Joel Pimentel #2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

W pomieszczeniu roznosił się zapach pieczonych ciasteczek, kakao oraz pianek. Wraz z ciepłym podmuchem wiatru dolatywał do wszystkich pacjentów miejscowego szpitala. W radiu grały świąteczne piosenki, a za oknem pruszył drobny śnieg. Małe dzieci również będące pacjentami owego szpitala, biegały po korytarzu z ozdobami świątecznymi i pełne radości śpiewały kolędy. Końcem ich wyścigów była wielka choinka na końcu korytarza przystrojona w różnego koloru bombki, złote i srebrne łańcuchy oraz kolorowe światełka. Ozdoby, które niosły dzieci były zrobione własnoręcznie i zaraz miały znaleźć się na drzewku.

Wszystko to wprawiało w zachwyt idącą korytarzem nową pacjentkę szpitala. Dziewczyna oglądała się dokoła zachwycona tym, że mimo świąt spędzonych w szpitalu, miała tu chociaż ich atmosferę. Obok niej szła pielęgniarka. Była niska, trochę zgarbiona i zawsze miała złączone ręce w piramidę. Dziewczynę zastanawiało to, jak ona tak wytrzymuje.

Kobieta zaprowadziła ją do jednej z sali, gdzie w środku, na jednym z łóżek leżał jakiś chłopak. Miał ciemne, kręcone włosy i równie ciemne oczy. Na jego twarzy widniał lekko zarost spowodowany zaniedbaniem przez kilka dni. W ręce miał telefon, ale gdy zauważył nowych przybyszów, od razu go odłożył i usiadł, by móc lepiej ich zobaczyć.

Dziewczyna obdarzyła go długim spojrzeniem. Zaczęła od ubrania, którym była zwyczajna biała bluzka. Nogi miał zakryte kołdrą w żółte grochy. Potem przeniosła wzrok na jego wyćwiczone ramiona. Na koniec zostawiła twarz, która według jej opinii była naprawdę przystojna.

Nastolatka bowiem należała do osób bardzo kochliwych i lubiących oceniać chłopców starszych od niej, bądź w tym samym wieku. Lubiła to robić wraz z przyjaciółkami na każdej przerwie między lekcjami.

- Zaraz przygotuje ci łóżko, a na razie możesz pójść do łazienki przebrać się w piżamę - odezwała się kobieta, wskazując na białe drzwi znajdujące się naprzeciwko sali.

Dziewczyna potrząsnęła głową, odwróciła wzrok od chłopaka i wyszła z sali, kierując się do łazienki.

Po zrobieniu wszystkiego co potrzebne, wróciła do pokoju. Kobiety już nie było, ale zauważyła, że łóżko czekało już na nią gotowe. Niewiele myśląc podeszła do szafki stojącej obok posłania i włożyła do niej swoje rzeczy. Następnie usiadła na łóżku i poczęła oglądać wnętrze.

Zaczęła od drzwi. Białe, takie same, jak każde inne. Obok znajdowało się okienko, przez które pielęgniarki mogły sprawdzać stan pacjentów. Już czuła ich wzrok na sobie, gdy spała. Wzdrygęła się lekko, ale dalej skanowała salę. Ściany były żółto-białe z niebieskimi wstawkami. Na ścianie równoległej do tej z drzwiami, było okno i drzwi na balkon. Balkon zagrodzony był żółtymi kratami. Pod tym oknem stała kołyska dla dzieci, a przed nią łóżko bruneta.

Dla dziewczyny pokój nie różnił się od innych w szpitalach, w których już była. Był tak samo przerażający, jak tamte. Wydawało jej się, że jest w więzieniu, a nie w szpitalu. Czuła presję i dziwną blokadę.

- Pani pielęgniarka powiedziała, że przyjdzie za pół godziny, bo musisz oddać mocz - odezwał się tamten, co wyrwało ją z letargu.

Na jej policzkach pojawiły się czerwone wypieki spowodowane słowami chłopaka. Nie chciała, aby ich znajomość zaczęła się od pogaduszek na temat moczu. Kiwnęła tylko głową i schowała twarz w rękach, nie chcąc, aby widział jej zażenowanie.

- Tak, wiem, nie fajnie jest się poznawać od rozmowy o moczu. Zazwyczaj pyta się o imię, ale cóż... Takie jest życie w szpitalu - kontynuował. - Może znaczniemy od początku?

Dziewczyna podniosła głowę trochę bardziej spokojna i zadowolona z propozycji bruneta. Uśmiechnięta podała swoje imię, ściskając dłoń chłopaka. On również się przedstawił i zaczął mówić o sobie.

W przeciągu tych kilkudziesięciu minut dowiedziała się, że Joel choruje na kostniaka, czyli raka kości. Był w tym szpitalu od dwóch miesięcy, a wcześniej w jeszcze kilku innych. Niestety jak na razie nikt nie potrafił mu pomóc, a jedyne co robili, to podawali mu leki, na złagodzenie bólu.

Zrobiło jej się naprawdę przykro, że musiał tak cierpieć. Nigdy nie pomyślała o tym, jak takie osoby funkcjonują. Ona sama trafiła do szpitala przez silną niestrawność. Była pewna, że przejdzie jej nie długo. Natomiast on musiał być tutaj jeszcze bardzo długo, dopóki na dobre się nie wyleczy.

***

Kilka dni później, późnym nocą obudził ją głos chłopaka.

- Wstawaj, szybko, muszę ci coś pokazać! - mówił bardzo podekscytowany.

- Po co? Dlaczego budzisz mnie o tej porze? Idź spać. - Ponownie zamknęła oczy i wtuliła głowę w ciepłą poduszkę.

Chłopak usiadł na jej łóżku i położył dłoń na jej dłoni. Nastolatka zaskoczona jego czynem, podniosła się do siadu i zabrała rękę. Przetarła oczy ręką, po czym spojrzała na niego zmęczonym wzrokiem.

Chłopak w ciemności wyglądał jeszcze lepiej niż za dnia. Jego włosy były w nieładzie, a oczy świeciły iskierkami świtała odbitego od lampki nocnej stojącej na jego szafce przy łóżku.

Przez te kilka dni przywiązali się do siebie. Obydwoje mięli zostać tu na dość długi okres czasu, więc postanowili spędzić ten czas razem. Łączyło ich bardzo dużo, a już po pierwszej rozmowie znaleźli wspólny język.

- Joel... Jestem naprawdę zmęczona. Chciałabym spać dalej - powiedziała, po czym ziewnęła.

- Wiem, ale to naprawdę ważne. Muszę ci coś pozostać. Wątpię, że będę miał kiedyś jeszcze taką szansę.

Dziewczyna nie rozumiała znaczenia tych słów. Przecież mogli spotkać się kiedyś po wyjściu ze szpitala. Na pewno kiedyś umówili by się na spotkanie, a wtedy mógłby pokazać jej co tylko zechce.

Westchnęła zmęczona, ale podniosła się z łóżka, ku uciesze chłopaka. On natomiast złapał ją za rękę i ostrożnie, tak by nikt nie zobaczył, wyprowadził ją na korytarz. Szli po cichu, nie chcąc, by ktokolwiek przyłapał ich na nocnym spacerze. Było to trudne, bo w recepcji siedziały pielęgniarki dyżurujące, a na korytarzu świeciło się światło.

Jednakże brunet potrafił nie widocznie przejść obok. Gorzej z dziewczyną, która nie należała raczej do osób cicho się przemieszczających. Co chwilę potykała się o własne nogi i przeklinała pod nosem krzywe podłogi. Nie znała drogi i cichych zaułków tak, jak Joel, więc nie wiedziała dokładnie jak ma się poruszać.

Kiedy wreszcie minęli patrol, co przyszło im nie zbyt łatwo, zważywszy na narzekania dziewczyny, ruszyli pewnie do przodu, aż dotarli do ciemnej części szpitala.

- Co to jest? - zapytała, kiedy znaleźli się pod wielkim otworem, do którego prowadziła wysoka drabina.

- Zobaczysz. - W oku Joela pojawił się dziwny, nie znaczący nic dobrego błysk. Wtedy zrozumiała, że źle zrobiła idąc z nim tutaj. - Musisz wejść na górę. Dasz radę?

Sposób w jaki powiedział to zdanie utwierdziło ją w przekonaniu, że brunet uważa ją za nieporadną życiowo niezdarę i że nie będzie potrafiła wejść na górę.

Toteż wzięła głęboki oddech i udając obrażoną, zaczęła wchodzić na górę. Kładła ostrożnie nogi na każdym stopniu. Jej lęk wysokości właśnie się odezwał i nie pozwalał jej ruszyć się dalej. Jednakże musiała go przezwyciężyć i pokazać zarozumiałemu chłopakowi, że jest tak samo dobra, jak on.

Znalazłszy się na górze, podniosła klapę do góry i weszła wyżej. Jak się okazało był to dach szpitala, z którego dokładnie było widać nocne, gwieździste niebo. Widok zaparł dech w piersiach dziewczyny, a jedyne co udało jej się powiedzieć to: wow!

- Pięknie, prawda? - Usłyszała obok siebie jego cichy szept.

- Tak... - Ruszyła do przodu, aż do barierki, o którą się oparła. Zaraz po niej uczynił to Joel. - Dlaczego mnie tu zabrałeś?

Westchnął. Przeniósł wzrok z ciemności na jej twarz i lekko się zawiesił. Jednak po chwili uśmiechnął się smutno.

- Pierwszego dnia, gdy tu trafiłem, nie mogłem spać. Zresztą, jak zawsze. Wiesz... Trudno jest zasnąć, kiedy wiesz, że niedługo możesz umrzeć. Wymknąłem się z pokoju i znalazłem to miejsce. Chciałem komuś to pokazać, ale nikt się taki nie trafił, dopóki ty się nie pojawiłaś. I tak sobie dzisiaj pomyślałem, że muszę ci to pokazać za nim... - zawiesił się na chwilę.

- Zanim co? - dopytywała się.

- Zanim odejdę z tego świata. Naprawdę czuję już śmierć na szyi.

- Nie mów tak! - krzyknęła. - Nie pozwalałam ci. Będziesz żył. Zobaczysz... - Objęła go ramionami i schowała twarz w jego klatkę piersiową.

Po jej twarzy zleciało kilka łez. Bała się, że może go stracić, ale miała nadzieję, że wszystko się ułoży.

***

Kiedy obudziła się rano, pierwsze co zrobiła to spojrzała na łóżko Joela. Jednakże jego nie było. Biała pościel w żółte grochy była rozkopana, a poduszka pognieciona. Przecież dobrze pamiętała, że chłopak wracał do łóżka po ich spacerze na dach.

Zmarszczyła brwi, zdziwiona tym widokiem. Zawsze o tej porze, każdego ranka spał w najlepsze, tymczasem jego nie było. Może był bardzo głodny, więc poszedł coś zjeść? Albo wyszedł do toalety?

Nie znała odpowiedzi na nurtujące ją pytanie, ale zrozumiała, że naprawdę brakuje jej Joela. Że bez niego czuje się samotna i bezbronna. Że go kocha.

Kiedy chciała już wyjść z łóżka, aby go poszukać, do pokoju weszła pielęgniarka. Miała nie zbyt zadowoloną minę, wręcz smutną. Jej zachowanie przeraziło dziewczynę.

- Wie pani, gdzie jest Joel? - zaczęła. - Nie ma go tu, a przecież zawsze jest o tej godzinie. Może wiedziała go pani jak szedł do toalety albo na stołówkę.

Skanowała dokładnie twarz pracownicy. Widziała zmieszanie, zdziwienie oraz smutek i przerażenie, które malowało się na jej twarzy. Obawiała się najgorszego, ale nie chciała tego do siebie przyjąć.

- Proszę usiądź i mimo wszystko zachowuj się normalnie - powiedziała ostrożnie, po czym usiadła obok nastolatki.

W oczach dziewczyny pojawiły się łzy. Ręce jej się trzęsły, a brzuch bolał coraz bardziej. Czuła, że stało się coś złego. Kobieta nie odzywała się przez dłuższy czas, co bardzo zdenerwowało dziewczynę.

- Co się stało, do cholery?! - krzyknęła zbyt głośno. - Co się stało? Niech pani powie... Proszę...

- Walczył do końca...

Momentalnie łzy zaczęły spływać potokiem z jej oczu. Wpadła w histerię. Nie mogła uwierzyć w to, że ktoś z jej znajomych skończył swoją historię. Poczuła jak jej serce rozpada się na milion kawałków, a życie traci sens. Straciła osobę, która naprawdę pokochała.

Teraz już wiedziała co Joel miał na myśli mówiąc, że nie będzie już miał szansy.

-----

Hej!

Kolejny rozdział już napisany. Mam nadzieję, że się podoba i przepraszam za wszystkie błędy.

Co do kolejnych rozdziałów to będzie jeszcze tylko jeden o Ericku za tydzień a potem skończę pisać te shoty.

Jednakże za miesiąc lub mniej pojawi się prolog nowej książki. Będzie napisana całkiem inaczej niż do tej pory.

Będzie po prostu inna i mam nadzieję że dobrze ją przyjmiecie.

Miłego dnia!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro