Never give up ~ Leo Messi x Luis Suarez

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nawet nie potrafi opisać, swego szczęścia, czuje jakby coś wewnątrz miało w nim eksplodować. W głowie nadal huczy mu hymn jego pięknego kraju, zaśpiewany przez kibiców, którzy od samego początku w nich wierzyli i mimo, że nie strzelił w tym meczu żadnego gola, czuje się dumny, za siebie i za swoich cudownych kolegów, którzy wykonali kawał dobrej roboty, w końcu nie zawsze udaje się pokonać mistrzów Europy, w których wszyscy pokładali swe nadzieję. Przezwyciężyli samego Cristiano Ronaldo, który z płaczem schodził z boiska.

*****

Udali się do klubu, by opić swoje zwycięstwo, to był ich rytuał, robili tak  po każdej wygranej. Luis już wtedy nie myślał na trzeźwo, mimo tego ze jeszcze nic nie wypił, był pijany swoim szczęściem, przez co zapomniał o jednej ważnej rzeczy, o czymś, o czym myślał cały czas przed meczem, ale po wygranej wyleciało mu to z głowy.

Pił  drinki jeden za drugim, nie bacząc na konsekwencje, liczyło się tylko tu i teraz, nic więcej nie miało znaczenia. Kadra urugwajska była już nieźle wstawiona, na cały głos śpiewała hymn swojego kraju i tańczyła ze wszystkimi w klubie, lokal opuściła dopiero w momencie, gdy ochroniarz obiecał im ze zadzwoni po policję, jeśli nie zrobią tego, co mówi.

Wszyscy wolnym, tanecznym krokiem udali się do swoich pokoi hotelowych.

Luis nie był wyjątkiem, zrobił to samo, co wszyscy, zmęczony kładąc się do łóżka, nagle sobie coś przypomniał i wtedy wszystkie procenty wyparowały z jego organizmu. Czemu musiał być tak głupi?

Z delikatnym strachem i poczuciem winy, szybko wyszedł na ulicę Rosji, w poszukiwaniu jakieś otwartej kwiaciarni, musiał się przy tym bardzo natrudzić, ale po kilkudziesięciu minutach udało mu się takową odnaleźć, kupił w niej jego ulubiony bukiet kwiatów i pędem udał się do sklepu, by kupić jego ulubioną czekoladę, po zrobieniu tych jakże potrzebnych zakupów, skruszony udał się do jego pokoju, wiedział, że zawalił na całej linii, zamiast być teraz z nim i pocieszać go, on wolał imprezować. Co z niego za okropny chłopak.

*****

Leo przymknął oczy, po jego policzkach płynęły słone łzy, które nie chciały schnąć, płynęły już naprawdę bardzo długo, dokładnie od momentu gwizdka kończącego mecz. Walki, którą przegrali. Nie podołał, to on miał przywrócić dawną świetność swojej ukochanej Argentynie, tymczasem nic takiego się nie stało, widział smutek, rozczarowanie i żal na twarzy jego kibiców, nie tego się spodziewali, a byli tak blisko, gdyby był remis, potem byłaby dogrywka i może wtedy by się udało, Argentyna byłaby w ćwierć finale, tylko wtedy musiałby stanąć naprzeciw swojemu ukochanemu, walczyć po przeciwnej stronie boiska, może dobrze się stało, może po prostu los tak chciał?

Leo zastanawia gdzie ten idiota się podziewa, przecież miał przyjść do niego zaraz po meczu, pewnie znowu poszedł się napić to w jego wypadku takie oczywiste, niech on tylko przyjdzie do niego, Leo wtedy mu wszystko wygarnie. Rozmyślając nad swoim głupim i jednocześnie słodkim chłopakiem, nie usłyszał przekręcania klucza, po chwili z ciemności wyłoniła się postać Suareza.

*****

Luis widząc go takiego bezbronnego i zapłakanego chce do niego podejść, jednak wie, że nie jest to odpowiedni moment, najpierw musi go przeprosić, delikatnie podchodzi do niego, w jednej ręce ma bukiet kwiatów, a w drugiej czekoladę, mając nadzieję, że to na dzisiaj wystarczy, na całe szczęście, Leo nie jest w nastroju na kłótnie, mimo że na początku trochę się opierał. Leżą obok siebie w łóżku, jedząc tą wspaniałą czekoladę, z oczu Leo nadal płyną łzy, które Luis bardzo szybko ściera. Suarez wie, że musi zacząć to rozmowę, woli jej nie odwlekać na później.

-Leo? - mówi cichym głosem, niemal że szeptem.

Messi nic nie mówi, jedyne, co robi to wpatruje się w niego z oczekiwaniem.

Suarez uznaje to za niemy znak, na to by kontynuować.

-Kochanie wiesz, ze to nie twoja wina, zrobiłeś wszystko, co mogłeś - mówi Luis gładząc swoje kochanie, próbując dodać mu otuchy.

-Luis posłuchaj, doskonale wiemy, że tak nie jest, przecież w tym mundialu strzeliłem tylko jednego gola, nie wykorzystałem tylu wspaniałych okazji, jestem beznadziejny, ja…

Nie udaje mu się dokończyć, ponieważ jego monolog przerywają mu usta Suareza, które całują go tak delikatnie, a jednocześnie namiętnie, Leo na chwile zapomina o wszystkich swoich problemach.

Po chwili odrywają się od siebie. Luis wygląda na delikatnie zdenerwowanego.

-Teraz ty mnie posłuchaj, jesteś cudowny, zrobiłeś wszystko, co się dało, przecież nie możesz być odpowiedzialny za całą drużynę, jesteś tylko człowiekiem, któremu też zdarza czasem popełnić jakiś błąd. Leo nigdy nie mów ze jesteś beznadziejny, w końcu jesteś najlepszym piłkarzem na świecie i nawet nie zaprzeczaj temu. Pamiętaj zawsze mimo wszystko będziesz miał we mnie wsparcie, jestem tu po to, zawsze będę, nigdy się nie poddawaj, trwaj przy tym, co masz, kochaj i zapomnij…

Z oczu Leo po raz kolejny tego dnia płyną łzy, ale tym razem są to łzy szczęścia, nie może uwierzyć ze ma przy sobie taka cudowną osobę, jaka jest Luis, który trwa przy nim mimo wszystko.

-Luis nawet nie wiesz jak się cieszę, że cię mam jesteś wspaniały - mówi Leo głosem przepełnionym miłością i mocno wtula się w swego ukochanego wsłuchując się w bicie jego serca.

- A teraz powiedz mi jak zareagował nasz żeluś na przegraną? - pyta delikatnie zaciekawiony Messi.

-No wiesz na początku poszedł, do sędziego próbując mu wmówić że popełnił jakiś tam błąd, potem położył się na murawie i powiedział, że nie zejdzie stamtąd dopóki nie będzie powtórki, a gdy już zrozumiał, że nic mu się nie uda wskórać wybiegł do szatni z płaczem mówiąc, że wszystko powie mamusi.

Leo zaczyna się śmiać i nie może przestać.

-Luis ty mówisz poważnie? - pyta rozśmieszony Leo.

- A dlaczego miał bym cię okłamywać mi amore?

Leo wzrusza ramionami.

-No właśnie nie mam powodu, by to robić.  A teraz chodźmy spać, bo jestem bardzo zmęczony -
ówi Luis i wtula się w plecy swojego ukochanego. Po chwili słyszy wyrównany oddech Leo, myśląc, że już śpi, szepcze, do jego ucha.

Dla mnie jesteś najlepszy i nic tego nie zmieni. Kocham cię.

Ja ciebie też.

Mówi senny Leo, który balansuje miedzy granicą snu, a jawy.

Luis całuje go w kark i przyciąga jeszcze mocniej, jego obecność sprawia ze zapomina o wszystkim, co go otacza, to takie dobre uczucie.

I może mistrzostwa jeszcze trwają i nie ma w nich Argentyny, która walczyła do końca, ale jest Urugwaj, który pragnie wygrać dla siebie i dla Argentyny.

I trwa kolejny mecz, kolejne 90 minut, zwycięstwo lub porażka, kto wie? Jednak to nie jest ważne dla Luisa, który cieszy się jedynie z tego, ze gdzieś pośród tego tłumu, jest jego ukochany ubrany w jego koszulkę kibicujący mu z całego serca i Luisowi nie jest potrzebne nic więcej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro