|13|

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Krystian

Czeka mnie bardzo trudna rzecz. Ja sam nie wiem co czuję. Czy to zauroczenie, może się zakochałem?

Albo po prostu przyjacielska sympatia. Już wiem. Powiem mu to co naprawdę czuję. Powiem, że nie jestem pewien swoich uczuć. Szczerość to podstawa.

Żyjemy tylko raz, zrobię to.

- Sam nie wiem nawet jak zacząć tą rozmowę - oznajmił Filip - sama szczerość? - zapytał, na co przytaknąłem.

- Dobra, walę prosto z mostu - powiedziałem - jakbym tego nie powiedział, pamiętaj, że nic nie mówię w złych intencjach - wziąłem głęboki wdech - A więc tak... Sam nie wiem co czuję, czy ja się zauroczyłem, czy - przerwałem - może coś więcej... Nie znam swoich uczuć, nigdy nie byłem w takiej sytuacji - denerwowałem się. Bałem się reakcji Fifiego.

- Ja też nie wiem co czuję. Boję się tego wszystkiego, że zepsuje naszą przyjaźń.

- Czyli jesteśmy w tym samym dnie. Oboje boimy się odrzucenia, ale co by się nie działo, nie zostawię cię - powiedziałem i wskoczyłem w objęcia Panka. Ta rozmowa była potrzebna.

Chłopak pocałował mnie w czoło. Zdziwiło mnie to. Ale widzę, że oboje dążymy małymi kroczkami do miłości.

- Mam cię i nie zamierzam puszczać.

- To nie puszczaj - uśmiechnąłem się.

- Jak sobie księżniczka życzy - zaśmiał się, na co oberwał w ramię.

- I pomyśleć, że jeszcze kilka tygodni temu byśmy się pozabijali - zauważyłem.

-Wiesz, może to za wcześnie, ale chcę żebyś wiedział, że cholernie mi na tobie zależy.

- Teraz już wiem - odpowiedziałem zadowolony - mi też na tobie zależy.

~~~

Właśnie siedziałem opierając się rękami na blacie, patrząc na poczynania Filipa. Robił naleśniki. Zastanawiam się na czym polega teraz nasza relacja. Nie jesteśmy teraz w związku, ale też nie jesteśmy przyjaciółmi. Wydaję mi się, że po prostu zdobywamy stopniowo swoje serca. 

- Muszę iść do żabki po mąkę, zaraz przyjdę - powiedział zakładając buty - za 5 minut będę!

- Okej.

Zamknął drzwi. Zostałem sam. Sam z wózkiem. Kiedy miałem pojechać do salonu, drzwi się otworzyły. 

- To ty Filip? - zapytałem, lecz nie usłyszałem odpowiedzi - halo - powiedziałem już bardziej podirytowany.

- Znowu się widzimy Krystianku - powiedział... To on. Mój wujek. 

Od razu zacząłem panikować

- Spierdalaj! - wykrzyknąłem.

- O, a jeśli powiem, że to nie możliwe? - uśmiechnął się.

Podszedł do mnie, zakleił mi usta i wziął na ręce.

Łzy strachu zaczęły lecieć z moich oczu. Jedyne co mogłem zrobić, to zostawić za sobą jak najwięcej dowodów na porwanie.

Nogą strąciłem wazon z komody. Musi to ogarnąć.

Poczułem uderzenie w głowę i zasnąłem.

~~~

Obudziłem się przywiązany do krzesła w jakiejś obskurnej piwnicy. Bolała mnie głowa. Gdzie ja jestem? Na sobie mam tylko bokserki.

Ściany były szare, a oprócz krzesła był tu także stół z telefonem. Nie miałem siły nic robić. Wtedy do pokoju wszedł on...

- Pobawimy się dzisiaj trochę Krystianku?

- Nie, nie! Zostaw mnie natychmiast!

Miał gdzieś moje słowa. Podszedł i zaczął sunąć rękami po moich udach, niebezpiecznie zbliżając się do mojego krocza.

- Proszę, zostaw mnie - powiedziałem łamiącym się głosem.

- Dziś nie chcę, ale nie licz, że się będę nad tobą litował - śmiał się - ale masz być grzeczny, bo cię tak urządzę, że nawet twój chłoptaś nie pozna twojej twarzy. Zrozumiano? - zapytał.

- Tak - odpowiedziałem cicho, na co on mnie uderzył w klatkę piersiową.

- Pytałem się, czy zrozumiano?! - powiedział głośniejszym tonem, na co wykrzyczałem "tak".

Andrzej przysunął się do mojej szyi i zassał się na szczęce. Przygrywając skórę, po chwili utworzył na niej bordowo-siny ślad.

Brzydzę się swojej skóry, gdyby się dało, wymieniłbym ją. Każdy milimetr mojego ciała, który on dotknął jest skażony.

Chcę zobaczyć już Filipa. Nie chcę tu być.

Wiem, że czeka mnie jeszcze gorsza rzecz. Nie oszukujmy się, on mnie zgwałci.

Zastanawia mnie to, ile czasu po porwaniu będę miał traumę, ile czasu będę bał się dotyku i uczuć.

Filip będzie mnie w tym wspierał, ja to wiem.

Kurewsko się boje jutra.

Dziś bez Polsatu skurwysyny <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro