Poskromienie złośnicy ~ Morgenstern x Schlierenzauer cz.I

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Spojrzał na siebie w lustrze, ochlapał twarz zimną wodą. Był zły na niego, na siebie, na cały świat. Wiedział, że Gregor może pozwolić sobie na takie zachowanie, w końcu to był jego sezon, trudno było mu się przed sobą przyznać, ale był to czas dla chłopca z Rum, który pojawił się nagle i niespodziewanie, a już zaczął zbierać swoje laury. Ten wywiad nie powinnien nim wstrząsnąć, wiedział jaki jest Schlierenzauer, arogancki i pewny siebie, aż do bólu, jednak jego słowa wydawały się godzić w jego serce, jednak przede wszystkim uderzały w dumę.

Bezsilny, nie myśląc wiele, uderzył pięścią w lustro, które rozbiło się na drobne kawałeczki, niektóre z nich wbiły się w jego dłoń, nie przejął się tym. Do łazienki wpadł spanikowany Andi Kofler, który spojrzał na niego przerażony.

- Co ty durniu robisz? - niemalże krzyknął. Morgi wzruszył ramionami.

- Rozbiło się? - spytał, jak maleńkie dziecko. Andreas pokręcił głową i poszedł po apteczkę, by opatrzyć jego rany.

- Dawaj te łapy - powiedział rozkazująco, biorąc w dłoń wodę utlenioną, którą polał wszystkie przecięcia Thomasa. Morgi syknął z bólu.

- Teraz boli? Ojej, trzeba było myśleć wcześniej - rzeknął Kofler i jakby złośliwie wylał na jego dłoń jeszcze więcej środka odkażającego. Morgi spiorunował go wzrokiem.

Do pokoju ktoś wszedł, owa postać rzuciła torbę na podłogę i skierowała się do łazienki. To był Schlierenzauer, jego wspólokator. Thomas nienawidził dzielić z nim pokoju, ale nic nie mógł na to poradzić, Poitner niemalże siłą wpychał ich wszędzie razem, pragnął przyjaźni dwóch gwiazdek. Morgi nie myśląc zbyt wiele szybko przekręcił zamek w drzwiach, pozostając w łazience z Andim, który rzucił mu zdezorientowane spojrzenie.

- Co robisz? - spytał bezgłośnie. Thomas położył palec na swoich ustach, to nie był czas na wyjaśnienia.

- Morgenstern! Wyłaź stamtąd. Wiem, że stare kości trzeba wymoczyć, ale ile można! - krzyknął zdenerwowany Gregor.

- Pieprz się Schlieri! - odparł starszy.

- Chętnie, tylko powiedz mi z kim - rzekł wyraźnie rozbawiony młodszy.

- Wiesz, gdybyś był mniej arogancki powiedziałbym, że za mną, ale po dzisiejszym, kijem przez szmatę bym cię nie dotknął Schlierenzauer! - Thomas uśmiechnął się, czasem uwielbiał z nim rozmawiać.

- Ojej, czyżby Thomasek obraził się za prawdę? Nie możesz pogodzić się z faktem, że się wypalasz, a na twoje miejsce przyszedł ktoś inny? - rzekł złośliwie Gregor. Dla Morgiego tego było za wiele, nie wiele myśląc otworzył drzwi łazienki i rzucił się na chłopca z Rum, który w starciu ze starszym mężczyzną nie miał większych szans, był jeszcze taki kruchy. Do akcji musiał interweniować Kofler, który chwycił Thomasa za ramiona i posadził na końcu drugiego pokoju. Gregor spojrzał na nich z mieszanką bólu i niedowierzenia.

- Co wy robiliście razem w jednej łazience?

- Nie twoja sprawa mały - rzekł opiekuńczo Kofler - Nic ci nie jest? - spytał patrząc na jego rozciętą wargę, z której sączyła się krew, która spływała po brodzie i  moczyła jego białą koszulkę.

- Tak, tak, pójdę się przejść - odparł i niezaszczycając ich spojrzeniem wyszedł. Andi chciał za nim pobiec, ale zatrzymał go Thomas.

- Nie warto, uspokoi się to wróci - rzekł i położył się na łóżku. Mimo niechęci do Schlierenzauera wiedział o nim naprawdę sporo.

A Gregor? Młody chłopiec usiadł na ławce przed hotelem, czuł frustrację, szalały w nim hormony, niewyjaśniona zazdrość. Zadrżał, a po jego policzkach spłynęły niechciane łzy, Schlierenzauer nie panował nad swoim ciałem. Nagle zauważył czyjś cień, ktoś stanął przed nim. Simmon Amman.

- Co robisz tutaj młody? - spytał i przysiadł się do niego na ławce.

- Tak sobie siedzę - Schlierenzauer nie chciał zabrzmieć, tak jakby jeszcze przed chwilą płakał, jednak Szwajcar był spostrzegawczy.

- Aż tak wzruszyła cię dzisiejsza wygrana? - spytał starając się rozładować napiętą atmosferę.

- Oczywiście, to było spektakularne - zaśmiał się, a w jego oczach znów błysnęły łzy.

- Chyba nie mogę cię upić? - spytał zamyślony Simon.

- Hm.... no nie wiem, jeśli chcesz, żeby ci Poitner jaja urwał, to proszę bardzo - zaśmiał się.

- Ale tabliczką czekolady z mojego pokoju nie pogardzisz? - Amman za wszelką cenę starał się poprawić jego nastrój.

Schlierenzauer pokręcił głową, pragnął czyjeś atencji i zrozumienia, a niestety nie uzyskał tego od swoich austriackich kolegów, dlatego też bez żadnego problemu poszedł za Simmonem, który nagle zaczął wydawać się dla niego najbardziej miłą osobą, jaką znał. W jego towarzystwie Gregor bawił się wybornie i naprawdę nie potrafił od niego odejść. W okolicach północy mężczyzni spojrzeli w swoje oczy, to chyba było taką iskrą, rozpoczynającą tą wspólnie spędzoną noc. Simon traktował go delikatnie i z uczuciem, co niedoświadczonemu Gregorowi jak najbardziej odpowiadało. Nie wiele myśląc zasnął u boku Ammana, obok którego czuł się tak bezpiecznie.

Morgenstern chciał zasnąć, naprawdę, ale nie potrafił. Nie wiedział, gdzie jest ten gówniarz, martwił się o niego, dlatego też o północy obudził Koflera i rozpoczął swoje nocne poszukiwania.

Szedł zdenerwowany, pukał do każdego pokoju, czuł się zrezygnowany, Gregora nigdzie nie było. Pozostała ostatnia część hotelu, szwajcarska. Pukając w drzwi Ammana nie spodziewał się cudu. Otworzył mu zdezorientowany Simon.

- Hej, widziałeś może Gregora? - spytał Thomas, który tracił nadzieję. Simon spłonął rumieńcem i pokazał na swoje łóżko, gdzie smacznie pochrapywał nagi Schlierenzauer. Morgenstern zacisnął szczękę, nawet się nie obejrzał, po prostu odszedł, biorąc ze sobą Koflera, nie chciał mu tego tłumaczyć. Wściekły położył się na łóżku, zmarnował na niego zbyt wiele czasu, jednak w głębi uśmiechnął się zwycięsko. Jutro miał być konkurs, Gregor po takiej nocy na pewno nie usiądzie z przyjemnością na belce.

****

Konkursy w Innsbrucku Thomas lubił najbardziej, może nie pałał do nich taką miłością, jak Kraft, ale pozostawiały one zawsze za sobą miłe wspomnienia, tym razem było podobnie. Widok Gregora, który krzywi się niemal cały czas był bezcenny, Simon wpatrywał się w niego z troską, ale to nic nie zmieniało, ten konkurs miał nie należeć do Schlierenzauera, na to liczył Thomas, niestety Gregor dobrym skoczkiem, odpornym na ból był, dlatego II miejsce przyszło mu z łatwością, jednak dla Thomasa nie miało to znaczenia, w końcu to on zdobył kolejną wiktorię.

Na konferencji siedzieli obok siebie.

- Gregor powiedz nam, jak to się stało? Wczoraj zapewniałeś, że wygrasz wszystko - zażartował jeden z dziennikarzy.

- No właśnie Gregor, czyżby ciężka noc? - zawtórował Thomas. Schlieri zacisnął dłonie w pięści.

- Wydaję mi się, że to moja prywatna sprawa - wycedził przez zęby.

- Ależ dlaczego? Opowiedz im - podpuszczał go Morgenstern.

- Thomasie sugerujesz coś? Czyżby łamacz tak wielu serc, został usidlony? - dziennikarze chcieli wiedzieć wszystko, naciskali.

- Nie wiem, może Gregor opowie nam, jak to wczoraj z płaczem uciekł do swojego pokoju - Thomas wiedział, że nie był to odpowiedni sposób na odegranie się, ale nic innego nie przychodziło mu do głowy.

- O co ci chodzi Morgenstern? Może lepiej opowiedz, jak to rozstałeś się z Kristin zostawiając ją z dzieckiem - wysyczał złośliwie. W pomieszczeniu zawrzało, to nie miało wyjść na jaw. Thomas zbliżył się do Gregora i gdyby nie siedzący między nimi Martin, zapewne doszłoby do bójki.

- Jesteś podły - wysyczał Gregor, gdy już siedzieli razem we wspólnym pokoju.

- Ty chyba sobie żartujesz? Kto zaczął?

- Boże, wjeżdżanie na ambicje to jedno, ale takie insynuacje to zupełnie, co innego. Teraz nie dadzą nam żyć, wiesz o tym?

Thomas poczuł się głupio, dopiero teraz dotarł do niego idiotyzm całej tej sytuacji. Spojrzał na Schlierenzauara, który wyglądał jakby chciał mu coś powiedzieć.

- Przespałem się z Simonem - powiedział przygryzając przy tym dolną wargę, tak bardzo żałował, że oddał coś tak ważnego, tej osobie, ale w końcu był tylko nastolatkiem, który potrzebował bliskości.

- Wiem, szukałem cię wczoraj.

- Szukałeś mnie? - spytał zdziwiony Schlieri.

- Gregor jesteśmy drużyną, a ty sam jesteś nastolatkiem, Poitner by mnie zabił, gdyby coś ci stało - rzekł i potarł jego ramię.

- Ojej to miłe, a teraz przyznaj się. Co robiłeś z Koflerem w łazience? - spytał złośliwie.

- Pieprzyłem go - Thomas starał się nie zaśmiać, Gregor zachłysnął się powietrzem.

- Ty tak poważnie? - spytał łapiąc ciężko oddech.

- Nie, ale uwielbiam twój wyraz twarzy, złośnico - zaśmiał się Thomas. Schlierenzauer spiorunował go wzrokiem.

- Pluję na ciebie - powiedział obrażony.

- Założymy się? - spytał Thomas, który wpadł na jeden ze swoich "genialnych" pomysłów.

- No dobrze, ale o co?

- Zakład, że uda mi się ciebie poskromić, oki? - spytał łobuzersko, znów poczuł się, jak nastolatek.

- A, co ja będę z tego miał? - Gregor położył dłonie na piersi.

- Dowiesz się, co robiłem w łazience z Andim.

Gregor pokiwał z uznaniem głową.

- A ty? Co ty z tego będziesz miał?

- Satysfakcję Schlieri, satysfakcję. To, co wchodzisz w to?

Gregor podał mu dłoń i właśnie od tego momentu rozpoczął się niecny plan Thomasa, o tytule: "Poskromienie złośnicy".*

* William Shakespear napisał komedię o owym tytule, ale w sumie nigdy jej nie czytałam, więc raczej nie ma powiązania.

onlyhuman181

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro