Water fountain ~ Stephan x Andreas x Kamil

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

             Audaces fortuna iuvat.
             Wergiliusz ~ "Eneida"

Wierzchem dłoni przetarł mokrą powierzchnię, która pod wpływem słońca mieniła się wieloma kolorami, głównie odcieniem niebieskiego, który łudzącą przypominał jego tęczówki. Woda spływająca po jego twarzy była dla niego orzeźwieniem w tak ciepły dzień. Miał wrażenie, że szary t - shirt idealnie przylega do jego powierzchni ciała. Nienawidził lata, nie mógł się już bardziej rozebrać, to nie przystało na miejsce publiczne, gdzie przebywało tyle dzieci. Wszystko się lepiło, czuł się brudny na duszy i ciele. Nie powinien już o tym myśleć, w końcu mieli te naście lat, wtedy nie było zobowiązań, ale coś podpowiadało mu, że zrobił źle odrzucając go. W końcu takie wyznanie nie trafia się często, powinnien to docenić, jednak nie potrafił. Wychowywany był na surowych zasadach, w domu, gdzie uczucia nie odegrały kluczowej roli, dlatego też trudno było mu odwzajemnić cokolwiek, co było skierowane z jego strony. Pamiętał, jak powiedział mu przy tej fontannie, że go kocha.

Chłodny, jesienny dzień, krople deszczu spadały delikatnie tworząc kałużę, w które wskakiwały małe dzieci, dorośli dzierżąc parasolę w dłoniach manewrowali między drzewami, byli też i oni. Dwójka nastolatków siedząca przy fontannie, która na skutek listopadowej aury prezentowała się marnie.

- Podoba mi się tu - powiedział blondyn co chwilę zerkając na chłopaka, który siedział obok niego.

- Nie wiem, co widzisz w tym miejscu. Dla mnie to zwykła fontanna. Pełna liści i brudu - odrzekł skonfundowany jego wyborem.

- Jest wyjątkowa, niemal tak bardzo jak ty - odparł niewinnie.

- Jestem wyjątkowy? - spytał starając się skryć rumieńce, które pojawiły się na jego policzkach.

- Oczywiście. Muszę ci coś powiedzieć - odrzekł i chwycił jego rękę. Stephan poczuł przyjemny dreszcz, przy nikim nie czuł się w ten sposób.

- Stephi - chrząknął - kocham cię.

Byli za młodzi, jego wyznanie było niewinne. Obiecał mu wierność, powiedział, że poczeka, jednak niedługo później na horyzoncie pojawił się niejaki Kamil. Polak, który swoim zachowaniem był bardzo nachalny.

Siedział przy ich fontannie, drżał. Zima mu nie sprzyjała. W jego oczach pojawiły się łzy, nadal pamiętał jego wyznanie. Nagle poczuł czyjąś obecność, delikatny zapach perfum dotarł do jego nozdrzy.

- Andreas? - spytał i delikatnie obrócił się na lewo. Blondyn jedynie uśmiechnął się do niego i przysiadł obok. Obaj milczeli, między nimi było tak wiele niewyjaśnionych spraw.

- Co tam u ciebie? Słyszałem, że ty i Kamil zeszliście się ze sobą - powiedział gorzko patrząc na zamarznięte kryształki wody.

- To tylko plotki. Między nami do niczego nie doszło, w końcu go nie kocham - powiedział i w wymowny sposób spojrzał na niego.

- To dobrze - powiedział po chwili zawahania - To bardzo dobrze.

- Tak myślisz? - spytał uważnie taksując go wzrokiem.

- Oczywiście! - powiedział, nad to entuzjastycznie.

- To znaczy, że mnie kochasz? - spytał. Stephan czuł bijące od niego pokłady nadziei. Wiedział, że zaraz zabije jego sny.

- Przykro mi Welli, ale nie czuję tego. Nie uważasz, że po prostu jesteśmy za młodzi? - spytał i spojrzał na niego. Wydawał się być całkowicie wyprany z emocji.

- Może ty jesteś. Ja uważam, że miłość pojawia się w każdym wieku, niezależnie od sytuacji - powiedział i gwałtownie wstał z ławki. Stephan chciał pójść za nim, ale jakaś dziwna bezsilność nie pozwoliła mu na to. To był ostatni raz, kiedy rozmawiali sam na sam.

Wiedział, że kolejne upojenie się alkoholem nie załatwi wszystkich jego problemów, jednak tego dnia coś ciągnęło go do tego klubu.

Siedząc w vipowskiej loży dostrzegł znajomą sylwetkę. Andreas. Nie widzieli się ze sobą przez ostatnie trzy lata, na jego widok serce Leyhe zabiło mocniej. Miał wrażenie, że skryte wcześniej emocje wróciły do niego ze zdowojoną mocą. Chwiejnym krokiem podszedł do niego, alkohol sprawił, że nie zauważył Kamila, który trzymał go za biodra.

- Skarbie - wybełkotał i położył dłoń na jego policzku. Bardzo szybko został od niego odepchnięty.

- Co ty robisz?! Nie widzisz, że jest ze mną? - krzyczał Polak, jednak do starszego Niemca nie docierały jego słowa. On jak urzeczony patrzył na blondyna, którego intensywne spojrzenie nie zmieniło się w żaden sposób.

- Zbudowałem dom. Jest w nim fontanna, taka sama, jak ta, która została zniszczona. Wiesz ta na Adenauera Straße - wybełkotał. Dla postronnego słuchacza i Kamila słowa te mogły wydawać się irracjonalne, jednak Andreas doskonale rozumiał ich sens.
Mimo to nie pozwolił mu namieszać mu w głowie.

- Moja miłość do ciebie jest jak ta fontanna na Adenauera, zniszczona - powiedział cicho i odsunął się od niego.

I teraz to Kamil całuje jego usta, których Stephan nigdy nie miał możliwości posmakować. To Andreas czuje się niemoralnie tańcząc z nim, całkowicie zapominając o złożonej obietnicy i to Leyhe siedzi przy fontannie wylewając łzy. To życie bywa zawrotne. Gdyby pozwolił mu się wytłumaczyć, nie okłamałby go, jednal los nie dał im szansy.  Szczęście sprzyja odważnym.

Dla klemczak_. Następny będzie Morgenzauer.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro