War of hearts

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Coś się zmieniło wraz z rozpoczęciem nowego sezonu. Wybór musiał kiedyś nadejść.

- Stefan. Stefan! - poczułem lekkie szturchnięcie - Wstawaj!

- Myhym. - odwróciłem się na drugi bok z myślą, że da mi spokój.

- Hej! Jest już szósta. Musisz wstać, skarbie. - Poczułem lekki pocałunek na swojej szyi. Zawsze był delikatny.

- Już chcesz się mnie pozbyć. -Spojrzałem w te piękne, niebieskie oczy.

- Krafti... przecież wiesz, że nie. - Uśmiechnął się, przez co mimowolnie odwzajemniłem gest. Jego blond włosy opadły mu na czoło.

- To zostanę. - Zakryłem się tak, żeby mnie nie widział.

- Chciałbym, ale nie możesz. Wiesz o tym. - Westchnął zrezygnowany. Zrobiło mi się go żal. Mój kochany niebieskooki mężczyzna cierpi z mojego powodu.

- Wiem. - Popatrzyłem na niego mając nadzieję, że po raz kolejny mi wybaczy.

- Wstawaj już. - zepchnął mnie z łóżka śmiejąc się do tego.

Ubrałem się, poprawiłem fryzurę i próbowałem ukryć malinki po wczorajszej nocy. Niebieskooki przyglądał mi się z miłością. Ostatni całus na pożegnanie i miałem już wychodzić, ale mnie zatrzymał.

- Widzimy się na śniadaniu kolego? - To zawsze bolało. Za każdym razem coraz mocniej.

- Do zobacznenia na śniadaniu. - Ruszyłem w stronę swojego pokoju ze złamanym sercem.

Ostrożnie otworzyłem drzwi, żeby nie zbudzić współlokatora. Spał, jak zabity. Rzuciłem na swoje łóżko ciuchy, żeby zakryć fakt spędzenia nocy w innym. Wybrałem czyste i ruszyłem pod prysznic.

Coś się zmieniło wraz z rozpoczęciem nowego sezonu. Będę musiał wybierać. Ukrywać się dalej i żyć w kłamstwie, czy przyznać się i zranić ważne mi osoby. Wybór między złem, a złem.

Wyszedłem spod prysznica i stanąłem przed lustrem. Malinki w okolicy pępka, jedna na końcu mostka. Jedyna, którą muszę ukrywać jest na ramieniu. Nikt nie może jej zobaczyć. Mam zmęczone oczy. Tylko czym? Niewyspanie? Kłamstwami? Życiem? Może wszystkim? Ubrałem się we wcześniej przygotowanej ciuchy i wyszedłem z łazienki.

- Dzień dobry. - współlokator siedział na łóżku i przegładał telefon. - Wyspałeś się Stefciu?

- Nie bardzo. A ty? - zrzuciłem razem z pościelą ciuchy na podłogę, aby przykuć uwagę przyjaciela.

- Chyba dobrze skoro siedziałem do drugiej i nie pamiętam, kiedy wróciłeś. - Nadal na mnie nie spojrzał.

- Dziś konkurs, nie denerwuj się tak! - Rzuciłem w niego poduszką.

- Kraft! - zawołał kiedy postanowił kontratakować.

W taki sposób zaczęła się wojna na poduszki, która się za bardzo przedłużyła. Zmęczeni wyszliśmy na śniadanie.

W stołówce był on. Siedział z resztą i się śmiał. Niebieskooki blondyn, u którego spędziłem kolejną noc, spojrzał na nas i zachęcił machnięciem do dołączenia do reszty drużyny.

- Przyszły gołąbeczki! Nareszcie. - Fettner puścił nam oczko.

- Kto? - Aschenwald był zdezorientowany i ze zmarszczonym czołem spojrzał na Daniela.

- Stefi i Michael. - Huber wytłumaczył Philippowi. Za każdym razem jak wymawia moje imię przechodzi mnie dreszcz.

- Dla ciebie Stefan. - Michi objął mnie i pocałował w policzek.

- Stop. - Ton głosu Daniela był ostry. - Musicie wszystkim pokazywać swoje emocje? Może są osoby, które nie chcą tego widzieć.

- Na przykład ty? - Michael spojrzał na niego ze zwycięskim uśmiechem. - Jesteś zazdrosny czy homofobem?

- Przestańcie. - Spojrzeli na mnie. - Co wy w ogóle robicie?

- Nic - odpowiedzieli w tym samym momencie.

Po śniadaniu trening, po treningu seria próbna. Po serii próbnej konkurs. Wyjątkowy konkurs. Z pierwszej dziesiątki skoczyłem najlepiej. Najdziwniejsze było to, że Kamil sie nie zakwalifikował. Był to szok dla wszystkich - kibiców, skoczków, nawet Hofer ukazał przez ułamek sekundy zaskoczenie. Druga seria odbyła się bez Stocha, trochę jak nie konkurs.

Stałem na górze myśląc o nim. Tylko o którym? Myślałem o Michim czy Danielu? Nawet tu musiałem wybierać. Nie potrafiłem. Usiadłem na belce, ostatni skok i do hotelu. Będę mógł spędzić czas z... Z kim?

Odbijam się od progu, lecę, ląduje z telemarkiem. Na końcu czeka na mnie... nie, czekają - obaj. Przeskoczyłem zieloną linię. Wygrałem. Nareszcie. Przytuliłem się do Michiego.

- Gratuluję skarbie - wyszeptał mi do ucha mój kilkuletni partner.

- Dzięki. - Popatrzyłem na jego oczy pełne miłości, tylko po to, żeby spojrzeć na inne pełne tego samego.

- Gratuluję słońce. - Daniel pochylił się nade mną i szepnał mi do ucha gratulacje.

Czułem się szczęśliwy. Wygrałem i miałem przy sobie osoby, które kocham. Świadomość, że będę musiał wybierać stawała się coraz bardziej bolesna. Nie potrafię wybrać. Kogo kocham najbardziej?

Przy ważeniu myślałem nad tym, wciąż będąc w euforii. Na podium stałem szczęśliwy myśląc o nich. W trakcie hymnu coś mną ruszyło. Przecież od zawsze wiedziałem kogo naprawdę kocham. Od zawsze oboje to wiedzieliśmy, ten trzeci również.

Coś się zmieniło wraz z rozpoczęciem nowego sezonu. Wybór nadszedł w dniu mojego zwycięstwa. Czułem się gotowy jak nigdy. Ruszyłem w stronę dwójki przyjaciół.

Wybór nastąpił, teraz tylko muszę wyznać to mojemu światu. Patrząc na niebieskookiego wiedziałem, że się nie pomyliłem.

- Kocham Cię najmocniej na świecie. - wiedziałem, że tym zraniłem drugiego. Taka jest prawda, tego nie zmienię.

- Ja Ciebie też Krafti - odpowiedział uśmiechając się z miłością.

Coś się zmieniło wraz z rozpoczęciem nowego sezonu oraz wraz z moją wygraną.

♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡

Shot autorstwa zakazaneMango

Jestem dumna z Krafta mega mocno ♡♡

Mam nadzieję, że się podoba :O
Nikt nie doznał urazu głowy od tego? :O
Dziwne i nie trzymające się kupy - jak ja teraz :D

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro