Don't you cry tonight ~ Lellinger

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Stephan, proszę cię nie płacz - wyjąkał, starając się uspokoić swojego kochanka.

- Kpisz sobie ze mnie? - zapytał i zaniósł się jeszcze większym płaczem.

- Nie chciałem cię skrzywdzić - odparł, kładąc dłoń na jego policzku.

- Ale to zrobiłeś - odrzekł i odsunął się od niego. Jego wzrok był niezwykle zbolały.

- Wiesz, że to musiało się tak skończyć - westchnął, będąc przekonanym, że robi dobrze.

- No właśnie nie wiem! Do jasnej cholery, nie wiem! - wypłakał, wtulając się w jego drobne ciało, chciał poczuć bijące od niego ciepło, niestety przywitał go jedynie grudniowy chłód.

- Stephi.... ciii...spokojnie - zaczął kołysać go w rytmie tylko mu znanego rytmu.

- Kocham cię Andreas, naprawdę cię kocham - odrzekł, patrząc na niego smutno.

- Stephi... - Mężczyzna westchnął, nie potrafił już udawać. Kiedy mówił, że go kocha, nie był tego pewien, a w ten dzień zrozumiał, że to była jedynie iluzja. On chciał go kochać, ale nie potrafił. Leyhe nie był mężczyzną jego życia.

- I tak po prostu zapomnisz o trzech latach związku? O obietnicach, które sobie złożyliśmy? O każdym "kocham cię" wyszeptanym podczas upojnej nocy? O tym papierosie tuż po i szampanie tuż przed? O tej dziwniej plątaninie ciał i wspólnym biciu serc? - zapytał z ogromnymi wyrzutami, patrząc na kruchą postać, która zaczęła się stawać dla niego zupełnie niewyraźna. Wellinger tracił swoje kontury, jego wyrazistość przestała dla Stephana istnieć.

- Wiem, że chcesz dobrze. Od zawsze miałeś dobre intencje, ale to nic nie da Stephi. Znajdziesz sobie kogoś kto pokocha cię tak mocno, jak ty kochasz mnie - zapewnił przekonany i chwycił w  swoje zimne dłonie, jego dłoń.

- Dlaczego ty nie możesz mnie kochać Andreasie? Dlaczego muszę znaleźć kogoś innego? Nie uważasz, że należą mi się wyjaśnienia - spytał z tym dziwnym błyskiem w oku, który nie zwiastował niczego dobrego.

Wellinger miał wrażenie, że to pytanie ciągnie go na dno. Nie potrafił na nie odpowiedzieć.

- Uciekam przed swoimi demonami Stephan. Uciekam przed sobą, boję się własnej osoby. Nie chcę cię zranić. Jesteś dla mnie najważniejszy, mimo wszystko.

To nie było tak, że on nie żywił do niego żadnych uczuć. Wręcz przeciwnie. Stephan miał w jego życiu ogromne znaczenie. Wellinger większość decyzji podporządkowywał właśnie temu człowiekowi.

- Pozwól mi tobie pomóc. Poradzimy sobie. Sprawię, że poczujesz się kochany.

- Nie musisz tego robić, od dawna tak się czuję. Obdarzyłeś mnie uczuciem tak cudownym, jakim jest miłość. Mogę ci jedynie za to podziękować, ale niestety Stephi to nie ma prawa bytu. Jak mam kochać ciebie, skoro nie kocham nawet samego siebie? Jestem beznadziejny - wyszeptał, a po jego policzkach spływały łzy.

- Przestań - warknął, nie lubił gdy Andreas tak o sobie mówi, dla niego była to najlepsza osoba na świecie.

- Nic nie wiesz Stephan! Widzisz mnie zupełnie z innej strony, tak jakbyś chciał mnie widzieć. W twoich oczach jest już przygotowany obraz mojej osoby. Nie dostrzegasz moich wad, bo nie chcesz ich zobaczyć. Taka jest prawda - powiedział zdenerwowany.

- To jest właśnie miłość idioto! Nie chcę ich widzieć, masz rację! Ale to normalne Andreasie - odrzekł chłodno i puścił jego dłoń, między nimi zapanowała gęsta atmosfera, którą można byłoby kroić nożem. Byli wyraźnie zdenerwowani, dyszeli ze złości.

- Nie nadaję się do tego, wybacz. Jestem po prostu wypalony - wyjawił i uniósł ręcę w geście kapitulacji.

- A gdybym ci pomógł? Poszedłbym z tobą do psychologa, trzymał za rękę, kiedy byś tego potrzebował, pocieszał po każdej porażce, cieszył się razem z tobą podczas wygranej. Trwałbym u twego boku bezwzględu na wszystko, kochał bezwarunkowo. Wchodzisz w to? - zapytał pełen nadzieji i desperacji.

Andreas poczuł przyjemne ukłucie w sercu.

- Weź mnie sobie i spróbuj. To nasza ostatnia wspólna szansa - oznajmił z niezwykłą lekkością w głosie.

A Stephan nawet się nie zastanawiał, zgarnął go szybko w ramiona i trzymał mocno, chroniąc przed całym złem tego świata. Spróbował, starał się i dobrze. W końcu teraz Andreas Leyhe czuje się kochany.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro