2. Wasze drugie spotkanie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Saitama

Minęło trochę czasu odkąd poznałam tego łysego mężczyznę, którego imię zdążyłam dawno zapomnieć. Zabawne jest również to, że ponownie znalazłam się w Mieście Z, mimo wiedzy, że mogę tu umrzeć szybciej niż bym tego chciała. Jednak problem nie polega na tym, że chcę tu przebywać, a od mojego pracodawcy. Tak, wreszcie znalazłam pracę. Praca w firmie kurierskiej, czyli to co każda kobieta kocha!

Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że nikt nie chciał tutaj przyjechać, a jako, że jestem nowa, to od razu na głęboką wodę. Co poradzić? Dopóki mi płacą odpowiednią pensję, nie mam co marudzić.

Spojrzałam na kolejną osobę na liście. Następny jest jakiś Saitama. Skądś kojarzę, ale nie wiem skąd. Nie przejmując się tym faktem, po prostu skierowałam się w stronę adresu podanego na kartce.

Kiedy dotarłam, wspięłam się szybko po schodach, starając się nie upuścić paczki i dotarłam pod właściwe drzwi. Patrzyłam na kartkę przyczepioną do paczki, aż wreszcie drzwi się otwarły. Nie czekając ani dłużej, po prostu wyrecytowałam to co mi kazali mówić kiedy dostarczam, a jako, że zapomniałam, ściągę podtrzymałam na paczce.

- Witam, jestem [Nazwisko i Imię] i zostałam wyznaczona do przyniesienia paczki panu Saitamie. Jeśli mam z nim przyjemność, proszę o podpis tutaj – powiedziałam na jednym wdechu i podsunęłam podkładkę z kartka. 

[Imię]? - Rozpoznałam głos mężczyzny. 

- Genos? To naprawdę ty? - Uśmiechnęłam się od razu na jego widok. - Nie wiedziałam, że tu mieszkasz. Przepraszam, musiałam pomylić adresy. Po prostu miałam dostarczyć to jakiemuś Saitamie i...

- Genos, co ty tam robisz? - odezwał się kolejny głos, który na pewno skądś znam. Wszystkie moje wątpliwości się rozwiały kiedy zobaczyłam osobnika.

- A więc jednak nazywałeś się Saitama! - wykrzyczałam z uśmiechem na ustach w stronę mężczyzny.

- Że co? - wydał z siebie. - Ach, a więc to Ty jesteś tą, która umarłaby przez wielki głaz. Nazywałaś się... No... Nazywasz się...

- [Imię i Nazwisko] – odpowiedziałam i zaśmiałam się z obecnej sytuacji.

- No nic, Sai~ Podpisz tu i już mnie nie ma~ - dodałam i podałam mu podkładkę oraz długopis.

- Sai...? - wymamrotał, ale podpisał się na kartce.

- Przy okazji... Zamówiłeś kamienie czy co? Ta paczka była mega ciężka!

- Ach, to... Mangi.

- Czytasz mangi? A znasz [Nazwa Mangi]? - zapytałam, na co pokiwał głową i się lekko uśmiechnął.

- Świetna manga prosto od [Nazwisko Autora]. Czytałaś ostatni tom? - ożywił się.

- Pewnie! Jestem na bieżąco! - odpowiedziałam. - Z chęcią bym pogadała, ale muszę rozwieźć resztę paczek i przy okazji modlić się, żeby nic mnie nie trafiło... Więc, do zobaczenia! Wpadnijcie kiedyś do mnie! - pomachałam im i poszłam w stronę samochodu.

- Czekaj, pomogę Ci, [Imię]-chan! - zawołał Genos i podbiegł do mnie. Widzę, że następne spotkanie, dzięki Genosowi, będzie łatwo zorganizować.

Genos

Od ostatnich wydarzeń minął już tydzień, a cyborga o imieniu Genos od tamtego momentu jeszcze nie spotkałam. Mimo wszystko co jakiś czas informacja o nim przewijała się w lokalnej telewizji. Co się dziwić, w końcu to superbohater.

Ubrałam buty i postanowiłam pójść do najbliższego sklepu spożywczego. Co prawda spiker telewizyjny kazał jeszcze nie wychodzić z domów, jednak braki w zapasach robią swoje, a ludzie do pracy i tak chodzić muszą. Lepiej mieli tylko uczniowie, którym odwołano lekcje dopóki władze nie będą mieli pewności, że sytuacja w mieście jest stabilna.

Chodzenie po ulicy w tak upalny dzień sprawiło, że chłód jaki spotkał mnie w sklepie był niczym manna z nieba. Podeszłam do stoiska z warzywami i chcąc sięgnąć po jedno z nich, napotkałam czyjąś rękę. Spojrzałam na osobnika i od razu rozpoznałam w nim kogoś, kogo od dawna nie widziałam.

- Sai-chan! - wykrzyknęłam radośnie. - Kopę lat!

- Yo, [Imię].

- Co tam u ciebie? Znalazłeś w końcu pracę? Czym się zajmujesz?

- Jestem superbohaterem – odpowiedział obojętnie.

- Ojej, naprawdę? To świetnie! - Zapadła cisza, w której ja się do niego jak zwykle szczerzyłam, a on patrzył na mnie zupełnie obojętnym wzrokiem.

- Sensei, czy to nam się przyda? - Nagle usłyszałam dziwnie znajomy głos.

- Gen...

- A, to ty mnie wtedy uratowałeś! - Przerwałam Saitamie i odezwałam się do cyborga. - Sai-chan, czemu nie mówisz, że znasz się z tym młodzieńcem?

- Bo nie dała...

- Znasz się z senseiem? - Tym razem to on przerwał Saitamie.

- Już parę ładnych lat! - zaśmiałam się. - To jak się nazywasz? - zapytałam, lekko się uśmiechając.

- Genos – odpowiedział mając nadal poważny ton.

- Więc, Genos-kun, ja jestem [Imię].

- Miło mi Cię poznać, [Imię]-san.

- Zatem ja już idę. Do zobaczenia, mam nadzieję, w najbliższym czasie. - Pomachałam im wesoło na pożegnanie i wyszłam z sklepu kompletnie zapominając o zrobieniu zakupów.

Speed-o'-Sound Sonic

Siedziałam na ławce w parku czytając kolejną książkę, w której to młody samuraj porywa młodą kobietę, która po jakimś czasie się w nim zakochuje. Nigdy nie rozumiałam tych całych książek gdzie główną tematyką jest syndrom sztokholmski. Jednak nie mogę narzekać, styl pisania autora jest na tyle ciekawy, że jestem w stanie przez to wszystko przebrnąć. Nie mogłam się jednak dalej cieszyć chwilą, ponieważ poczułam jak ktoś mnie łapie i przystawia katanę do szyi.

- Nie podchodź, to nic jej się nie stanie! - Usłyszałam męski głos. Kącikiem oka zauważyłam rysy twarzy chłopaka, na którego wpadłam podczas festiwalu.

- Och, Sonic! - Wykrzyknęłam, zwracając na siebie uwagę chłopaka.

- Ech... To znowu Ty... - powiedział zirytowany.

- Nie wiem co chcesz zrobić, ale nie baw się w głównego bohatera mojej książki, bo i tak się w tobie nie zakocham – rzekłam całkowicie poważnie.

- Spoko, nie zamierzam – odpowiedział biorąc mnie na ręce i przenosząc w inne miejsce.

- Poza tym... Co zamierzałeś zrobić? - zapytałam po chwili kiedy mnie odstawił.

- Nieważne co. Co Ty tam robiłaś?

- No nie wiem... Może siedziałam i czytałam sobie książkę nikomu nie wadząc, dopóki nie uznałeś, że fajna byłaby ze mnie zakładniczka? - Uniosłam brwi, a on jedynie wzdychnął i walnął mimowolnie facepalma.

- Zapomnijmy o tym. Żegnaj... [Imię]...?

- Ojej, zapamiętałeś moje imię! - wykrzyczałam wesoło na ten fakt.

- Ta... Żegnaj [Imię]. Mam nadzieję, że to nasze ostatnie spotkanie.

- Jak zwykle marudzisz, Soniś~ - powiedziałam zdrobnienie jego imienia tak słodkim tonem na jaki było mnie stać. Będąc dumna z jego rosnącej irytacji, pomachałam mu na pożegnanie i szybko się ulotniłam.

-------------------------------------------------------

EDIT - 04.05.2017r.

W końcu zaktualizowałam Genosa i Sonica.

Więc jeśli się będziecie zastanawiać co tutaj zmieniłam, to już wiecie. xD

Mam nadzieję, że wattpad nie usunie przerw między wyrazami, jak to ma w zwyczaju. A potem siedzę po pięćset godzin dziennie na poprawianiu tego, bo nie może zrozumieć, że inni wolą najpierw pisać sobie w wordzie, a potem wklejać. :')

-------------------------------------------------------

No więc... Ostatnio aktualizowałam tę książkę w wrześniu, a jako, że z weną cienko, to w zasadzie mam tylko napisanego Saitamę. Napisałam tę część już dawno, ale z weną jak to z weną. Foch z przytupem i kropka.

Postaram się resztę zaktualizować w najbliższym czasie, ale i tak dostaniecie powiadomienie jak zaktualizuję ten rozdział, więc dont łori!

Mam nadzieję, że się nie gniewacie jednak za to, że dałam tylko Sai-chana ;-; Ja naprawdę mam problemy i to naprawdę jedyny scenariusz, który napisałam w ciągu kilku miesięcy ;_; A dokładniej w listopadzie. :c

No nic, mam nadzieję, że wkrótce dodam Wam resztę scenariuszy, usunęłam Mumen Ridera, więc będzie łatwiej.

Przepraszam moje kochane <3 :c Możecie mnie skopać po dupie

W razie błędów krzyczeć.

*Chowa się z powrotem pod łóżko*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro