6

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Weszłam do mojego, tymczasowego pokoju. Zdjęłam z siebie kurtkę, szalik i czapkę. Wyciągnęłam z walizki czarne rurki z dziurami na kolanach, biały t-shirt z jakimś nadrukiem oraz szary sweterek, sięgający za tyłek. Weszłam do łazienki. Przebrałam się w czyste ubrania. Poprawiłam makijaż. Rozczesałam włosy i psiknęłam się perfumami. Opuściłam pomieszczenie. Założyłam kurtkę, szalik oraz czapkę. Na stopy założyłam białe, wysokie air force. Opuściłam pokój i wyszłam przed hotel. Na ławce zauważyłam chłopaka w oczojebnej kurtce. Uśmiechnęłam się pod nosem i podeszłam do niego.

- Buuu. - zaśmiałam się, a on odskoczył.

- Nie strasz mnie tak, kurduplu. - odparł zupełnie poważny, lecz po chwili zaczął się śmiać.

- To gdzie idziemy? - zapytałam.

- Przejdziemy się po mieście, a później pójdziemy do kawiarnii.

Zwiedzaliśmy uliczki Vikersund. Wszystko wyglądało tak ładnie. Ośnieżone ulice, blask księżyca i zakochani ludzie. Czułam co chwilę na sobie wzrok Andreasa. Doszliśmy do kawiarnii, w której było wiele ludzi. Zdjęłam odzież wierzchną, którą później Wellinger odwiesił na wieszak. Zajęłam miejsce naprzeciwko skoczka. Po chwili obok nas pojawił się kelner, który przez cały czas się na mnie patrzył.

- Co dla panienki? - zapytał, uśmiechając się pod nosem.

- Sernik i frappucino. - odparłam.

- A dla pana?

- To samo. - powiedział Andreas. - Widziałaś jak ten facet przeszywał cię wzrokiem? - zapytał od razu po tym jak odszedł.

- A ty co zazdrosny? - uniosłam jedną brew do góry.

- Yyy... nie?

- Wmawiaj to sobie. - zaśmiałam się.

- Sernik i frappucino dla państwa. - podał nam jedzenie i mi małą karteczkę. Puścił oko i odszedł.

- No i widzisz? - odparł zdenerwowany.

- Jedź i nie marudź.

Po zjedzonym posiłku, zaczęliśmy się zbierać. Zauważył to kelner, który podszedł do nas.

- To jak zadzwonisz? - zapytał, uśmiechając się. Miałam już coś powiedzieć, lecz Andreas mnie wyprzedził.

- Nie zadzwoni, bo ma chłopaka. - odparł i przytulił mnie.

Mężczyźna przybrał kolor purpury i odszedł od nas. Wyszliśmy z kawiarnii, a Andreas zaczął tak szybko iść, że nie nadążałam za nim.

- Wellinger do jasnej cholery, zatrzymaj się. - krzyknęłam, biegnąc za nim. - Szybciej się nie dało iść?

On nic nie powiedział tylko wpił się w moje usta. Na początku nie wiedziałam co robić, lecz po chwili oddałam pocałunek.

- Już wiesz czemu byłem taki zdenerwowany. - odparł.

Przez większość drogi, szliśmy w ciszy, dopiero gdy prawie dochodziliśmy do hotelu, blondyn powiedział coś.

- Kiedy wracasz do Polski?

- Pojutrze rano, a co? - spytałam, spoglądając na niego.

- Myślałem, że moglibyśmy jutro gdzieś pójść.

- Okej, pasuje mi. - uśmiechnęłam się. - O której?

- Dam ci jeszcze jutro znać. - weszliśmy do windy. Wysiadłam na piętrze trzecim. - Do jutra.

***

Na zegarze była godzina trzynasta czterdzieści osiem. Andreas jeszcze nic nie napisał. Wyciągnęłam z walizki szare dresy i biały t-shirt. Weszłam do łazienki. Przebrałam się i wykonałam już nie poranną rutynę. Włosy związałam w niedbałego koka. Wyszłam z pomieszczenia. Położyłam się na łóżku i właśnie dostałam wiadomość z Messanger'a.

Andreas Wellinger: dzisiaj o siedemnastej przed hotelem.

Andreas Wellinger: ubierz się ładnie 😎

Maja Mantler: jakie wymagania 😂 ok, będę na 17 😏

Zablokowałam telefon. Zajrzałam do walizki. Na szczęście wzięłam jakąś sukienkę. Jakieś obcasy też się znajdą.

Ten czas minął tak szybko, że już musiałam się szykować. Postanowiłam, że założe czerwoną sukienkę z 3/4 rękawkiem i rajtuzy w kolorze skóry. Weszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic. Umyłam włosy i wytarłam ciało. Założyłam bieliznę. Wysuszyłam włosy, a następnie założyłam sukienkę oraz rajtuzy. Zrobiłam trochę mocniejszy makijaż. Opuściłam pomieszczenie. Na stopy założyłam wysokie, czarne koturny. Na siebie założyłam zimowy płaszcz i za duży szalik. Wyszłam z pokoju. Przed hotelem stał Wellinger. Był ubrany w jeansowe spodnie, koszulę i oczojebną kurtkę.

- Mantler urosłaś? - zapytał, śmiejąc się.

Szliśmy w stronę miasta. Nagle poczułam, że upadam. Już byłam przekonana, że przywalę twarzą w lód, który był na chodniku. Lecz niebieskooki złapał mnie w porę.

- Dziękuje. - przytuliłam go, a on kazał mi, żebym złapała go za rękę.

Doszliśmy do restauracji, która wyglądała na dość drogą. Odwiesiłam płaszcz i szalik. Zajęliśmy miejsce w samym rogu, gdzie nie było prawie nikogo. Andereas wybrał dla nas jedzenie. Gdy jadłam deser, zauważyłam małą karteczkę w kaształcie listka.

Majo Mantler, nie mogę bez ciebie żyć. Gdy widzę innego chłopaka przy tobie to, aż się we mnie gotuje. Więc mam do ciebie pytanie: Zostaniesz moją dziewczyną?

Andreas patrzył się na mnie, jakby się bał, że coś mu zrobię. Wstałam z krzesła i siadłam na kolana Andreasa.

- Tak. - szepnęłam mu do ucha i zeszłam z jego kolan.

Chłopak po moich długich protestach i tak poszedł zapłacić za posiłek. Nałożyłam na siebie odzież wierzchną i wyszliśmy z restauracji. Złapałam blondyna za rękę, a on tylko się uśmiechnął.

- Jak tam idzie ci w Polsce? Piosenki napisane? - zapytał się.

- A skąd ty wiesz, że piszę piosenki?

- Tande się chwalił.

- On to nie umie trzymać języka za zębami. - zaśmiałam się.

Weszliśmy do hotelu, a następnie do jadalnii. Każdy się na nas patrzył, a gdy Tande zobaczył, że trzymamy się za ręcę. Przytulił mnie mocno i zaczął kręcić się wokół własnej osi.

- Nareszcie! - krzyknął Markus.

Każdy z nas poszedł do swoich pokoi, prócz Andreasa. Wszedł do pokoju i rozłożył się na łóżku.

- Nowy pokój sobie znalazłeś? - zapytałam, zdejmując szalik z szyji.

- A żebyś wiedziała. - wstał i pstryknął mnie w nos.

Ściągnęłam buty i wzięłam do ręki biały t-shirt i spodenki dresowe. Weszłam do łazienki. Przebrałam się, zmyłam makijaż i wykonałam wieczorną rutynę. Wyszłam z pomieszczenia. Od razu moją uwagę przykół śpiący Andreas. Zgasiłam światło i położyłam się do łóżka. Poczułam jak jego ręce przyciągają mnie do jego klatki.

- Udawacz. - zaśmiałam się.

***
No i Maja and Andreas są RAZEM 💑
Dość szybko to nastąpiło 😎

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro