1. Wasze pierwsze spotkanie.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Saitama

Wychodziłam właśnie ze sklepu w Mieście Z. Kobieta, zwana również moją matką, poprosiła mnie o zakupienie paru produktów na obiad, a jako, że jestem dobrą córką, zgodziłam się. Jednakże, jest jeden maluteńki problem...Wszystkie sklepy w Mieście D miały strasznie długie kolejki, dlatego zmuszona byłam wziąć swój motocykl i pojechać do sąsiadującego miasta, jakim jest właśnie Miasto Z. Mieszkam z rodzicami przy granicy, dlatego, choćbym wolała inne miasto, zmuszona zostałam do przyjechania właśnie tu. Wyruszyłam rano, dlatego mogłam bez problemu poświęcić parę godzin na drogę w jedną i drugą stronę.

Szłam dalej w stronę parkingu, by móc pojechać z powrotem do mojego domu, wcześniej szykując kluczyk, by móc włożyć zakupy do mini bagażnika z tyłu motocyklu. Kiedy wreszcie do niego dotarłam, poczułam dziwne wibrowanie, a po chwili ziemia mocno się zatrzęsła. Włożyłam szybko zakupy do bagażnika. Odwróciłam się, jednak był to najgorszy błąd jaki mogłam w życiu zrobić. Zobaczyłam olbrzymi kamień lecący w moją stronę. Co jak co, ale jak już mam umrzeć, to chociaż nie chcę wiedzieć kiedy.

Zamknęłam oczy, czekając na śmierć,jednak w przywitaniu się z nią przeszkodził mi pewien łysy mężczyzna, który w ostatniej chwili mnie uratował. Kamień, który jeszcze chwilę temu miał mnie zabić, trafił w mój motocykl, a mężczyzna, który mnie uratował, ruszył w stronę potwora,rzucającego kamieniami w losowe strony świata, oraz szybko się z nim rozprawił.

Yo! Nic Ci nie jest? zapytał kiedy do mnie wrócił.

Mnie nic, jednak nie mogę tego samego powiedzieć o moim motocyklu...  odpowiedziałam patrząc w stronę resztek, o ile tak można je jeszcze nazwać, pojazdu.

Powinnaś wrócić do domu. Lepiej się pośpiesz dodał, a po chwili się obrócił i zaczął iść.

Ciekawe jak, skoro mieszkam daleko stąd... powiedziałam po cichu, a on i tak to usłyszał.

Daleko stąd? Czyli gdzie? Odwrócił się do mnie.

Miasto-D... Kilka godzin stąd. Miałam iść do sklepu, ale u mnie w mieście były straszne kolejki, a jako, że mam, a raczej miałam motocykl, to uznałam, że będzie lepiej jak po prostu przyjadę tu. Jed... Zatrzymałam się w momencie, kiedy zauważyłam jego wyraz twarzy, mówiący, że pierwsza odpowiedź w zupełności mu wystarczyła.

Bardziej rozumna niż Genos... powiedział sam do siebie

Czyli mieszkasz w mieście D? zapytał biorąc mnie niespodziewanie na ręce. Podaj adres.

A-ale o co chodzi? Przestraszyłam się trochę.

Po prostu podaj adres i nic nie mów.Zrobiłam jak kazał, a po chwili ruszył z niewiarygodną prędkością. Po jakimś czasie wreszcie odstawił mnie pod dom. Już miał ruszać w drogę powrotną, kiedy nagle się odezwałam.

Ano... Jak masz na imię?

... Saitama.

Zatem Saitama-San, dziękuję za ratunek. podziękowałam mu i uśmiechnęłam się. On jedynie skinął głową, machnął lekko ręką w geście pożegnania i ruszył w drogę powrotną.


Genos

Uciekałam krętymi uliczkami Miasta-Z przed krabo-podobnym czymś, który dumnie określał się jako Druga Wersja Krablante. Nie wiem o co dokładnie mu chodzi, ale wykrzykiwał coś w stylu ,,To za brata", albo ,,Jeszcze będziecie błagać o litość". Jednak z tego wszystkiego zrozumiałam, że zabito mu brata, który zabijał innych ludzi.

Biegłam dalej, w pewnym momencie skręcając w ślepą uliczkę. Trafiłam pod ścianę, a obok mnie nie było żadnego kosza na śmieci, by móc spróbować wejść na dach, albo chociaż się w nim schować. Odwróciłam się w stronę,,kraba" i mogłam już tylko czekać na śmierć.

Już mi nie uciekniesz – zaśmiał się szyderczo. Nikt nie ucieknie przed wielkim DWK!

DWK? Debil w karawanie? - Wykrzywiłam usta w dziwnym uśmiechu. Nie był to dobry pomysł, by to powiedzieć, ale skoro już mam umrzeć, to co mi szkodzi?

Puszczę to mimo uszu. Znaj moją łaskę i umrzesz szybką śmiercią! Zamachnął się szczypcami i już miał mnie nimi uderzyć, gdy nagle odpadły mu. Można było zobaczyć, że zostały rozerwane i w połowie spalone. Spojrzał zdezorientowany do góry, a zaraz po tym on sam został spalony.

Pojawiło się dużo dymu, a z powodu tego, że nie była to otwarta przestrzeń, to trochę minęło zanim cały dym opadł. Zobaczyłam młodego chłopaka. Albo raczej młodego cyborga, który stał kilka metrów przede mną. Wystraszyłam się, kiedy nagle się do mnie odwrócił. Chciałam się obrócić i uciec, jednak przypomniałam sobie, że za mną jest nic innego jak ściana.

Nic Ci nie jest? odezwał się się cyborg. Po tonie jego głosu mogłam wywnioskować, że nic mi nie zamierza zrobić i trochę się uspokoiłam.

N-nie odpowiedziałam, zauważając, że chłopak posiada żółte oczy oraz czarne twardówki.

Genos, chodź już zawołał jego towarzysz.

Już idę! odpowiedział mu, biorąc mnie na ręce i ruszył w jego stronę. Rozpoznałam w jego towarzyszu superbohatera rangi S, Silver Fanga. To oznacza, że ten cyborg, o imieniu Genos, również jest superbohaterem.

Przepraszam, ale dokąd mnie niesiesz?zapytałam po chwili.

Do bezpiecznego punktu, gdzie chowa się reszta obywateli.

Przez resztę drogi było cicho. Jedynie cisza ta została przerwana przez głos mojej mamy, która martwiła się o mnie.


Speed-o'-Sound Sonic

Byłam na wystawie starożytnych mieczy i katan w pobliskim parku. Niby nic takiego, a jednak można nacieszyć oko całym asortymentem ludzi, którzy przyszli podzielić się swoimi zabytkami. Pełno osób przebrało się również za samurajów z epoki edo, ale pojawiło się również dużo ninji.

Szłam nadal zafascynowana całym widowiskiem, aż nagle ktoś na mnie wpadł. Upadłam na kogoś, kto okazał się czarnowłosym chłopakiem.

Uważaj jak chodzisz, kretynko! zaczął się na mnie wydzierać.

Trochę kultury do starszych, palancie! odgryzłam mu się.

Skąd wiesz, że jesteś ode mnie starsza skoro mnie nie znasz? - Uniósł brwi.

Bo takburknęłam. Skoro już się miło przywitaliśmy, to warto się chociaż przedstawić. Jestem [Imię i Nazwisko], a ty?

A niech Ci będzie, miej dzień dziecka. Jestem Speed-O'-Sound Sonic.

Jak Sonic the Hedgehog?

Co? Nie! Speed-O'-Sound Sonic! zbulwersował się.

Czyli Sonic! Zaklaskałam w ręce.

Ech... Wdawać się z Tobą w dyskusję... wymamrotał.

Dobrze, Sonic, poza ty... O mateńko kochana! Jaką ty masz wspaniałą katanę! - wykrzyknęłam z zachwytu biorąc do ręki jego miecz.

H-hej! Zostaw go!Od razu wyrwał mi go z ręki.

No ej! Pokazałbyś chociaż... powiedziałam smutno.

Może kiedyś. Jak zasłużysz.

Okej! W takim razie ja idę! Pa pa, Sonic~! krzyknęłam biegnąc do miejsca, do którego przedtem chciałam iść i pomachałam mu. Usłyszałam jeszcze jego krzyk, że nazywa się,, Speed of sound Sonic", a nie ,,Sonic". Ale co za różnica?


Mumen Rider

Mój [Kolor] kot o imieniu [Imię Kota] ponownie utknął na drzewie. Robiłam już co mogłam, jednak nadal tam siedzi i nie wiem już totalnie co robić!Typowe ,,kici kici", machałam kluczami, gwizdałam, nawet rybkę mu podstawiłam! Nic nie pomogło. Nic a nic!

Usiadłam zrezygnowana pod drzewem i głęboko westchnęłam.

Już jadę na ratunek! Usłyszałam cudzy głos i spojrzałam w stronę, z której dochodził.

Zobaczyłam mężczyznę, który miał założony zielony kask oraz gogle na oczach. Jechał w moją stronę na rowerze, a w koszyku cudem stała drabina.

Kiedy dojechał, zatrzymał się i oparł rower o drzewo. Wyciagnął drabinę,położył ją, ściągając mojego kota z drzewa i podając mi go.[Imię Kota] od razu się we mnie wtulił, mrucząc radośnie.

[Imię Kota]! W końcu! Nigdy więcej tam nie wchodź. Przytuliłam go, a po chwili się odwróciłam do mężczyzny, który mi pomógł.

Jak mam panu dziękować? uśmiechnęłam się do niego.

Ależ nie trzeba! To mój obowiązek! odwzajemnił uśmiech.

Ja będę jechał! Do zobaczenia miła pani, oraz, żeby kot znowu nie uciekł na drzewo!  pomachał mi, co odwzajemniłam i wróciłam do domu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro