Urocza Decepticon'ka cz.2 (LoveOut x KnockOut)

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Druga część shota dla LunaValente007 i Bejbe713. Z okazji spóźnionych Walentynek.

***

* Narrator *

LoveOut po incydencie w swojej kwaterze, unikała KnockOut'a jak tylko mogła. Nie zawsze jej się to udawało. Zaczęła jeść w pokoju, lakier jej lekko zbladł, nie chodziła na kontrole medyczne, tak jak powinna. Sam Megatron się zdziwił, że nie słychać kłótni na statku. KnockOut nie wiedział co się dzieje z jego "iskierką". Gdy miał zapukać do drzwi jej kwatery, wycofywał się słysząc jej płacz. Iskra go przez to bolała.
Gdy złączyli swoje usta w pierwszym pocałunku, pełnym miłości, pożądania i uczuć, ich iskry połączyły się tworząc jedność.

* KnockOut *

Mam serdecznie dość ! Już czwarta kontrola w tym miesiącu, a ona nie przychodzi. Zdenerwowany wziołem przenośny sprzęt medyczny i ruszyłem do kwatery LoveOut.
Weszłem do środka bez pukania, zastałem tam przerażający widok. Love leżała na koi, osłabiona, blada, nie miała już pięknego czerwonego lakieru tylko prawie bez barwny,miejscami szary lub srebrny. Nawet nie otworzyła optyk, kiedy usiadłem na jej koi. Wyglądała jakby spała ale to nir prawda. Złapała mnie za dłoń i lekko ścisnęła.

- Przepraszam...- szepła cicho do mnie.

- Wybaczam ci wszystko, iskierko.- posłałem jej lekki usmiech.- Leż spokojnie, zajmę się tobą...

Podpiołem ją po kroplówkę z energonem i patrzyłem jak wracają jej powoli kolory na twarzy i zbroi. Otworzyła swoje piękne optyki i spojrzała na mnie.

-Mam coś dla ciebie, Love.- wyciągłem naszyjnik z kryształem energonu.

-Dziekuję, z jakiej to okazji ?- spytał kiedy jej zapinałem na szyji.

-Dziś ludzie obchodzą tak zwane Walentynki.- pocałowałem ją w policzek.

-Co to Walentynki ?- zapytała odwracając się w moją stronę.

-Święto zakochanych par.-odpowiedziałem na tyle ile sam wiedziałem.

Przytuliła mnie mocno, a ja ją. Chce by zawsze tak było.

* LoveOut*

Minęło kilkanaście godzin, spędzałam ten czas z KnockOut'em. Dostałam wiadomość od Teillix, że chce się spotkać,bo to bardzo dla niej ważne. Wymkłam się ze statku pod pretekstem patrolu. Dojechałam na miejsce spodkania. Na łące siedziała szaro-czerwona botka. Płakała, było to widać po śladach na jej pięknej twarzyczce.

- Co się stało, Teillix ?-zapytałam jej kiedy usiadłm obok.

- J-ja...- się rozpłakała, spojrzałam na nią i moją uwagę przykuło to, że ma z lekkka wypukły brzuch.

-Wpadka z młodym ?- spytałam prosto z mostu.

- Ta-tak...-płacze.

- Masz porawie 18 milionów, moja mama jak urodziła BreakDown'a to miała 16 milionów, a 21 milionów.- lekko pocieszyłam ją tym faktem.- A co Smokescreen na to ?

-Powiedział, że to nie jego i ze mną zerwał...- powstrzymała sięod płaczu.

- Dlaczego zerwał, przecież byliście szczęśliwi ?-zapytałam delikatnie.

-W bazie jest nowa botka, jest zgraban, piękna i uwiodła go.- szlocha.-Mam do ciebie małą prośbę.

- Słucham przyjaciółko ?- usmiecham się.

- Zajmiesz się nimi ?- położyła dłoń na brzuchu.

- A dlaczego nie ty ?- pytam.

- Mam za słabą iskrę i nie przezyję takiego wysiłku, to bliźnięta dwie femme.- mowi smutno.

-No dobrze, czego nie zrobię dla przyjaciółki.- przytuliłam ją, a ona mnie.- Będę musiała pogadać z KnockOut'em.

- Chodzisz z narcyzem, gratuluję.- uśmiecha się.- Kiedy urodzę, maluchy przekaże ci Ratchet lub Optimus.

-A co jeśli młody i jego nowa będą chcieli je wychować ?-zapytałam jej.

-Ratchet pozwoli tylko jemu je przytulić i pożegnać się z nimi.-mówi.- To jest moja ostatnia wola.

- Chyba musisz już wracać.-pokazuję na jej migający komunikator.

- Pa Love.- prosi o most i przez niego przechodzi.

Po kilku minutach byłam na Nemezis. Podreptałam do zatoczki medycznej.
Zobaczyłam KO tyłem do mnie. Podeszłam do niego i delikatnie go dotknęłm, na co wzdrygnął.

- KO musimy porozmawiać.-walnęłam prosto z mostu, kiedy medyk pocałował mnie w szyję.

-Coś się stało ?-zapytał z troską.

- Chodzi o Teillix.- powiedziałam smutno i usiadłam na kozetce.

-Coś jej się stało ?-pyta.

- Teillix miała wpadkę z Smokescreen'em, a ten wypiera się teraz ich dzieci...

-A co ja mam do tego ?

- Teillix ma słabą iskrę i nie przezyję takiego wysiłku, spowodowanym narodzinami bliźniaczek.- powiedziałam.

-I prosiła cię byś się nimi zajęła ?- zapytał.

- Tak KO,to jest jej ostatnia wola, gdy urodzi Ratchet lub Optimus przyniesie iskrzątka.-powiedziałam i starałam się nie rozpłakać.-Zamierzam je wychować jak własne i...

- Pomogę ci kochana...

* 2 lata później*

Siedzę w kwaterze i kołyszę na rękach Shadow, bo Darkness śpi jak aniołek. Obie są piekne mimo, że są jeszcze małe. Jakie było moje i KO zdziwienie kiedy Lord zgodził się. Do tej pory pamietam jego słowa: " Zgoda, LoveOut. Ostatnia wola kogoś ważnego jest ważna. Nie interesuje mnie, że to dzieci Autobotów, chociaż na tym statku zapanuje chodź odrobinę szczęścia". Darkness ma wygląd KnockOut'a, a Shadow mój. Shad jest starsza o kilkanaście minut od Dark.
Smoke nie chciał ich oddać, musiał go Bulkhead trzymać. Płakał przeraźliwie.
Kto by pomyślał, że młody gwardzista co odrzucił swoją ukochaną w ciąży dla innej, rozpłacze się jak dziecko. Szkoda, że nie ma już cię z nami BreakDown, pokochał byś je. Też tworzę z moim ukochanym wspaniałą rodzinę.

Sorki za błędy

~ShadowWolfLuna

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro