22

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jestem już z Andreasem w Niemczech od jakiś trzech dni. Jutro mój chłopak ma urodziny, więc z tej okazji organizujemy dla niego imprezę. Muszę pojechać do galerii po prezent dla niego. Dzięki bogu, że mam już prawo jazdy, bo inaczej musiałabym jechać autobusem w taki upał. Ubrana w białe spodenki i niebieską przewiewną koszulkę schodzę na dół, gdzie siedzi blondyn. 

- Mam do ciebie sprawę. - odparłam, a on spojrzał na mnie swoimi błękitnymi oczami. - Muszę jechać na miasto po jedną rzecz, a nie chcę się włóczyć autobusem... - przerwał mi.

- Chcesz wziąć pewnie mój samochód? - spytał, na co kiwnęlam głową twierdząco. - Nie. Mogę przejechać się z tobą.

- Czemu niby? - prychnęłam.

- Za szybkie auto dla ciebie, Majciu. - pstryknął mnie w nos, na co ja szybko walnęłam w jego rękę. Zabrałam torebkę leżącą w kuchni na blacie. Nałożyłam na stopy trampki. W korytarzu pojawił się Niemiec. - A czemu nie mogę pojechać z tobą?

- Bo to moja sprawa, którą chcę załatwić sama, ale nie chcesz mi dać to nie. Poradzę sobie. - otworzyłam drzwi. - A tobie widzę, że się nudzi dlatego masz posprzatąć w domu.

- To mój dom. - mruknął. Spojrzałam na niego. W sumie to prawda, więc po co tu jestem.

- Masz rację, więc co ja tu robię. - zamknęłam drzwi. Zadzwoniłam do Stephanie, może ona mnie poratuje. Odebrała po chwili. - Cześć. Jedziesz może do galerii?

- Tak, aktualnie jadę po Jacquelline, więc jak chcesz mogę później cię wziąć. - odparła blondynka.

- Naprawdę? Dziękuję ci bardzo. Będę czekała na przystanku. - powiedziałam i rozlączyłam się. Dostałam sms'a od Andreasa. Czego on jeszcze kurwa chce?

Od: Andi❣

Maja, przecież wiesz, że nie miałem tego na myśli. Niedługo to będzie nasz wspólny dom, więc i ty masz do niego prawo. Pamiętaj, kocham cię ❤

Nie odpisałam mu. Przyznam zdenerwował mnie swoimi słowami, ale cóż taka prawda. Po paru minutach zauważyłam czarnego mercedesa Stephanie. Zajęłam miejsce z tyłu. Przywitałam się z Stephanie i Jacequelline, która okazała się być dziewczyną Stephana. Czemu ja jej wcześniej nie poznałam?

- Wybacz, że zawracam ci gitarę, ale ten mój idiota nie chciał mi dać samochód. - mruknęłam.

- Nie, no spoko. - posłała mi uśmiech w lusterku. - Jedziesz po prezent dla Andreasa? - przytaknęłam. - My tak samo. Masz plan co mu kupisz?

- Trochę myślałam nad prezentem dla niego, ale nic nie wymyśliłam.

We trójkę dotarłyśmy do pobliskiej galerii handlowej. Rozpoczęłyśmy rozglądanie się za prezentem dla Niemca. Stałam przy wystawie w sklepie jubilerskim. W moje oczy rzuciła się bransoletka. Nie powiem dość droga, ale czego nie robi się dla kochanego, a zarazem wkurwiającego chłopaka. Do tego kupiłam mu jeszcze koszulkę reprezentacji Niemiec. Niech się dzieciak cieszy. Dziewczyny gdzieś poszły, a ja postanowiłam pójść w stronę sklepu z bielizną. Przed nim stał Thomas Müller. Andreas coś gadał, że to jego idol.

- Przepraszam pana, mógłby pan się podpisać na tej koszulce? - zapytałam nieśmiało po angielsku. Piłkarz przytaknął z uśmiechem. Zostawił swój autograf na materiale. - Dziękuję bardzo.

- Prezent dla chłopaka? - spytał Niemiec. Przytaknęłam. - Chcesz to mogę nagrać dla niego pozdrowienia.

- Jakby pan mógł. - podałam mu telefon, a on nagrał filmik z podrowieniami i życzeniami urodziniwymi. - Jeszcze raz, dziękuję! - uśmiechnęłam się i weszłam do środka sklepu. Wybrałam jakąś ładną bieliznę i zapłaciłam za nią. Opuściłam sklep. Zauważyłam blondynkę z brunetką. Poszłam w ich stronę.

- Wracamy już? - pytanie padło z ust Jacquelline. Przytaknęłam. Wsiadłyśmy do auta dziewczyny Markusa.

Po piętnastu minutach byłam w domu Andreasa. Weszłam do środka, gdzie błyszczało jakby królowa Anglii przyjeżdżała. Zdjęłam buty. Z salonu dobiegał dźwięk odkurzacza. Skorzystałam z sytuacji i schowałam prezent w domu. Poszłam do salonu, gdzie blondyn nadal odkurzał. Kopnęłam do w tyłek, a on podskoczył wystraszony. Spiorunował mnie wzrokiem.

- Jak było na zakupach? - zadał mi pytanie, niebieskooki.

- Super. - uśmiechnęłam się, a następnie poszłam do kuchni. Na blacie leżał talerz, na którym były naleśniki. Ktoś tu próbuje przekupić moją złość na słodkości. Odwróciłam się i zobaczyłam szczerzącego się Andreasa. - No chodź tu, księżniczko. - wyciągnęłam w jego stronę ręcę, a on przytulił mnie. - Następnym razem bez pytania zabiorę ci auto. - szepnęłam mu na ucho, a następnie ugryzłam go w płatek. Skrzywił się.

- Co powiesz jutro na wyjście do kina? - zaproponował Wellinger. Kiwnęłam głową na tak.

*****

Drugi rozdział będzie koło 19 🤪

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro