Sernik

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng



Białowłosy chłopak pędził przez miasto ze skrzywioną miną. Zbierało się na deszcz i wcale nie miał ochoty spędzić całego wieczora będąc zmoczonym jak kura. Z jednej strony był wdzięczny tej jakże chujowej pogodzie, bo nie zamieniał się w to przeklęte zwierzę. Ale z drugiej... nie to była masakra w biały dzień! Zacisnął mocniej siatki, które niósł w rękach i westchnął wściekle.

Akurat dzisiaj jak siedział u Las i dziewczyna zostawiła go samego w domu. Musiał zeżreć jej sernik! Tak dokładnie! Jej ukochany sernik. Jak nic zabije go jak tylko wróci do domu, a jak nie ona to Jeje na pewno dobierze się jemu do dupy. Chyba kupił wszystko co musiał do zrobienia tego przeklętego ciasta, bo raczej nie zwrócą uwagi, że jeden z talerzy na którym stało to boskie ciasto został zjedzony wraz z nim. Na samo przypomnienie sobie dziewczyny zarumienił się lekko. Lubił jak się denerwowała, wtedy tak uroczo marszczyła nosek. Pierwszy raz siedział sam w ich domu i oczywiście już musiał zjeść ulubione ciasto kobiety! Cały on..

Podszedł już do domu i zaczął grzebać w kieszeni szukając kluczy. Dzięki Bogu Mikuni zostawił mu klucze by w razie jakby wyżarł wszystko z ich lodówki mógł sobie coś kupić. Dobrze, że nie lodówkę bo wtedy na pewno by zbankrutował. Otworzył zamek i pierwsze kroki skierował do kuchni kładąc zakupy na blacie. Zaraz doskoczył do okna, gdzie leżały przepisy i zaczął nurtować je od środka szukając tego o serniku.

— Gdzie te ciasto bogów... — Jego nos już był prawie na kartkach, gdy wreszcie ujrzał to na co tyle czasu czekał — jest!

Położył szybko wszystkie składniki szukając po drodze jeszcze misek i innego badziewia. Teraz trwa bitwa z czasem i tylko jego ogarnięcie zdecyduje czy przeżyje ten wieczór. Zabawne, World's End boi się młodszej dziewczyny od siebie o tysiąclecia tylko dlatego, bo zżarł jej sernik. Zadrżał na samą myśl jej przenikliwego spojrzenia, kiedy zobaczy pusty talerz.. Pusty talerz? Ona nawet kurwa talerza nie zobaczy! Wyprostował się jak struna i uderzył się trzepaczką do jajek.

— Skup się chłopie! — Spojrzał na zegarek. Miał półtorej godziny by stworzyć idealne ciasto. Dopadł do siatki wyrzucając wszystko jak w przyśpieszonej taśmie i zaraz na stole stało wszystko ładnie ułożone. Aż brał go podziw, że potrafił utrzymać porządek, kiedy w jego głowie panował chaos. Gdzie ona ma mikser?

Zobaczył sprzęt na lodówce i z niczym szatańskim uśmiechem stanął na palcach chcąc go sięgnąć. Jak tylko za niego złapał reszta kartonów co za nim stała spadła prosto na zdezorientowanego Servampa przykrywając go wszystkim przy czym spadła na biedaka jeszcze mąka. Wykopując się z tego bałaganu z rozpaczą zdał sobie sprawę, że kuchnia wygląda niczym po wojnie. A on sam widząc swoje odbicie w lustrze wyglądał jak przerażone białe stworzonko.

— JAKIM CUDEM MINĘŁO 50 MINUT?! — Czas to chuj jak się śpieszymy, prawda? Odrzucił od siebie kartony i ściskając mikser niczym największy skarb podleciał do blatu.

Jak w amoku nie patrząc nawet na przepis zaczął wrzucać wszystko do wielkiej miski łącznie z pełnymi jajkami. To się nazywa prawdziwy kucharz z krwi i kości! Złapał za mikser miksując wszystko i patrząc jak masa się zmienia. CHOLERA JASNA POWINNA SIĘ UBIĆ NA PIANĘ! Zdenerwowany zaczął się drapać po głowie. Może dał za mało śmietany? Wlał kolejną część do naczynia i nerwowym ruchem mieszał jakąś łychą, którą znalazł po drodze. Nawet zaczął próbować i nawet mu taka słodycz przypasowała. Nagle drzwi się otworzyły przez które weszła zadowolona Las i zamarła widząc stan w jakim jest kuchnia.

— Co.. ty ... wyprawiasz? — Zamarł z łyżką w miejscu słysząc za sobą głos tak dobrze znanej mu kobiety. Bardzo powoli się odwrócił zmuszając do uśmiechu drapiąc przy okazji łyżką po głowie przez co części nieudanej masy płynęły mu po włosach.

— Ja.. emm...

Czarnowłosa odwróciła spojrzenie w stronę miejsca, gdzie powinien leżeć jej ukochany przysmak.

— World's End ... gdzie mój sernik? — I stało się. Zobaczyła brak swojego słodycza na oknie i co on ma robić?! Skończy z łyżką w dupie jak nic.

— Trochę był.. zbyt.. no wiesz.. — Tak jak myślała, trzeba było wziąć go ze sobą na plecach! Skrzyżowała dłonie tupiąc jak wściekła żona. Powinna mu odstrzelić łeb czy tyłek?

— Dobra nie tłumacz się wiem już, gdzie skończył — Widać było, że jej krwistoczerwone oczy strzelają gniewem. Pewnie jeszcze trochę i będzie jak jego starsza siostra zabijając spojrzeniem. Skruszony opuścił wzrok na burdel jaki panował na podłodze przez mąkę i inne cuda, które się tutaj walały — a teraz co próbujesz stworzyć?

— A myślałem, że.. sam go upiekę byś mnie nie zabiła — Zaśmiał się sam z własnej głupoty. Chyba faceci, jednak nie nadają się do bycia kurami domowymi. Przynajmniej nie on. Las podeszła do masy i wybuchnęła śmiechem widząc chaos jaki dział się w misce.

— Tym to szybciej byś nas otruł — Chyba nie było tak źle, skoro zaczęła się śmiać. Lubił kiedy się śmiała, wtedy podobała mu się najbardziej. Odwróciła twarz w jego stronę dalej uśmiechnięta pokazując swoje białe kiełki, a World's End zakłopotany zacisnął ręce za sobą — nie mieszaj więcej wszystkiego na raz.

Wzięła łyżkę i Servamp zamknął oczy gotowy dostać tą ciężką chochlą po łbie. W sumie zasłużył na to, jednak przedmiot dotknął tylko jego nosa i otworzył oczy. Las była tak blisko, że prawie stykali się nosami. Językiem dotknęła jego dzieła, które dalej wisiało na jego nosie i uśmiechnęła się złośliwie.

— Dobre, ale dalej nie to — Twarz wampira była już chyba koloru dorodnego pomidora. Odsunęła się od niego i złapała za worki chcąc już je naciągnąć na głowę — chodź do sklepu.

— Po co?

— Chyba musimy upiec inny sernik, tak? — Widząc zakłopotaną minę chłopaka zaśmiała się w duchu i zanim włożyła worki na głowę pocałowała go jeszcze w policzek — jak upieczesz mi porządny sernik to zobaczymy co dalej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro