13. Rękawiczki

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dzień dobry, kocham was <3

❄︎❄︎❄︎❄︎❄︎

Zayn

Cały czas myślałem o wczorajszej randce z Liamem. O naszych rozmowach, o jego pięknym uśmiechu, o tym, jak się mną zajął, kiedy zmarzłem. A wreszcie o tym, jak praktycznie uciekłem ze spotkania, o naszym pożegnaniu i pocałunku w policzek... Miałem po tym wszystkim trochę mieszane uczucia. Z jednej strony naprawdę polubiłem szatyna i miałem ochotę na kolejne spotkania z nim. Czułem się przy nim bezpieczny, potrzebny i w końcu kochany. Chciałem go widywać częściej. A mimo wszystko przez to przebijał się taki trochę irracjonalny strach. Wiedziałem, że im bardziej się do niego przywiążę, tym bardziej możliwe jest, że znowu będę miał złamane serce. Nie chciałem, żeby to się powtórzyło. I z tego powodu bałem się tego, jak dobrze czułem się przy Liamie.

A jeśli chłopak faktycznie jest spełnieniem moich marzeń? Jeśli okaże się wspaniałym człowiekiem, takim kochanym jak do tej pory? Będzie dla mnie zbyt dobry, a ja wszystko będę tylko psuł swoim strachem. Bałem się wejść w poważny związek, po tym, co działo się parę lat temu. Bałem się, że nie dam rady odwzajemnić jego uczuć. Znowu będę się co chwilę wycofywał i go ranił. Nie chciałem tego, ale wiedziałem jak bardzo było to prawdopodobne...

Miałem masę wątpliwości. Im bardziej zbliżałem się do Liama, tym było ich więcej. Tym większą miałem ochotę aby się wycofać zanim będzie za późno. Mimo wszystko nie żałowałem tego, że zagadałem do niego wtedy w galerii.

Poprzedniego dnia spędziłem naprawdę cudowny czas z Liamem, ale oczywiście wszystko musiałem popsuć. A telefon od Louisa tylko mi w tym pomógł. Faktycznie potrzebował, żebym przyszedł, ale nie musiałem być u niego natychmiast. Ja sam postanowiłem, że od razu do niego pójdę. Uciekłem przed Liamem, próbując jednocześnie uciec przed wspomnieniami.

Przeklęta Perrie, zawsze musi pojawić mi się przed oczami w najgorszym momencie.

Nie chciałem, żeby to całkiem zepsuło mi relację z Liamem. Musiałem jakoś zignorować wspomnienia i strach, jeśli faktycznie chciałem, żeby z tego coś wyszło... Wiedziałem, że to będzie strasznie trudne. Już parę razy Louis mnie przekonywał, żebym się do kogoś zbliżył, ale od czasów Perrie jeszcze nie udało mi się przełamać. Może najwyższa pora na to? Może tym razem się uda? Naprawdę chciałem, żeby to wyszło. A Liam był osobą, dla której chciałem się postarać.

Perrie też wydawała się cudowną osobą, a jednak tak nie było...

Liam nie musi być taki jak ona. Nie dowiem się tego, jeśli nie spróbuję.

Jeśli nie spróbujesz, to nikt cię nie zrani. A tak możesz się za szybko przywiązać i historia z tamtych świąt się powtórzy. Przecież tego nie chcesz, lepiej temu zapobiec, wycofując się z tej relacji nim będzie za późno.

Już za długo się chowałem, muszę w końcu zaryzykować.

Westchnąłem cicho i sięgnąłem po telefon. Musiałem jakoś skontaktować się z chłopakiem. Wczorajszego dnia zapomniałem o oddaniu mu jego rękawiczek, więc muszę zrobić to w najbliższym czasie. Wybrałem jego numer i po krótkiej rozmowie dogadaliśmy się, że najlepiej będzie, jeśli już dzisiaj wpadnę do niego na chwilę.

Już niedługo później byłem w drodze do mieszkania szatyna. Myślałem o tym, jak będzie tym razem przebiegać nasze spotkanie. Wypijemy tą gorącą czekoladę, o której mówił wczoraj? Pewnie nie będzie na to czasu. W końcu miałem zajrzeć tylko na chwilę, bo obaj musieliśmy dzisiaj załatwić jeszcze parę spraw... Zaprosi mnie na tą chwilę do środka? A jeśli tak, to czy faktycznie wejdę? Pamiętałem, że mówił o wyjeździe swojego przyjaciela... Harry pewnie jeszcze nie wrócił, więc zostalibyśmy całkiem sami. Trochę bałem się takiego rozwiązania. Przynajmniej na razie wolałem nie zostawać z nim sam na sam w zamkniętym, zupełnie nieznanym mi domu. Niech lepiej zostanie tak jak jest. Spotkania z przyjaciółmi albo wśród ludzi. Z czymś takim czułem się pewniej.

Droga po schodach strasznie się dłużyła, ale w końcu udało mi się dotrzeć do właściwych drzwi i w nie zapukać. Nie musiałem zbyt długo czekać, aż Liam mi otworzy. Mimo wszystko te parę minut trwało dla mnie jak godziny. Denerwowałem się trochę spotkaniem z nim, szczególnie po mojej wczorajszej ucieczce.

- Cześć, Reniferku!

W końcu chłopak otworzył, od razu witając się ze mną radośnie. Uniosłem wzrok i spojrzałem na niego, uśmiechając się trochę nieśmiało. Nie spodziewałem się jednak, że zobaczę go przed sobą półnagiego. Przez moment gapiłem się na jego umięśniony tors, ale szybko odwróciłem wzrok, czując jak moje policzki zaczęły piec.

- Umm... Hej, Li... - wymamrotałem cicho w odpowiedzi. Chłopak zaprosił mnie do środka, ale odmówiłem mu, tłumacząc się jakąś ważną sprawą do załatwienia. Mimo chęci spędzenia czasu z Liamem, wolałem nie wchodzić. Za bardzo bałem się zostać z nim samemu w zamkniętej przestrzeni, bez żadnej drogi ucieczki.

Chłopak bez problemu się na to zgodził i zapytał mnie czy u Louisa wszystko w porządku. Opowiedziałem mu szybko o co wczoraj chodziło mojemu przyjacielowi. Wydawał się zainteresowany tym co mówiłem. Dopytywał się parę razy o różne rzeczy i naprawdę mnie słuchał. Nie było to coś ważnego, ale miło się czułem, wiedząc, że ktoś chce wiedzieć co się u mnie dzieje. Czułem, że w końcu znalazłem kogoś, kto rzeczywiście się mną interesuje i będzie chciał mnie wysłuchać.

Podczas naszej rozmowy cały czas błądziłem wzrokiem po wszystkim dookoła, starając się nie patrzeć na szatyna. Moja silna wola przegrała jednak z pokusą spojrzenia jeszcze raz na jego tors. Zerknąłem na niego przez dosłownie moment, ale to wystarczyło, żeby moje policzki znowu się zaczerwieniły. Bardzo szybko przeniosłem wzrok na jego piękne, kasztanowe oczy. Chłopak musiał zauważyć moje rumieńce, bo w jego spojrzeniu czaiła się nutka rozbawienia. Na szczęście postanowił nie komentować tego ani słowem.

Wtedy przypomniałem sobie jaki był właściwy powód mojego przyjścia do szatyna. Nadal nie oddałem mu ani jego szalika, ani rękawiczek. Wyciągnąłem je szybko i podałem Liamowi, dziękując za pożyczenie ich poprzedniego dnia. Chłopak od razu wrzucił otrzymane ode mnie rzeczy gdzieś do mieszkania.

- Nie ma za co, ale ubieraj się cieplej, Zee. Nie chcemy przecież, żebyś zachorował, prawda?

Mówiąc to, trochę niepewnie położył dłoń, na moim policzku, delikatnie gładząc go kciukiem. Uśmiechnąłem się leciutko i przygryzłem wargę. Nie spuszczałem wzroku z jego niesamowitych, brązowych oczu. Czułem się trochę jakby te piękne tęczówki całkiem mnie zahipnotyzowały. Nie potrafiłem oderwać od nich spojrzenia.

Były takie magiczne...

Prawie nie zarejestrowałem momentu, w którym Liam przybliżył się do mnie jeszcze bardziej. Byłem teraz uwięziony między nim a ścianą. Oparłem delikatnie dłonie na jego klatce piersiowej. Czułem szybki rytm jego serca. Mimo moich obaw, wcale nie czułem się aż tak źle bez prostej drogi ucieczki. Byłem przy nim bezpieczny. Było mi dobrze, kiedy znajdował się tak blisko mnie.

Moje serce biło w szaleńczym tempie, a ja wpatrywałem się jak zaczarowany w kasztanowe tęczówki.

Zerknąłem przelotnie na jego pełne usta, wygięte w delikatnym uśmiechu. Przez moje myśli przemknęło pytanie jakie to uczucie mieć jego malinowe wargi na swoich. Cóż, najwyraźniej miałem się tego zaraz przekonać...

W tym momencie jednak znowu powróciły do mnie wspomnienia.

Perrie, Perrie, Perrie...

Byłem zdecydowanie zbyt słaby, żeby się temu oprzeć. Chciałem udawać, że wszystko, co związane z nią, nie miało miejsca... Nie dawałem jednak rady. Nie było sensu się oszukiwać. To wszystko mnie przytłoczyło. Wspomnienia, bliskość szatyna, jego nagi tors i ta straszna ochota zasmakowania jego pełnych warg... Zdecydowanie za dużo na raz.

Zamknąłem oczy. Czułem, jak bardzo blisko mnie jest Liam. Niedużo dzieliło nas od pocałunku. Mimo, że na zewnątrz byłem całkiem spokojny, w środku toczyłem wewnętrzną walkę. Ścierały się ze sobą moje sprzeczne emocje. Bardzo chciałem wygrać z przeszłością i po prostu odciąć się od niej. Zamiast Perrie byłby Liam. Zamiast bólu i zranienia - radość i szczęście. Łzy zastąpiłby śmiech.

- Przepraszam... - wyszeptałem w końcu i odepchnąłem go lekko od siebie. Zbiegłem po schodach, czując łzy w oczach.

Znowu przegrałem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro