Mr brightside ~ team Austria

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jealousy, turning saints into the sea
Swimming through sick lullabies
Choking on your alibis

Poszedłem do jednego z najlepszych, austriackich klubów. Chciałem zapić moje smutki zapominając o nim i o tym, co straciłem. Wmawiałem sobie, że czuje się w porządku, mimo że zupełnie tak nie było. Miałem wrażenie, że pozostało ze mnie nie wiele, pojedyncze kawałki niekompletnej układanki.

Wyszedłem z mojego ukrycia, po raz pierwszy od dłuższego czasu spotkałem się z ludźmi. To było nieprzyjemne. Siedząc przy barze uważnie obserwowałem otoczenie, bawiący się ludzie, właśnie po to tu przyszli, ale nie ja. Ja pojawiłem się tutaj, aby zapomnieć o mężczyźnie, w którym się zakochałem i z którym nie mogłem być, w końcu miał swojego Thomasa, nie chciał wybrakowanego Manuela. W pewnym momencie spostrzegłem ich wchodzących do klubu, wyglądali na zmęczonych. Morgenstern skierował się w moją stronę, szybko odwróciłem się w nadziei, że mnie nie zauważył. Niestety, zamawiając drink dostrzegł mnie tym swoim, bacznym okiem.

-Co ty tu robisz? - pogarda w jego głosie, docierała do mnie najmocniej.

-Jak widzisz piję - wzruszyłem ramionami.

-Staczasz się - odrzekł niemalże z triumfem - I dobrze - wysyczał zwycięsko do mojego ucha.

Spojrzałem na niego, wiedziałem do czego zmierza.

-Pamiętaj. Łapy przy sobie, z dala od niego, nawet nie próbuj na niego spojrzeć, bo możesz stracić kilka zębów - jawnie mi groził, trzymając mnie za kołnierzyk koszuli, którą miałem na sobie, los sprawił, że była ona od Gregora, który bacznie obserwował nas z rogu klubu. Bał się podejść, ciekawe co takiego tym razem zrobił mu Morgenstern. Posłałem mu delikatny uśmiech, który miał dodać mu otuchy, ale nie odwzajemnił go.

-Widzisz Manuel, kilka miesięcy z dala od ciebie i już udało mi się go wytresować. Nie spojrzy na ciebie, bo wie, że jeśli to zrobi czeka go bolesna kara.

-Co mu zrobiłeś? - furia i alkohol rozlały się po moim organiźmie. Nie miał prawa, go krzywdzić.

-Wyszkoliłem, a teraz daj mi spokój. Widzę jak facet z lewej patrzy na niego, muszę pokazać mu do kogo tak naprawdę należy nasz Gregor - wysyczał prześmiewczo i pociągnął go mocno za nadgarstek. Skrzywił się nieznacznie, będzie miał siniaki, których tak bardzo nienawidził.

Stanęli na parkiecie, Morgenstern znalazł się za nim i objął go w pasie, zaczęli poruszać się w rytm muzyki. Schlierenzauer niezadowolony ocierał się o niego, a usta Thomasa znalazły się jego szyi, chciał zrobić show. Po kilku, przetańczonych piosenkach zmęczeni usiedli przy stoliku.

Gregor szepnął Thomasowi coś na ucho i po chwili wstał, najprawdopodobniej poszedł do łazienki, ja szybko i niepostrzeżenie poszedłem za nim. Wchodząc do toalety zauważyłem, jak zdenerwowany opiera się o umywalkę, po jego policzkach płynęły łzy, w ręku miał jakiś biały proszek, podejrzewałem, że to narkotyki. Zauważyłem siniaka na jego przedramieniu, podszedłem bliżej i pociągnąłem za jego koszulkę, cały jego brzuch był siny.

- Skarbie, co on ci zrobił? - wyjąkałem przestraszony.

-Nnnic, nieważne, daj spokój, on nie może wiedzieć, że rozmawiamy, bo... - drżał i płakał głośno.

Chwyciłem go za ramiona i przytuliłem do siebie, a on położył głowę na moim torsie.

-On już cię nie skrzywdzi, nie pozwolę mu na to - szeptałem obietnicę wprost do jego ucha.

-To nie jest możliwe - zadarł głowę do góry i uważnie spojrzał mi w oczy.

Nie mogłem się powstrzymać, wyglądał kusząco, dlatego też złożyłem pocałunek na jego ustach, spodziewałem się, że mnie odepchnie, ale nie zrobił niczego takiego. On oddał ten pocałunek, ale szybko poczułem szarpnięcie. Thomas. Pociągnął mnie i uderzył pięścią w nos, brunatna krew zaczęła lać się strumieniami mocząc białe niczym śnieg kafelki, Gregor krzyknął zaskoczony. Otumaniony wyprowadziłem cios i trafiłem zaskoczonego Morgensterna w szczękę, Schlierenzauer stanął między nami, co nie powstrzymało Thomasa przed ciosem, trafił go w łuk brwiowy, a samo uderzenie było tak mocne, że Gregor upadł uderzając przy tym głową o umywalkę. W pomieszczeniu krwi robiło się coraz więcej, zszokowany Thomas podniósł go z zimnej, klubowej podłogi i ściągnął z siebie koszulkę, która miała służyć jako bandaż, po chwili obaj chcieli wyjść z klubu, ale starałem się zagrodzić im przejście. Starszy spojrzał na mnie z irrytacją.

-Czego znowu chcesz?

- Tu nie chodzi o ciebie, tylko o Gregora! Chcesz z nim wracać? Chcesz ponownie te siniaki, to niegodne traktowanie... - zacząłem wymieniać.

Schlierenzauer pokręcił głową, ale nie powiedział niczego.

-A nasz pocałunek? - sam w swoim głosie słyszałem rozpacz.

-To był tylko pocałunek, nic więcej - mówił słabo, patrząc w podłogę. Thomas zacisnął mocniej szczękę.

-Chodźmy już - pociągnął go za sobą, a ja wpatrywałem się w ich oddalające sylwetki. Nie mogłem go powstrzymać.

Po raz kolejny spotkałem go na zgrupowaniu, nie wyglądał dobrze, był blady i zmęczony. Myślałem, że uda mi się z nim porozmawiać, ale jak się później okazało, Thomas jako ten "kochany" chłopak przyjechał wspierać Gregora.

Po konkursie drużynowym, który razem z Michim i Stefim wygraliśmy chciałem z nim porozmawiać, wszedłem do jego pokoju i momentalnie tego pożałowałem. Drzwi otworzył mi prawie, że nagi Morgenstern z tyłu pokoju zauważyłem Gregora bez koszulki. Poczułem, że jest mi niedobrze.

Ze łzami w oczach wyszedłem z pokoju. Dlaczego to tak musi boleć? Nie mogę patrzeć, jak on sam pozwala na swoje cierpienie.

Rano zszedłem na śniadanie i zobaczyłem, jak rozmawia ze Stefanem.

-Co on ci zrobił? - spytał przerażony Kraft spoglądając na jego twarz.

-Nic takiego...- mówił słabo.

-Nic takiego?! Gregor słyszałem, jak krzyczał, jak płakałeś, ten siniak? Schlierenzauer to nie może tak dłużej trwać! - krasnal tracił cierpilowość.

-Dlaczego z nim jesteś? Manu też cię kocha, a uwierz mi nie zrobiłby ci nic złego.

Starałem się odejść niezauważony. Nawet Stefan wiedział o moich uczuciach. Najwyraźniej nie potrafiłem się ukrywać.

-On... jest niebezpieczny, boję się o Manuela - wyszeptał płaczliwie.

-Kochasz go? - spytał wprost Krafti.

Gregor pokiwał głową, poczułem ciepło, które zaczęło się rozchodzić po moim organiźmie.

Podszedłem do nich, spojrzeli na mnie zdziwieni.

-Słyszałeś wszystko? - spytał przerażony Gregor. Pokiwałem głową, a Kraft klasnął w dłonie.

-To świetnie! - krzyknął rozradowany Stefan.

Między nami zapanowała niezręczna cisza, delikatnie chwyciłem Gregora za rękę i zacząłem gładzić go delikatnie.

-Gdzie Thomas? - spytałem patrząc na Gregora, który na dźwięk jego imienia wzdrygnął się.

-Michael się nim zajął - odparł Kraft.

-Zwariowałeś?! Nie kochasz Michiego, czy co?! Dlaczego go tam wysłałeś?! Przecież Morgenstern go zabiję! -byłem przerażony. Najbardziej zdziwił mnie spokój Stefana.

-Spokojnie. Michi wie, co robi - po wypowiedzeniu tych słów do bufetu wszedł zadowolony Hayböck.

-I co kochanie wszystko załatwione? - Kraft wstał i objął ramionami szyję blondyna. Starszy położył dłonie na biodrach swojego ukochanego i pocałował go czule w czoło, to było urocze.

-Tak. Widzisz słonko te lekcje boksu się na coś przydały - mrugnął do Krafta - Wam życzę powodzenia, Thomas już odpuści a jak będzie coś od was chciał to powiedzcie mi o tym, a ja wam pomogę - zwrócił się do mnie i Gregora, pokiwaliśmy głową z wdzięcznością.

-A teraz chodź skarbie, musisz mi to wynagrodzić  - uśmiechnął się Michael i chwycił swojego ukochanego pod udami, razem udali się do ich wspólnego pokoju.

Uśmiechnięci spojrzeliśmy na siebie.

-Gregor ja... Obiecuję, że cię nie skrzywdzę, gwarantuję ci to. Kocham cię, zaufasz mi?

-Ich liebe dich auch. Zaufam ci - powiedział, a owa obietnica przetrwała naprawdę wiele, pozwalając nam cieszyć się szczęściem i spokojem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro