Cause you are my reason ~ Andreas x Stephan ; Richard x Markus

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

I'd climb every mountain and swim every ocean, just to be with you and fix what I broken.

- Myślisz, że gdyby został wybrałbyś jego? - głos starszego wyrażał zaciekawienie.

- Nie wiem, zapewne tak, ale dlaczego pytasz? To już zamknięty rozdział. - Starał się sobie wmówić, że właśnie tak jest, niepotrzebne kłamstwa, serce i tak mówiło swoje.

- Ale... wiesz, on czasem nie był uczciwy w stosunku do ciebie, powinnien....

- Możesz przestać? - przerwał mu ostro - dlaczego to robisz? Na każdym kroku rozpamiętujesz go, porównujesz się do niego. Uwierz jesteście na dwóch, różnych poziomach w moim życiu.

- Niech zgadnę, zawsze będę niżej od niego? - spytał zmęczony Richard i spojrzał wprost w niebieskie tęczówki, które przez te trzy lata nauczyły się, jak nie zdradzać swych emocji. Blondyn przybrał na twarz swoją wypracowaną maskę.

- Dasz spokój?

- Nie uważasz, że jest to idealny czas na rozmowę?

- Dlaczego tak się na to uparłeś? - spytał rozłoszczony.

- Mam wrażenie, że on za niedługo wróci i namiesza.

- Non stop, powtarzasz to samo. Nie jesteś już tym znudzony?

- Zależy mi na tobie.

- Wiem.

- Więc, kogo byś wybrał? - próbował ponownie poruszyć ten temat. Andi poczuł buzującą w nim złość.

- Daj mi spokój! - krzyknął na cały głos i wybiegł z pokoju. Freitag ruszył za nim.

- Andreas zaczekaj! - na korytarzu rozległ się jego głos - O co ci chodzi?

Wellinger gwałtownie obrócił się w jego kierunku.

- O co mi chodzi? O co mi chodzi? Freitag kpisz sobie ze mnie, czy co? - jego głos zdradzał rozżalenie.

- Chcę ci pomóc - Richard starał się go uspokoić, jednak jego próby spełzły na niczym. Wellinger był jeszcze bardziej rozjuszony.

- Nie interesuję mnie twoja pomoc - rzekł beznamiętnie i odszedł, a Richard wpatrywał się w oddalającą sylwetkę z wyraźnym żalem, każde takie słowo, które padło z jego ust wbijało sztylet w jego serce.

- Cóż to, kolejny problem? - usłyszał szept przy swoim uchu.

- Przeszkadza, ci to Markusie?

- Ależ skąd, jesteście do siebie tak bardzo podobni, oboje kochacie kłótnię - jego głos stał się złośliwy.

- Możesz przestać? - Richard już niemalże błagał.

- Patrz zaczynałeś z nim na górze, teraz jesteś na samym dnie. Czy to nie jest zabawne? - Markus chciał go zranić, tak jak zrobił to on swoim odejściem.

- Słyszałem, że przedstawiłeś go swojej matce, co powiedziała?

- Jeju, Markus. Możesz przestać? Od kiedy interesuje cię zdanie mojej matki? Nigdy jej nie lubiłeś.

- Bo nigdy mnie nie akceptowała, ale co? Nieporadny Andreasek przypadł jej do gustu?

- Czy ty nadal jesteś zazdrosny? Minęły trzy lata - Freitag był w szoku. Czy on nadal coś do niego czuł?

- Nie, nic do ciebie nie czuje - jego głos zdradzał ogromne wątpliwości - Mam nadzieję, że on cię naprawi - splunął i odszedł, a Richard ponownie został sam. Już od wielu miesięcy samotność stała się jego najlepszym przyjacielem. Wellinger ponownie miał stany depresyjne, nie chciał z nim przebywać, a Freitag już sobie z tym nie radził, było coraz gorzej, jeżeli kiedykolwiek była między nimi choć namiastka miłości, to i tak bardzo szybko się wypaliła. Na dodatek Markus, jego były, którego zostawił dla Wellingera, to wszystko zaczynało być coraz bardziej skomplikowane. Stał na korytarzu i beznamiętnie wpatrywał się w ścianę, nagle dobiegł do niego krzyk Freunda.

- Richard! Richard! - krzyczał przerażony blondyn.

- Co się stało? - Freitag poczuł dziwny niepokój.

- On wrócił! Stephan Leyhe znowu namiesza - rzekł starszy starając się uspokoić oddech. Nie chciał już, aby Leyhe kręcił się wokół jego aniołka wystarczająco spieprzył, na ten moment Richard wydawał się być najbardziej odpowiedni.

- Co ja mogę zrobić Sev, doskonale wiemy kogo on wybierze - jego serce zostało złamane, po raz kolejny.

- Nie kochasz go? - Freund był zdziwiony. Freitag poczuł smutek.

- Nie wiem Sev, mam już po prostu dosyć walki o niego.

- I tak po prostu pozwolisz Stephanowi zabrać go? Walczyłeś tak długo Richii! - głos Freunda zdradzał desperację.

- Severin, ja zrozumiałem coś ważnego - zaskoczony Richard spojrzał wprost w oczy Severina.

- Co takiego?

- Ja chyba nadal kocham Markusa - rzekł przerażony. Severin pokiwał smutno głową.

- Okej, ale proszę cię pomóż mi go chronić. Zrobisz to dla mnie, dla niego - Richard pospiesznie pokiwał głową i udał się do pokoju Eisenbichlera. Niepewnie zapukał do drzwi, które otworzył mu zasmucony Markus, na jego policzkach widniały świeże ślady łez. Freitag zdawał sobie sprawę, że to jego wina, to chyba bolało najbardziej.

- Co chcesz? - Zaczął bawić się rąbkiem swojej koszulki i pociągał nosem.

- Mogę wejść? - Richard czuł niepewność.

- Pewnie - Markus odsunął się i skierował na łóżko, Freitag szedł zaraz za nim gapiąc się na jego tyłek, Markus zauważył jego poczynania.

- Cholera Freitag, Wellinger ci nie wystarcza? - Eisenbichler czuł złość.

-  Zrozumiałem coś.

- Ciekawe, co?

- Kocham cię - spojrzał mu prosto w oczy i podszedł do niego, chciał go dotknąć, dawno tego nie robił, ale Markus mu na to nie pozwolił odsunął się, a jego oczy napełniły się łzami.

- Proszę cię, przestań. Nie wiesz, co mówisz - pokręcił głową. Richard chciał coś powiedzieć, ale zostało mu to przerwane przez krzyki dochodzące zza drzwi.

- Andreas zaczekaj! Daj mi to wytłumaczyć! - Stephan biegł za blondynem, który nic nie robił sobie z jego wysiłku.

- Czekałem trzy lata Stephan, trzy lata! Chyba już wystarczy? - Po jego policzkach zaczęły spływać łzy, których nawet nie próbował hamować.

- Dlaczego nie pozwolisz mi tego wytłumaczyć? - Leyhe samoistnie podniósł głos, na jego poczynania Wellinger skulił się w sobie, na korytarz wyszli zaciekawieni krzykami skoczkowie. Najbardziej zaobsorbowany ów sprawą był Severin, który na widok Leyhe zacisnął dłonie w pięści, zaraz przy nim stanął Freitag, który patrzył na to, co się przed nim rozgrywa z wyraźnym współczuciem. Wellinger na ułamek sekundy przeniósł na niego wzrok, Leyhe również spojrzał w tym kierunku.

- Jesteście razem? To dlatego? - Richard miał wrażenie, że zobaczył w jego oczach szaleństwo.

- To nie twój biznes Leyhe - wysyczał Freund.

- O Boże jeszcze ten - wyszeptał pod nosem brunet - nie znudziło ci się bycie jego adwokatem? - głos Stephana stał się pretensjonalny.

- Ty naprawdę chcesz, żebym ci przyłożył - Freund zakasał rękawy swojej koszuli, jednak jego zapał stłumił Freitag, który pociągnął go za nadgarstek do siebie.

- Daj mu się wytłumaczyć.

Severin spojrzał na niego zdziwiony.

- Od kiedy ty go bronisz? - był zaskoczony.

- Od momentu, gdy zrozumiałem wiele spraw. Daj mu naprawić to, co spieprzył - rzekł i sam pobiegł do kawiarni, po kwiaty, które miały być dla Markusa, na przeprosiny i możliwy, nowy początek. Zrezygnowany Severin odszedł, zostawił ich samych. Stephan chciał coś powiedzieć, ale wyprzedził go blondyn.

- Masz dwie minuty, nie więcej, może mniej. Streszczaj się - spojrzał na niego beznamiętnie.

- Ja musiałem odejść.

- To już wiem.

- Ale tęskniłem.

- Dobrze wiedzieć.

- I nadal cię kocham.

- Jak mi miło.

- I możemy do siebie wrócić? - spytał z nadzieją. Andreas spojrzał na niego zaskoczony, oczekiwał od niego długich wyjaśnień, a ten uraczył go zdawkowymi odpowiedziami to było niesprawiedliwe.

- Zależy mi na tobie. Jesteś moim powodem, bez ciebie wszystko przestaje mieć sens.

- Stephan, ja oczekuję od ciebie czegoś więcej.

W oczach Leyhe zapłonęła iskierka nadziei.

- Dam, ci wszystko, co mam.

- Pragnę wyjaśnień - rzekł z powagą Andreas.

- Zaufaj mi, dam ci je kiedyś.

- Już raz ci zaufałem, nie wyszedłem na tym za dobrze. - Wspomnienia nagle wróciły.

- Obiecuję, że tym razem będzie lepiej - jego głos był kojący, a sam Andreas natychmiast pod jego wpływem uspokajał się - To co, jak wybierasz?

- Stephan ja.....

*****

Richard klęczał przed nim trzymając w ręku  bukiet jego ulubionych róż herbiacianych, na stoliku stała bombonierka z jego ukochanymi czekoladkami, a przed Markusem właśnie znajdował się chłopak, który kochał go prawdziwie, jednak uświadomił to sobie, za późno.

- Błagam cię kotku, ten ostatni raz. Będę dobry, nie zranię cię - zaczął wymieniać Freitag, a serce Markusa miękło, w końcu nadal go kochał.

- Nawet jeśli mnie nie kochasz, przynajmniej bądźmy przyjaciółmi.

- Richard ja już zadecydowałem.

W obu pomieszczeniach zapanowała głucha cisza przerywana głośnym biciem serc.

Shot autorstwa onlyhuman181

Ja wiem, że oni za dużo razy tutaj coś naprawiają, ale jest to chyba moje własne wyobrażenie miłości, jako czegoś, co w żaden sposób nie jest łatwe.

Przepraszam za niepotrzebne przeciąganie, ale inaczej nie potrafię tego rozłożyć.

Będzie III część.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro