5. Kiedy wyznaje Ci miłość

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Saitama

Minęło sporo czasu odkąd zaczęłam spędzać więcej czasu z Saitamą. W międzyczasie zdążyliśmy się zaprzyjaźnić. Tak się skończyło, że w przerwach między moją pracą Saitama zaczął gdzieś mnie zabierać, by po chwili odstawiać do pracy na czas. Po pracy również. Przykro mi, że przestałam spędzać z Genosem tyle czasu co kiedyś, ale za każdym razem ma coś do zrobienia. Albo po prostu domyślił się, że podoba mi się Saitama. Nieważne jaki jest powód jego odsunięcia się – jestem mu za to wdzięczna. Relacje nam się nie zmieniły, a ja tymczasem mogę zbliżyć się do Saitamy.

Był piękny, słoneczny dzień, a ja powoli spacerowałam sobie z łysym mężczyzną po parku. Promienie słońca delikatnie padały nam na twarz. Całkiem przyjemnie jak na Miasto Z.

Cały czas szłam z nim w ciszy, kątem oka jednak zauważyłam jego zmartwiony wyraz twarzy.

- Sai? - zaczęłam, zwracając na siebie jego uwagę.

- Hm?

- Stało się coś? - zapytałam.

- Po prostu zastanawiam się czy znajdę kiedyś taką dziewczynę, która zaakceptuje mnie takim jaki jestem – odpowiedział. Te pytanie trochę mnie zabolało, zwłaszcza, że to ja jestem taką dziewczyną.

- Na pewno jeśli znajdziesz, to będzie mogła nazwać się szczęściarą. - Uśmiechnęłam się, próbując ukryć smutek. - Ja na przykład bym chciała być z moim najlepszym przyjacielem – Powiedziałam, próbując mu ładnie zasugerować to co mam na myśli.

- Cóż, na pewno z Genosem byście tworzyli idealną parę – odpowiedział zirytowanym głosem.

- Hej, ale musisz do mnie takim tonem? - zapytałam równie podirytowana. - Poza tym, co ma Genos do tego?

Zapewne nasza kłótnia trwałaby dalej gdyby nie sam obiekt rozmowy.

- Spróbowałem się na chwilę odsunąć, a i tak włączacie mnie w swoje przedmałżeńskie kłótnie – powiedział tym samym nas uciszając. - Sensei, powiedziałeś jej?

- Powiedział mi o czym?

- Genos... - zaczął Saitama do Genosa, ale cyborg jedynie pokręcił głową.

- Nie, Sensei. To nie ja powinienem jej o tym powiedzieć. Zrób to, co próbujesz zrobić od dawna.

- Dowiem się wreszcie czy będziecie nadal owijać w bawełnę? - Zaczęłam być już totalnie wkurzona i smutna w międzyczasie. - Sai, jeśli chcesz zakończyć znajomość, bo zrobiłam coś nie tak, to po prostu to powiedz. Ale bądź ze mną szczery. - Czułam jak pojedyncze kropelki zaczęły lecieć po moich policzkach. Nienawidzę swoich reakcji. Za każdym razem obiecywania samej sobie, że będę silna przy jakichkolwiek kłótniach, los uznaje, że niezbyt. Mężczyzna szybko się zreflektował i powiedział Genosowi, żeby jak na razie poszedł, po czym zwrócił się do mnie.

- [Imię]... - zaczął Sai.

- Po prostu powiedz o co chodzi.

- Może nie tutaj. - Wskazał na ludzi, którzy zaczęli zwracać na nas coraz to większą uwagę. Wziął mnie na ręce i po prostu zaniósł mnie do swojego domu. Usiadłam przy stoliczku, podczas gdy on zrobił dla nas zieloną herbatę. Chciałabym tak spędzać z nim po południa, a tymczasem nawet nie wiem czy nadal będziemy się przyjaźnić...

Wzięłam łyk herbaty i ponownie na niego spojrzałam czekając na to co powie.

- Mówiąc, że chciałbym znaleźć dziewczynę, która zaakceptuje mnie takim jaki jestem miałem na myśli to, że powinna być taka jak Ty.

- Wiesz, ja jestem dziewczyną taka jak ja – powiedziałam po cichu.

- Owszem, ale dziewczyny takie jak Ty zapewne nie gustują w mężczyznach takich jak ja.

- To zależy czy mężczyźni tacy jak ty gustują w dziewczynach takich jak ja.

- Nie mam pojęcia jak inni, ale ja gustuję w dziewczynach takich jak Ty.

- A ja gustuję w mężczyznach takich jak ty.

- Właściwie to tylko Ty jesteś w moim guście – powiedział wreszcie, urywając tym samym naszą uroczą "kłótnię".

- Ale wiesz, że to oznacza, że ci się podobam? - zapytałam nieśmiało, spuszczając wzrok.

- Ale wiesz, że to prawda? - Doszliśmy wreszcie do meritum sprawy. - Problem jednak polega na tym, że Ty gustujesz w mężczyznach takich jak ja, ale takich, którzy jednak nie są mną.

Zamknął oczy i spuścił głowęuważając, że zniszczył sprawę, a ja chwilę jeszcze na niegopatrzyłam i wreszcie postanowiłam wykonać jakikolwiek ruch. Szybkosię nad nim nachyliłam i pocałowałam go w czoło. Otworzył oczyi na mnie spojrzał.

- Z chęcią zrobiłabym to w usta, ale tak jakby nie miałam jak wycelować – powiedziałam zarumieniona i odwróciłam głowę. Usłyszałam jak wstał, a po chwili poczułam, że obejmuje mnie w pasie. Zwróciłam głowę ku niemu, a on pocałował mnie w usta. Gdy przestał, po prostu się do niego uśmiechnęłam.

- To co? To spełniamy marzenia o byciu w związku z osobami takimi jak my? - zapytałam wesoło, na co pokiwał głową.



Genos

Dzisiejszy dzień nie był jakoś super ciekawy. Zwyczajny dzień w bibliotece z Genosem. Nic nie zapowiadało na to, że coś się zmieni w moim życiu. Czyli typowy poniedziałek.

Siedziałam cichutko na siedzeniu czytając kolejny napotkany romans. Nie mój gatunek, ale tylko dzięki niemu mogłam jakkolwiek dać Genosowi do zrozumienia, że ja coś do niego ten teges, zerkając co chwilę kątem oka w jego stronę. Na moje szczęście, lub nie, nie zauważał tego, tylko czytał dalej książkę o symbolach kwiatów. Nie wiem po co mu to, ale niech mu będzie.

Wróciłam do lektury, która z rozdziału na rozdział okazywała się być coraz to bardziej ciekawa. Książka opowiadała o młodej dziewczynie, która zakochała się w chłopaku, z którym ze względu na jego rasę, nie może być. W końcu ona była tylko człowiekiem, a on pozbawiony ciała demonem, przez co ich związek był niemożliwy do utworzenia. Mimo przeciwności losu, ona próbuje o niego walczyć. Szkoda tylko,że z początku wydaje się to być sytuacja bez wyjścia, zwłaszcza, że chłopak-demon też coś czuje do głównej bohaterki dlatego próbuje uzyskać nowe ciało. Ach... Mam nadzieję, że będą kiedyś razem... Trochę się rozmarzyłam, dlatego wróciłam do rzeczywistości w momencie, w którym Genos się do mnie odezwał.

- [Imię]? Wszystko w porządku? - zapytał.

- A-ach... Tak. Wszystko okej – odpowiedziałam, rumieniąc się lekko. On jedynie skinął głową. - A co tam wyczytałeś z symboliki tych kwiatów?

- Że jesteś niczym czerwone róże splecione żonkilami z dodatkiem lilii – powiedział całkowicie poważnie.

- Genos, no ja nie wiem. Próbujesz mnie obrazić, czy chcesz być tylko romantyczny? A może oba? - zapytałam zdezorientowana o co mu może chodzić.

- A Ty o czym czytasz?

- A o chłopaku i dziewczynie, którzy nie mogą być razem ze względu na różnicę rasową. Trochę znajome. Z tą różnicą, że w książce to się zapewne skończy dobrze... - Ostatnie wydukałam cicho, że nie jestem nawet pewna czy to usłyszał.

- Ale cóż, nie wszystko musi być jak z tanich romansideł. - Skinął głową z zrozumieniem. - A ty masz jakieś zdanie na ten temat?

- Cóż... Nie mam zdania.

- No weeeź~ Na pewno jakieś masz! - Odłożyłam szybko książkę i do niego podeszłam, ciągnąć w stronę wyjścia.

Pociągnęłam go na górkę i kazałam patrzeć na ludzi.

- Dobra, Genos. Nie sprawiaj, żebym myślała, że jesteś aseksualny i wskaż mi dziewczynę, która ci się spodoba.

- Jak na razie żadna mi się nie spodobała – odpowiedział nadal poważnym tonem głosu.

- Ani jedna? - zapytałam trochę smutna, ale też szczęśliwa. To oznacza, że jak na razie żadna mi go nie zabierze. - Ale w zasadzie może to oznaczać, że jesteś aseksualny. W końcu stałeś się cyborgiem...

- Właściwie jest jedna dziewczyna, która mi się podoba, ale nie sądzę, że ja jej się podobam.

- Weź przestań! Dobry i przystojny chłopak z ciebie! Jeśli cię nie doceni, to już nie wiem kto może to zrobić... No ale ja bym brała! - powiedziałam to szybko i dopiero po chwili zrozumiałam co w zasadzie mu powiedziałam.

- Właściwie to już nieważne, bo znam odpowiedź. - Spojrzałam na niego pytająco. - Czy Twoja książka kończy się dobrze?

- Teoretycznie tak... W końcu takie książki zazwyczaj się dobrze kończą.

- Nawet jeśli nie, to czy zechciałabyś poprowadzić ze mną dobre zakończenie tej książki?

- Huh...? - Chwilę się zastanowiłam nad tym co powiedział i wybuchnęłam śmiechem. - Oj Genos, Genos. Czy to twój sposób na wyznanie miłości?

Chwilę zajęło mi uspokajanie się,po chwili podeszłam do niego i go przytuliłam.

- Pod warunkiem, że ty zechcesz ze mną. - Nie mówiąc nic więcej, również mnie przytulił i pocałował w czoło. Cóż za uroczy chłopak. Na szczęście tym razem nie tylko w przenośni.


Speed-O'-Sound Sonic

W życiu każdego mężczyzny przychodzi taka chwila, że zostaje on zmuszony do chodzenia z płcią przeciwną po sklepach. O ile niektórzy mają jakiś wybór, czy czekają obok przymierzalni, czy czekają obok sklepu, tak Sonic nie dostał ode mnie żadnego wyboru i zmusiłam go by pomagał mi w wyborze ubrań. Chociaż "zmusić" to za dużo powiedziane, ponieważ wyjątkowo za długo nie protestował, jak na niego.

Myślałam, że to ja znajdę dużoubrań do przymierzenia, ale oczywiście Sonic znów musiał wyjśćpoza schemat i ostatecznie to on znalazł dla mnie zbyt dużo ubrań. O ile nie mam nic przeciwko noszeniu sukienek, to gama sukienek,którą on mi dał była zbyt duża i czułam się nimi trochęprzytłoczona. Fajnie byłoby gdyby znalazł mi jakąś ładnąbluzkę czy jeansy...

- Sonic, jesteś pewien, że potrzebuję tyle sukienek? Wiesz, że i tak nie kupię ich wszystkich nawet jeśli będą pasować – powiedziałam do niego kiedy podawał mi kolejne sztuki.

- Prawdziwa kobieta powinna nosić sukienki – odpowiedział.

- Okej... Ale jak już wybierasz te sukienki, to weź może wybierz jeszcze inne kolory, a nie tylko białe i czarne.

- Nie znasz się. Tu masz kolor morskiej piany i płatka śniegu, a tu smoły i Ciebie.

- Uważasz, że jestem czarna? - zapytałam zirytowana.

- Nie, ale kocham czarny.

Postanowiłam tego nie komentować ani nie dopytywać. Na początku za bardzo mnie to nie obchodziło, ale potem zaczęłam się poważniej zastanawiać nad tym co powiedział,przez co nie mogłam się skupić na niczym innym.

Wyszliśmy z sklepu ostatecznie kupując wszystkie sukienki, które dał mi do przymierzenia i w ciszy wróciliśmy do mojego domu. Rzuciłam mu ubrania mówiąc, że skoro sam je wybrał, to sam je będzie chował do szafy. Kolorystycznie.Od najjaśniejszej do najciemniejszej. A potem poukłada jeszcze raz. O ile faktycznie poukładał te ubrania, to rozkaz poukładania drugi raz już zignorował.

- Nadal nie wiem dlaczego nie widzisz różnicy pomiędzy tymi kolorami – powiedział w końcu.

- No ja też nie wiem dlaczego nie widzę różnicy między jasnym niebieskim a błękitem – odpowiedziałam wzruszając ramionami i nagle przypomniałam sobie o sytuacji w sklepie. - Poza tym, co to miało znaczyć te przyrównanie mnie do czarnego, a potem powiedzenie, że kochasz ten kolor?

- Domyśl się. - I wyszedł z domu. Chwilę stałam w miejscu próbując ogarnąć o co chodzi, a po chwili odpowiedź uderzyła we mnie jak grom z jasnego nieba. Wybiegłam z domu i próbowałam go dogonić. Kiedy już to zrobiłam, to po prostu rzuciłam się na niego.

- [Imię], co Ty robisz?! Złaź ze mnie! - wykrzyczał zirytowany.

- Też cię kocham, Sonic – powiedziałam wesoło. Widać było, że taka odpowiedź mu wystarczyła by odpuścić i wybaczyć mi nagły naskok.

-----------------------------------------------------------

W razie błędów i braku odstępów między wyrazami - krzyczeć! Wattpad lubi mi psuć wszystko co możliwe

Niczego nie żałuję. Zwłaszcza SpongeBoba w mediach, który śpiewa ME!ME!ME!

Z okazji nadchodzących Mikołajek życzę Wam Wszystkiego Najlepszego~!

Przy okazji zapraszam do książki UNFINISHED, w której zamieszczam utwory, których raczej już nie dokończę, ale chciałabym, żeby jednak ujrzały światło dzienne <3

Do następnego~

*Chowa się z powrotem pod łóżko*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro