6. Am besten ~ Stollinger (alfabet)

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

From the pieces of your shattered world. You made a grit into a pearl
Now you shine, you're beautiful
You're unbreakable.

Zostawił mnie ponownie, tylko tym razem zrobił to ostatecznie i definitywnie. Odszedł bez pożegnania i powodu dlaczego.

Wiedziałem, że to moja wina, przecież to oczywiste. Nie byłem dla niego wystarczająco dobry, kto by się chciał spotykać z taką ofiarą losu jak ja?
Nie potrafiłem niczego dobrze robić, zawsze był jakiś błąd, dlatego rozumiałem, gdy podnosił na mnie rękę, po prostu zasłużyłem sobie na to.

Nie wyobrażałem sobie życia bez niego, przecież to on zawsze mówił mi co mam robić, teraz czułem się jak zabłąkany chłopiec, nie wiedziałem co mam czynić ze swoim życiem.

Wszystko stało się takie puste bez niego, ludzie mówili mi że nasz związek jest toksyczny, że on mnie niszczy, ale ja nie widziałem tego, przecież on mnie kochał, troszczył się o mnie, a przede wszystkim był, gdy wszyscy mnie zaniedbali.

Dla niego pozostawiłem swoich przyjaciół, uważał że nakręcają mnie przeciwko niemu i ciągną w dół. Rodzina gdy dowiedziała się, że go nigdy nie zostawię odcięła się ode mnie. Wtedy nie obchodziło mnie to, ponieważ miałem jego, a wszystko czego potrzebowałem do szczęścia, to jego miłość.

Leżałem na podłodze w łazience, w moich rękach znajdowała się ostrze, chciałem już je przyłożyć do skóry.
Przecież i tak nikt nie będzie po mnie płakał, nie byłem potrzebny.

Jednak coś mnie tknęło... Postanowiłem napisać do mojej rodziny i przyjaciół wiadomość:

Moi drodzy!

Dziwicie się dlaczego do was piszę, skoro nie mieliśmy kontaktu przez tyle miesięcy. Chcę wam tylko oznajmić, że w końcu rozstałem się ze Stephanem, w sumie to on ze mną zerwał, pewnie teraz się cieszycie, nigdy go nie lubiliście, jednak dla mnie ta informacja nie jest dobra, teraz jestem całkowicie samotny, nie ma przy nie nikogo, dlatego postanowiłem to zrobić... Skoro i tak jestem dla wszystkich ciężarem, Stephan miał rację mówiąc, że jestem beznadziejny. Nie płaczcie za mną, nie ma po co, żyjcie tak jak przed tym, jakby takie wydarzenia nie miały miejsca jakby ktoś taki jak Andreas Wellinger w ogóle nie istniał. Przepraszam, jeśli was zraniłem, ale ja po prostu dłużej już nie mogę...
                                          Wasz Andi

Zrobiłem pierwszą kreskę, wpatrywałem się w nią, krew powoli leciała, a ja poczułem ukojenie. Po niej nastąpiła kolejna i kolejna, krew lała się już strumieniami, a ja czułem, że tracę świadomość, jedyne co pamiętam przed utratą przyjemności to czyjś głos wołający moje imię.

*******

Jak zwykle wstałem rano i postanowiłem zjeść śniadanie, przygotowanie posiłku zostało mi przerwane przez dźwięk sms. Zaskoczony spojrzałem na adresata tej wiadomości, Andreas.

Było to dziwne, ponieważ Andi nie odzywał się do mnie od kilku miesięcy, a dokładnie od chwili, w której jego związek ze Stephanem przeszedł na wyższy poziom. Kiedyś byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, mówiliśmy sobie o wszytskim, znaliśmy swoje sekrety, teraz to wszystko odeszło. Tęskniłem za nim, za jego obecnością, zwłaszcza że nie powiedziałem mu jednej ważnej rzeczy, a mianowicie tego, że go kocham. Widziałem jak  radosny był ze Stephanem, nie chciałem psuć jego szczęścia, pomimo tego że sam czułem wielki ból. Widziałem jak od pewnego czasu Andi chodzi przygaszony, wiedziałem że to wina tego dupka, próbowałem przemówić mu do rozumu, jednak on nie chciał mnie słuchać, a w pewnym momencie nawet odciął się ode mnie. To zabolało mocno. Gdy odczytałem sms-a myślałem, że zemdleję to nie mogła być prawda. Moje słoneczko, mój Andi chciał zrobić coś takiego. Natychmiastowo zadzwoniłem po pogotowie i udałem się do jego mieszkania, drzwi były otwarte, skierowałem się do łazienki. Widok, który tam zastałem łamał mi serce, na podłodze w łazience leżało moje kochanie całe we krwi, próbowałem tamować jego krwawienie do momentu przyjazdu karetki, po przybyciu służb ratowniczych udałem się za nimi do szpitala. Przez całą drogę modliłem się, aby on przeżył, bez niego ja nie miałem po co żyć na tym świecie. Gdy dotarłem do recepcji szpitala, ledwo udało mi się przekonać panią, aby powiedziała, gdzie on się znajduje musiałem ją przekupić kilkoma autografami. Po dotarciu do sali okazało się, że nie mogę jeszcze do niego wejść, ponieważ teraz znajdował się tam lekarz. Postanowiłem zadzwonić do jego rodziców, zdenerowani obiecali, że za niedługo przybędą, ich również bardzo wystraszyła wiadomość Wellingera.

Po chwili lekarz pozwolił mi wejść do jego sali. Widok, który tam zastałem sprawił że chciało mi się płakać.
Andi leżał tam z obojętnym wyrazem twarzy, cały blady. Zacisnąłem ręce, będąc świadomy, że to wina Stephana, to on doprowadził go do tego stanu.

Usiadłem na krześle obok jego łóżka i chwyciłem go za rękę, on nadal uparcie wpatrywał się w inną stronę, z jego oczu płynęły łzy,  w pokoju panowała przytłaczająca cisza. W końcu postanowiłem ją przerwać.

*****

-Andi....

-Tak? - spytał delikatnie podłamany, nie rozumiał dlaczego Kamil z nim tu siedzi skoro on zostawił go i odciął się od niego na czas kilku miesięcy.

-Dlaczego to zrobiłeś?

Kamil wpatrywal się w Andiego oczekując odpowiedzi. Wellinger zastanawiał się czy dobrym pomysłem będzie powiedzieć prawdę, w końcu postanowił że powie mu prawdę.

-Widzisz te siniaki?

Pokazał na swoje ręce Andi.
Kamil pokiwał twierdząco głową.

-On mi je zrobił.

Kamil głośno wciągnął powietrze, spodziewał się, że ten dupek robi mu coś takiego, ale miał nadzieję, że się myli. Stoch czekał na dalszy rozwój tej historii.

-Wiesz Kamil, miłość potrafi ranić, nawet nie wiesz jak bardzo.

-Coś tam może wiem...

-No dobrze, jeśli wiesz to może i lepiej to zrozumiesz. Dla miłości stajemy się ślepi, próbujemy wytłumaczyć zachowanie swojej drugiej połówki i tak było w moim przypadku. Pierwsze kilka miesięcy było cudowne, jednak potem Stephan pokazał swoją prawdziwą twarz, zaczęły się kłótnie a on wtedy po raz pierwszy podniósł na mnie rękę. Potem zaczęło być coraz gorzej, wyzwiska, bójki to wszystko było na porządku dziennym, nawet nie wiesz ile razy powtarzał mi, że jestem beznadziejny do tego stopnia, że zaczęłem w to wierzyć.

Andi zakończył swoją opowieść cicho łkając, Kamil przytulił go i zastanawiał się co powiedzieć.

-Andi, nie jesteś beznadziejny pamiętaj o tym, jesteś cudowny, miły kochany pomocny. Dla mnie jesteś najlepszy, nawet nie wiesz jak bardzo zbolała mnie twoja strata, tak bardzo za tobą tęskniłem, każdego dnia chciałem do ciebie zadzwonić, ale powstrzymywałem się ponieważ wydawało mi się że jesteś szczęśliwy, a ja postanowiłem pozwolić ci z nim być bo....

-Bo?

-Bo cię kocham, ale nie tak jak przyjaciela - powiedział cicho Kamil i wpatrywał się podłogę, po chwili poczuł na swoim policzku rękę Andiego.

Zdziwiony spojrzał na niego, Andi wpatrywał się w niego z uśmiechem.

-Andi co to ma znaczyć?

-Wiesz Kamil ja na razie nie mogę ci nic obiecać, ale może potem coś z tego wyjdzie, w sumie to od zawsze mi się podobałeś, ale myślałem że nie jestem w twoim typie, więc postanowiłem zacząć umawiać się ze Stephanem co było wielkim błędem.

-Ohh Andi, gdybym wiedział, ale cóż teraz spróbujmy o tym zapomnieć, pamiętaj jedno dla mnie jesteś najlepszy i nic tego nie zmienia.

I w ten oto sposób zaczęła się ich historia. Po kilku miesiącach Andi zapomniał o Stephanie, a jego samoocena gwałtownie wzrosła. Wellinger poskadał się z rozbitych części i teraz lśni i jest niedozłamania.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro