For a moment ~ Kraft x Hayboeck

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

"If love is making me this drunk, yeah
I don't ever wanna be sober
Oh, I feel it's heaven
Oh, just for a second"



Michael starał się wtulić w niego jeszcze mocniej, sprawić aby nie istniała żadna odległość, liczyła się tylko jego ciepła skóra, znajomy zapach, nie chciał go wypuścić, pozwolić mu zniknąć.

- Chyba musisz się zbierać, niebawem trening - wyszeptał w jego szyję, ale Hayboeck ani drgnął.

- Ale ja nie chcę, pozwól mi tu zostać, jedyne czego pragnę to dźwięk twojego serca - oznajmił i położył głowę na jego piersi, wsłuchując się w tak dobrze znane bicie. Brakowało mu tego tak bardzo, nie widzieli się praktycznie miesiąc. Starszy szukał swojej formy, natomiast Stefan występował w zawodach; zatracał się w tym, a niekiedy po prostu zapominał, ale Michi wreszcie wrócił, więc to ewidentnie był ich czas.

- Michaaaeel, weź mnie już zostaw, znajdę cię od razu po kwalifikacjach, ale teraz już idź, bo Andreas cię zakopie żywcem, a ja przez ciebie nie mam już wystarczająco dużo siły, aby cię odkopać - Stefan zaśmiał się i odsunął się od blondyna, który przez ostatnie tygodnie stał się chyba przylepą roku.  Dwuletnia bratanica Hayboecka nie była tak przytulaśna, jak jej wujek.

- A ciebie to nie zabije? - zapytał i z niechęcią ubrał na głowę czapkę, kto by się tam przejmował, że miał na sobie tylko to.

- Nie. - Stefan wyraźnie posmutniał, ale Michael nie zauważył tego, był zbyt zajęty szukaniem swojej koszulki, która magicznym trafem odnalazła się na parapecie i to w dodatku po jego zewnętrznej części. Cóż, wczoraj chyba za bardzo zaszaleli, aż współczuć ich sąsiadom zza ściany.

- Wszystko w porządku? - Michael stanął przed nim, już całkiem ubrany i chwycił palcami jego podbródek, oczy Krafta świeciły w dziwny sposób, tak jakby zaraz miał się rozpłakać.

- Tak, tak. Idziemy?

- Ale pozwól mi jeszcze raz cię pocałować - poprosił i przyciągnął go do siebie, naprawdę nie potrafił opisać mieszanki uczuć, która przechodziła przez jego ciało. Ta miłość była taka silna.

I pewnie tuliłby go do siebie jeszcze dłużej, a ich usta byłyby napuchnięte od pocałunków, jednakże ktoś postanowił im przeszkodzić w tych niecnych celach. Można się domyślić, kto to był. Nie kto inny jak wspaniały Jan Hoerl, nieoczekiwana gwiazda tego sezonu. Jak zwykle ze znanym dla siebie taktem wparował im do pokoju i nie przejmując się zupełnie czułościami pary, pociągnął ich za koszulkę. Hayboeck jęknął rozczarowany. Tęsknił za wieloma aspektami związanymi ze skokami, ale za Janem to akurat wybitnie nie.

- Chodźmy moi drodzy - oznajmił i stanął między nimi, obejmując ich za ramiona.

-  A tak swoją drogą gołąbeczki wy moje, zgadnijcie kto ma pokój obok was?

- Jak zadajesz to pytanie, to myślę, że ty - Kraft wyswobodził się z jego uścisku i ominął go. Nie chciał z nim rozmawiać, Hoerl wiedział zbyt wiele.

- Coś ty mu wczoraj zrobił? To znaczy słyszałem co nieco, ale nie trzeba było męczyć chłopaka, aż tak! - Jan krzyknął, a Michael jedynie pokręcił głową. Nie miał nastroju na głupie gadanie, bardziej zastanawiało go, co stało się Stefanowi. Już wczoraj był jakiś nieswój, ale dzisiaj? Przechodził sam siebie.

Hayboeck dogonił Krafta, jednocześnie gubiąc gdzieś Hoerla, który postanowił zrobić niespodziankę Manuelowi i zrzucić go z krzesła. Całkiem normalny dzień, z całkiem pojebaną drużyną, czyli witaj Austrio. 

- Wszystko w porządku? - zapytał cicho i pocałował go w czoło. Uwielbiał różnicę wzrostu między nimi, powodowała ona, że jego usta idealnie natrafiały na jego skroń za każdym razem, gdy tego chciał.

- Tak, tak. Po prostu trochę się boję. Wiesz Ga - Pa to był całkowity niewypał, mam nadzieję, że to się nie powtórzy, nie tutaj.

No tak, ostatni konkurs nie był dla Stefana łaskawy i kiedy Michael dzwonił do niego po nieudanych kwalifikacjach miał wrażenie, że ten płacz oraz ton głosu rozerwą jego serce, a on nie mógł nic zrobić, jedynie zapewniać go przez telefon, że będzie dobrze, a teraz? W głowie Krafta pojawiły się znowu demony, z którymi Hayboeck nie potrafił walczyć.  Przegrana na ojczystej ziemi mogłaby być niezwykle bolesna, dlatego starszy trzymał kciuki, żeby nic złego się nie stało.

- Skarbie, wszystko się uda, wierzę w ciebie - oznajmił i przytulił go do siebie, a jego dłonie w uspokajającym geście błądziły po plecach Stefana. Wszystko było idealne, do czasu.

- Michael, nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę, że cię widzę! - Przy jego boku pojawił się Widhoelzl, który wyciągnął do niego rękę. Hayboeck chciał mu ją po prostu podać, trzymając nadal swoją kulkę nieszczęścia w ramionach, ale już na sam dźwięk głosu Andreasa, Stefan odsunął się szybko i uciekł. Blondyn nic z tego nie rozumiał.

- Ja też jestem niesamowicie szczęśliwy, że mogę tu być! - odpowiedział, ale ta rozmowa go nie interesowała, liczył się tylko Kraft oraz to, gdzie on jest.

- Nie przejmuj się nim. Ostatnio miewa dziwne sposoby na radzenie sobie ze stresem, ja go poszukam, ty zajmij się teraz sobą, trzymam kciuka! - Andreas gdzieś zniknął, a Michael naprawdę chciał zrobić to, co mu rozkazał, ale nie potrafił, nie bez Kraftiego.

- Daniel, widziałeś gdzieś Stefana? - zapytał Hubera, który ostatnio był dla niego wyjątkowo miły. Blondyn miał wrażenie, że kwestia kilku miesięcy, a zacznie tego debila tolerować, przynajmniej jego, bo do tego idioty Hoerla, to on się chyba nigdy nie przekona.

- Wiesz co, chyba jest w domku, przynajmniej tak mi się wydaje - mrugnął do niego i rozpoczął zawziętą rozmowę z Aschenwaldem, dotyczącą wyboru budy dla psa.

Hayboeck wiedziony jego słowami, podążył w stronę budynku, z które wyszedł ich trener. Był wyraźnie zdenerwowany, nawet nie zauważył Michaela. To było dziwne.

- Stefan jesteś tu? - Wszedł do pomieszczenia i zauważył, że w kącie kuca znajoma mu sylwetka. Hayboeck nie musiał patrzeć na jego twarz, aby wiedzieć, że płacze. To tak bardzo rozdzierało jego serce.

- Słońce, co się dzieje? To nie chodzi tylko o skoki, co nie? - Hayboeck czuł się zagubiony. Wiedział, ile dla Stefana znaczą konkursy, jednakże te reakcje były, aż nad to wyolbrzymione. To nie było clou sprawy.

Kraft chciał mu opisać, co się dzieje, ale to nie był odpowiedni czas, naprawdę. Ponadto tak bardzo się bał, że ten mu nie uwierzy, dlatego wtulił się mocno w jego ciało, mając nadzieję, że uda mu się zabrać cały ból. Kto wie, może to ich ostatni raz?

Michael zareagował natychmiast i przyciągnął go do siebie w taki sposób, że Stefan oplatał go, niczym koala gałąź eukaliptusa. To wszystko było takie pewne, bezpieczne i kochane.

Kraft stwierdził, że mógłby zrezygnować z kwalifikacji i pozostać w tej pozycji przez najbliższe miesiące, ale niestety, Hayboeckowi zależało.

- Wiem, że dzisiaj rano to ja byłem okropną przylepą, ale bobrze ty mój, musisz zejść ze mnie. Nikt za nas nie skoczy.

- Niestety - odezwał się naburmuszony i stanął już na własnych nogach. Michael miał wrażenie, że choć trochę mu pomógł.

- Ale po kwalifikacjach opowiesz mi co się z tobą dzieje, dobrze? Zaczynam się martwić, a wiesz dobrze, jak bardzo nienawidzę tego stanu....

- Dobrze Michi - Stefan pokiwał głową i pocałował go, ten ostatni raz.

Hayboeck jeszcze nie wie, co go czeka, ile bólu przysporzy mu ta opowieść i czy będzie w stanie mu zaufać, ale Stefan jest świadomy, że będzie ciężko, dlatego przytula go ostatni raz.

Kto wie czy to nie jest ich ostatni tak bliski kontakt w  tym życiu?

Należy zaufać temu wszechświatowi, a musicie mi uwierzyć, on był dla nich wyjątkowo kapryśny.











****

Będzie II część, jeśli ktoś się nad tym zastanawia, po prostu utknęłam nad esejem pt; "islam należy do Niemiec" i nie mam za bardzo kiedy pisać takiego dłuuugiego shota, a chcę to znowu dodać przed kwali w Innsbrucku. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie xd

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro