XVIII

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Obudziłam się na wielkim, miekkim łóżku. Podniosłam się i zobaczyłam, że jestem w jakimś pokoju. Ściany były czarne, a na podłodze był ciemny dywan. Było jedno duże okno, zasłonięte czrnymi zasłonami. Łóżko było czarno-szare. Ogólnie wszystko miało czarny albo szary kolor. W rogu pokoju był wiszący fotel, a naprzeciwko łóżka znajdował się segment. Na jednej półce był telewizor. Po prawej stronie stała szafa. Obok łóżka znajdował się mały stolik, a na stoliku budzik. Wyglądał dziwnie i śmiesznie.
Miał okrągły kształt i na przedniej części była twarz grubego, śpiącego kota. Po drugiej stronie był niewielki prostokąt, a w nim godzina. 10:55.

Wstałam i poszłam na wiszący fotel. Zawsze chciałam taki mieć. Po tym jak się już nacieszyłam, wyszłam z pokoju. W salonie był Troy.

- Już wstałaś?

- A ty? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie i siadłam obok niego na kanapie. W telewizji leciał jakiś film.

- Ty mnie chyba nie lubisz...

- No nie. Ale ze względu na tamtych postaram się cie polubić.

- Fajnie...

- Chcesz coś zjeść?

- No.

Po zjedzeniu pszepysznych omletów, których smażenie zajeło nam troche więcej czasu niż przewidywaliśmy (przy okazji troche się pośmialiśmy). Znów oglądaliśmy film.

- Gdzie są wszyscy? - zapytałam.

- Ruby poszła do pracy, a reszta śpi.

- A gdzie ja spałam?

- W pokoju Luke'a.

- A on gdzie śpi?

- W pokoju moich rodziców.

- A ty czemu nie śpisz?

- Zadajesz strasznie dużo pytań.

- Co zrobisz? Taką mam nature. - uśmiechnełam się.

- Czyli jaką? Wścibską?

- Ej! To nie było śmieszne! - to nie, ale jego mina gdy to powiedział tak.

- To czemu się śmiejesz?

- Bo lubie.

Po chwili z pokoju wyszła Lira. Szybko zeszła na dół i zaczeła ubierać buty.

- Luke już wstał?

- Nie. - odpowiedział Troy.

- To dobrze. Jakby się pytał nie wiecie gdzie jestem. Okey?

- A gdzie idziesz? - spytał.

- Lepiej żebyś nie wiedział. Przynajmniej będe miała pewność, że się nie wygadasz. - wyszła nic więcej nie mówiąc. Postanowiłam dyskretnie zapytać kim dla Luke'a jest Lira.

- Lira jest...

- Siostrą Luke'a. Jeśli o to ci chodzi.

- Siostrą? - w sumie to nawet są do siebie podobni, ale nawet do głowy by mi nie przyszło że jest jego siostrą.

- No. Czemu to cie dzi... Aaa ty myślałaś, że ona jest jego dziewczyną?!

- No... - przyznałam niechętnie. Na jego twarzy pojawił się wielki uśmiech.

- Spoko. Luke jest wolny.

Gadaliśmy jeszcze pół godziny i poszłam do kawiarenki. Przy blacie siedziała Lira.

- Hej. - przywitała się nie odrywając się od swojego koktajlu.

- Hej. Dzięki za sukienke.

- Nie musisz oddawać. Wyglądasz w niej lepiej niż ja.

- Dzięki. Wiesz na początku myślałam, że jesteś...

- Pustą i plastikową lalą?

- No... Nie zupełnie. Myślałam, że jesteś dziewczyną...

- Nie! Jeśli myślisz o tym co myśle to nie. Jestem jego siostrą. Legolas ma wiele fanek.

- Legolas?? - ona o tym wie?!

- Co? Nie. Przesłyszałaś sie. To Luke. Nie Legolas. - powiedziała szybko, ale po chwili odpuściła widząc, że niezupełnie jej to wychodzi i jakoś mnie nie przekonuje. - Dobra... Ja pamiętam.

- C-co?

- Pamiętam.

- Pomożesz mi?

- Przywrócić nas do naszych krain?

- Tak.

- Nie.

- Co?

- Nie pomoge.

- Dlaczego?

- Bo nie! - to były jej ostatnie słowa.

Po tym jak wyszła, poszłam do swojego pokoiku. Nie rozumiem dlaczego Lira nie chce mi pomóc. Myślałam, że zależy jej na tym aby wrócić do domu. Chyba się pomyliłam. W trakcie moich rozmyśleń do pokoju wszedł Henry. Czy on nigdy nie puka?

- Hej. - powiedział zdejmując szalik (jest późna jesień), kurtke i siadając na kanapie zaczął przeglądać jedną z książek. Nie zdążyłam zauważyć jaka to była książka. Nie wiedziałam co mu teraz powiedzieć, żeby go nie obrazić (a łatwo było go rozzłościć o byle co). - Już nie jesteś u Troy'a i Luke'a? - powiedział podnosząc wzrok znad książki i uśmiechając się.

- Nie. A co? Zazdrosny? - zarzartowałam, ale odpowiedzi nie uzyskałam. Spojrzałam co czyta. Zobaczyłam tylko pomazane i zniszczone strony.

- Co to jest? - spytałam.

- Nie wiem...

- Pokaż. - wziełam od niego książke nie czekając na odpowiedź.

Następne strony były takie same, a połowa powyrywana. Znalazłam strone, która nie była bardzo zniszczona.
"Pierścień musi zostać zniszczony"
Dalej nie musiałam czytać. Przejrzałam pozostałą zawartość książki. Chyba tylko z 36 stron była cała, a reszta cała zamazana.

- Ciekawe kto mógł to zrobić... - zapytał Henry.

- Po pierwszym tygodniu ktoś chciał mnie przejechać, a później jakiś gościu chciał zastrzelić Luke'a. Więc mogą to być oni. No i twoja matka mnie nienawidzi...

- Dobra. Rozumiem. Mamy dużo podejrzanych. Ale trzeba znaleść winnego.

- Wiem.

- Sprubuj popytać Golda.

- Dlaczego ja?

- Bo on cie chyba bardziej lubi ode mnie.

- Niech będzie. A ty?

- A ja przejrze tą książke jeszcze raz i sprubuje coś wywnioskować.

- Niby jak?! Tego się nie da czytać!

- Czytałem tą książke z tysiac razy, teoretycznie znam ją na pamięć.

***

- Witaj, spodobała sie MOJA, skradziona szkatułka? - zapytał Gold, kiedy weszłam do sklepu.

- Skąd o tym wiesz? - zdziwiłam się.

- Jestem Rumpelsztyk. Ja wiem wszystko. I nikt nie ma prawa mnie okradać.

- Przepraszam... Ja... - przestraszyłam się troche i prubowałam go przeprosić.

- Ale gdybym nie chciał żebyś ją ukradła, nie zrobiłabyś tego i już zwijałabyś się z bulu za to że prubowałaś.

- Dlaczego chciałeś abym ją zabrała?

- Jesteś wybawicielką. Ale jesteś jeszcze niewtajemniczona i musisz się DUŻO nauczyć.

- Ej!!! Henry czytał tą książke z tysiąc razy, mimo to nie wpadł na to że Luke jest Legosem, a Troy to Aragorn!

- Serio?? - odwróciłam się błyskawicznie. W drzwach stał Troy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro