xVirus x Olivvia

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

__Olivvia__ hehehee 😏😏

Olivvia poszła na spacer do miasta. Jej celem było zakupienie truskawek specjalnie do galaretki. Po wejściu do niewielkiego żółtego sklepiku coś przykuło jej szczególną uwagę. Był to chłopak, który miał przy sobie 2 kije z powybijanymi gwoździami.
-Pewnie kolejny poyebus-pomyślała i ruszyła na dział z owocami i warzywami.
Wzięła łubiankę czerwonych i cudownych truskawek, więc miała dosłownie wszystko. Ruszyłq do kasy, a Virus za nią.
-6,69-powiedziała kasjerka.
-Prosze-Olivvia zapłaciła równo co do grosza i wyszła zadowolona ze sklepu. Jednak czuła sie obserwowana. Szła powoli w kierunku swojego domu. Włożyła kluczyk do drzwi i przekręciła go. Po zamknięciu wrót poszła od razu do kuchni. Zabrała się za krojenie truskawek w kostki. Najpierw jednak wypakowała je z małego plastikowego pojemnika. Po pokrojeniu owoców. Olivvia wyciągnęła z szafki 6 szklanych pucharków i włożyła do nich owoce. Na karku poczuła czyjś oddech. Odwróciła się jak opar zona. Nikogo za nią jednak nie było.
-H-Halo? -głuche echo jej głosu rozniosło się po mieszkaniu.
-K-Kopyta ci palą! -powiedział głos jakże nieznajomy.
-Wyłaź! Gdzie kolwiek jesteś gdzie w czy na momentalne złapała za łyżkę do zupy. Virus wyszedł powoli zza futryny z kijem w ręce.
-Ty! To ty byłeś w tym sklepie! -Olivvia zaczęła się cofać i wpadła na blat.
-Nie skrzywdzę cie jeżeli będziesz posłuszna-powiefział pełen spokoju
-Cz-Czego ty odemnie chcesz?! -zapytała bałdzo głośno
-Trochę jęków, kałuży krwi, dziewoji przywiązanej do krzesła-tłumaczył oglądając kij. Olivvia szybko ruszyła do uciekczki. Biegła czym prędzej w nogach omijając pufy i inne takie meble. Wbiegła do swego pokoju i weszła do szafy.
-Tu będę bezpieczna-pomyślała. Jednak po krótkiej chwili do pokoju wtargnął Virus.
-Kici kici -mówił bałdzo kusząco wodząc wsrokiem po pomieszczeniu. Jednak szybko odnalazł naszą dziewoję.
-A tu cie mam-powiedział pełen dumy
-Nie.. Nie rób mi krzywdy! -błagała Olivvia. Ten jednak nie posłuchał próśb i wywlókł dziewczynę siłą z szafy. Wziął krzesło biurowe i przywiązał do niego nastolatkę.
-A teraz gadaj.. Gdzie masz.....
....

...




Truskawki!?-krzyknął machając kijem baseballowym.
-Na blacie w kuchni-powiedziała pełna trwogi.
-Heheheh..nie ruszaj sie! -powiedział wychodząc z pokoju. Olivvia nie wiedziała co począć. Nagle lina poluzowała się. To nie możliwe. [Imię dla zwierzaka](Zenek! dop. autorki)-chomik, który był uważany za fikniętego przegryzł liny!
-Myślałam,że poległeś.. -zdziwiona Olivvia zerknęła na [imię zwierzaka]. Szybko pogłaskała przyjacwela małego i ruszyła pełna przeróżnych hipotez na dół. Oczywiście wzięła ze sobą [rzecz lub cokolwiek innego]do obrony. Ogłuszyła nieproszonego gościa, który właśnie przed wanięciem w łeb repetował szafki w poszukiwaniu bitej śmietany[ta rzecz]  i schowała związanego do szafy. Najciekawsze w tym jest to, że Olivvia najzwyczajniej go prze....







..trzymała do momentu odzyskania pełnej świadomości. Potem wiadomo co się działo 😏😏.

//Oczekiwany długo shot nareście napisany ^^ Podoba się?  C:

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro