Chris Velez

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Był sobotnie popołudnie. Za szybą dudniał deszcz, bijąc dużymi kroplami o szybę pokoju Chrisa. Miał okropny nastrój, a zła pogodna sprawiła, że jego humor jeszcze bardziej się pogarszał. Jedyne czego pragnął, to rzucić się na swoje łóżko, wykrzyczeć w poduszkę wszystkie najgorsze przekleństwa, umożliwiające mu choć trochę polepszenie swojego stanu psychicznego, po czym zasnąć wtulonym w miękki puchaty materiał i odprężyć się nieco. Jednakże nie mógł. Bowiem na jego posłaniu tuż przy ścianie spała jego najlepsza przyjaciółka. Jej twarz była spokojna i niewinna, niczym ta u anioła. Ręce włożone miała pod głowę, na których opierała swój prawy policzek. Cały ciężar ciała spoczywał teraz na jej przylegającym do mebla brzuchu. Dziewczyna oddychała równo, spowita otaczającym ją teraz krajem snów z jednorożcami, tęczami, szczeniaczkami i wszystkim co urocze. W tamtej chwili liczyła się tylko ona i jej cudowne sny. Raz po raz wypuszczała większe spazmy powietrza w uroczy sposób, który wywołał lekki uśmiech na twarzy nastolatka.

Chłopak przekręcił się całkowicie do tyłu, a następnie podreptał na kolanach do dziewczyny i usiadł tuż przy łóżku, kładąc swoją dłoń na jej głowie i zaczynając ją lekko głaskać. Dziewczyna zasnęła zaraz po zrobieniu wszystkich prac domowych i projektów. Od zawsze, praktycznie od pierwszej klasy podstawówki spotykali się i wykonywali swoje obowiązki razem. W czasie, gdy inni uczniowie ich szkoły spotykali się na lodach, w parku, bądź gdzieś na imprezach - oni byli razem pogrążeni w ciężkich zadaniach matematycznych lub pisząc kilku stronnicowy referat. Taki był ich typ spotkań, tylko czasami odkładali obowiązki na bok i zajmowali się czymś przyjemniejszym - muzyką. To właśnie ona pozwalała im się wyluzować, odprężyć i zapomnieć o problemach.

Aczkolwiek ostatnimi czasy nie było tak kolorowo.

Jakaś dziwna moc nie pozwalała chłopakowi grać na ukochanym instrumencie, zatopić się w swojej pasji i odpłynąć w świat marzeń. Teraz, gdy chciał coś zagrać, włączała się mu blokada,a szczupła dłoń zazwyczaj przesuwająca po strunach, zatrzymywała się tuż przed nimi, po czym uciekała do tyłu. A wszystko to przez to, że jego największa inspiracja powoli odchodziła od niego w swoją własną krainę, gdzie dla niego nie było już miejsca. Jego najlepsza przyjaciółka będąca jego muzą i blusem znalazła miłość swojego życia, zapominając kompletnie o nim i nie zdając sobie sprawy, że złamała mu tym serce. Ich spotkania ograniczyły się wyłącznie do odrabiania prac domowych, a ich wspólna pasja odeszła w dal, zostawiając po sobie jedynie cudowne wspomnienia i ból nie przywracalnych dni.

Ponownie przejechał dłonią po policzku nastolatki, zaplatając palce w jej włosy. Ona zamruczała jak mały kot pod nosem, ziewnęła, a następnie usiadła na łóżku przenosząc zaniepokojony wzrok na przyjaciela.

- Chris, dlaczego płaczesz? - zapytała lekkim, zachrypniętym od spania głosem i przesunęła ciało wzdłuż łóżka, ażeby wytrzeć przezroczyste łzy z policzka przyjaciela.

- To nic - machnął lekceważąco ręką w powietrzu, pociągając nosem - po prostu zapomniałem jak się mruga.

Dziewczyna wydała z siebie dźwięk prychnięcia, kiedy usłyszała jak beznadziejnej odpowiedzi jej udzielił. Była wręcz tak słaba i bezsensowna, że aż zaczęła się śmiać głośno, bez zamiaru zaprzestania. Zwijała się na łóżku ze śmiechu, jedną dłonią trzymając bolący brzuch, a drugą wycierając łzy śmiechu z kącików oczu. Nie usłyszała jednak takiej samej reakcji z jego strony, toteż powstrzymała się i przeniosła wzrok na Chrisa, który patrzył tępo w przeciwrównoległą ścianę i zaciskał raz po raz szczękę, tworząc przy tym cień na policzkach. Oczy miał smutne, jakby na wskroś przesiąknięte bólem i rozpaczą, a jego dłonie drżały lecz nie z zimna, bo w pokoju było nadwyraz ciepło, tylko ze zdenerwowania. Czuł narastający stres w organizmie i za nic nie mógł go powstrzymać. Nawet własny głos sumienia mówiący mu, iż nie ma się czego obawiać. Faktycznie, nie miał powodów, by się bać, gdyż nic się nie działo, a jednak cały drżał.

- Marna wymówka - przyznała, marszcząc nos w zabawny sposób. - Co tak naprawdę się dzieje?

Chris poruszył się niespokojnie, wiedząc, że dziewczyna szybko nie odpuści i będzie go męczyć wszystkim czym tylko się da, aż wreszcie zdobędzie swój upragniony cel, wydobywając z niego wszystkie informacje. Był pewien, że jest w pułapce, a jedyną ucieczką jest szczera rozmowa. Westchnął zrezygnowany, skończył studiować jasnoniebieską ścianę, na której wisiało sporo zdjęć jego i nastolatki, a następnie spojrzała na dziewczynę, która wciąż wzrokiem wierciła w nim dziurę.

- Tęsknię... - odezwał się po chwili. - Tęsknię za naszymi spotkaniami.

- Ale co ty wygadujesz! Przecież spotykamy się, odrabiamy razem lekcje, widujemy się w szkole, wszystko jest tak jak dawniej.

Zmieniła pozycję, spuszczając nogi z łóżka i przejeżdżając potem nimi po podłodze wyłożonej jasnymi, dębowymi panelami. Raz prawa, raz lewa noga mknęła do przodu jak wahadło zegara stojącego w salonie jej rodzinnego domu. Chris skopiował jej ruchy i teraz razem tworzyli ścieżki na drewnie. Nie mogli stworzyć szczęśliwej drogi, po której szliby razem, ale mogli wyobrażać sobie jak powstaje na śliskiej podłodze pod wpływem ruchu ich stóp. Zabawne.

- Nie jest tak jak dawniej. Brakuje mi tego. - Wskazał ruchem głowy na stojącą w kącie pokoju tuż przy białej szafie gitarę z drewna machoniowego. Niby zwykły przedmiot, ale patrząc na niego, wracały wspomnienia. I te dobre, i te złe, ale zawsze ich. Ich wspólne przeżycia. - Tak bardzo chcę, by tamte czasy wróciły. Naprawdę.

Nie krył się już ze łzami. Pozwolił im spać na miękką pościel, ukazując przy tym swój wielki ból, który towarzyszył mu już od miesiąca i nadal nie chciał go opuścić. Czuł jakby jego serce z każdym dniem, z każdą chwilą, gdy widział przyjaciółkę z jej chłopakiem, pękało na tysiące kawałeczków. I kiedy myślał, że wszystko jest już dobrze, sytuacja się powtarzała, a jego sklejone na nowo serce, znów rozpadało się, zostawiając jedynie czarną dziurę, tak wielką, jak ta w kosmosie.

Dziewczyna założyła ręce na piersiach, spojrzała na gitarę, po czym zeszła z posłania i stanęła obok drzwi do pokoju. Odwróciła się z uśmiechem do wciąż siedzącego Chrisa i powiedziała:

- Też tęsknię, ale nie mogę do tego wrócić, brak mi czasu, Chris. Kiedyś napewno jeszcze mi zagrasz, ale nie teraz. Przepraszam.

I wyszła, zostawiając go samego w tym cholernym pokoju z gitarą kuszącą do grania i z deszczem uderzającym o szyby, trochę szybszym od spływania łez z jego oczu.

Zostawiła go samego z męczącymi myślami i nie pozwoliła mu nawet odpowiedzieć. Zdecydowanie się zmieniła lub ktoś ją zmienił. Nie była już dawną uśmiechniętą dziewczyną, której włosy spadały kaskadami na plecy, gdy zawiał silniejszy wiatr. Jej szczery śmiech nie tworzył echa w górach, gdzie dość często razem wyjeżdżali. Jej oczy nie patrzyły już na niego z taką miłością jak dawniej, teraz wyrażały lekceważenie i obojętność. I to bolało najbardziej.

                         ~*~

Tydzień później znów siedzieli razem w tym samym pokoju, na tym samym łóżku, lecz tym razem ona płakała, siedząc na kolanach Chrisa z głową na jego klatce piersiowej. Od ponad godziny wciąż wylewała łzy w jego koszulkę, chcąc wyrazić tak swoje uczucia. Przyszła tu zaraz po szkole, wpadła do pomieszczenia jak burza i od razu rzuciła się w ramiona chłopaka, uprzednio rzucając plecak gdzieś w kąt. Nic się wtedy dla niej nie liczyło, jak tylko ciepły, wspierający uścisk przyjaciela i jego lekkie pocałunki w czubek jej głowy. Tylko to było ważne i tylko to mogło uleczyć jej złamane zdradą serce.

- Wszystko będzie dobrze. On nie był ciebie wart, naprawdę. Nie płacz już i uśmiechnij się do mnie tak, jak zawsze - Chris odezwał się dopiero teraz od przyjścia nastolatki. Wiedział bowiem, że ona sama musi na spokojnie to przemyśleć. Do tej pory musiał jedynie zająć się przytulaniem jej drobnego ciała.

Dziewczyna przetarła policzki mokre od łez, podniosła się do siadu i nadal smutna spojrzała na chłopaka, na którego twarzy widniał lekki, pokrzepiający uśmiech. Właśnie ten uśmiech sprawił, iż ona sama uśmiechnęła się na tyle, ile mogła.

- Przepraszam, że cię zostawiłam dla niego. Ty zawsze byłej przy mnie i nigdy nie pozwoliłeś, by coś mi się stało. Wybacz mi, proszę...

On tylko jeszcze szerzej się uśmiechnął, poprawił jej włosy, które przykleiły się do jej twarzy i pocałował ją lekko w policzek, pokazując, że jej wybacza, choć wcale nie czuł do niej żalu.

- Zagrasz mi jeszcze? - zapytała, pokazując na lekko zakurzony instrument, który nadal stał nieruszony na swoim dawnym miejscu.

Kiwnął głową i zaraz wstał. Wziął do ręki gitarę, usiadł obok dziewczyny i zaczął śpiewać tak, jal dawniej. Zaraz i ona włączyła się do ich małego koncertu.

Wszystko wróciło do normy. Znów byli razem, śpiewali i cieszyli się tym, co mieli. A mają siebie, muzykę i pasję, którą będą dzielić, aż do końca życia. Znów w powietrzu niósł się ich śpiew, który oznajmiał, że ich miłość nadal trwa i będzie trwać zawsze, jeśli tylko będą potrafili ją szanować.

----

Postanowiłam napisać coś lżejszego, dlatego wybrałam one shoty. Gdy skończę pisać te opowiadania, to opublikuje nową książkę oczywiście o CNCO! Jednakże tym razem będę pisać o Ericku. Myślę, że napiszę książkę o każdym członku tego zespołu. Był już Joel i Chris, teraz będzie Erick, a potem Richard i Zabdiel. Chciałam napisać o innym zespole, ale stwierdziłam, iż ten profil jest przeznaczony całościowo dla CNCO i chcę dalej o nich pisać. Mam nadzieję, że spodobają się wam one shoty i że cieszycie się z nowej książki, która niebawem pojawi się na moim profilu.

Miłego dnia, kochani!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro