I love beyond the bones ~ Hannawald x Schmitt

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Pozwól mi to jakoś wytłumaczyć - odparł zupełnie bezradnie, starając się opanować drżenie głosu.

- Jesteś żałosny. Co ty chcesz wytłumaczyć? Zniknąłeś na dwa tygodnie, bez słowa wyjaśnienia, z gazet dowiedziałem się, że jesteś z Suską u jej dziadków w Barcelonie. Nie uważasz, że to było przegięciem?

- Martin... to nie tak.... proszę cię nie płacz - odparł, patrząc z troską na młodszego mężczyznę, który nie potrafił powstrzymać cichego szlochu.

- Powiedz Sven, byłem niewystarczający? Potrzebowałeś kogoś znacznie młodszego, pełnego szaleńczej energii? - spytał, cytując jeden z artykułów, w którym głównym bohaterem był jego starszy kochanek.

- Jestem chory - odparł Hannawald. To była jego ostatnia deska ratunku. Całkowita prawda. Martin spojrzał na niego zdziwiony.

- Przestań się zgrywać. Nie weźmiesz mnie na litość.

- Ale Martin, to prawda. Wyjechałem do Barcelony, by odpocząć.

- A Suska, tak po prostu przykleiła się do ciebie? - zakpił.

- To miała być przykrywka. Nie chcę, by media się o nas dowiedziały.

- No tak, w końcu to zupełnie w stylu wielkiego Svena Hanawalda - prychnął.

- Martin, przestań. Obaj wiemy, że tak nie myślisz - westchnął. Jego kochanek spojrzał na niego ze złością.

- Nie rób z siebie ofiary Sven. To ja mam prawo być zraniony - odparł z wyrzutem.

- Do cholery, nawet nie dałeś mi się wytłumaczyć! - krzyknął. Martin spojrzał na niego zdziwiony. Sven nigdy nie był tak agresywny, jak w tamtym momencie.

- No dobrze, w takim razie powiedz mi co ci dolega - odparł bezsilnie. W ostatnim czasie nie miał siły do niego, nie układało im się, Sven był wyraźnie rozdrażniony. Nie miał ochoty na żadne zbliżenia.

- Cierpię na syndrom wypalenia - odparł patrząc wprost w jego tęczówki, które były zamglone i smutne.

- Możesz to jakoś przybliżyć? - spytał, przysuwając się do niego. Nagle pojawiła się w nim potrzeba ogromnej troski.

- Zauważyłeś, że ostatnio nic mnie nie cieszy?

- Trudno to przeoczyć - odparł, przypominając sobie ich ostatnią randkę, która była kompletnym niewypałem.

- Przepraszam cię za tamto - odparł, tak jakby czytał w jego myślach.

- Nie, no spoko. Każdemu się może zdarzyć - odparł sztucznie.

- Martin, ja naprawdę jestem chory. Nie zgrywam się. Uwierz mi kochanie - podszedł do niego i starł łzy z jego policzków, młodszy uważnym wzrokiem studiował jego twarz.

- Naprawdę? - spytał łamiącym głosem, wtulając się w jego klatkę piersiową. Sven objął go swoimi szczupłymi ramionami.

- Tak słoneczko - odrzekł i pocałował go czule w czoło - Nigdy nie chciałem cię zranić, ta sprawa z Suską.....

- Zapomnijmy o tym. Niepotrzebnie na ciebie naskoczyłem - odparł skruszony.

- Miałeś do tego prawo. Też, byłbym zły, gdyby okazało się, że ty i Severin wyjechaliście na małe wakacje - odparł zazdrosny. Nie lubił Freunda, był zdecydowanie za blisko niego.

- Ile razy mam ci powtarzać, że on nie stanowi żadnego zagrożenia? Kocham tylko ciebie - odparł z czułością, gładząc jego szorstki policzek.

- Możesz mi to mówić, aż do śmierci i jeden dzień dłużej - wyszeptał zmysłowo do jego ucha i położył dłonie na jego biodrach. Martin spojrzał na niego zdziwiony.

- Sven?

- Tak, kotku? - delikatnie musnął nosem jego szyję.

- Jak sobie poradzimy? - spytał zestresowany, obawiał się odpowiedzi.

- Chodzi ci o moją chorobę, tak? - zmarkotniał. Młodszy pokiwał głową.

- Mam załatwione leczenie w zamkniętej klinice w Monachium - odparł smutno. To był właśnie ten moment, kiedy musiał powiedzieć mu o chwilowym rozstaniu.

- Ile cię nie będzie? - spytał cicho.

- Przynajmniej miesiąc, to zależy od efektów - odrzekł i pocałował go czule w czoło.

- Ale obiecasz, że wyzdrowiejesz? - spojrzał na niego z miłością i troską.

- Obiecuję, zrobię to dla ciebie - powiedział i musnął jego usta. Serce Martina zabiło szybciej, tak dawno go nie całował, tęsknił za tym.

- I wszystko wróci do normy? Znowu będziesz mnie chciał? - spytał z nadzieją.  Sven poczuł się cholernie winny, nagle dotarło do niego, jak bardzo go zranił.

- Zawsze cię chciałem, po prostu..... to wszystko część choroby. Przepraszam skarbie - powiedział i zgarnął go do długiego uścisku, na swojej szyji poczuł jego łzy, sam uronił kilka. Tak mocno kochał tego chłopaka.

- A ty? Obiecasz mi, że będziesz czekał? - spytał z nadzieją.

- Oczywiście. No wiesz chyba, że Severin przyjdzie, wtedy będę musiał się poważnie zastanawić - zaczął się z nim droczyć.

- Nawet nie próbuj! - pomachał przed jego nosem palcem i klepnął go w pośladek.

- No dobrze, postaram się - odparł rozbawiony tak bardzo chciał, by powrócił stary Sven. Starszy spoważniał.

- Mogę cię pocałować?

- Dlaczego zadajesz tak głupie pytania?

- Nie wiem, tak jakoś. Uznałem, że powinienem o to zapytać.

- Możesz, ty głupku, możesz.

*****

- Mogę ci zadać osobiste pytanie? - spytała psycholożka podczas jednej z ich sesji.

- Nie wiem, zobaczymy, jak bardzo zawstydzające ono będzie - odparł uśmiechnięty. W ostatnim czasie jego stan uległ znacznej poprawie, a Marie była bardzo sympatyczna, młoda i inteligenta.

- Masz kogoś? - spytała patrząc na niego zniecierpliowiona. Sven spojrzał na nią zdziwiony i pokiwał głową, poczuła wewnętrzny smutek, który starała się ukryć.

- Jak ma na imię? - spytała, starając się udawać zainteresowanie. Sven poczuł obawę, ufał jej, ale nie do tego stopnia, by powiedzieć jej, że jest gejem.

- Martina - odparł po chwili namysłu, prawie nie skłamał.

- Ładnie. Jaka jest?

- Jest śliczna, urocza, młodsza ode mnie, dosyć szczupła, ale to wszystko wina zawodu, jakim się zajmuje.

- Tak? Kim jest? Modelką?

Sven spojrzał zakłopotany na Marie, te pytania były dla niego trudne.

- Nie, jest skoczkinią - odparł cicho Hannawald.

- Kobiety też skaczą? - spytała zdumiona. Skoczek pokiwał głową.

- Pasujecie do siebie, tak mi się wydaję, a jaka jest z charakteru?

- Jest miła, znacznie bardziej przyjazna ode mnie. Czasem za bardzo się troszczy, wiecznie martwi, jest dosyć wrażliwa.

Marie pokiwała głową.

- Musisz ją kochać - odparła uśmiechnięta kobieta.

- Tak, ale boję się, że mnie zostawi, ostatnio za bardzo go zraniłem - odparł Sven z żalem. 

- Go?

- Przepraszam, przejęzyczenie - odparł szybko. Nie chciał się zdradzić.

- Jeśli kocha, to wybaczy - powiedziała kobieta, patrząc na niego troskliwie.

****

Poczuł ramiona okręcające się wokół jego talii, już po chwili jego stopy oderwały się od podłoża.

- Tęskniłem - usłyszał szept przy swoim uchu.

- Ja też, kochanie. Ja też.

- I jak jest lepiej? - spytał, gładząc go po policzku.

- Tak, lepiej chyba być nie może - odparł i pocałował go czule. Nie potrzebował niczego więcej, jego obecność i bezgraniczna miłość były dla niego najważniejsze.

Cóż.... to chyba ostatni ( albo przedostatni) shot przed zakończeniem sezonu, później.... później, niech się dzieje wola nieba,
z nią się zawsze zgadzać trzeba!

A tak szczerze to nie mam pojęcia. Wiem, jak trudno mi pisać poza sezonem, można to zauważyć na moim koncie, te prace były jeszcze bardziej beznadziejne, niż zwykle...

Dobra, przepraszam, że zanudzam.

Do kiedyś tam.

Shot inspirowany fragmentem biografii Svena Hanawalda.

W ogóle ostatnio przeszukując galerię znalazłam to zdjęcie, tęsknie za listopadem :,)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro