21. Dzwoneczki

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ten rozdział powinien wam się spodobać ;)

Miłego dnia <3

❄︎❄︎❄︎❄︎❄︎

Zayn

Wtuliłem się bardziej w Liama, starając się jak najbardziej schować. Dałem się namówić na oglądanie jednego z tych przerażających filmów, więc teraz mam za swoje. Nienawidzę horrorów. Niby wiem, że to tylko filmy, ale naprawdę bardzo bałem się oglądania tego. Zawsze dużo czasu zajmuje mi zapomnienie tych najgorszych scen. Tym razem na szczęście było odrobinę lepiej. Miałem możliwość schowania się przed strachem w ramionach chłopaka i korzystałem z tego przez cały film.

A Liam wydawał się nie mieć nic przeciwko.

Od naszej wczorajszej rozmowy stał się strasznie przylepny. Zupełnie mi to nie przeszkadzało, a nawet lubiłem to, jak szukał ze mną kontaktu. Te wszystkie "przypadkowe" muśnięcia jego palców na mojej skórze, dotyk jego dłoni na dole moich pleców i przytulasy... Cały czas czułem przy sobie jego obecność. Przy tym wszystkim pilnował jednak, czy czuję się z tym dobrze. Widziałem te jego ukradkowe spojrzenia, sprawdzające czy wszystko jest w porządku. Jeszcze chyba nigdy nie spotkałem kogoś tak cudownego, kto by się o mnie troszczył.

Liam był trochę jak taki niedźwiadek. Niby taki groźny, umięśniony i gdyby chciał, potrafiłby zrobić komuś krzywdę, a jednak w ciągu ułamka sekundy zmieniał się w misia, potrzebującego całej masy przytulasów.

Z jednej strony był dorosłym, opiekuńczym chłopakiem, który potrafi wysłuchać i pomóc, kiedy się tego potrzebuje. Ale miał też swoją bardziej dziecięcą stronę, słodziaka ciągle potrzebującego pieszczot i wygłupiającego się z przyjaciółmi. A ja kochałem obie te jego wersje.

Zaraz, co?

- Już się skończyło, Zee, nie musisz się tak chować. - Szept ciemnookiego rozległ się tuż przy moim uchu. To całkowicie oderwało mnie od moich myśli. A byłem nimi na tyle zajęty, że zupełnie nie spodziewałem się usłyszeć czyjś głos. Prawie podskoczyłem z przerażenia. Li spojrzał na mnie odrobinę rozbawiony, jednocześnie uspokajająco gładząc mnie po plecach.

- Nie strasz mnie tak - burknąłem, wydymając wargi. Zaśmiał się cicho, ale natychmiast mnie przeprosił. Próbował zmierzwić mi włosy, ale zdążyłem się w porę uchylić. Nie lubiłem, kiedy ktoś mi tak robił. Na szczęście Liam od razu się poddał. Posłał mi tylko uśmiech i sięgnął po laptop. Czy on chce puścić kolejny horror? O nie, tym razem nie dam się na to namówić. Już i tak sceny z poprzedniego filmu będą mi się śniły po nocach. Zaprotestowałem, zabierając mu laptopa. - Nie, teraz ja wybieram.

Widziałem, że próbuje coś powiedzieć, więc uciszyłem go, wsuwając mu do ust jeden ze smakołyków przygotowanych wcześniej do filmu. To wystarczyło, żeby już nie próbował mi przerwać.

Szybko wyszukałem jeden z filmów disneya i z powrotem wtuliłem się w szatyna. Tylko jakaś bajka w połączeniu z siedzeniem w objęciach chłopaka mogły zmniejszyć mój strach po oglądanym wcześniej horrorze.

- Kraina lodu? Dobry wybór, Reniferku - rzucił, kiedy film się zaczął. Wsunąłem mu pomiędzy wargi kolejny kawałek czekolady zanim zdążył coś jeszcze dopowiedzieć. W brązowych tęczówkach chłopaka zamigotały iskierki rozbawienia, a on sam pochylił się w moją stronę. Przysunął trzymany między zębami kawałek czekolady do moich ust. Li delikatnie trącił mój nos swoim, wciąż wpatrując mi się w oczy.

Czułem się, jakbyśmy byli w jakiejś magicznej bańce, odgrodzeni od rzeczywistości.

W tym momencie od wejścia dobiegł nas dźwięk dzwoneczków, a do pomieszczenia weszli Harry oraz Louis. Nasza bańka pękła. Odgryzłem część czekolady, podsuniętej mi przez Liama i odsunąłem się od niego szybko. Między nami zrobiła się przerwa, już nie siedziałem w jego objęciach. Nie wiedziałem czemu, ale kiedy ktokolwiek pojawiał się obok nas, miałem jakieś opory przed traktowaniem ciemnookiego jakbyśmy byli parą. Nawet jeśli kimś, kto nas widział, byli tylko nasi przyjaciele.

Oni na szczęście chyba nie zauważyli w jakiej pozycji się znajdowaliśmy przed ich pojawieniem się. Po prostu wepchnęli się na miejsca obok nas i wyłączyli nasz film. Dźwięk z filmu został zastąpiony dzwoneczkami na czapce Louisa oraz jego głosem.

- Nie będziecie tych nudów oglądać! Dużo lepszą opcją jest skorzystanie z naszego towarzystwa, prawda Hazz?

- To nie jest nudne, disney jest najlepszy! - odpowiedział Louisowi brunet. Natychmiast przybiłem mu piątkę, a on wyszczerzył się, ukazując swoje dołeczki. Liam miał świetnych przyjaciół. Zdecydowanie mogłem polubić Harry'ego i Nialla. Zaczęliśmy z zielonookim rozmawiać o swoich ulubionych filmach, całkiem ignorując oburzony krzyk Lewisa.

Podczas tej krótkiej rozmowy cały czas czułem na sobie wzrok Liama. Kiedy na niego spojrzałem, posłał mi krótki uśmiech i zwrócił swoją uwagę na Louisa, udając, że wcale nie wpatrywał się we mnie przez ostatnie parę minut. Rozbawiony przysunąłem się bliżej niego. Nawet nie zauważyłem momentu, w którym nasze dłonie się złączyły. Po prostu tak było. Po prostu miałem go obok siebie i czułem się z tym cudownie.

- Właśnie, Zayn, mama chciała się upewnić, że w tym roku w końcu spędzisz święta z nami... - W moją rozmowę z Harry'm wtrącił się ten krasnal. Jego słowa zainteresowały też Liama. Ciemnooki patrzył na mnie pytająco, a ja tylko westchnąłem cicho. Od kiedy się poznaliśmy żaden z nas nie wspominał nic o samych świętach. Pewnie dlatego obaj z góry założyliśmy, że spędzimy je każdy u swojej rodziny. Właściwie to tylko lepiej dla mnie, bo przynajmniej nie musiałem opowiadać sytuacji w swojej rodzinie. Miałem nadzieję, że tym razem ta rozmowa też mnie ominie.

- Pytałeś już o to i nadal odpowiedź brzmi nie. Tłumaczyłem ci to już przecież - odparłem, przewracając oczami. Uwielbiałem Tomlinsonów, byli dla mnie jak moja własna rodzina. Spędzałem u nich sporo czasu, ale nigdy nie dałem się namówić na dołączenie do nich w Boże Narodzenie. Święta były czasem, który powinni spędzić ze sobą, bez kogoś obcego w domu.

- To nie było pytanie, żebyś na to odpowiadał. - Radosny głos Louisa w tej sytuacji troszkę mnie zaniepokoił... Co ten mały potwór wymyślił? - I tak już powiedziałem, że będziesz. Masz być i koniec.

- Louis...

- Zachowujesz się zupełnie jak Liam - wtrącił się ze śmiechem Harry. W zamian otrzymał niezadowolony jęk siedzącego obok mnie chłopaka.

Zaraz... To on też nie spędza świąt z bliskimi? Dlaczego? Wygląda na to, że obaj możemy chcieć uniknąć tej rozmowy... A nawet jeśli nas to nie ominie, to przynajmniej nie tylko ja będę musiał mówić. Będziemy mogli wysłuchać siebie nawzajem. Znaczyło to też, że pewnie jeszcze łatwiej będzie mu zrozumieć.

- Po prostu chcę wam przeszkadzać w rodzinnych świętach, ile razy mam to powtarzać? - zapytał ciemnooki, nawet nie oczekując odpowiedzi od Harry'ego. Od razu go poparłem. Całkowicie się z nim zgadzałem. W tej rozmowie byliśmy po jednej stronie. Jednak chyba żaden z nas nie spodziewał się propozycji, którą chwilę później rzucił brunet.

- W takim razie może spędźcie te święta razem?

Słowa Harry'ego sprawiły, że obaj zamilkliśmy. To był dobry plan na ucieczkę przed psuciem świąt rodzinom naszych przyjaciół... Mimo to nie byłem przekonany do spędzenia tego czasu z Liamem. Na dokładkę za bardzo przypominałoby mi to święta z Perrie...

Stop, Zayn, miałeś o niej nie myśleć. Teraz jest Liam, nie ona. Obiecałeś dać mu szansę, pamiętasz?

To jednak niewiele zmieniało w tej sprawie. Nadal nie miałem pojęcia czy propozycja lokowatego była dobrą możliwością. Nie wiedząc co mógłbym powiedzieć, spojrzałem błagalnie na swojego przyjaciela. Louis zawsze potrafił wybrnąć z takich sytuacji, może i tym razem mnie uratuje?

- To nie jest zły pomysł, H. - Krasnal przerwał trochę niezreczną ciszę od razu po zauważeniu mojego wzroku. Jego słowa chyba tylko pogrążyły mnie w tym bardziej.

Nie o to mi chodziło, deklu. Miałeś mnie ratować.

- Albo możemy spędzić ten czas całkiem wszyscy razem! - dodał Louis chwilę później. Widać było, że wpadł na genialny (według niego) pomysł... Teraz nikt go już nie przekona do zmiany planów, za wszelką cenę spróbuje doprowadzić to do końca. - Przyjdziecie wszyscy i może jeszcze zaprosisz swoich rodziców i siostrę do nas, Hazz. Mamy spory dom, więc wszyscy się pomieszczą. Każdy może przynieść coś od siebie, wtedy mama na pewno się wtedy zgodzi, bo będzie mieć trochę mniej gotowania. Musimy tak zrobić!

Harry'emu aż zaświeciły się oczy na ten pomysł. Dołączył do Louisa w planowaniu wspólnych świąt. Nakręcali siebie nawzajem, dokładając coraz to nowsze pomysły. W tym momencie Li i ja wiedzieliśmy, że już przegraliśmy tą dyskusję.

A więc wygląda na to, że w te święta nie będę sam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro