#8

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

TW: rozdział zawiera dokładny opis przemocy seksualnej, don't say I didn't warn you.

Harry's POV

- Boże, twoja cera jest absolutnie najpiękniejszą, jaką widziałam! - pisnęła zachwycona Perrie, nakładając na pędzel więcej rozświetlacza.

- Nie jestem przekonany... - nie zdążyłem dokończyć, kiedy miękki, łaskoczący pędzel wylądował nad moim nosem. Zrobiłem chyba zeza, mrugając kilka razy bo pudrowy, błyszczący cień prawie wpadł w jedno mojego oko.

- No co ty? Widziałaś jego usta? Odkąd je zobaczyłam pomyślałam o tym błyszczyku. - Crystal uniosła do góry coś, co nie wiedziałem jak opisać. Wydąłem odruchowo dolną wargę, nie spodziewając się, że właśnie w tym momencie kolejny kosmetyk dotknie moich ust. Crystal uniosła lekko moją brodę, rozpracowując małym aplikatorem lepką ciecz na moich ustach. Przełknąłem ślinę, przymykając oczy, ponieważ jej niemałe piersi znalazły się na wysokości moich oczu i poczułem się nieswojo.

- Miałeś kiedyś żel na paznokciach? - spytała z zafascynowaniem blondynka w międzyczasie oglądając moje dłonie.

- Dlaczego miałbym? - zmarszczyłem brwi. - Jestem chłopakiem!

- No i co? - obie dziewczyny spojrzały na mnie z politowaniem. - Zaraz pójdę po lakiery i lampę! - zawołała Perrie.

- Co wy chcecie zrobić? - jęknąłem.

- Pokazać ci, że makijaż czy pomalowane paznokcie wcale nie są kobiecą domeną. - wyjaśniła mi Crystal. - A ty, lepiej zacznij się nam tłumaczyć.

Spojrzałem na nią ze zmarszczonymi brwiami. - Z czego mam się wam tłumaczyć? Z tego, że po raz pierwszy ktoś mnie maluje?

- Nie, ciołku. - Perrie wpadła do pokoju z wielkim pudełkiem. - Co robiłeś z Louisem w salonie dziś rano i co jest między wami?!

- Mam serio wam powiedzieć? - prychnąłem. - Dosłownie trzęsę się w samej obecności Blaise'a i po tym, jak wczoraj się zjarał, Louis uznał, że będzie spał blisko mnie, bo się bałem, a on akurat był w salonie jak zszedłem na dół...

- O mój Boże, powinieneś oddychać podczas mówienia. - zaśmiała się Crystal. - Nie znałam Louisa od tej strony, zależy mu na tobie!

- Wątpię. - wzruszyłem ramionami. - Przy nim po prostu czuję sie bezpiecznie, bo tylko jego obawia się Blaise.

- To urocze! - zacmokała, jakby usłyszała tylko tę pierwszą część mojej wypowiedzi. - Dobra, Perrie. Zrób mu pazurki, gdy ja zajmę się włosami. A ty, Harry możesz kontynuować.

- Niby co mam kontynuować? - skrzywiłem się, podając blondynce rękę. - To tyle, nic innego oprócz przeniesienia pościeli do salonu się nie wydarzyło.

- No ale co jest na rzeczy, Hazz? - stanęła za mną, zaczynając oglądać moje włosy. - Wyczuwam między wami chemię!

- Czy ciebie opuścił pieprzony Bóg?! - nie wytrzymałem i mimo tego, że po chwili tego żałowałem, podniosłem głos. - Nie znoszę go, kurwa całym sercem.

- Wyluzuj, bo ci zamaluję całe skórki! - Perrie wrzasnęła tak głośno, jak ja.

- Jezusie, zrobiło się gorąco. - Crystal sarknęła ironicznie, odchodząc na chwilę ode mnie i ściągnęła swoją bluzę. Moja szczęka opadła, gdy zobaczyłem ją pierwszy raz w zwykłym t-shircie, który całkowicie ją opinał.

- O Boże, co ty zjadłaś?!

- Dziecko. - parsknęła Perrie, jednak jak się okazało, Crystał nie zaśmiała się jakby był to żart. Blondynka spojrzała na nas rozkojarzona z niezrozumieniem.

- Myślałam, że Louis mu wszystko powiedział. - odparła tak, jakby mnie tu nie było. Patrzyłem na brzuch Crystal, który był całkiem wypukły. Jak mogłem go nigdy nie spostrzec? Nawet pod tymi grubymi bluzami.

- Masz dzidziusia?! - pisnąłem.

- To nie tak, że to planowałam i chciałam. - westchnęła, kładąc od niechcenia dłoń na zaokrąglonym brzuchu.

- Ale masz dzidziusia!

Podniosłem się w górę, przylegając do ciała niższej dziewczyny. Przytuliłem ją mocno, ale ostrożnie, nie napierając na jej brzuch, by czasem nie zrobić krzywdy dziecku. Tuliłem ją do siebie, uśmiechając się szeroko.

- Co tu się dzieje? - podskoczyłem na głos Liama, który znikąd pojawił się w pokoju. Patrzyłem na niego skrępowany, uświadamiając sobie, że mam na sobie makijaż. - A ty co? Zmieniasz płeć?

- Pierdol się, Payne. - burknęła ze zmrużonymi oczyma blondynka, sięgając po mogą dłoń, by jeszcze raz sprawdzić, czy moje paznokcie są ładne.

- Kto zmienia- Harry? Co wy robicie? - do pokoju jak na złość wparował Louis, zawieszając się na ramieniu brata, jednak puścił go szybko, przyglądając mi się tak intensywnie jak jeszcze nigdy.

- Przyznajcie, że wam pały prawie stanęły na jego widok. - zacmokała Crystał, uśmiechając się do mnie pokrzepiająco.

- Chyba Louisowi, jestem w związku i nie jestem pedofilem. - Liam przewrócił oczami. Louis unikał wnikliwych spojrzeń dziewczyn.

- To tylko głupie wygłupy. Nie miałem prawa głosu! - wytłumaczyłem im, sięgając po wacik kosmetyczny, który leżał przy nodze Perrie na łóżku i wytarłem nim usta.

- Chciałem ci tylko przekazać, że jadę do miasta nastraszyć trochę twojego staruszka i wrócę jutro. - szatyn opuścił pokój, ówcześnie puszczając mi oczko. Skrzywiłem się tak samo jak Liam. Za to dziewczyny praktycznie piszczały.

- Oookeeeey... - przeciągnął zabawnie młodszy brat, odprowadzając szatyna wzrokiem. - Bawcie się dobrze, laski.

- Wciąż jestem chłopakiem, Payne. - fuknąłem na niego.

- Tak, oczywiście. Ładne paznokcie. - zaśmiał się. - Róż to kolor tego sezonu, racja?

- Jesteś zazdrosny, bo masz tak krzywy ryj, że w każdym makijażu wyglądałbyś po prostu źle? - Crystal wydęła wargę.

- Przygotowujesz się do roli matki niańcząc tego bachora? - uniósł wysoko brwi. Wszyscy spojrzeliśmy na Liama w szoku. - O mój- Crystal, nie chciałem.

- Dobra, idź już po prostu, bo twoja wrażliwość jest na poziomie ruchającego się zwierzęcia. - praktycznie wysyczała dziewczyna.

- Idź już, Liam, serio. - Perrie pogoniła go ruchem ręki. Payne bez odwracania się za siebie, wyszedł z pomieszczenia. - No dupek! Zwykły, kurwa, dupek. Nie przejmuj się Crystal.

- Nauczyłam się go ignorować. - wzruszyła ramiona, lecz po jej minie widziałem, że naprawdę było jej przykro.

- Który to jest miesiąc? - spytałem naprawdę podekscytowany ciążą Crystal. Chociaż domyślałem się w jakich okolicznościach powstał maluch... już go chyba pokochałem.

- Połowa czwartego. - dziewczyna uśmiechnęła się do mnie ciepło, przy okazji targając moje.

- To cudowne. - odwzajemniłem uśmiech, kładąc powoli głowę na brzuchu. - Czujesz już ruchy?

- Dziecko nie ma jeszcze nawet dziesięciu centymetrów, Harry, jeszcze dużo czasu nim zacznę go czuć.

- Ale czad. Dziesięć centymetrów. - zaśmiałem się, prostując. Perrie sama położyła moją drugą dłoń na swoim udzie. - Będzie na pewno bardzo ładne. Wiadomo, że będzie, bo Crystal jest ładna! - odparłem wesoło.

- Będzie miało na pewno piegi i rude włosy. - Perrie uśmiechnęła się, ciągnąc mnie za palec wskazujący.

- Chciałabym, żeby to była dziewczynka. - uśmiechnęła się ciężarna. - Wtedy mogłaby być taką moją małą kopią, a gdyby to był chłopczyk mógłby bardziej przypominać tamtego mężczyznę. Naprawdę nie chcę o tym rozmawiać. Gdy dowiedziałam się o ciąży długo rozważałam aborcję, ale w końcu postanowiłam dać temu płodu życie - zaśmiała się cierpko, jednak uśmiechnęła się. - Dowiedziałam się, że jestem w ciąży niezbyt... wcześnie i uznałam, że nie, to za późno by się go pozbyć. Więc... to wciąż jest dla mnie bardzo trudne i może dopiero zaakceptuję to wszystko, gdy się urodzi.

- Bardzo cię podziwiam - powiedziałem szczerze. - Wiem, że istnieją kobiety, które nawet by się nie zastanawiały patrząc na okoliczności. Mimo, że to nie jest wina zlepu komórek, które gdzieś tam się wytworzyły.

- Ty jesteś przeciwko aborcji?

- Czy powinienem mieć prawo głosu będąc facetem? - parknąłem, żując nie dolną wargę, gdy zastanawiałem się nad doborem słów. - To tak bardzo indywidualna sprawa, że... nikt poza tą jedną osobą przymierzającej się do wykonania tego, nie powinna się odzywać. To decyzja tylko tej jednej osoby, tak myślę. A ja, będąc kimś, kto nawet nie ma macicy, po co mam oceniać inne kobiety? Nigdy nie dowiem się co to za uczucie w ogóle być w ciąży, chcianej czy nie. Ale jeśli mam już o tym myśleć, sądzę że trzeba również podejść inaczej do każdego przypadku. Na przykład - przełknąłem ślinę - ofiary gwałtu.

- To jest fakt, że są sprawy, w których jest to po prostu czystym okrucieństwem, zabronienie komuś aborcji - Crystal zgodziła się, owijając dłonie wokół zaokrąglenia. - Trochę jak rosnący arbuz, co nie?

Parsknąłem na to rozluźnienie atmosfery.

- Wyglądasz naprawdę pięknie, Crystal - uniosłem kącik ust do góry. Perrie odchrząknęła wzruszona.

- Możesz mi wyjawić, dlaczego jesteś gejem?!

- Bo lubię penisy? - spojrzałem na nią zdezorientowany, dopiero po chwili rozumiejąc, o co jej tak naprawdę chodziło.

- Krótko, zwięźle i na temat - skomentowała, wkładając moją dłoń do lampy. - Myślę, że polubiłbyś penisa Louisa, który przed chwilą prawie się ujawnił w jego spodniach, mówiąc "cześć, Harry, polub mnie!"

Zacząłem nagle kaszleć tak, jakby powietrze nagle zrobiło się niewyobrażalnie ciężkie i schowałem twarz w dłoniach.

- Perrie, jesteś taką głupią blondynką, ugh - jęknęła Crystal.

- A co? Mylę się? Widziałaś jego minę?

- Nie często widzi się umalowanych facetów, dlatego się patrzył - wyjaśniłem jej powoli.

- Louis ma obsesję na punkcie delikatnych, kobiecych chłopców - upierała się dziewczyna. - Mówił to kilkukrotnie. Zresztą, ty go nie znasz z takich stron jak my. Ja w szczególności umiem odróżniać jego reakcje na przeróżne sytuacje i to - machnęła dłonią. - co widziałam w jego twarzy, to oh, gdybyście byli sami w jednym pomieszczeniu...

- Jest gejem i lubi dziewczęcych chłopców? - zdziwiłem się, chcąc zupełnie odwrócić jej uwagę od takich bzdur. - To się nie wyklucza? Ja lubię w facetach męskość.

- Nie lubi cycków, ale kręci go styl "twink" w chłopakach - prychnęła dziewczyna. - Taki ma gust po prostu.

- Jeszcze mi powiedzcie, że to był wasz plan. Chciałyście, by Louis mnie w tym zobaczył, bo wiecie, że mógłbym mu się spodobać? - syknąłem na nie z palącą twarzą.

- Poniekąd - stwierdziła Crystal. - Ale głównie zrobiłyśmy to dla siebie. Byłam ciekawa cię w tej wersji.

- Dziewczyny, czy naprawdę tak trudno wam zrozumieć, że ja go nawet nie lubię? - burknąłem. - On mnie porwał!

- Dobra, już się nie denerwuj bo róż wejdzie ci w zmarszczki - Perrie uderzyła mnie w udo.

- Wkurwiają mnie wszyscy i w dodatku skończył się mój ulubiony serial, zabiję się! - splotłem ramiona na klatce piersiowej.

- Co oglądałeś? - dziewczyny zsynchronizowały swoje głosu, sprzątając lakiery i kosmetyki do twarzy.

- Elite - prychnąłem. - To miało tylko jeden sezon, który obejrzałem w dwa dni. Obejrzałbym 13 Powodów, ale słyszałem, że to ssie.

- Pierwszy sezon był w porządku, a drugi mnie znudził, za to trzeci był znowu w porządku, ale z serialu... trochę romantycznego? Tak, poniekąd romantycznego... zrobili kryminał - rzekła Perrie. - Wiecie co? Ja się zmywam, bo umówiłam się z dziewczynami z uniwerka.

- I co ja mam niby teraz zrobić z tym? - spytałem, pokazując jej moje miętowe paznokcie. - Ja nie wiem jak to się zmywa!

- Hybrydy się zdejmuje, a nie zmywa. I to trwa bardzo dłuuugo. Te paznokcie będą ci się trzymać przez miesiąc - Perrie nachyliła się nade mną i cmokneła w czoło. - Obejrzyjcie sobie jakiś film z Niallem, ja lecę.

- Jak to miesiąc?! - wybałuszyłem oczy. - Wkręcacie mnie, prawda? - spojrzałem na nie z nadzieją, jednak one pokręciły przecząco głowami.

- Masz różowo-miętowe paznokcie, Harry. Nie przejmuj się, mogłam je zrobić brokatowe - Perrie posłała naszej dwójce całusa, nim wzięła swoją torebkę, pakując do niej kilka rzeczy i wyszła.

- To niech najlepiej ojciec nie wpłaca kasy przez następny miesiąc, bo jak tylko to zobaczy, od razu mnie wyrzuci z domu! - pisnąłem.

- Chcesz o tym porozmawiać? - Crystal złapała mnie za kolano. - Ja ci opowiedziałam o sobie.

- To nic wielkiego, naprawdę. - odparłem łagodnym tonem. - Rodzice ledwo przeżyli informację o tym, że jestem gejem i musiałem zostać dosłownie ochlapany wodą święconą.

- Więc nieciekawa relacja pomiędzy wami? - spytała mnie, sięgając po laptop, który leżał obok jej biodra. Otworzyła go i czekała aż się uruchomi. - Mi możesz zaufać.

- Ja z nimi nie rozmawiam nawet - zaśmiałem się gorzko. - Chyba, że chcę pieniędzy, albo oni się przypierdalają dlaczego dostałem czwórkę, a nie piątkę.

- O rany, są aż tak snobistyczni? - zamrugała smutno. Przytaknąłem, wzruszając ramionami. - Wiem trochę o twoim ojcu, ale nikt nic nie wie o twojej matce. Powiesz mi o niej?

- Chciała mnie usunąć, bo zaszła w ciążę przypadkowo z moim ojcem, ale została zmuszona przez dziadków do ślubu - sapnąlem.

- Co? O kurde... - spojrzała na mnie ogromnymi oczyma, trzymając klapę laptopa. - Mówisz poważnie? Siedemnaście lat temu istniała aborcja?

- Oczywiście - ponownie zaśmiałem się cierpko. - Mało tego, ona była wszędzie legalna i dostępna.

- Nigdy się tym nie interesowałam. Okropnie mi teraz przykro, bo ty jesteś tak wartościowym chłopcem, Harry... - uśmiechnąłem się na jej słowa, ponieważ pierwszy raz słyszałem coś tak miłego. - Zasługujesz na wiele.

- Może to i lepiej jakby mnie usunęła? - zastanowiłem się na głos. - Nie byłbym dla nikogo żadnym problemem.

- Dla kogo jesteś problemem Harry? - oburzyła się, patrząc na mnie z szokiem.

- No głównie dla rodziców... dla ludzi ze szkoły, dla siebie? Ta, sądzę, że czasem nie mogę siebie znieść. Dla innych uczniów i nauczycieli. No i dla was - wymieniłem.

- Kto ci wmówił takie głupoty? Dla nikogo nie jesteś problemem, kochanie - objęła mnie. - Ktoś ci dokucza w szkole?

- Większość. - przyznałem, starając sie utrzymywac rozluźniony głos mimo wielkiej guli w gardle. Nie chciałem, by pomyślała, że się nad sobą użalam. - A cała reszta mnie po prostu unika i chyba obgadują mnie między sobą, bo czasem to widzę.

- Moje kochanie. Chcesz ciasteczka? Mam je pod poduszką, bo podjadam w nocy.

- O Boże - zachichotałem, jednak ostatecznie pokiwałem głowa. Resztę popołudnia spędziłem właśnie z dziewczyną, dyskutując o dosłownie wszystkim. Pierwszy raz ktoś chciał mnie słuchać przez wiele godzin.

*

Po obejrzeniu filmu z Crystal i Niallem w jej pokoju, stwierdziłem, że to czas, by wziąć prysznic i się położyć, ponieważ byłem już senny, pomimo, iż wczoraj spałem długo głębokim snem. Po wyciągnięciu z szafy czystych bokserek, luźnej bluzki i ręcznika, poszedłem w stronę łazienki, uśmiechając się lekko, słysząc głośny okrzyk Nialla. On, Blaise i dziewczyny oglądali na dole mecz i wydawało mi się, że Horan kibicował przeciwnej drużynie, więc kłócili się o to, kto jest lepszy. Byłoby fajnie spędzić z nimi czas, ale nie chciałem również być z tym okropnym facetem w jednym pomieszczeniu. Wciąż się go bałem i nie przewidywałem wcale tego, że da mi spokój. Może to tylko moje mylne myśli, bo przecież Louis dał mu nauczkę za to, jak pierwszy raz chciał mi zrobić krzywdę.

Zamknąłem za sobą drzwi i położyłem rzeczy na pralce, rozbierając się. Po odczekaniu chwili aż woda z prysznica zaczęła lecieć już ciepła, zasunąłem za sobą oszklone drzwiczki, decydując się również na szybkie wymycie moich włosów. Niestety nie było tu żadnych olejków do moich loków, kiedy tu przyjechałem, ale Crystal mi pożyczyła swój. Nie pachniał tak pięknie, ale dobrze działał.

- Kurwa mać - syknąłem, kiedy niechcący trochę wody dostało mi się do nosa, którego nasadę ściągnąłem.

- Jesteś całkiem seksowny, kiedy przeklinasz.

Moja klatka piersiowa uniosła się i opadła, kiedy jedną stopą byłem już poza prysznicem po wyłączeniu wody. Myślałem, że się przesłyszałem, ale on tu stał. Nagle zimno uderzyło w całe moje ciało, po którym spływała gorąca woda. Włosy na nogach i rękach stanęły dęba, a moje serce przyspieszyło.

- Crystal! Niall! - zdarłem całe swoje gardło, biorąc szybko ręcznik, którym się przykryłem. - Liam!

- Zamknij się, kurwa - zrobił krok w moją stronę, a ja przywarłem plecami do chłodnych kafli.

- Per...!- nie było mi dane dokończyć, gdy Blaise zasłonił moje usta dłonią. Patrzyłem wielkimi oczyma na chłopaka, który złapał moje nadgarstki tak mocno, iż byłem pewny siniaków, jakie się tam tworzyły. Pomimo tego, jak mocno mnie trzymał, starałem się wyprostować, by pokazać, że jestem od niego wyższy, ale on włożył nogę między moje nogi, napierając na mojego penisa kolanem. Pisnąłem w jego dłoń.

- Widzisz co jest na mojej głowie? - odruchowo spojrzałem na bandaż zawinięty w kruczoczarnych włosach. - Zapłacisz mi za to w srogi sposób.

Zacząłem w rozpaczy kręcić głową, przeklinając w myślach moją słabość, kiedy w oczach momentalnie stanęły łzy, a ja zacząłem mamrotać "proszę, proszę, proszę nie".

- Wiesz jak powinienem sprać cię za to, co zrobił mi Louis? - kiedy tylko zaszlochałem, ścisną kolanem moją męskość. - Wiesz, mała dziwko? Jak powinienem sprać twój tyłek?

- Przepraszam, proszę, zostaw mnie... - trząsłem się dosłownie w przerażający sposób, a łzy już całkowicie swobodnie płynęły wzdłuż mojej twarzy. To niemożliwe, by nikt nie usłyszał mojego wołania.

- Jesteś taki słaby, Harry - zakpił prosto w moją twarz. - Myślisz, że tamten sukinsyn cię obroni? Boisz się mnie tak bardzo, że się nim chronisz? Powiedz jak bardzo się mnie boisz. Powiedz!

- Bardzo, kurwa, bardzo! - uderzyłem się w tył głowy, na chwilę przed oczami widząc mnóstwo białych kropek na czarnym tle.

- Lubię to, Harry. To jak się przede mną trzesiesz ze strachu - ścisnął moją szczękę. - Zakluczę teraz drzwi i dam ci twoją karę, ale kiedy je zamknę i usłyszę chociażby zbyt głośny oddech, zabiję cię. Rozwalę twoją głowę o umywalkę? Rozumiesz?

- Proszę, nie rób mi krzywdy, prosz...

- Pysk - warknął, zaciskając palce na mojej szczęce jeszcze mocniej. - Od tej chwili milczysz.

Zacisnąłem swoje usta, a wtedy on zrobił powolny krok w tył, nie zrywając naszego kontaktu wzrokowego. Starając się nie płakać, cały czas trzymałem kurczowo przy swoim ciele ręcznik, błagając, aby to wszystko okazało się jedynie jakimś potwornym koszmarem... Dopiero, gdy Blaise zakluczył drzwi, zrozumiałem, że to prawda.

Przyłożył swój palec wskazujący do ust, kiedy moja dolna warga zadrżała. Bałem się nawet pociągnąć nosem. Błagałem tylko o to, by ktoś akurat przyszedł na piętro i być może zapukał do drzwi.

Brunet uśmiechał się w tak odrażający sposób, że czułem, jak moje nogi prawie się uginają na sam jego widok. Próbowałem unikać patrzenia w jego oczy.

- W końcu mogę zobaczyć twoje ciało. Tak śliczne i całe dla mnie - słyszałem jak mówi przez uśmiech, rozsuwając swoje spodnie. Spojrzałem tylko na niego na moment, zauważając, że wkłada dłoń do bokserek, dotykając własnego penisa. Wciąż patrzył na mnie, co powodowało, że chciałem zwymiotować. - Dzisiaj je trochę ubarwimy, ponieważ nie byłeś grzeczną suką.

Kiedy tylko się przysuwał chociażby odrobinę bliżej, ja robiłem minimalne kroki do tyłu, przesuwając się w ten sposób wzdłuż ściany w kabinie prysznicowej.

- Musisz zdjęć ręcznik, by pokazać mi się w całości. Musisz to zrobić.

Przez chwilę przeszła mi przez głowę wspaniała myśl. Odchyliłem wzrok na kabinę prysznicową, myśląc o tym, że mógłbym uderzyć Blaise'a słuchawką prysznicową.

- Chodź tu, mała kurwo. Zacznij mnie słuchać i nie kombinuj - Blaise nagle zrzucił mój ręcznik ciągnąc do drugiej ściany, do której przyszpilił moje ciało. Mój brzuch i twarz zderzyły się z chłodnymi kafelkami, a z ust wydostał się jęk. Chłopak przycisnął do ściany moją twarz, przez co czułem okropny ból. Wtedy także dotarł do mnie fakt, że byłem zupełnie nagi. Pierwszy raz w swoim życiu czułem się tak bardzo bezbronny, w dodatku przy mężczyźnie, który tak bardzo mnie przerażał i obrzydzał.

Wcześniej nikt nie widział mojego ciała. Nikt.

Zawsze byłem osobą, która się ukrywała z pewnymi elementami, ponieważ się ich wstydziłem. Jak zbyt kościsty tors, chude ramiona, patykowate nogi, wystające kolana i rostępy na udach. Chciałem poczekać na osobę, która mogłaby to wszystko zaakceptować i pomóc mi pokochać siebie. Chciałem rozebrać się przed mężczyzną mojego życia, osoby zaufanej i kochającej. Teraz ta szansa przepadła, a ja czułem coraz większy lęk i ból klatki piersiowej. Czułem przytłoczenie i rozbicie, nie wiedziałem jak się pozbyć tych skrajnych emocji, by być zdolnym do wykonywania jakikolwiek ruchów.

Jęknąlem płaczliwie, czując dłonie chłopaka na moich pośladkach, lecz on od razu zmusił mnie do bycia cicho przez nagłe i bolesne uderzenie mnie w jeden z nich. Przegryzłem swoją wargę, zaciskając nagle oczy przez pieczenie skóry. Oparłem czoło o ścianę, zupełnie się poddając.

- Jak myślisz? Na ile zasługujesz?

Nie odpowiedziałem, jedynie zaciskając mocno powieki, ale on powtorzył to, tym razem jeszcze mocniej, sycząc mi do ucha: - Odpowiadaj, dziwko.

- M-mało, p-proszę!

Palce bruneta krążyły po mojej skórze, kierując się coraz bliżej krawędzi, gdzie pośladki się rozdzielały. Mój oddech przyspieszał, kiedy to robił, wbijając drugą dłoń w moje biodro.

- Dwadzieścia, czy trzydzieści? - syknął, przyciskając swoje ciało do moich pleców. - Spójrz, jaki jestem dla ciebie litościwy.

Otworzyłem szeroko oczy, słysząc te niesłychanie wielką liczbę, jednak nie chcąc go drażnić i mieć go jak najszybciej z głowy odparłem:

- Proszę, mniej, proszę...

- Jeśli ktokolwiek się o tym dowie, nie zawaham się wypieprzyć twojej słodkiej dziurki, wiesz? - szepnął do mojego ucha, uderzając w mój pośladek. - Jeden.

I tak będąc już doszczętnie znieważonym, nie wahałem się powstrzymywać swoich swobodnie płynących łez i jedynie zaciskałem mocno zęby, ograniczając tylko do pociągania nosem. Starałem się nie słuchać chrapliwego głosu, który wymieniał kolejno liczby. Nie chciałem skupiać się również na bólu, jaki promieniował po moich pośladkach, ale z czasem uderzenia stały się tak mocne, że moje ciało podrygiwało, suwając się po ścianie. Napierałem na nią dłońmi, płacząc głośno, gdy Blaise tylko na chwilę się ode mnie odsunął, ściągając ze swoich spodni pasek. Nawet jakbym się chciał ruszyć, nie mogłem. Nie czułem już swoich nóg, ani pośladków.
Moje dłonie spoczywały od dobrych dwóch minut na kafelkach, a policzek był już całkowicie chłodny pomimo moich rumieńców. Czułem się tak potwornie upokorzony...

- Zamknij pysk! - warknął na mnie po tym, gdy dosłownie krzyknąłem. Pas uderzył w moją skórę, był wielki i skórzany. Później już tylko poprawił ranę dłonią, w trakcie uderzenia wbijając paznokcie w moją skórę. Nie miałem już nawet siły, by dłużej płakać, więc kiedy po tamtym wbiciu we mnie paznokci uderzył już ten jeden, ostatni raz pasem, osunąłem się po kafelkach w dół na brodzik. Słyszałem jak Blaise pojękuje nade mną, zapewne robiąc sobie dobrze pod materiałem bielizny. Płakałem w swoje ramię, wycierając w nie nos. Mój oddech się urywał, gdy nie mogłem złapać powietrza przez ciągły szloch.

- Nikt się o tym nie dowie. Już wiesz, że masz być grzeczną dziwką? Wiesz?

- Wi-e-wiem... - załkałem, przecierając oczy. Zwinąłem się w pozycję embrionalną, starając nie wsłuchiwać za bardzo w jęki rozkoszy bruneta.

- W końcu się do czegoś przydałeś. Marna dziwka.

Chłopak popchnął mnie, bym uderzył swoimi plecami o podłogę, a wtedy wyszedł. Pozostawiając mnie zupełnie rozsypanego na kawałki, która nie chciały zebrać się do kupy.

Zaraz kurwa zasnę w autobusie i aby się rozbudzić edytowałam ten rozdział, więc uznałam, że mimo wczesnej godziny i tak go wstawię, wiedząc, że niektórzy nadal jadą jeszcze do szkoły lub właśnie w niej czekają na lekcję ❤️

KOMENTUJCIE & GWIAZDKUJCIE

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro