[Tom 1] #2#

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

27 Marca 2020

Kiedy pożegnał się ze znajomymi, mówiąc, że potrzebuje chwili dla siebie, tak właściwie nie miał co ze sobą zrobić. Oni jednak rozumieli to doskonale. Nie poszedł do restauracji jak zwykle, nie wrócił też do domu, nie odwiedził również rodziców jak początkowo planował. Nie czuł się na siłach na coś tak absurdalnie oczywistego. Chciał zostać sam ze swoimi myślami. Musiał pomyśleć, co dalej ma zrobić. Spojrzał w górę na głowy Kage i westchnął ciężko. Nie lubił tam siedzieć, ale to było jedne z niewielu spokojnych miejsc, gdzie mógł pomyśleć.


- Chociaż...


Ruszył w przeciwnym kierunku niż zamierzał. W sumie było jeszcze jedno spokojne miejsce, gdzie rzadko kto się zjawiał, a wręcz można powiedzieć, że w ogóle. Kiedy dotarł na tam, uśmiechnął się nieznacznie widząc, że nikogo nie zastał. Podszedł do posągu i przysiadł natychmiast opadając plecami o zimny kamień. Odetchnął ciężko z niemałą ulgą i spojrzał w powoli ciemniejące niebo. Za kilka godzin miał oficjalnie poznać swoją nową drużynę i Sensei'a. Nie był na to gotowy, ba, nawet tego nie chciał i bardzo mocno zaczął rozważać niezjawienie się w ogóle w klasie.


- Mogłoby być ciekawe... - Prychnął z lekkim uśmiechem. - Pewnie byłby to pierwszy taki przypadek w historii akademii. - Przymknął oczy.


Nawet nie zauważył, kiedy przysnął, zapominając o problemach i bożym świecie. Obudziło go nachalne szturchanie w ramię. Uchylił jedną powiekę, żeby zobaczyć, kto mu przeszkadza. Dostrzegł Jounin'a z pomarańczową chustą na szyi i goglami. Miał roztrzepane kruczoczarne włosy, a na wargach błądził uśmiech.


- Czego mnie budzisz? - Naruto ziewnął potężnie, rozciągając się mocno aż chrupnęło. - Przeszkadzam ci w czymś?


- Nie, ale Kakashi cię szuka. Nie stawiłeś się na spotkaniu drużynowym i trochę spanikował, a jemu to się raczej nie zdarza.


- Ach, to...


- No właśnie, to. - Parsknął śmiechem. - Co się dzieje młody?


- Nie wiesz? Ty, wielki Uchiha nie wie czegoś tak oczywistego? - Uśmiechnął się słabo, a gdy Jounin zrobił to samo. - Oczywiście, że wiesz... Wciąż mam nadzieje, że ktoś się zjawi i weźmie moją rolę na przyszłość, a ja będę mógł spokojnie spełnić swoje pasje. Posiadanie drużyny i bycie w ogóle ninja to nie do końca mój konik.


- Wiem, młody, wiem... - Roztrzepał jego blond włosy palcami dłoni. - Ale jednak nie było to miłe widzieć twój brak w klasie, wiesz? Jestem jednym z twoich trenerów i zależało mi na zobaczeniu jak ruszasz w świat, a ty to przespałeś. To boli, o tu. - Pokazał na klatkę piersiową.


- Ty masz serca, Obito. - Naruto wywrócił oczami. - Tobie w głowie tylko dowcipkowanie i próbowanie nauczenia mnie dogłębnie używać techniki ognia, która mi nie do końca leży.


- Ajaja, chyba aż tak złym trenerem nie jestem, co? Zresztą przydałoby ci się w kuchni.


- Żadnych technik w mojej kuchni! - Naruto warknął, miażdżąc mężczyznę spojrzeniem. - Ostatnim razem prawie jej nie spaliłeś doszczętnie swoim cholernym Katon, gdy prosiłem, żebyś podpalił ogień pod kuchenką i zapewniam, nie o takie podpalenie mi chodziło!


- Sorki, no... - Obito uniósł ręce w geście obronnym. - Skąd mogłem wiedzieć? Ja się nie zbliżam do kuchni, to królestwo mojej żony, a i ona mnie tam nie wpuszcza.


- Nie dziwi mnie to. - Uzumaki wstał na zesztywniałych kończynach i przeciągnął się ponownie. - Nie masz czegoś do roboty innego niż pilnowanie mnie?


- Właściwie, to znalezienie ciebie było moją robotą. - Przyznał zaczepnie. - Zgłoś się do Kakashi'ego, bo gotów pójść do Hokage i zarządzić poszukiwania przez pół oddziału ANBU wioski.


Naruto jęknął zrozpaczony, na co Obito odkaszlnął próbując ukryć rozbawienie. Wiedział, że młodego wcale nie cieszył fakt pójścia do Hatake, ale wizja poszukiwania go przez tuzin ANBU tym bardziej nie uśmiechał się, więc wybrał mniejsze zło.


Oczywiście, po dotarciu na miejsce wraz z Uchihą, nasłuchał się reprymendy od Hokage. Później zjawił się Hatake, który również zrobił mu krótką naganę i zabrał się zaraz za wyjaśnianie kogo ma w drużynie. Nadzieja na spokojne spędzenie kolejnego dnia umarła błyskawicznie, gdy usłyszał, że ma jutro z samego rana zjawić się na polu treningowym numer siedem o porażającej godzinie. Doskonale wiedział, o co chodzi w tym wszystkim i bynajmniej nie był z tego powodu zadowolony.


Chyba potrzebował ramenu...


Poranek zjawił się szybciej niż tego chciał. Leżał na dużej gałęzi drzewa na nieszczęsnym polu treningowym numer siedem, gdzie miał się odbyć test. Z widocznym znużeniem obserwował przesuwające się chmury na jaśniuteńkim niebie. Wiedział doskonale, co Kakashi planował dla niego i nowej drużyny, nie miał zamiaru głodzić się dla jego wygody. Ziewnął potężnie i zasłonił oczy swoimi ulubionymi goglami, prezent od Obito na ósme urodziny. Jeżeli spadnie z drzewa podczas drzemki, to trudno, ale chociaż się jeszcze trochę prześpi nim sadysta Hatake, jak go pięknie Obito nazywał, raczy się zjawić. Podobno nabrał tego głupiego zwyczaju przez właśnie Uchihę, ale w przeciwieństwie do niego, Hatake nie spóźniał się na misje, a tylko na spotkania z uczniami. Osobiście podejrzewał, że robił to z czystej złośliwości i z premedytacją czerpał radość z nienawistnych spojrzeń dzieciaków nieznających podstaw świata ninja.


Z niewielkiej drzemki wybudził go impuls do obrony przed atakiem, więc na wpół śpiąc, wykonał zręczny unik zeskakując jednocześnie z potężnej gałęzi. Wylądował gładko na ziemi i obejrzał się na kogoś za swoimi plecami, po czym podciął i przyszpilił do ziemi dłonią. Ściągnął nieznacznie brwi, czując dziwnie znajomą energię, więc odsunął odrobinę gogle i zaspanym wzrokiem popatrzył na napastnika, którym okazał się Sasuke Uchiha. Patrzyli na siebie krótką chwilę. Sasuke z widocznym szokiem, a Naruto zaspany i ledwie kojarzący fakty. Ziewnął potężnie i przetarł oczy, znów spojrzał na chłopaka pod sobą i jak oparzony odskoczył z mało zgrabnym ruchem. Zrobił to o tyle koślawo, że jego własne nogi zaplątały się o siebie i wyrżnął orła do tyłu lądując boleśnie na plecach. Usiadł do siadu burcząc na złośliwość losu i jak to cholernie bolało, pocierał tył głowy.


- Czy ty właśnie...


- Coś ty odwalił Sasuke?! - Zakrzyknął, natychmiast uciszając niedokończone pytanie bruneta. - Prawie nas nie pozabijałeś! Mogłem kark skręcić albo gorzej, połamać sobie rękę i jakbym wtedy ramen jadł, hę?!


Oj coś czuł boleści gardła w najbliższym czasie... Wydzieranie się było częścią jego gry, ale nie zmieniało to faktu, że darcie ryja jak pojebany bardzo nadwyrężało gardło i struny głosowe. Udawanie idioty wychodziło mu coraz lepiej i miał nadzieje - bardzo znikomą - że Uchiha zignoruje ten dziwny obronny ruch z jego strony, zwłaszcza że był w sumie ślepy i w normalnych warunkach nie mógł go dostrzec. Taką miał rolę do grania, więc próbował ją wcielać w życie niemal na non stopie. Oczywiście, to nie zmieniało faktu, że mimo wszystko wciąż miał odruchy obronne, których nie dało się ot, tak wyłączyć, jak przełącznik światła. Musiał się z tym pilnować, co niestety tym razem nie wyszło.


- Sam jesteś sobie winien, Usuratonkachi. - Prychnął w odpowiedzi, wciąż patrząc z cieniem podejrzliwości. - Trzeba było nie zasypiać na drzewie. Zresztą, Kakashi-Sensei kazał po ciebie pójść. - Wskazał za siebie kciukiem. - Nie pytam skąd wiedział, że śpisz akurat tutaj, ale lepiej rusz się, nie mam całego dnia na zabawy z tobą.


Naruto westchnął ciężko. No tak, Hatake wiedział, że najpewniej tu śpi, bo to jedno z niewielu miejsc, w których się ukrywał na małe drzemki podczas czekania na trening z nim. Niechętnie wstał, otrzepał tyłek i założył ręce na kark. Pod palcami mógł przysiąc, że czuje grubą linę, której tak naprawdę nie było. Nikt jej nie widział, tylko on sam. Lina, która była symboliką jego pętli kłamstw, którymi karmił wszystkich wokół, zwłaszcza samego siebie. Powoli zaciskała się na jego szyi i dusiła, zabierając oddech, a on musiał udawać, że wszystko jest w porządku. To była idealnie odgrywana rola. Udawanie było czymś naprawdę łatwym, a jednocześnie męczącym. Z jednej strony chciał, żeby wszyscy wiedzieli, kim jest naprawdę, a z drugiej zaś wiedział o konsekwencjach i przeznaczeniu, którego unikał jak ognia.


Uzumaki Naruto był w końcu uważany za idiotę i nieuka, który nic nie potrafi zrobić dobrze. Był osobą wpadającą w najgłupsze pułapki i zdarzenia.


Namikaze-Uzumaki Naruto był perfekcyjnie wyszkolonym shinobi, szybko kalkulował sytuację i potrafił idealnie wykorzystać swoje wrodzone zdolności sensoryczne. Był również mistrzem cichych misji, pieczęci, walki wręcz i przesłuchań.


Obaj byli nim, a jednak musiał ukrywać prawdziwego Naruto i pokazywać światu krzykliwego idiotę. Wszyscy widzieli fałszywą maskę, która kiedyś musiała spaść i ukazać prawdziwego Naruto. Niestety, kiedy człowiek zbyt długo stoi pomiędzy fałszywą bielą a wyszkoloną czernią, to utyka w znikomej szarości. Często miewał takie zdanie, że żadna z tych dwóch masek, która posiada, nie jest naprawdę nim samym. Dusiła go ta cała maskarada i chciał tylko uwolnienia od kłamstw, którymi się otaczał i to nie z własnej woli.


- Miło, że zaszczyciłeś nas swoją osobą, Naruto.


Z rozmyślań wyrwał go głos Hatake, który wraz z nachmurzoną różowo włosa dziewczynką czekali już tylko na niego. Nie za bardzo ją kojarzył, ale chyba siedziała dwie ławki od niego, a może trzy? Hm, jak jej było... Ahh, gdyby nie urywał się tyle razy z zajęć lub przesypiał, to może by pamiętał, chociaż imiona osób z klasy. Sasuke w sumie kojarzył tylko z powodu Obito, który narzekał na młodszego brata Itachi'ego, jako strasznie upierdliwego i męczącego w trenowaniu, ale również uznawał za bardzo bystrego i spostrzegawczego. Pamiętał doskonale, że miał go unikać jak ognia, jeżeli nie chce odkrycia swojej tajemnicy o pochodzeniu i zdolnościach przez osobę, której najzwyczajniej nie ufa.


- Jakoś tak wyszło, Sensei! - Zaśmiał się głupio.


- Przez ciebie idioto straciliśmy sporo czasu i jeszcze Sasuke musiał iść szukać kretyna jak ty, zamiast zająć się zadaniem od Sensei'a! - Wyrzuciła z siebie oburzona dziewczyna. - Nie wstyd ci?!


- Czy ja wiem... - Wzruszył ramionami. Widział jak poczerwieniała ze złości, więc szybko dodał. - A właściwie jak ty masz na imię? Nie kojarzę imienia, ale raczej byliśmy w jednej klasie, nie?


- Sakura Haruno. - Burknęła zła. - Gdybyś pojawił się na spotkaniu drużynowym, to poznałbyś więcej na mój i Sasuke temat, a nie polazłeś szlajać się na mieście!


- Zdarza się najlepszym. - Uśmiechnął się, odwracając się do niej bokiem. - Zresztą, w Ichiraku Ramen mieli promocję na Wołowinę, więc nie mogłem się oprzeć.


Odruchowo uniósł rękę chcąc złapać pięść dziewczyny, ale powstrzymał się w połowie drogi i schował obie ręce do kieszeni, jednocześnie pozwalając na uderzenie. Złapał się za obolałą czaszkę. Co jak co, ale ta dziewczyna to jednak ma mocny prawy sierpowy. Spojrzał z wyrzutem na Sakurę, z której buzi aż buchała złość. Ech, gdy nie robiła takich min furiatki, to była nawet ładna... Dostrzegł kątem oka, że Sasuke obserwuje go bardzo intensywnie. Czyżby zauważył tamten ruch? Cholera, musi bardziej się pilnować, bo Uchiha gotów odkryć prawdę prędzej niż by tego chciał. A mówiąc szczerze, wcale nie chciał...


- No dobrze, słuchajcie teraz... - Kakashi wyjął z kieszeni dwa dzwoneczki zawieszone na czerwonym sznurku. - Waszym zadaniem jest odebranie mi tych dzwonków. Jak tego nie zdążycie zrobić przed określonym czasem, przywiąże was do jednego z tych pachołów i każe patrzeć, jak jem ten pyszny posiłek.


- Ale Sensei, są tylko dwa dzwoneczki!


- Masz rację Sakura, są tylko dwa, a to dlatego, że chcę mieć pewność przyczepienia jednego z was tutaj. - Hatake upiął dzwoneczki paska. - Oprócz tego to również test waszej wiedzy czy nadajecie się na ninja. Oczywiście kto nie zdobędzie dzwoneczka, wróci do akademii.


- Co?! A-Ale to nie fair! - Naruto natychmiast wydarł się, aż coś zazgrzytało w jego gardle. - W ten sposób jedno z nas na pewno nie zda!


- O to chodzi. - Mężczyzna spojrzał na niego uważnie. - Wówczas mam pewność, że jedno z was zostanie i na pewno nie zda. Taka jest część tego testu i nie zmienię niczego.


Naruto wiedział, co Kakashi próbuje mu przekazać. Ma pozwolić to rozgryźć reszcie drużyny, a samemu nie pokazywać większego poziomu niż akademicki. To miała być swego rodzaju kara za nie zjawienie się na spotkaniu drużynowym. Westchnął zrezygnowany. Już wiedział, kto wyląduje na cholernym pniu uwiązany jak prosiak na ruszt. Cudownie...


- Macie czas do dwunastej w południe. Czas, start!


Natychmiast rozbiegli się w swoje strony, a Kakashi rozejrzał się uważnie, po czym wyjął ulubioną książkę Icha-Icha. Naruto zniesmaczony tym widokiem, skrzywił się lekko. Nadal nie umiał zrozumieć, co takiego rajcowało Kopiującego Ninja w tych porypanych, zboczonych książeczkach. To było coś naprawdę gorszącego... Oparł się o drzewo i spojrzał w górę na powoli sunące chmury. Skoro i tak miał dostać karę, to równie dobrze może pójść w małą drzemkę i dać odpocząć strunom głosowym. To wydzieranie się jak pojebaniec naprawdę zdzierało gardło. Zasłonił oczy zielonymi goglami i założył ręce przed sobą, wyciszając swoją chakrę, tak na wszelki wypadek. Nie chciał mimo wszystko przykrej pobudki od kogokolwiek, a zwłaszcza Sasuke Uchiha, którego postanowił unikać za wszelką cenę i mieć nadzieje, że niczego nie będzie podejrzewał. Z takimi myślami, przysnął.



★♡★♡★♡★♡★

Data publikacji: 27 Marca 2020

Data korekty: 07 Lutego 2023

Ilość słów przed korektą: 1 654

Ilość słów obecnie: 2 040

Kilka słów od Autorki:

Minimalna korekta interpunkcyjna. Jest to również połowiczna fuzja, pół rozdziału 2 i rozdział 3. Poprawiłam również w tekscie, że Naruto zasłania oczy goglami, bo na początku to napisałam, a potem dawałam, że robił to opaską. Mój błąd, ale naprawiłam. Wyjaśniłam również skąd ma ów gogle, czego nie zrobiłam uprzednio.


Słowniczek dla dociekliwych:

Sensei - Mistrz, Nauczyciel

Usuratonkachi - Idiota, półgłówek, osoba nierozgarnięta


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro