| Zamki na piasku | Adrienette + Emma, Hugo & Louis

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

A/N: Ten shot jest osadzony w uniwersum wykreowanym przeze mnie w "trylogii szczęścia", tj. opowiadaniach: "Zanim staliśmy się szczęśliwi", "Kiedyś będziemy szczęśliwi" oraz "Pokaż się!". Osoby niezaznajomione z wydarzeniami mającymi miejsce w wyżej wymienionej trylogii mogą mieć trudność ze zrozumieniem treści tu zawartych.

***

Pierwszą rzeczą, jaką postanowił zrobić Adrien zaraz po tym, kiedy jego żona na dobre odzyskała siły po niełatwym porodzie bliźniaków, było zarezerwowanie kameralnego domku nad brzegiem oceanu. Początkowo Marinette była przerażona wizją wyjazdu nad wodę z trójką dzieci, włączając w to dwójkę niemowląt, jednak patrząc, jak Adrien angażował się w przygotowania do tego urlopu, nie miała serca mu odmówić.

— Zobacz, Kropeczko. Znalazłem coś idealnego dla naszej Emmy! — zawołał z podekscytowaniem, podsuwając pod jej nos laptopa, z którego ekranu łypał na nią ogromny, dmuchany, czarny kot.

Kobieta przewróciła oczami i westchnęła głęboko:

— Minou, ten ponton jest gigantyczny, a Emma ma sześć lat. Nie sądzisz, że możemy kupić dla niej coś mniejszego?

Brwi blondyna uniosły się nieznacznie, a na jego usta wpełzł szelmowski uśmiech.

— Masz zamiar pływać na nim razem z nią, zgadłam? — dopowiedziała, nie mogąc powstrzymać śmiechu, kiedy jej mąż odpowiedział zamaszystym kiwnięciem głową. — Wiesz, czasami czuję się tak, jakbym miała już czwórkę dzieci — dodała, targając jego jasne włosy.

***

"Nigdy w życiu nie byłem na prawdziwych wakacjach. Kiedy mama była jeszcze z nami, rodzice nigdy nie mieli czasu, żeby gdziekolwiek mnie zabrać. Tato rozkręcał wtedy swoją markę, a ona była zajęta aktorstwem. Jedyne wczasy, na których byłem, to wakacje spędzone razem z Felixem i Chloe w Angli u mojej babki, Rosalie i uwierz mi, nie wspominam tego czasu najlepiej".

Słowa Adriena dźwięczały w jej uszach, kiedy karmiąc Loisa, zerkała przez okno ich niewielkiego, choć nowocześnie urządzonego domku nad brzegiem oceanu. Poniekąd czuła, że miała rację, mówiąc Adrienowi, że zachowywał się jak dziecko. Doskonale pamiętała dzień, w którym zobaczyła go po raz pierwszy po sześciu latach nieobecności. Był wyniszczony, zgnębiony. Pozwolił, by demony przeszłości skonsumowały jego duszę, nie pozostawiając w nim niczego, co przypominałoby o jego utraconej, dziecięcej niewinności.

I wtedy wydarzył się cud. Kiedy identyczne spojrzenia Emmy i Adriena skrzyżowały się ze sobą po raz pierwszy, wtedy w parku, poczuła to niemal namacalnie. To uśmiech ich córeczki, jej bezwarunkowa, dziecięca miłość sprawiły, że stał się mężczyzną, którego do tej pory nikt w nim nie dostrzegał, pozwalając, by zarówno jego superbohaterska, jak i cywilna strona, zaczęły żyć ze sobą w idealnej symbiozie.

Zerkając na spokojną twarzyczkę Louisa, który nie spuszczał z niej swoich dużych, fiołkowych oczu, kiedy z zaangażowaniem opróżniał butelkę z mlekiem, słysząc spokojne pochrapywanie Hugo, dobiegające z łóżeczka turystycznego tuż obok ich małżeńskiego łoża oraz dźwięczny śmiech Emmy, która stanowczo odmawiała powrotu do domku na podwieczorek, chcąc spędzać każdą chwilę na plaży, w towarzystwie swojego ukochanego taty, Marinette wiedziała, że osiągnęła już pełnię szczęścia.

— No dobrze, moja Mała Damo — zaczął stanowczo Adrien, trzymając na barana swoją wniebowziętą córeczkę, kiedy przekroczył próg domku, zostawiając na drewnianej posadzce mokre ślady stóp. — Być może tym razem udało ci się zbudować trwalszy zamek, ale to dlatego, że ja zacząłem budować mój za blisko oceanu!

— Po prostu go skotaklizmowałeś, bo za mocno wciskałeś do środka muszelki, tato! — odparła ze śmiechem dziewczynka, obejmując ciaśniej jego szyję.

— I to jest według ciebie świetny powód, żeby udusić swojego staruszka, tak? — jęknął, wywracając przy tym teatralnie oczami.

Widząc delikatny uśmiech na twarzy swojej żony, Adrien nie mógł się oprzeć, żeby nie złożyć na jej twarzy pocałunku.

— Wszystko w porządku, Moja Pani? — zapytał, wyswabadzając Emmę, która natychmiast ruszyła w stronę okrągłego stołu, na którym czekał już waniliowy pudding. — Wyglądasz na zmęczoną.

Marinette pokiwała przecząco głową, zaplatając dłonie na jego szyi. Widząc radosne iskierki, tańczące w jego szmaragdowych oczach, wiedziała, że żadna nieprzespana noc nie była w stanie odebrać jej tego, jak bardzo cieszyła się szczęściem swojej rodziny.

— Pamiętasz, kiedy wspominałeś mi, że nigdy wcześniej nie było ci dane zaznać tego, czym są prawdziwe wakacje? — zapytała. — Patrząc dziś na was, na ciebie i na Emmę, uświadomiłam sobie, jak bardzo podobni do siebie jesteście.

— Och, oczywiście, że jesteśmy do siebie podobni. Widziałaś u kogoś jeszcze tak kociastycznie zielone oczy? — zażartował, puszczając jej perskie oko.

— Niemądry Kotek — odparła, gładząc czule jego policzek. — Chodzi mi o to, że... W twoim życiu zawsze czegoś brakowało, jakiegoś zaginionego fragmentu układanki. Czegoś, co sprawiałoby, że mógłbyś z ręką na sercu powiedzieć, że jesteś szczęśliwy. Podobnie było z naszą córką. Emma zawsze była kochana i rozpieszczana. Przeze mnie, moich rodziców, Alyę, Nino, Lukę.

Adrien zmarszczył brwi. Odebrał z jej rąk Louisa i ułożył go bezpiecznie w szerokim łóżeczku, tuż obok jego brata.

— No tego ostatniego mogłaś sobie darować. Wiesz, że to dla mnie nadal niezręczny temat.

— Przepraszam, Minou — odparła, nie mogąc nic poradzić na szeroki uśmiech malujący się na jej twarzy za każdym razem, kiedy jej mąż robił minę urażonego, zazdrosnego kociaka. — Chciałam powiedzieć, że choć Emma była kochana przez tak wielu ludzi, w jej życiu zawsze brakowało tego, kto był dla niej największym idolem. Ciebie — dodała, przenosząc swoją dłoń na jego klatkę piersiową. — Uwierz mi, nigdy, przenigdy nie widziałam, żeby moje dziecko śmiało się tak szczerze, tak beztrosko, jak dziś i za każdym razem, kiedy jesteś przy niej. Ja...

Przerwała na chwilę, zaniepokojona brakiem jakiejkolwiek reakcji z jego strony. Dopiero kiedy zauważyła, jak jego ramiona zaczynają rytmicznie podnosić się i opadać, zrozumiała, że jej nagłe wyznanie musiało go poruszyć do żywego.

— Adrien, Kotku... — zaczęła cicho, lecz nim zdążyła dokończyć, ramiona jej męża oplatały ją tak ciasno, że musiała wprost walczyć o każdy oddech.

— To ja ci dziękuję, Księżniczko — zaszlochał cicho, nie wypuszczając jej z objęć. — Za to, że dzięki tobie i ja mogłem znaleźć brakujący fragment mojej układanki. Zawsze, kiedy było mi ciężko wytrzymać w domu, wyobrażałem sobie, że pewnego dnia będę miał własną rodzinę, z którą będę spędzać każdą wolną chwilę. Chciałem być lepszym ojcem niż mój własny. Chciałem...

— I jesteś, Chaton! — zawołała, ujmując jego twarz między swoje dłonie. — Jesteś najlepszym ojcem pod słońcem!

— Ale nie było mnie przy tobie... przy was... — oznajmił gorzko, potrząsając głową, jak gdyby chciał w ten sposób pozbyć się niechcianych myśli. — Nie mogłem ci pomóc, kiedy byłaś w ciąży z Emmą, gdy walczyłaś o wasze życie w szpitalu po tamtej walce. Nie byłem przy jej narodzinach, nie widziałem...

— Adrien! — przerwała nagle jego niekończącą się kawalkadę wyrzutów sumienia. — To nie jest i nigdy nie była twoja wina! Tak ułożyło się nasze życie, nie zmienimy przeszłości. Byłeś przy mnie, kiedy na świat przychodzili chłopcy. No, przynajmniej, dopóki nie zemdlałeś — wtrąciła, uderzając delikatnie w jego ramię z szerokim uśmiechem. — Jesteś przy nas teraz i uwierz mi, nigdy nie śniłam o tym, że mogłabym mieć tak wspaniałego męża.

— Zawsze ratujesz sytuację, prawda Kropeczko? Superbohaterka, nawet na wakacjach — zażartował, ocierając twarz, kiedy jego uwagę przykuła para dużych, zielonych oczu, wpatrujących się w niego z trwogą.

— Tatusiu... dlaczego ty płaczesz? — zapytała drżącym głosem Emma, trzymając kurczowo w rączce materiał jego jasnych szortów. — Ja... Ja obiecuję! Jutro zbuduje beznadziejny zamek, który rozpadnie się od razu, kiedy włożę w niego pierwszą muszelkę! Wtedy wygrasz i nie będziesz już smutny!

Widząc jej wydęte w podkówkę usteczka, Adrien natychmiast porwał dziewczynkę w ramiona i składając na jej małym, piegowatym nosku setki pocałunków, szepnął:

— Jesteście moim szczęśliwym trafem. Kocham was najmocniej na świecie!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro