Izaya Orihara | Niefortunne słodkości

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Izaya Orihara x Reader

Durarara!

Zamówieni dla: naoshi-

Zielone światło, wskazujące na możliwość bezpiecznego przejścia przez ulicę wybudziło cię z zamyślenia. Od czasu przeprowadzki do Ikebukuro często towarzyszyła ci monotonia.

Oprócz paru osób poznanych w pracy, nie miałaś tu zbyt wielu znajomości. Próbowałaś swoich sił w dziennikarstwie. Zawsze ciekawa świata <twoje Imię>, tak o tobie mówiono.

Cała ta przeprowadzka była niesamowice spontaniczna. O Ikebukuro było ostatnio niezwykle głośno. Tajne organizacje, jeźdźcy bez głowy, latające znaki drogowe... Nie mogłaś więc zrozumieć dlaczego mimo spędzenia tu już prawie miesiąca, nie udało ci się dostrzec niczego wartego uwagi.

Może znajdowałaś się w złym miejscu o złym czasie? W dość podłym humorze postanowiłaś wejść do supermarketu po drobne zakupy. Niemal od razu ruszyłaś do działu z tak upragnionymi słodkościami. Nie byłaś może niesamowitym łasuchem, ale akurat dzisiaj potrzebowałaś cukru jak nigdy.

Szybko załatwiłaś kwestie zapłaty i wyszłaś z budynku co okazało się najgorszą decyzją tego dnia.

Niemal natychmiast reklamówkę pełną zakupów wyrwał z twoich rąk latający znak "Stopu". Pewnie gdyby rzucający rzucił go o kilka centymetrów wyżej, straciłabyś dłoń.

Ludzie dookoła zaczęli rozbiegać się w różnych kierunkach, wyraźnie przerażeni. Sama stałaś w miejscu, wpatrując się w poniszczone, porozrzucane produkty z twojej reklamówki na ulicy.

Po twojej prawej stał dość wysoki, smukły mężczyzna w czarnym płaszczu z futerkiem. Kpiąco uśmiechał się, spoglądając w kierunku, z którego przyleciał znak drogowy.

— Izaya! — usłyszałaś głośny, pełen frustracji krzyk.

W waszą stronę dość szybkim krokiem maszerował dość wysoki blondyn w okularach, który sądząc po znaku "zakaz parkowana" w dłoni, był sprawcą całego zamieszania. To zapewne Shizuo Heiwajima - najsilniejsza osoba w mieście.

Normalnie skakałabyś z radości. W końcu to idealny materiał na wywiad, jednak w tym momencie, kiedy <twoje ulubione słodycze> leżały rozsypane na ulicy, czułaś jedynie żądzę mordu.

Kiedy blondyn podszedł wystarczająco blisko stanęłaś mu na drodze.

— Złaź mi z drogi panieneczko, nie mam teraz cza- — nie zdążył dokończyć, ponieważ twoja otwarta dłoń zderzyła się z jego policzkiem.

Zapanowała cisza. Poczułaś na sobie wiele spojrzeń. Mimo, że w cios włożyłaś dużo siły, dla Shizuo było to bardziej jak ukąszenie komara, co nie zmieniało faktu że był bardzo zdziwiony.

Nie on jeden zresztą. Rzekomy Izaya wybuchnął głośnym śmiechem. Ciężko było go zaskoczyć. Nawet bardzo. Doskonale wiedział kim jesteś, znał w końcu każdego, jednak przez myśl mu nie przeszło że będziesz w stanie zrobić coś tak głupiego.

Shizuo już miał coś powiedzieć, gdy dostrzegł że jego główny cel zniknął. Orihara musiał wykorzystać zamieszanie i uciec. Zirytowany blondyn odepchnął cię i bez słowa pobiegł w kierunku, gdzie jeszcze przed chwilą stał Izaya.

Dawno nie byłaś tak wkurzona. Choć może i miałaś trochę szczęścia, z tego co słyszałaś był nieprzewidywalny, choć raczej nie uderzyłby kobiety, prawda?

Zaczynało się ściemniać, więc postanowiłaś wracać do domu. Nie było tu zbyt bezpiecznie. Kiedy emocje trochę opadły, zdałaś sobie sprawę co zrobiłaś. Niby zdobyłaś świetny materiał na reportaż, ale nie byłaś pewna czy w sprawozdaniu powinnaś zawierać część o spoliczkowaniu Shizuo...

Od domu dzieliła cię już tylko jedna ciemna alejka. Nagle za tobą pojawił się jakiś cień, delikatna dłoń zatknęła ci usta, a ty poczułaś dziwny słodki zapach. Straciłaś przytomność.

Ocknęłaś się na skórzanej kanapie, delikatnie bolała cię głowa, podniosłaś się ostrożnie by zobaczyć przed sobą stolik pokryty ulubionymi słodkościami.

— Wreszcie się obudziłaś — usłyszałaś przyjazny głoś.

Izaya pojawił się znikąd z kubkiem herbaty w dłoniach, po czym usiadł obok ciebie.

— Co do cholery? Porwałeś mnie?

Pierwszy raz miałaś okazji przyjrzeć mu się z bliska. Piękne brązowe oczy przyglądały ci się z ciekawością, choć miały w sobie pewien błysk, który przyprawiał cię o dreszcze.

Uśmiechał się niby przyjacielsko, choć dałabyś sobie rękę uciąć że kryje się za tym coś więcej.

— Oj już nie przesadzaj, chciałem ci po prostu zaoferować pracę.

— Zrobiłeś już niezłe pierwsze wrażenie — mruknęłaś, na co się zaśmiał. — Po za tym mam już pracę.

Zlustrował cię z góry do dołu. Zachowywałaś się inaczej niż wszyscy, nie był pewien twojego następnego kroku co w pewnym sensie było dla niego podniecające.

Chciał wiedzieć co myślisz i czujesz.

— Uznaj to za pracę dorywczą. Na pewno chciałabyś być moją asystentką, wyobraź sobie ile mogę ci powiedzieć, te wszystkie sekrety Ikebukuro...Skarb dla dziennikarzy.

Gdy na ciebie patrzył, miałaś wrażenie że wie o tobie wszystko. Musiałaś przyznać, że ta oferta brzmiała interesująco, w końcu sama nie mogłaś znaleźć dobrego materiału, a on był informatorem. Szalenie niebezpiecznym i cholernie przystojnym.

Bez słowa wzięłaś jedną z czekoladek ze stołu i zjadłaś ją zastanawiając się nad sytuacją. Zbliżył się do ciebie powoli, wasze kolana się stykały. Poczułaś przyjemny dreszcz, gdy odgarnął ci włosy z twarzy.

— Ubrudziłaś się — mruknął, wpatrując się w twoje usta. Nie zdążyłaś zareagować, ponieważ pocałował cię i to dość namiętnie. To było jak zaklęcie, jedynym logicznym wyjściem w tamtej sytuacji było odwzajemnienie pocałunku. Czułaś się jakbyś latała.

— Uwielbiam tą czekoladę — zaśmiał się.

Zrobiłaś się cała czerwona i natychmiast wstałaś.

— Jeśli myślisz, że tak mnie przekonasz to się mylisz! — krzyknęłaś, idąc w stronę drzwi.

Cóż, był prawie pewien że nie masz racji, więc tylko uśmiechnął się kpiąco.

— Zaczynasz jutro od dziewiątej, nie spóźnij się.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro