I love you ~ Stefan Kraft x Michael Hayboeck

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

“Piekło jest puste, a wszystkie diabły są tutaj” ~ William Shakespeare

Zmarł w grudniu zeszłego roku, ale nikt nie krzyczał, ponieważ nie było żadnych śladów krwi. 

Ból, poczucie winy oraz oblepiająca to wszystko obojętność. Właśnie takie uczucia towarzyszyły Stefanowi, który nie mógł uwierzyć w to, co działo się w jego życiu. Historia postanowiła sobie z niego zakpić w najokrutniejszy sposób, przypomnieć mu, że nie ma prawa igrać z losem. 

Zaczęło się niewinnie. Większość opowieści ma właśnie taki prolog, niestety epilog  zazwyczaj okazuje się zdecydowanie bardziej tragiczny i okrutny. To pora by opowiedzieć o dystansie słów, dwójce kochanków, która nie potrafiła żyć bez siebie oraz o uczuciu, które tylko pozornie miało nigdy nie zgasnąć.

Brak tutaj urokliwej scenerii, wyjątkowego wieku czy okresu, zadziwiającego każdego. Owa historia wydarzyła się kilka miesięcy temu, w jednym z większych austriackich miast; pośród hałasu, korków i braku szczęścia.

Innsbruck, 2021.

Paradoksalnie to był piękny grudniowy dzień, zaledwie tydzień przed świętami. Pogoda sprzyjała okolicznościom; góry oraz drzewa oblepione były białą warstwą śniegu, zza chmur przebijały się promienie słońca, które delikatnie oświetliły sielski krajobraz Austrii, nadając jej jeszcze więcej uroku. Czynniki niezależnie od nich były sprzyjające. Wszystko było dopięte na ostatni guzik. Wysłanie zaproszeń, ustalenie rozmieszczenia gości przy stole, zakup garnituru, a nawet wystrój kościoła. Bardzo długo kłócili się o kwiaty, które miały przyozdobić ławy. Starszy chciał dalie, a młodszy róże. Finalnie doszli do porozumienia, dzieląc kościół na pół. Zawsze potrafili dojść do konsensusu. Na pierwszy rzut oka byli zgodni. Nie było widać żadnej rysy na szkle. Znali się od dziecka, przez wiele lat ich uczucia rozwijały się, a finalnie przerodziły się w najpiękniejsze uczucie, jakim była miłość. Gdyby tylko wiedział o wszystkim… 

- I teraz mi to mówisz? - pyta zszokowany, bawiąc się guzikami swojej marynarki. W głowie ma mętlik; myśli pędzą jak szalone. Nie potrafi zrozumieć sytuacji, która rozgrywa się przed jego oczami. Tak jakby był jedynie postronnym widzem w marnym spektaklu. Nie wie, kiedy ma się zaśmiać lub zapłakać.

- Wiem, że za późno na to, ale zasługujesz na prawdę - stwierdza i uśmiecha się do niego łagodnie. Ten czyn nie pasuje do faktów, które właśnie ujrzały światło dzienne. Jego słowa wbiły się w jego umysł oraz ciało jak najlepsze noże, tnąc jego duszę na maleńkie kawałki.

- Powiesz coś? - Kładzie dłoń na jego plecach. Udaje, że stara się dodać mu otuchy, ale w rzeczywistości to tylko gra pozorów. On czerpie przyjemność z jego cierpienia. Podoba mu się, kiedy po czyiś policzkach płyną łzy, a on jest ich bezpośrednim sprawcą. 

- Co chcesz usłyszeć? Mam wyrazić radość, ponieważ mój narzeczony postanowił mnie zdradzać przez połowę trwania naszego związku? Albo zaśmiać się, ponieważ to koniec, a dzisiejszy dzień nie ma tak naprawdę żadnego znaczenia? O! Albo wpadnę w twoje ramiona i zacznę rzewnie płakać, tak aby każdy zrozumiał o co chodzi! - Niemal krzyczy. Nie obchodzi go czy ktoś ich usłyszy. Prawda i tak zaraz wyjdzie na jaw. 

- Myślałem, że będziesz chciał poprosić o radę czy coś… - stwierdza i drapie się niezręcznie po głowie. Nie spodziewał się, że ta konwersacja będzie miała taki przebieg. Myślał, że bardziej nim wstrząśnie.

- Bo akurat ty jesteś świetnym ekspertem w sprawach związku… Wiem, że zrobiłeś to specjalnie. Znałeś prawdę o nich już na urodzinach Michaela, kiedy zauważyłeś, że jego szyję zdobią jakieś dziwne znaki, patrzyłeś wtedy na mnie  wówczas cały wieczór. Myślisz, że tego nie zauważyłem? 

- Miałem nadzieję,  że się domyślisz, ale ty wolałeś żyć w kłamstwie. Podobała ci się ta ułuda? Z resztą… nie byliście szczęśliwi. Coś w nim pękło w tamtym roku.

- Dokładnie siedemnastego grudnia. Jak napisał w swoim pamiętniku “umarł wewnętrznie”. Także widzisz, nie tylko ja nie jestem w stanie mu pomóc, Michael również nie stanowi antidotum na jego cierpienia - stwierdza, starając się pocieszyć. W rzeczywistości to jedyny sposób by złagodzić ból, kiełkujący w jego sercu. 

- Przy nim jego oczy błyszczą, a przy tobie gasną. Kiedy rozmawiają razem, nie potrzebują słów, aby się zrozumieć, a ty potrafiłeś kłócić się z nim przez miesiąc o głupie kwiaty. Kiedy jest z nim jego twarz przyozdabia szczery uśmiech, z tobą jest to jedynie niewielki grymas. Niezależnie czego byś nie zrobił, nie będziesz nim - mówi na odchodne i wychodzi z pomieszczenia, zostawiając go z jego własnymi myślami, które biegną w różnych kierunkach, docierając do najmroczniejszych zakamarków jego umysłu.

Mieli wziąć ślub, być szczęśliwi. On naprawdę go kocha, byłby w stanie zrobić dla niego wszystko… a on? Postanowił ulokować swoje uczucia w kimś innym, oddać swoje serce mężczyźnie, który nigdy na to nie zasługiwał. Pytanie jedynie po co ta farsa. By zranić go jeszcze bardziej? Ośmieszyć przed innymi? 
Ma naprawdę wiele pytań, ale w rzeczywistości w żaden sposób nie pragnie poznać jakiejkolwiek odpowiedzi na nie. Chyba przeraża go skala zranienia. Wie, co musi zrobić. Smutny obowiązek. 


Nie ma już odwrotu. W białą austriacką ziemię musi wsiąknąć brunatna krew. Każdy czyn ma swoje konsekwencje, za wszystko trzeba ponieść zapłatę. W ich przypadku będzie to niesamowicie bolesne. 

Nikt nie spodziewa się, że pod garniturem ukrywa się nóż. Nikt nie wie, że kiedy idzie alejką, a znudzony Stefan czeka na niego  przed ołtarzem przystrojonym w białe, niewinne dalie, on nagle skręci w stronę miejsca przeznaczonego dla świadków. (Tak byli na tyle wyrachowani, by posunąć się do takiego rozwiązania. Chyba nie chcieli uschnąć z tęsknoty na czas ceremonii). Nikt nie podejrzewa, że ostra brzytwa zatopi się w ciele Michaela, a on padnie na ziemię jak nic nie warta marionetka. Ludzie będą próbować go ratować, ale on wiedział, jak wymierzyć cios. Ta istota zakończyła już definitywnie swoją egzystencję. Nikt nie wie, dlaczego Daniel to zrobił. Wzywają policję, zakuwają go w kajdanki. Piękna ślubna sceneria przemienia się w krwawy i łzawy koszmar. Żadna ze zgromadzonych osób nie zna prawdy. Nie potrafi pojąć, że ból napełnia jego serce gniewem. Oni nie mają pojęcia, dlaczego Stefan wylewa tyle słonych łez, myśląc że to rozpacz po jego najlepszym przyjacielu, który w rzeczywistości był miłością jego życia. Jego krzyki są słyszalne w sąsiadującej miejscowości. Krew wsiąka w białą koszulę, a dłonie błądzą po dobrze znanym ciele, które z minuty na minutę staje się coraz bardziej zimne. Funkcje życiowe zgasły. Serce przestało bić, płuca nie zaczerpną już nigdy powietrza, mózg nie przetworzy żadnej informacji. Tyle jest warte ludzkie życie, tyle co nic. Ukryta miłość również zmarła.

Ale tego nikt nie wie. Nikt poza mężczyzną, który stoi w ukryciu i uśmiecha się delikatnie. Dopiął swego. Spowodował cierpienie na różnych płaszczyznach; od bólu fizycznego po psychiczny. I to napawa go dumą. Szkoda mu trochę Michaela, ale ktoś musiał ponieść straty. A teraz, kiedy Daniel najprawdopodobniej umrze w więzieniu, a Stefan zakończy swój żywot, ponieważ nie będzie już przy nim obecna jego jedyna nadzieja w postaci Hayboecka, on może odnieść triumf i skupić się na innych ludziach. 

Człowiek nie został stworzony do szczęścia, a on udowodni wszystkim, że tak właśnie jest. Wypełni życie każdego bólem oraz cierpieniem, a to dopiero początek. 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro