Tkaczenko × Kratow

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wszystko zaczęło się jesienią. Właśnie wtedy się poznaliśmy, znienawidziliśmy się.

- Poznajcie Siergieja Takczenko. - odezwał się ponuro trener i uciekł w swoje sprawy.

Wszyscy mnie przywitali z uśmiechami na twarzy, poza nim.

- A to kto? - spytałem najbliższego kolegę z drużyny.

- Ilja Kratow. Spoko gość. - odpowiedział i poszedł.

Nie wiele myśląc podszedłem się przywitać.

- Hej jestem...

- Tkaczenko. Taaaaa, wiem... - nie spojrzał nawet na mnie, a wymieniając moje nazwisko przewrócił oczami.

- To fajnie. - stałem jak debil i patrzyłem gdzieś w przestrzeń, myśląc jak bardzo mnie zirytował.

- Jeszcze tu jesteś? - spojrzał na mnie gniewnie.

- Co za kultura, nawet się nie przedstawi. - mruknąłem pod nosem i ruszyłem w stronę domków.

Nie był to nasz najlepszy początek, a dalej nie było wcale lepiej. Psycholog pomagający trenerowi stwierdził, że będzie dobrze jeśli w grupie będzie dobra atmosfera, którą właśnie nasza dwójka niszczyła. Właśnie w taki sposób mieliśmy zawsze wspólny pokój.

- Gratuluję skoku. - odezwałem się jako pierwszy po godzinie ciszy.

- Dzięki. Tobie też. - to były pierwsze miłe słowa jakie usłyszałem od niego.

Ten dzień nie zmienił wszystkiego, ale od tamtej pory wszystko zaczęło się zmieniać. My, nasze skoki, nasza relacja. Pewnego dnia po prostu nie wytrzymał.

- Ten dzień to totalna katastrofa! - chodził po pokoju i krzyczał, upadł na konkursie. Nic poważnego, lecz dla niego to oznaczało koniec.

- Ej każdy ma czasem gorszy dzień. Czasami się tak zdarza, nie możesz się poddawać. Tyle, tyle serca w to wszystko wkładasz, po prostu nie możesz. - stanął nagle i patrzył na mnie z niedowierzaniem.

- Cco? Tyy mi... ty mnie pocieszasz? - rozdziawił buzie i patrzył na mnie.

- Tak robią przyjaciele, nie? - uśmiechnąłem się do niego.

Młodszy podszedł do mnie i się przytulił. Zaczął płakać i przepraszać za wszystkie złe rzeczy jakie o mnie mówił. Co mogłem zrobić? Odzwajemniłem uścisk i szeptem podnosiłem go na duchu.

Ten dzień zmienił wszystko - zaufaliśmy sobie, staliśmy się przyjaciółmi. Wspieraliśmy się wzajemnie.

- Hej Siergiej, mam coś dla Ciebie. - uśmiech jak na budyniu, oczy również mu się cieszyły.

- Hym? Co to? - zaciekawiony zapytałem.

- Zgaduj. - usiadł obok z rękami schowanymi za plecami.

- No nie wiem... medal olimpijski? - zaśmiał się lekko na te słowa.

- Coś lepszego .

- Hym... nie mam bladego pojęcia. - uśmiechnął się jeszcze szerzej by za chwile stać się poważnym.

- W takim razie ci pokażę. - przybliżył się do mnie i pocałował delikatnie.

Może nasza historia nie jest wspaniała ale dla nas jest drogą do czegoś wielkiego, naszej miłości. Choć na początku było trudno, tak teraz jest idealnie.

Popatrzyłem na zebranych ludzi, niektórzy płakali, uśmiechali się.

- Przepraszam jestem słaby w ślubnych mowach. - wszyscy się zaśmiali.

- Nie martw się pierwsza i ostatnia. - ktoś z końca sali krzyknął.

Uśmiechnięty zszedłem z mównicy i skierowałem się w stronę ukochanego.

- Jak się czujesz Ilja jako Tkaczenko? - pocałowałem jedną ze spływajacych łez.

- Jak nigdy dotąd.

Mam nadzieję, że będziemy teraz żyć długo i szczęśliwie.

Zakochana_w_futbolu mam nadzieję, że się nie zawiodłaś. Przepraszam za to, że jest takie straszne :(

Jeśli ktoś ma ochotę na jakiś shot to śmiało :D takie pisanie to dobre wyzwanie ;)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro