The stroke of your fingers, the scent of your lingers~Tanfang

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


-Wieczór filmowy u mnie. Tylko ja, ty i horrory. Pasuję ci? - spytał wesoło Daniel.

-Oczywiście - powiedziałem z uśmiechem.

-To do osiemnastej!

-Do osiemnastej!

Pożegnaliśmy się i udaliśmy do swoich domów. Czułem podekscytowanie, tak bardzo chciałem spędzić z nim te kilka godzin. Podobał mi się od tak wielu lat, jednak nigdy nie miałem na tyle odwagi, by zbliżyć się do niego. Zawsze ktoś stawał na naszej drodze. Przez ostatni rok oddaliliśmy się od siebie. Dopiero ostatnie miesiące pozwoliły nam zrozumieć, że tęskniliśmy za sobą. Przez te długie, puste dni zrozumiałem, że go kocham.
Na początku przerażała mnie ta myśl, ale potem przywykłem do niej.

A teraz cieszę się, że będę mógł ponownie odnowić z nim kontakt, zbliżyć się, mimo że nie cierpię horrów dla niego będę je oglądać. Robię to tylko po to, by zobaczyć jego uśmiech.

Czas mijał mi bardzo szybko, nawet się nie obejrzałem a była już siedemnasta. Ubrałem się w wygodne ubrania i jeszcze przed naszym spotkaniem wziąłem Wilmę na krótki spacer. Stwierdziłem, że mała nie może zostać sama, dlatego zabrałem ją do starszego.

Stanąłem pod jego drzwiami i zadzwoniłem. Już po chwili otworzył mi uśmiechnięty Tande.

-Ojej, a kogo my tu mamy? - spytał tym swoim słodkim głosem i zaczął głaskać mojego futrzaka.

Ehh... Szkoda, że dla mnie mógł być taki.

-Johann co tak stoisz? Wchodź.

Niepewnie przekroczyłem próg jego domu. Nic się nie tu nie zmieniło. Nadal te same dziwne przedmioty, te same ściane. Niby wszystko to samo, a jednak inne. Napewno my byliśmy inni i doskonale zdawaliśmy sobie z tego sprawę.

-Tak się zastanawiałem wolisz zacząć od...? - podał mi jakieś dziwne tytuły. Nawet nie słuchałem tego, co mówi. Głupio przyznać, ale zagapiłem się na jego malinowe usta. Liczyłem, że nie zauważył tego, ale chyba nic to nie dało. Daniel wpatrywał się we mnie ze znaczącym uśmiechem.

-No Forfi wybierz coś.

-Ehhh, nie wiem weźmy to - powiedziałem i wskazałem na jedną z płyt.

-Ulalala - wyszeptał Daniel.

Spojrzałem na niego z podniesioną brwią.

-Coś nie tak?

-Nie po prostu wybrałeś najstraszniejszy z tych wszystkich filmów.

-Serio? - spytałem piskliwym głosem.

Daniel uśmiechnął się do mnie i delikatnie pokiwał głową.

-Oj słońce, nie bój się tak. Najwyżej będziesz mnie trzymał za rękę jak się będziesz bał - powiedział całkowicie poważnie i skierował się do salonu.

Niepewnie podążałem jego śladami. Usiedliśmy obok siebie, tak że stykaliśmy się kolanami. To było przyjemne, jakoś miło było mi czuć jego ciepło. Po chwili okrył nas kocem. Film się zaczął. Przyznam szczerze, że sam początek już był straszny, a potem było coraz gorzej.

W pewnym momencie miałem już dosyć. Schowałem głowę pod koc i liczyłem, że to się zaraz skończy. Niestety. Film trwał w najlepsze, a Daniel miał ze mnie niezły ubaw.

Nagle poczułem jego dłoń na swoich włosach. To było przyjemne, bardzo przyjemne. Jego dłonie na moim ciele sprawiały, że odczuwałem jakieś dziwne ciepło. Podobało mi się to.

-Forfi, chodź już spać widzę, że masz dosyć.

Chciałem zaprotestować, ale wiedziałem że on ma rację.

Poszliśmy do jego sypialni. Tam już wszystko było przygotowane. Jego wąskie łóżko pościelone w ten jego dziwaczny sposób obok niego leżał materac.

Skierowałem się do materaca, jednak przeszkodziły mi w tym dłonie Daniela.

-Hola, hola mój panie, gdzie pan idzie? - spytał srogo Tande.

-No na materac? Chcę spać? - zapytałem głupio.

-Ty idziesz spać na łóżko, materac jest dla mnie.

Chciałem coś powiedzieć, ale Tande zdecydowanym ruchem popchnął mnie na łóżko.

-Śpij i nawet nie chcę słyszeć sprzeciwu! - krzyknął wesoło i zaczął grozić mi palcem.

Nie mogłem zasnąć. W głowie cały czas przewijały mi się sceny z tego filmu. Dopiero po kilku godzinach udało mi się tego dokonać. Z tamtej nocy pamiętam tylko tyle, że miałem jakiś koszmar i zacząłem się szamotać, a potem obudziłem się rano. Na materacu. W ramionach Daniela, które ciasno oplatywały moją talię. Chciałem się odsunąć, ale on przycisnął mnie jeszcze bliżej, jeśli to w ogóle było możliwe. Nie było między nami żadnej wolnej przestrzeni. Czułem, że na moje policzki wkrada się rumieniec.

Daniel zaczął się wybudzać. Na jego twarzy pojawił się ogromny uśmiech.

-Co tam Forfi? Wygodnie ci?

Czułem, że wyglądam jak pomidor. Zawstydzał mnie.

-Daniel.....

-Tak mam na imię złotko - powiedział i mrugnął do mnie, a po chwili zrobił coś czego nigdy się nie spodziewałem, a mianowicie pocałował mnie. Niepewnie oddałem pocałunek. Jego dłonie powoli błądziły po moim ciele. Jego dotyk przywoływał te przyjemne prądy, które nie chciały odejść.

Po chwili oderwaliśmy się do siebie.

-Kocham cię Daniel - powiedziałem niepewnie.

-Ja ciebie też, ja ciebie też - powiedział i zaczął gładzić mnie po twarzy.

-Obiecasz mi coś? - szepnąłem.

-Tak skarbie?

-Obiecaj mi, że nie odejdziesz.

-Nie mógłbym tego zrobić, nawet jeśli bym chciał, coś za bardzo zbliża nas do siebie. Od pierwszej chwili, kiedy się dotknęliśmy, dotyk twoich palców,
twój zapach się za mną ciągnie. Nigdy nie odejdę i sam nie pozwolę ci odejść.

Wzruszyłem się na jego słowa, chciałem coś powiedzieć, ale zostało mi to przerwane przez delikatne skomlenie. To Wilma!

Szybko wstałem z łóżka i udałem się do kuchni, gdzie buszowała ta mała cholera. Gdy już dotarłem do tego pomieszczenia, zauważyłem obok mojej psiny dużą kałużę. Oj, już wiedziałem, co będę robić przez połowę poranka. Ehh...i cały romantyczny nastrój uleciał ze mnie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro