Suchary

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng



Jak poznała swoją drugą połówkę?

Zabrzmi to naprawdę głupio, ale swoją drugą połówkę widziała, co dnia.

Serio.

Każdego pieprzonego dnia, gdy tylko wchodziła do swojej pracy siedział na hokejcie jedząc, co nowe partie sushi. Czasami nawet się zastanawiała, gdzie on to mieści. Naprawdę. Normalny człowiek by dostał roztroju żołądka od samego patrzenia.

Ale nie on.

Często z kimś zresztą przychodził. Czasami towarzyszyła mu kobieta identyczna jak on. Chyba jego bliźniacza siostra. Sypał do niej suchymi żartami, które brązowowłosą bawiły, ale ją.. niekoniecznie.

Innym razem pojawiał się z takim różowowłosym dziwakiem, który był głośny i zachowywał się jakby miał ADHD. Ale raz jedyny zobaczyła go z dwójką takich samych niebieskich czupryn i też myślała, że to rodzeństwo dopóki, jeden z tych bliźniaków nie pocałował drugiego. W tym momencie zaczęła się zastanawiać czy to już kazirodztwo, czy zwykły przypadek wyglądających takich samych osób.

Gdy tylko wpadała do pracy od razu łapała za swój fartuszek zawiązując go z taką precyzją, że jeszcze trochę, a do swojego CV będzie mogła dopisać, iż jedną z najlepszych rzeczy jakiej nauczyła się w pracy to wiązanie fartuszka na akord.

— Alex mogłabyś obsłużyć osoby przy ladzie — Słysząc ponaglający głos odwróciła zniechęcona głowę. Jezu marynowany! Dopiero, co przyszła!

Widząc ponaglające spojrzenie Pana Yuu westchnęła łapiąc za tackę z zamówieniami i niczym zawodowa kelnerka ruszyła z nim do wejścia. Yuu może nie był, aż tak stary lecz na jego włosach powoli zaczynała się pojawiać siwizna. Potrafił być z jednej strony miłym uroczym szefem by za chwilę rzucać garami po całym pomieszczeniu. Jego żona zrzucała to na andropauzę. W sumie... całkiem możliwe.

A jak wyglądała Alex? Różniła się od wszystkich kelnerek, które kręciły się po tym miejscu. Była wysoka wśród niskich japonek, bo miała sto siedemdziesiąt centymetrów i jak dobrze się przyjrzała była nawet wyższa od stałego klienta. Który o zgrozo z tego, co udało jej się podsłuchać miał trochę kompleksy na punkcie swojego wzrostu.

Jej nie przeszkadzało.

Było to w pewien sposób nawet urocze.

Wyszła z kuchni niosąc na obu dłoniach po sześć talerzy by zaraz z prawie, że Boską wprawą zaczynając je rozkładać przy każdym zamówieniu. Skąd wiedziała, gdzie je kłaść?

Miała swój sposób.

Zanim wychodziła z kuchni układała je sobie po kolei względem zamówień od prawej do lewej. Wtedy po prostu kierowana swoim zmysłem i cudem techniki zwanym mam dobrą koordynację ruchową, której niektórym kurwa tutaj brakuje rozkładała talerze. W pewnej chwili prawie dostała pieprzonego zawału, gdy przy ostatnim zamówieniu potknęła się o wystającą nogę i mało brakowało, a jedzenie wylądowało by na kliencie.

— Przepraszam trochę się rozpędziłam — Uniosła głowę i zamarła zdając sobie sprawę, że akurat pieprznęła gafę przy tym czarnowłosym dziwaku, który co dnia się tutaj pojawia. Co za kurwa wstyd!

— Wiesz, co robią obie herbaty na ringu? — Brązowowłosa słysząc pytanie pomrugała parę razy jak tępe ciele nawet nie wiedząc, co odpowiedzieć. Co ją kurwa obchodzą herbaty..? — Naparzają się!

Wampir wybuchł głośnym śmiechem czym ściągnął na siebie spojrzenia innych ludzi, a dziewczyna miała ochotę zapaść się pod ziemię. To wcale nie było takie zabawne! Servamp przestał się śmiać, nagle pochmurniejąc wspominając o nudzie. No cóż z nie jedną twarzą żyje człowiek i często je zmienia. Szkoda, że każda kolejna jest bardziej popierdolona od wcześniejszej.

Mimo, że nie powinna zapatrzyła się w czerwone tęczówki wampira mając wrażenie, ze niemo ją hipnotyzują. Wampir nawet przestał mruczeć do siebie pod nosem patrząc w stronę kelnerki wyraźnie powoli będąc zainteresowany kobietą stojącą przed nią.

— A wiesz jakie są ulubione ryby matematyka?

Niestety odpowiedzi już się nie doczekała, bo zdenerwowany Pan Yuu wypadł z kuchni prawie potykając się o bar i wyglądając zza niego.

— Alex wszystko w porządku? Czekam na ciebie od dwudziestu minut.

— A tak! Przepraszam już idę!

Rzuciła ostatnim spojrzeniem na siedzącego Servampa Melancholii, który właśnie wziął do dłoni herbatę wypijając ją właściwie jednym duszkiem i ruszyła z powrotem do kuchni, gdzie był staruszek. Teraz będzie się zastanawiać jakie są ulubione ryby matematyka.

Cóż patrząc, że jest to bar sushi to pewnie drobno pocięte. Może spierwiastkowane ryby na czynniki pierwsze?

Nie. To nie to. Zaraz czy ona właśnie analizuje jakiś idiotyczny suchar, który zarzucił jej jakiś randomowy koleś? A jeśli to jakiś zboczeniec i szuka ofiar właśnie w tym barze? W sumie odkąd tutaj pracuje widuje go codziennie. I co gorsza cały czas na swojej zmianie. Zdecydowanie powinna ubezpieczyć się w gaz pieprzowy. No i jakąś porządna polisę na życie — bo na gwałt jeszcze pewnie nie istnieją. Zresztą, kto by był tak zdesperowany by się o takie coś zgłosić?

Resztę dnia spędziła na rozdawaniu zamówień i staraniu się unikać spojrzenia Tsubakiego, który wyraźnie uparł się by patrzeć się na nią. A może chce się podzielić do końca sucharem zanim pójdzie do domu? Brązowowłosa dzielnie znosiła wzrok, który miała wrażenie, że rozbierał ją rentgenem i spokojnie mógł określić jakie ma dzisiaj gacie. Co ciekawe miała gacie podarowane specjalnie przez koleżankę na szczęście — czerwone z Marią Antoniną.

Gdy już właściwie wszyscy klienci wyszli dziewczyna wróciła na zaplecze przebierając się w swoją czerwoną sukienkę na którą narzuciła bomberkę. Właśnie wiązała w biegu glana chcąc przy okazji poprawić czerwoną grzywkę jak prawie wrzasnęła widząc czarnowłosego przy drzwiach. NIE ZAUWAŻYŁA GO WCZEŚNIEJ!

— Ileż można się ubierać..? — Wampir nie przejął się zbytnio miną kobiety, która dopiero po chwili zdała sobie sprawę z tego, że na nią czekał — myślałem, że tutaj będę obracał się tutaj jak prąd napięcie. Rozumiesz? Prąd obraca się napięcie!

Wybuchł głośnym śmiechem by zaraz zacząć kasłać jakby zadławił się powietrzem.

— Dobra czego chcesz..? — Nikt od tak nie czeka sobie na nudną kelnerkę do zakończenia zmiany, a sypiąc takimi chujowym żartami na ukrytego gwałciciela nie wygląda — pieniędzy nie mam, a wątpię by mój szef płacił ci okup w postaci sushi.

— Pomyślałem, że dość późno wychodzisz to cię odprowadzę — Co kurwa..? — wiesz ulice o tej porze nie są zbyt bezpieczne. Podobno grasują w zakamarkach wampiry.

Okey. Tego się nie spodziewała. Są podrywy na kasztana, na kamień, ale podryw na wampira to jest dla niej nowość.

— Czy wyglądam ci na idiotkę..?

— Na idiotkę nie, ale na wampirzego kąska już tak.

Zapadła kolejna cisza i czarnowłosy kolejny raz wybuchł głośnym śmiechem wyraźnie ubawiony z własnego żartu, a zażenowana kobieta zamykając bar po prostu go wyminęła idąc w swoją stronę.

— Ej no nie bądź sztywna jak kij od szczoty!

— Módl się by ten kij nie wbił ci się w dupę jak dalej będziesz taki.. taki..

— No jaki? Uroczy..?

— Idiotyczny..

Wtedy już wiedziała, że nie odczepi się od tego człowieka, który rzeczywiście odprowadził ją pod dom naprawdę nic za to nie chcąc. I tak każdego dnia mężczyzna jakby zrobił sobie z tego rytuał odprowadzał ją do domu, jeden jedyny dzień był, kiedy nie mógł tego zrobić. A wtedy... no cóż wtedy wydawało jej się, że obserwuje ją biały kot.

Trochę idiotyczne, ale zwierzę wyglądało jakby tylko czekało jak wróci do domu i dopiero spokojnie zeskoczyło z płotu znikając za rogiem. Nawet następnego dnia powiedziała o tym Servampowi, który zaczął się śmiać, że mówił o wampirach, kto wie jak one naprawdę wyglądają.

— Nie rozumiem cię Tsubaki — Brązowowłosa stanęła przed swoim domem patrząc na zachodzące słońce odrobinę mrużąc oczy — czemu ty wkoło mnie odprowadzasz tłumacząc się głupią wymówką o wampirach?

— No mówiłem ci, że dobry z ciebie kąsek. — Kobieta przewróciła oczami wiedząc, że ten temat będzie wałkowany tak samo jak i ta idiotyczna odpowiedz — a no właśnie! Nie odpowiedziałem ci na jeden żart!

— Niby który..?

— Ulubiona ryba matematyka — No tak było to tak dawno, że potrafiła o tym debilnym żarcie zapomnieć — Sumy.

— Słucham..?

— No ulubiona ryba matematyka to sum! Czyli Sumy!

Mówiła, kiedyś przyjaciółce, że podkochuje się w idiocie. Cofa to. Podkochuje się królu sucharów. Jutro naprawdę wytnie mu koronę z kartonu i nałoży na głowę. Nagle usta Alex wykrzywiły się w złośliwym uśmiechu i Servamp przestał się śmiać patrząc na nią pytająco.

— A wiesz po co ubezpieczyciel poszedł do lasu? — Wampir z ciekawością czekał na rozwinięcie żartu, ale brązowowłosa podeszła do niego bardzo blisko prawie, że stykając się z nim nosami — Polisy.

Nim do Tsubakiego dotarła ta odpowiedz dziewczyna cmoknęła go w policzek szybko znikając na werandzie. Stał tak jeszcze chwilę patrząc jak zamyka szybko drzwi i nawet stąd mógł usłyszeć jak głośno bije jej serce. Polisy powiadasz? Po lisy? Jak głupim przypadkiem odkryła jego drugą formę to dopiero jest zabawne. Usta wampira wygięły się w ubawionym uśmieszku i ruszył w swoją stronę by jutro jak zwykle pojawić się w barze. I tak jak co dnia odprowadzić Alex do domu.

Jak poznała swoją drugą połówkę?

Może powinna to poprawić na tekst jak druga połówka uwiodła ją swoimi sucharami..?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro