Zabdiel de Jesus #2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Zabdiel de Jesus, proszę za mną! - głos dyrektorki zadzwonił w uszach bruneta idącego szkolnym korytarzem. Pędził na dodatkową lekcję hiszpańskiego i naprawdę nie chciał się spóźnić. Niestety nauczycielka miała inne zdanie.

Na początku pomyślał o zignorowaniu jej i przejściu obok, jakby nigdy jej nie widział, ale ta już szła prosto na niego ze złowrogą miną. Spojrzał na nią spod przymrużonych oczu i westchnął. Musiał do niej podejść. Kiedy już stał przed nią, kobieta położyła dłoń na jego ramieniu i wbiła w nie lekko swoje długie paznokcie.

- Dokąd to, Zabdielu? Musimy porozmawiać. - Ton jej głosu wcale mu się nie podobał, był co najmniej dziwny.

- Naprawdę musimy? Za chwilę mam lekcję - zauważył nieco zmieszany.

- Otóż to! - Uniosła palec wskazujący w górę, po czym pociągnęła go w stronę biblioteki.

W bibliotece nikogo nie było. Wszyscy uczniowie aktualnie przebywali w klasach lub do nich zmierzali. W pomieszczeniu pachniało nowymi książkami i kurzem, który był doskonale widoczny przez padające do środka promienie słoneczne. Sprzątaczki raczej tu nie sprzątały. Kobieta usiadła za drewnianym, dębowym biurkiem, oparła się o zagłówek krzesła i wyciągnęła ręce na blat.

- Zabdielu - zaczęła łagodnie, nawet nie prosząc, aby usiadł. - Jesteś dobrym uczniem, może nie najlepszym, ale dobrym. Chcę, byś rozwijał się jak najlepiej, zwłaszcza z hiszpańskiego, który idzie ci całkiem dobrze.

- Może pani przejść do konkretów? - przerwał jej. - Naprawdę się śpieszę. Jeśli pani chce, bym dobrze się uczył, to proszę pozwolić mi wyjść na lekcję.

Kobieta była oburzona jego zachowaniem. Założyła ręce na piersiach, biorąc głęboki oddech.

- Ależ, Zabdielu! Chodzisz na dodatkowy hiszpański, a mimo to, twoje oceny nie ulegają poprawie. Jeśli tak dalej pójdzie, nie zdasz go, nawet jeśli masz dobre oceny. Doskonale wiesz, że te oceny też się liczą.

Przewrócił oczami. Jej ton głosu był okropny dla jego uszu. I jeszcze to Zabdielu, którego tak nienawidził.

- Nie wiem, co robisz na tych lekcjach, ale się domyślam. - Wychyliła się w prawy bok. - Chodzi o nią prawda?

Chłopak podążył wzrokiem za jej palcem, który obecnie wskazywał stojącą przy jednym z regałów niską dziewczynę trzymającą w ręce książki. Szukała czegoś. Nie wiedział, kiedy weszła do środka, ale gdy ją zobaczył zapragnął jeszcze szybciej odejść od dyrektorki. Na jego policzkach pojawiły się soczyste wypieki, a serce przyspieszyło swe bicie. Włożył ręce do kieszeni spodni, nie wiedząc, co powinnien zrobić.

- Wiedziałam! - krzyknęła nauczycielka, niczym nastolatka, która odkryje sympatię swojej przyjaciółki. Jednakże po chwili się opamiętała. Spojrzała na niego srogim wzrokiem i zacisnęła szczękę. Przez chwilę patrzyła na niego gorliwie, po czym zaczęła:

- Ta dziewczyna nie może wpłynąć na twoje oceny, Zabdielu. Lekcje to nie spotkania towarzyskie, wiesz o tym. Jeśli naprawdę chcesz gdzieś z nią wyjść, to jej to powiedz i ją zaproś. To, co dzieje się w szkole zostaw tutaj, a to, co po niej zatrzymaj dla siebie. Nie mieszaj tych dwóch światów, Zabdielu, rozumiesz? - Pokiwał głową. - Nie chodź na lekcje tam, gdzie jest ona. Rozprasza cię.

Brunet lekko zaskoczony jej postawą mruknął, że rozumie. Zdziwiło go to, że dyrektorka szkoły próbuje go zeswatać z dziewczyną, która mu się podaba. Kiedy kobieta zaczynała temat, myślał raczej, że powie, aby przestał widywać się z dziewczyną. Ta natomiast, na przekór wszystkiemu postanowiła połączyć ich ze sobą, niczym jego zazwyczaj zbyt przewrażliwiona matka. Teraz zauważył, że dyrektorka jest bardzo podobna do jego matki pod względem charakteru. Zauważył również to, że skoro każdy mówił mu, aby zrobił coś w tym kierunku, to powinnien jednak coś zrobić. Na przykład umówić się z nią tak, jak mu poradziła nauczycielka.

- Rozumiem, pani dyrektor. - Uśmiechnął się promiennie. - Obiecuję, że to nie wpłynie na moje oceny, ale teraz muszę coś załatwić.

Kobieta również się uśmiechnęła. Odprowadziła zadowolona chłopaka wzrokiem, aż do nadal stojącej przy regale dziewczyny. Była dumna z siebie, że dała radę go przekonać i z Zabdiela, który wreszcie odważył się odezwać do tej dziewczyny.

Zabdiel szedł wolno, trochę nerwowo, zaciskając palce na spodniach mundurku szkolnego. Uważnie obserwował poczynania nastolatki i w międzyczasie zastanawiał się, jak się do niej odezwać. Jeszcze nigdy nie denerwował się jak teraz. Czuł jeszcze silniejszy stres, niż na jego pierwszym szkolnym przedstawieniu, a wtedy było naprawdę źle, bo nawet zwymiotował. Pomyślał jednak, że może zaproponuje jej książkę, skoro tak zawzięcie jakiejś szukała.

- Proponuję Gwiazd naszych wina, to historia miłości dwójki chorych ludzi. Bardzo wzruszająca - powiedział, będąc obok niej.

Dziewczyna odwróciła na niego wzrok pełen zaskoczenia, a on starał się powstrzymać rumieńce tworzące się na jego twarzy. Z bliska była jeszcze piękniejsza, niż z daleka. Jej oczy świeciły blaskiem gwiazd, a uśmiech, który właśnie pojawił się na jej twarzy, był najpiękniejszym uśmiechem, jaki kiedykolwiek widział.

- Tak uważasz? - zapytała, biorąc książkę do ręki. - Zawsze chciałam ją przeczytać, ale coś mnie powstrzymywało. Jednak, kiedy ty mi ją proponujesz, to chyba ją przeczytam.

- Cieszę się. - Jego poziom zażenowania w tamtej chwili przekroczył poziom zenitu i jedyne czego pragnął, to zapaść się pod ziemię. Głupie cieszę się w jej towarzystwie.

Dziewczyna ruszyła dalej, ale nie zostawiła książki, wzięła ją że sobą, co bardziej przekonało go, że jednak ją przeczyta. Przeszła teraz na literaturę hiszpańską i wyciągnęła jedną książkę.

- Oh, szedłeś za mną? - zapytała, zbijając go z tropu.

- Tak..., bo wiesz... jakby to... ten - gubił się we własnych słowach. - Pójdziesz ze mną do kina?

Dziewczyna nie ukrywała swojego zaskoczenia, a on nie wiedział, czy jest zaskoczona, że ktoś taki jak on postanowił ją o to zapytać, czy dlatego, że ktoś w ogóle o to spytał. Jednak, kiedy nastolatka uśmiechnęła się, odetchnął z ulgą.

- Mogę iść. W sumie przyda mi się trochę odpoczynku od tej nauki. - Wskazała na leżące na jej rękach książki. - A tak swoją drogą, to nie powinieneś być teraz na hiszpańskim?

- Tak, dokładnie tak samo jak ty - odpowiedział, na co ta się uśmiechnęła.

***

Dwa miesiące później po raz kolejny poszli razem do kina. Chodzili tam bardzo często, bo bardzo to lubili. Uwielbiali przebywać w swoim towarzystwie, śmiać się i wygłupiać. Byli dla siebie wręcz idealni. Każdego dnia się o tym przekonywali. Tak więc, kiedy nadszedł już ten dzień, podczas którego zdenerwowany Zabdiel poprosił ją o chodzenie, ta bez większego namysłu, zgodziła się. Również i ona od zawsze darzyła go większym uczuciem.

------

Hej!

Bardzo, bardzo Was przepraszam za to że przez chyba dwa tygodnie nie było rozdziału, ale miałam po prostu gorszy czas. Byłam chora i musiałam poprawić oceny.

Jednakże teraz już napisałam nowy shot, ale niestety w ogóle mi się nie podoba. To chyba najgorszy rozdział jaki do tej pory napisałam. Nie wiem dlaczego tak wyszedł, ale obiecuję że następne będą lepsze.

Teraz sprawa Instagrama na którym miałam się pokazywać i takie tam. Tak więc doszłam do wniosku że nie chcę jednak go robić. Nigdy za bardzo go nie lubiłam a gdy ostatnio sprawdziłam jak to wszystko działa to trochę się pogubiłam. Drugą sprawą jest też to że mam teraz mało czasu aby cokolwiek tam zacząć. Dlatego też pomyślałam i zdecydowałam że nie będę go w ogóle uruchamiać.

Na razie aż do wakacji będę tutaj was o wszystkim informować a jak to wszystko się potoczy to zobaczymy.

Możecie oczywiście pisać co o tym myślicie i dawać propozycje gdzie bym mogła zrobić coś podobnego do tego co planowałam zrobić na Instagramie.

Jeszcze raz przepraszam za opóźnienie i za moją decyzję dotyczącą Instagrama.

Miłego dnia!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro