Szybkie zdarzenia

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

... Obudziłam się dopiero na zajutrz. A raczej zostałam obudzona przez dzikie rżenie konia. Ubrałam się szybko i wybiegłam do stajni. To co ujrzałam było okropne...
Trzech silnych mężczyzn na łańcuchach trzymało pięknego, czarnego araba. Wydawał z siebie straszne dźwięki pomieszanie z szczękiem szarpanych łańcuchów, silnym uderzeniem kopyt o posadzkę i krzykami. W mgnieniu oka zjawiłam się przy nich, wyrwałam straszne uwięzi z dłoni tych debili i delikatnie dotknęłam końskiego łba uspokajając go. Trzech idiotów stało i patrzyło na mnie z oczami wielkości filiżanek. Powoli, ostrożnie żeby nie szarpać i tak obolałego pyska, wprowadziłam go do boksu i "rozebrałam".
Ci dalej patrzyli na mnie jak na wariatkę, więc się lekko ukłoniłam i wyszłam.
Kierowałam się w stronę pokoju, aby się przebrać. Włożyłam luźne ubrania i zeszłam na śniadanie. Przywitawszy się powoli usiadłam do stołu. Anna krzątała się po kuchni stawiając mi i Edwardowi talerze z jajecznicą. Mój opiekun powoli odłożył gazetę, spojrzał na mnie z wyrazem zadumy. - Moja droga, z wielkim najpierw przestrachem, a później zadowoleniem przeglądałem się twojej reakcji przy dzikim zwierzeciu. Nie chciałem interweniować (i dobrze). Tak więc dzisiejszy wybryk i nieodpowiedzialne zachowanie kieruje tylko w jedną stronę... - Długi monolog ja sama wysłuchali że zdziwieniem ale i przestrachem. Co, będę miła karę? Ktoś MNIE ukara? -... ten dziki koń od teraz jest twój. - Po czym jak gdyby nigdy nic zabrał się za śniadanie.
- Co??? Ten czarny arab? - Zaniepokoiła się Anna - Ale co się stało? Moja duszko, nic ci nie jest? - Pobiegła do mnie i zaczęła sprawdzać. W jednym momencie ja i mój przyszywany ojciec zaczęliśmy się śmiać.
- Aniu, możesz być spokojna. Gdyby nie nasze dziecko to ze stajennych mielibyśmy miazgę. Po prostu wyrwałam im łańcuchy pętające biednego konia, po czym uspokoiła go i wprowadziła do boksu. - poczerwieniałam kiedy usłyszałam z jaką dumą zostały wypowiedziane słowa, jednocześnie jedząc. Anna zrobiła te same oczy co wcześniej koniarze i nic więcej nie powiedziała. Kiedy skończyłam postanowiłam zaprojektować mój przyszły pokój.

Rysując ściany, okna, drzwi, nadając im kolor i ustawiając meble na kartce rozmyślałam o tym jak to możliwe, że jeszcze żyje, bo przecież ten koń mógłby mnie stratować ale wzięłam się w garść i poszłam przedstawić mój plan Ed'owi ( tak pozwolił mi do siebie się zwracać).

Znalazłam go w gabinecie. Siedział i wypisywać czeki i inne papiery. Kiedy mnie spostrzegł uśmiechnął się.
- Co tam masz maleńka? - Polubiłam jak tak mówi.
- No więc mam plan pokoju i dzisiaj chciałabym go pomalować i wstawić drzwi i położyć podłogę. - Spojrzał na mnie z powagą.
- No dobrze, zaprezentuj mi swój pomysł.
- Chce beżowo - zielone ściany, orzechowe drzwi i zwykłe profilowane sosnowe deski na podłogę. O meblach i wystroju powiem jutro. - Jestem na zbyt wydoroślała, poważna i kompetentna dlatego prezentacja była idealna i przemyślana. Rozmówca chwilę myślał.
- Przygotuj się do wyjazdu. Masz 10 minut. - Posłał mi swój opiekuńczy uśmiech.
Wstałam, lekko dygnęłam i pospiesznie wyszłam.

Kupiliśmy tynk, barwniki, emulsje, drzwi itp. Kręciliśmy się jeszcze jakieś 2 godziny po mieście. Kupiłam sobie spodnie do jazdy konnej w moim ulubionym kolorze, czyli krwisto-czerwonym oraz koszule tej samej barwy.
Kiedy wróciliśmy Ed prosił mnie abym się przebrała w robocze ubrania. Poszłam do pomieszczenia, które mieliśmy malować zobaczyłam go jak sam jest ubrany w brudne ciuchy. Później jak ojciec i córka spędziliśmy czas. Pokazywał mi jak się miesza i nakłada farbę, jak się kładzie podłogę i zawiesza drzwi. Było późno jak skończyliśmy. Nie byłam wcale głodna więc od razu poszłam spać.
Spałam nie spokojnie. Miałam jakiś koszmar ale po obudzeniu się w nocy już go nie pamiętałam. Ułożyłam głowę na poduszkę i zasnęłam.

Obudziłam się o 10. Pierwszą myślą było żeby zobaczyć efekt naszej pracy. Wczoraj byłam na tyle zmęczona żeby nie zwracać na nic uwagi.
Założyłam sweterek i ruszyłam na poddasze. Otwierając nie wiedziałam co zastanę, ale kiedy zobaczyłam ten pokój dech mi zaparło. Nie dość, że był moją pracą to jeszcze był idealny, taki jaki chciałam. Edward z nikąd zjawił się za mną. Wiedziałam, że zmierza w tą stronę od kąd tylko pomyślał o tym.
- No córciu, jak Ci się podoba nasza praca? - Zaskoczyło mnie to przezwisko ale puściłam to mimo uszu.
- Ten pokój będzie moim ulubionym.
- Idź zjedz śniadanie i jedziemy po meble. - Odwróciłam się na pięcie i już mnie nie było.
- Anno, Aniu jest już coś do jedzenia?
- Nie spiesz się dziecko - zaśmiała się cicho - wiem, chcesz już jechać ale wiedz że szybko nie wrócimy...
- Co? Dlaczego?
- Moja droga... - Podała mi talerz ze świeżą sałatką, pastą i chlebem. -... wieczorem jedziemy na bal... - Zawiesiła się, a z jej oczu zniknęła radość zastępując ją zagubieniem.
- Anna chciała powiedzieć, że czeka nas rozmowa przed balem. - Ni z tąd, ni z owąd, Ed się wtrącił. - Dokończ posiłek i przyjdź do gabinetu. - Bardzo mnie zdziwiła ta rozmowa. Niczego się nie dowiedziałam i nic nie rozumiem.
Skończyłam pośpiesznie jedzenie, prawie biegnąc pod drzwi Pana domu. Zapukałam. Głośne "wejść" dobiegło z drugiej strony drzwi. Pospiesznie otworzyłam je i wkroczyłam do gabinetu. Edward był bardzo poważny.
- Usiądź młoda damo. - Wskazał krzesło po drugiej stronie biurka. Pospiesznie usiadłam. Zaczęła się długa rozmowa.
Około 14 wyruszyliśmy do Londynu. Przez całą drogę myślałam o słowach Edwarda. Muszę się wziąć w garść i kupić co trzeba. Podałam zadaniu. ~
Ta myśl była ostatnia przed wszelkimi zakupami. Postanowiliśmy najpierw kupić meble. Drogi heban i bawełna w kolorach czerwieni. Następnie poszłam z Anną do sklepu z najlepszymi sukniami. Wybierają dla mnie najróżniejsze stylizacje ale żadna mi nie wpadła w oko. Postanowiłam sama poszukać. Nie minęło dziesięć minut, a ja już szłam do przymierzalni. Kiedy z tam tąd wyszłam Ania na mnie czekała. Zobaczywszy mnie stała się słupem soli z rozdziawionymi ustami. Wiedziałam już którą suknię kupuje.

Wróciliśmy o 16. Idealnie żeby rozłożyć meble w pokoju i się przygotować na bal.
Edward i dwóch innych mężczyzn zaniosło wszystko na górę. Pokazałem im co gdzie ma stanąć i poszłam wziąć kąpiel. Zawołałam pokojówkę. Pomogła założyć mi gorset i strój wieczorowy, spiełam faliste włosy w małą "różę" z tyłu głowy, a reszcie pozwoliłam spływać po moich ramionach. Ruszyłam do holu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro