Is it wrong if I tell ya that I love ya?~Stollinger

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Rozstaliśmy się. To była głównie moja wina, w końcu właśnie tego chciałem. Twierdziłem, że mnie ogranicza i nie pozwala na tak wiele.

Odszedł. Miałem teraz spokój. Nikt mi nie narzekał. Nie było wyrzutów:

-Gdzie idziesz?

-Kiedy wrócisz?

-A po co?

Byłem tylko ja i cisza. Na początku kochałem to. Mogłem wychodzić z kim chciałem, pić ile chciałem, wracać kiedy chciałem. Na pierwszy rzut oka marzenie, ale już po miesiącu zrozumiałem że mój wybór był błędny.

Może i Andreas czasem zachowywał się jak niezrównoważona kobieta w ciąży. Zmieniał nastroje, często płakał, non stop gadał i narzekał, jednak mimo wszystko już po tych 30 dniach zaczęło mi go brakować.

Czy to byłe złe, że miałem nadzieję, że nadal jest załamany? Nie chciałem jego krzywdy, ale żyłem z nadzieją, że może jeszcze nie znalazł nikogo. Chociaż..

Wellinger był bardzo atrakcyjną osobą. Jeszcze gdy byliśmy razem, kobiety i niektórzy mężczyźni oglądali się za nim. Tylko, że jeszcze wtedy był mój, a teraz jest sam.

Jadłem śniadanie. Jego ulubione naleśniki z nutellą. Kochał je. W sumie to kochał wszystko, co słodkie. Gdy widział słodycze, jego oczy podejrzanie świeciły. Wyglądał wtedy jak takie małe dziecko. To było urocze.

Poszedłem do salonu. Usiadłem na jego ukochanej kanapie. Uwielbiał tam przesiadywać. Oglądał na niej swoje ulubione romansidła. Pamiętam te wszystkie kłótnie. On chciał oglądać M jak miłość, a ja mecz. Nasz nieustanny spór. Nigdy nie mogliśmy dojść do porozumienia. Te kłótnie zawsze kończyły się namiętnym pojednaniem.

Tęskniłem za jego ciałem, ustami, po prostu wszystkim.

Dlaczego byłem taki głupi? Kochałem go, a jednocześnie byłem na niego wściekły. Miałem względem niego tak bardzo mieszane uczucia.

Jego charakter na dłuższą metę, był męczący, jednak nie potrafiłem bez niego żyć. Był mi potrzebny jak tlen.

Myślałem o nim, ciągle i nieustannie. Leżałem na naszym łóżku piłem kolejną butelkę mojego ulubionego alkoholu. Czysta wódka działała dobrze. Była zapomnieniem. Wtuliłem się mocniej w jego poduszkę, mogłem jeszcze wyczuć jego zapach. Te słodkie perfumy, które tak bardzo kusiły.

Leżałem na plecach wpatrując się w gwiazdy. On zawsze leżał obok mnie, był niepoprawnym romantykiem. Teraz przez swoją głupotę leżałem sam. Rozmyślałem, czy to miejsce obok niego jest już zajęte? Czy też tęskni tak jak ja? Czy myśli o mnie? Żyłem nadzieją i złudzeniami. Tylko to mi pozostało.

****

Poszedłem na imprezę zorganizowaną przez Richarda.  Liczyłem, że go tam spotkam. W końcu Freitag był jednym z jego najlepszych przyjaciół.

Nie myliłem się. Był tam. Stał w kuchni opierając się o ścianę, obok niego stał Leyhe. Śmiali się z czegoś, w pewnym momencie brunet położył dłoń na jego biodrze. Blondyn zbliżył swoją twarz do twarzy Stephana. Nie wiele brakowało, a pocałowaliby się na moich oczach. Musiałem im przeszkodzić.

Podszedłem do nich szybkim krokiem i stanąłem naprzeciw nich, gdy mnie spostrzegli nieznacznie odsunęli się od siebie.

-Czego chcesz? - warknął Leyhe.

Widziałem, że jest zły. Chciał go pocałować. Pragnął tych ust, które kiedyś były moje.

-Nnnic, tak przyszedłem - wybełkotałem.

Spojrzałem na niego. Wyglądał pięknie. Jego oczy świeciły, na policzkach widoczne były nieznaczne rumieńce. Kochałem go w takim stanie, gdy był pijany robił rzeczy, które zawsze pamiętaliśmy przez długi czas.

-Andreas jak się czujesz? - spytałem po dłuższej chwili, wpatrywania się w niego.

Chciał coś powiedzieć. Widziałem to, ale przeszkodził mu w tym ten dupek Stephan.

-Wiesz co Stoch? Daj już spokój - powiedział Leyhe i pociągnął blondyna w głąb salonu.

A ja? Stałem i patrzyłem na ich oddalające się sylwetki.

Wiedziałem, że spieprzyłem ale żyłem nadzieją, że może mi się uda, że go przekonam, ale jak to mówią: "Nadzieja matką głupich, nigdy nie zmądrzeje" nie udało mi się.

Już po miesiącu Andi zaczął spotykać się ze Stephanem. Byli szczęśliwi. Na każdym kroku mogłem zobaczyć jak się obmacują. Leyhe robił to specjalnie. Chciał mnie złamać, udało mu się to.

Odpuściłem. Zostawiłem. Złamałem. Czułem ból. Czy to było złe, że nadal go kochałem? Płakałem. Cierpiałem.

Odsunąłem się w bok i egzystowałem. Życie bez żadnych barw, puste.

Jeden mężczyzna zabrał z mojego życia całe kolory i zostawił samotnego, z dziurą w sercu.

Stephan Leyhe zabrał najlepszą cząstkę mnie, przez niego już nic nigdy nie było takie samo.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro