej tak chciał myśleć.

Jednak kiedy Yoongi oznajmił na spotkaniu w kantynie, że wracają na Ulyssesa i on sam będzie członkiem ekipy rozpoznawczej, lęk zamieszkał na dobre w żołądku Hoseoka. Musiał siłą powstrzymywać swoje ręce przed drżeniem, kiedy tylko o tym myślał. Zagrożenie nie minęło. Gdy tylko wyobrażał sobie Yoongiego na Ulyssesie, jego żołądek sam zaciskał się w supeł. Tego już nie mógł ignorować. To nie była zwykła empatia. Co prawda próbował sobie wmawiać, że jeśli coś by mu się stało to Namjoon byłby następny do władzy, a tego Horizon mogłaby nie przeżyć i tylko dlatego jest zestresowany, ale to nie działało. Jego zdenerwowanie nie było tym spowodowane. Westchnął ciężko, zamykając oczy. Nie powinien teraz o tym myśleć. Naprawdę nie powinien.

- Sygnał Ulyssesa skacze - mruknął pod nosem Taehyung.

- I dobrze - odparł nieuważnie znudzonym tonem Hoseok. Wygładzał właśnie niewidzialną zmarszczkę na rękawie. Dopiero po chwili zorientował się, co powiedział młodszy chłopak. - Jak to skacze? - spytał zdziwiony i podszedł bliżej. Taehyung przesunął się w bok, robiąc mu miejsce. - W sensie nie możesz go namierzyć, czy...

- Mogę. Po prostu sygnał...- młodszy chłopak pokręcił głową - Sam zobacz - wskazał na ekran i przewijające się na nim cyfry. Hoseok przez moment nie wiedział, co pokazuje mu chłopak. Numery były do siebie podobne. Każdy miał dziesięć cyfr i niektóre z ich początków były identyczne. Dwa tysiące czterysta, dwa tysiące czterysta jeden i znów dwa tysiące czterysta jeden, a potem następował ciąg tych samych cyfr. Zero dziesięć ciągnęło się w nieskończoność. Prawie przez całe dwa arkusze.

- To są numery osobowe, tak? - spytał, patrząc na chłopaka. Pierwsza oznaczała rocznik przyjęcia na akademię, a potem kierunek studiów.

- Mmmm...namiary załogi - Taehyung zagryzł dolną wargę. - To wygląda jakby... jakby - westchnął cicho. - Sam nie wiem. Jakby wszyscy członkowie statku bawili się w jakiś maraton i biegali po Ulyssesie. Ich sygnały są rozproszone po całym statku i cały czas się zmieniają - zaczął mówić coraz szybciej. - Nie można transportować się w...

- W to samo miejsce, w którym stoi już żywy organizm. No wiem przecież - Hoseok zmarszczył się. - Znaczy się ekipa Ulyssesa żyje - Taehyung nic nie odpowiedział.

- Jest kilka miejsc, w którym nie ma zakłóceń - powiedział wreszcie - Ładownia - pokazał na mapie - I gabinet kapitana - Hoseok wyprostował się i założył ręce za siebie. W tym momencie do środka wszedł Yoongi razem z Namjoonem. - To może być też tylko zakłócenie. Nic pewnego - dokończył Taehyung słabym głosem.

- Na stanowiska - Yoongi zatrzymał się przy platformie. Namjoon stanął zaraz na swoim miejscu, zakładając szybko rękawiczki.

- Tak jest, sir - Taehyung skinął głową i zaczął zapinać w pośpiechu kask pod brodą. Spojrzał jeszcze na Hoseoka - To wina radiacji, sprzęt świruje. Ale lepiej wiesz... dmuchać na zimne i takie tam - powiedział, ale nie wyglądał na przekonanego. Gdy zacisk przy kasku wszedł w miejsce, poszedł na platformę.

- Kapralu - Hoseok oderwał wzrok od monitora i spojrzał na Yoongiego, który nie wiedzieć kiedy podszedł bliżej - Proszę transportować nas na Ulyssesa. Nasza komunikacja będzie cały czas otwarta. Do naszego powrotu obowiązują standardowe procedury - oznajmił. Młodszy chłopak pokiwał niepewnie głową, odwracając wzrok. - Kapralu?

- Tak? - dopiero wtedy spojrzał na Yoongiego

- Zrozumiane, kapralu?

- Tak jest, sir - odparł Hoseok słabym głosem. - Standardowe procedury - powtórzył. Gdy Yoongi miał już iść na platformę, powiedział głośniej. - Teleportacja na mostek jest niemożliwa, kapitanie.

- Wiem. Dostałem raport od szeregowego Kima - odparł Yoongi, zatrzymując się na chwilę. Podobnie jak Taehyung miał na sobie kask, kamizelkę i przewieszoną przez ramię długą broń. O ile ten zestaw na drugim chłopaku wyglądał dość komicznie, bo jego kask był chyba o numer za duży, to na Yoongim sprawiał już inne wrażenie. Mężczyzna wyglądał groźnie. Hoseok nie mógł oderwać wzroku od lufy karabinu, którą widział zaraz za jego uchem. - Proszę wysłać nas w najbliższą do mostka lokację.

- Tak jest, sir - Hoseok zasalutował i poszedł za konsolę. Dwie pierwsze sygnatury życiowe wczytały się od razu, ale wciąż brakowało trzeciej. Podniósł głowę do góry, sprawdzając co się dzieje na platformie. Yoongi wciąż stał przed nią i patrzył się na niego. Hoseok nie potrafił nic wyczytać z jego twarzy. Mężczyzna odwrócił szybko wzrok i zajął błyskawicznie swoje miejsce. - Gotowi do startu? - spytał.

- Tak jest - odparli Taehyung i Namjoon zgodnie.

- Start - Yoongi wydał rozkaz. Niebieska mgła pojawiała się nagle i zaraz cała trójka zniknęła z platformy. Hoseok usiadł na krześle, wzdychając głośno.

***

Dźwięk teleportera nie zdążył wybrzmieć, a statek wokół nich zatrzeszczał. Ciśnienie, pomyślał Yoongi w pierwszej chwili, zamykając na chwilę oczy. Kiedy drżenie przeszło, zapalił lampkę przy ramiączku plecaka. Znajdowali się w gabinecie kapitana, który mieścił się niedaleko mostka. Musieli wyjść tylko na korytarz, skręcić w prawo i już powinni być na miejscu. Gabinet, podobnie jak reszta statku, był zrujnowany. Komputer, a raczej jego resztki leżały roztrzaskane na ziemi. Wszędzie walały się kable, części jakiejś elektroniki. Kanapa była wywrócona do góry nogami, mimo tego, że wszystkie meble były standardowo przywiercone do podłogi. Yoongi podszedł wolno do biurka, połamane kawałki przezroczystego plastiku trzeszczały pod jego stopami.

- Komputer? - powiedział na głos, ale nic się nie stało.

- Całe pomieszczenie jest odcięte od głównego systemu - wyjaśnił Namjoon. - Poziom tlenu jest tu na wyjątkowo niskim poziomie. Lepiej nie zostawać tu dłużej - Yoongi odwrócił się w jego stronę. Mimo tego, że mężczyzna był postrzelony niecałe dwadzieścia cztery godziny temu, nie było tego po nim widać. Może był bardziej skupiony i cichszy niż zwykle, co Yoongi zauważył od razu, ale fizycznie nie wyglądał gorzej. Jeszcze wczoraj Namjoon był tak blady i słaby, że chłopak wątpił, czy będzie w stanie dołączyć do ekipy rozpoznawczej, a dziś chodził bez problemu, nawet nie skarżąc się na żaden ból. Mimo tego Yoongi miał go na oku, nawet jeśli Jin zapewniał go, że wszystko powinno być w porządku.

- Kapitanie - Taehyung pokazał Yoongiemu swój czytnik, wyrywając go z zamyślenia. Wszystkie wykresy szalały. - Nie wiem, czy jest sens robić jakieś pomiary na bieżąco - powiedział. - Mamy takie same wyniki jak wczoraj.

- Ustaw tylko ostrzeżenie przed radiacją - odparł Yoongi i spojrzał w stronę drzwi. Namjoon stał przed nimi, grzebiąc przy skrzynce znajdującej się po ich prawej stronie. Przez szparę między jej dwoma skrzydłami widać było korytarz. Blade, lekko zielonkawe światło tworzyło na podłodze gabinetu długą smugę. Kiedy Yoongi podszedł bliżej, zobaczył dopiero, co robi drugi chłopak. Skrzynka była przepalona, a zwisające z niej kable nie wróżyły niczego dobrego. - Co z drzwiami?

- Zablokowane - odparł cicho Namjoon. Skierował światło latarki na przycisk otwierający drzwi, a raczej na to, co z niego zostało.

- Czy...- Yoongi miał już zadać pytanie, ale drugi chłopak go uprzedził.

- Nie, raczej nikt nie zrobił tego specjalnie. Przepalił się bezpiecznik i tyle, a kable... po prostu sparciały. Niech pan zobaczy - złapał za jeden z nich i ścisnął go lekko. Aluminiowa pokrywa bez problemu zeszła i rozpadła się na drobne cząsteczki. Namjoon nieuważnie otrzepał pył o spodnie.

- Możemy spróbować wyciąć w drzwiach dziurę laserem - zaproponował Taehyung. - I musimy to zrobić szybko. Poziom tlenu wciąż spada - dodał, ale Namjoon pokręcił głową. Zanim Yoongi wydał rozkaz, podszedł do drzwi, włożył w szczelinę jeden palec, a potem drugi.

- Chyba dam radę to otworzyć - powiedział.

- Namjoon, serio...- zaczął Taehyung. - To nie jest dobry pomysł. Wczoraj miałeś jeszcze dziurę w brzuchu - Namjoon zaparł się jedną nogą o framugę i pociągnął drzwi w swoją stronę. Yoongi nie powinien się dziwić, wiedział, że Epsilianie są silniejsi od reszty kolonistów, ale i tak zrobiło to na nim wrażenie. Skrzydło drzwi otworzyło się bez problemu. Zgrzyt zardzewiałej stali jeszcze długo odbijał się echem po korytarzu. Gdy zapadła wreszcie cisza, Taehyung zaświecił latarką na zewnątrz, a potem uderzył ich smród. Yoongi aż dał krok w tył, zasłaniając ręką nos.

- Ja pierdolę - Taehyung zaczął kaszleć i odsunął się jak najdalej od drzwi. Złapał się ściany i osunął się w dół, zasłaniając całą twarz. - Co tak jebie? Kurwwa...- Namjoon od razu wyjął swój skaner. Yoongi dał krok do przodu i obniżył go.

- To nie ma sensu - powiedział i wyszedł na korytarz. Znał ten zapach i wiedział, że skan nic nie pokaże. W każdym razie nic, czego już sam by nie wiedział. - Broń w pogotowiu - dodał pozbawionym emocji tonem. Zaświecił latarką najpierw w lewo, a potem w prawo. Gdy światło padło na czyjś but, nawet nie zdziwił się.

- Kapitanie? - słyszał za sobą głos Namjoona, a potem cichszy Tahyunga.

- O ja pierdolę to... to - zaczął mówić pod nosem chłopak. Yoongi klęknął obok leżącego na korytarzu trupa. Ciemnozielony kolor jego munduru oznaczał pion inżynieryjny. Tak naprawdę tylko to można było stwierdzić. Stopień rozkładu i to w jaki sposób wyglądał, uniemożliwiał jakąkolwiek identyfikację. Nawet płeć byłaby trudna do oszacowania. Yoongi nie zamierzał obracać go na plecy, z resztą i tak wątpił, żeby to coś dało. Żółtawozielona substancja wyciekająca spod ciała nie zostawiała wątpliwości co do tego, że i tak nie dałoby się rozpoznać jakichkolwiek rysów twarzy. Zaświecił latarką w głąb korytarza. Ciała piętrzyły się przy wyjściach z kabin. Głos Taehyunga stawał się coraz głośniejszy.

- Druga strona korytarza wygląda tak samo, kapitanie - zameldował Namjoon. Yoongi podniósł głowę do góry i wyciągnął rękę po skaner, który mężczyzna posłusznie mu oddał.

- Zbierzmy jak najwięcej danych i materiału. Szeregowy Kim - zwrócił się do chłopaka, który wciąż stał w drzwiach. - Proszę pobrać próbki z drugiej strony. Podporuczniku, proszę sprawdzić, czy da się otworzyć drzwi na mostek - dodał, wskazując na pobliskie drzwi i wyciągnął z plecaka próbnik. Pobrał szybko próbkę z podłogi i z samego ciała i zakręcił szybko pojemnik. Gdy skaner skończył pracę, podszedł wolno do trupa siedzącego przy panelu kontrolnym i zaczął robić to samo. Ten wyglądał trochę inaczej. Jego skórę pokrywały krwawe krosty, które mogły być wynikiem rozkładu, ale równie dobrze mogły być przyczyną jego śmierci. Namjoon stanął obok niego.

- Obrażenia zewnętrzne, sir?

- Nie ma - odparł od razu Yoongi. - Drzwi, podporuczniku - zerknął na chłopaka, który od razu skinął mu głową. Drzwi powinny otworzyć się, kiedy wszedł w pole działania czujnika, ale nic takiego się nie stało. Otworzył więc panel kontrolny obok nich.

- Zablokowane od wewnątrz, kapitanie - zakomunikował od razu.

- Da pan radę to otworzyć? - spytał. Odparło mu lekkie skinięcie głową. Taehyung zaraz był przy nich.

- Osłaniam cię jak coś - powiedział. Yoongi widział, że walczy z tym, żeby nie zwymiotować. Zapach był obezwładniający, fakt. Musiał to przyznać i sam ledwo dawał radę zachować spokój, ale Taehyung drżał na całym ciele. Yoongi położył mu uspokajająco rękę na ramieniu.

- Szeregowy? - spytał tylko.

- Jest OK, sir. Naprawdę - zapewnił go. - Dam radę - Namjoon patrzył na ich wymianę zdań bez słowa.

- Otwieram, sir - kiedy Yoongi spojrzał na niego powiedział. - Za trzy...- odsunął się w bok i wyjął broń. Yoongi stanął po drugiej stronie korytarza w pozycji obronnej. - Dwa...- Taehyung schował się za kapitanem i przyklęknął. - Jeden... - drzwi otworzyły się prawie bezszelestnie. Przez chwilę nie działo się nic, a potem uderzyła w nich fala smrodu, zabierając ze sobą ich całe powietrze z płuc. Dopiero, kiedy uspokoili się trochę i przestali kaszleć, zdali sobie sprawę z tego, że mostek jest jasno oświetlony.

- Kurwa - tym razem to był Yoongi. Opuścił broń. Kiedy jaskrawe światło przestało razić go w oczy, zobaczył jeszcze więcej ciał. Jeden z trupów siedział na kapitańskim fotelu, ale Yoongi szczerze wątpił, żeby był to kapitan Choi. Mimo że ciało również znajdowało się w znacznym stopniu rozkładu, miało na sobie mundur nieprzypominający tego Federacji, a jego włosy były przyprószone siwizną. - Podporuczniku, proszę zająć się dokumentacją. Musimy zebrać jak najwięcej próbek, jeśli to epidemia, mogą pomóc w identyfikacji wirusa - Yoongi spojrzał szybko na siedzącego na fotelu trupa, naprawdę nie chciał skończyć w taki sposób.


a/n: nie było w czwartek, więc tym razem dłuższy :) 

miłego

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro