I will survive ~ Kamil Stoch x Peter Prevc
"Na początku się bałem, byłem przerażony. Myślałem, że nie mogę żyć bez ciebie przy moim boku"
- Wiem, że jest ci ciężko. - Nawet nie zauważył, kiedy za jego plecami znalazł się irytujący Domen, który postanowił, że zrobi sobie z jego pleców podstawkę na herbatę.
- Nic nie wiesz - wymruczał w poduszkę i mocniej zatopił się w pościeli, mając nadzieję, że uda mu się utopić w łóżku.
- Niech zgadnę, to już nie boli, czyż nie? - Domen uśmiechnął się w znaczący sposób, będąc przekonanym, że jest ekspertem w sprawach miłosnych, jednakże Peter miał na ten temat inne zdanie; jeden przelotny romans oraz pocałunek w gwiezdną noc, sprawiały, że nadal był amatorem.
- Powiedzmy, po prostu się boję - westchnął i odsunął twarz od poduszki, ponieważ zapach Kamila zaczął się robić dziwnie mdlący.
- Myślałem, że jesteś nieustraszony. - Uśmiechnął się półgłębkiem, a Peter spojrzał na niego spode łba.
- Nie wiem, czy sobie bez niego poradzę, byliśmy ze sobą bardzo długo, także już zapomniałem jak zaczyna się związek - westchnął, pozwalając sobie na całkowitą szczerość. Domen jedynie kiwnął głową i przytulił go do siebie, rzadko pozwalał sobie na takie gesty, jednakże widział, że Peter jest w rozsypce.
****
"Ale później spędziłem wiele nocy, myśląc nad tym jak wprowadziłeś mnie w błąd,
I stałem się silniejszy, ucząc się jak żyć samemu"
To nie było łatwe. W końcu go kochał i tak naprawdę trudno było mu o nim zapomnieć, dlatego stwierdził, że tego nie zrobi, ponieważ z dnia na dzień stawało się to, coraz bardziej uciążliwe, jednak nie próżnował. Umawiał się z wieloma osobami, chodził na randki i po kilku miesiącach mógł stwierdzić, że wyleczył się z niego. Już nie myślał o jego dotyku, nie chciał go w pobliżu, jego uczucie zaczęło słabnąć i to cieszyło go najbardziej.
*****
"I wracasz z pewnej przestrzeni,
wszedłem w to i dostrzegłem twoje smutne spojrzenie"
I kiedy Kamil pewnego jesiennego poranka pojawił się w drzwiach jego domu, chciał mu przyłożyć. Chyba nigdy nie miał tak silnej potrzeby rozładowania napięcia, które nagromadziło się w jego ciele.
- Mogę wiedzieć, co ty tutaj robisz? - położył dłonie na biodrach i spojrzał na niego z góry, w końcu był od niego wyższy, chociaż w ich związku to Kamil zazwyczaj górował, to wynikało głównie z jego cech charakteru; był decyzjny i silny psychicznie. Wiedział, czym trzeba kierować się w życiu.
- Wróciłem? - zapytał i rozłożył szeroko ramiona, będąc przekonanym, że Peter prędko przybiegnie do niego i wtuli się w jego ciało, jednakże ten stał i patrzył na niego, jak na największego idiotę na świecie.
- Oh, czyli cię rzuciła? - zapytał sarkastycznie, a kiedy dostrzegł tę ledwo wychwytywalną zmianę na twarzy Kamila wiedział, że ma rację.
- Jesteś żałosny - pokręcił głową, czując ogromną złość, która rozsadzała go od środka.
- Ale... daj mi to wytłumaczyć, proszę?
- Nie Kamil, pokazałeś naprawdę wiele, kiedy znalazłem was razem, pieprzących się na naszym łóżku, na tym samym, na którym mi się oświadczyłeś - warknął i starł ze swoich policzków kilka łez, może i pogodził się z rozstaniem, jednakże wspomnienia były nadal bolesne.
****
"Oh nie, ja przetrwam.
Tak długo, jak wiem, co to miłość, pozostanę żywy.
Mam całe życie do przeżycia i całą miłość do rozdania, dlatego przetrwam"
- I tak po prostu przyszedł pod twój dom, błagając o przebaczenie? - zdenerwowany Domen słuchał relacji Petera, z której wynikało, że Kamil jest jeszcze bardziej wyrachowany, niż mu się wydawało.
- Tak, właśnie tak było. - Peter kiwnął głową i upił trochę kawy, która została przygotowana przez Cene. Była odrobinę za słodka i miała w sobie za mało śmietanki, jednakże dla Petera, to nie był jakiś wielki problem, ponieważ przez ostatnią noc nie spał praktycznie wcale. Niestety, po rozstaniu z Kamilem zaczął cierpieć na bezsenność.
- Nie mów, że mu na to pozwoliłeś. Błagam cię Peter - spojrzał na swojego brata, w oczach którego, jawiła się dziwna determinacja.
- Oczywiście, że tego nie zrobiłem. Nie jestem idiotą - oznajmił chłodno.
- Oczywiście, że nim nie jesteś. Po prostu w jego towarzystwie.... ulegałeś mu Peter, a on cię wykorzystywał - oznajmił ze smutkiem.
*****
"Spędziłem mnóstwo nocy, czując się winnym. Płakałem"
Determinacja i silna wola. Tylko to powstrzymało go przed zadzwonieniem do niego, pewnego zimnego poranka. Siedział właśnie w salonie i patrzył na pierścionek zaręczynowy, który miał zamiar mu oddać, jednakże nie miał na to siły. A może po prostu była to jedyna tak silna pamiątka po okruchach miłości, które mu zostały? To bolało, zwłaszcza, że początkowo winę upatrywał w sobie, a ilość łez, którą wylał... mógłby nimi wypełnić sporą wannę.
****
"Ale teraz trzymam moją głowę wysoko i widzisz mnie; kogoś nowego. Nie jestem tą samą osobą, żałośnie zakochaną w tobie"
Peter się zdecydował, postanowił, że zakończy to raz, a dobrze. Zdeterminowany ruszył do jego domu, by oddać mu: klucze do mieszkania, pierścionek zaręczynowy i ostatnie koszule, których nie używał od ponad trzech miesięcy. Kiedy zapukał do jego drzwi, otworzyła mu nieznana kobieta, która była równie zaskoczona, co on.
- Hej, zastałem Kamila? - zapytał obojętnym tonem głosem. Kobieta chciała coś powiedzieć, ale przeszkodził jej w tym Polak, który stanął za nią i owinął ramiona wokół niej.
- Czyli, jednak się zdecydowałeś? - zapytał z kpiącym uśmieszkiem.
- Tak, oczywiście - odrzekł miękko i stanął blisko niego, tak, że ich nosy się stykały. To było dziwne, ponieważ między nimi stała, nikomu winna dziewczyna, jednakże ona się nie liczyła.
- To twoje rzeczy - powiedział chłodno i odeszedł, a Kamil mógł jedynie patrzeć na jego plecy.
"Będzie mi brakowało tego, że ciebie kocham.
Będzie mi brakowało samotnych oczekiwań na twoje przyjście. Będzie mi brakowało radości naszych spotkać i bólu naszych rozstań. A po pewnym czasie będzie mi brakowało tego, że już nie brakuje mi ciebie."
Wiem, wiem. Opieprzam się :')
Co nie oznacza, że nie mam weny, mam jej mnóstwo xD ale ostatnio zajęłam się książkami Cartera i zapomniałam o pisaniu, ale obiecuję, że jestem w trakcie:
* shota o Stochu i Krafcie "Peter nie żyje, Andreas wariuje, Kamil cierpi, a Stefan uważa, że czuje ból innych" jestem już na finiszu tego
*sadystycznego shota o Tanfangu
*shota o Kraftboecku pt: "der Führerschein"
*shota o Lellingerze na podstawie piosenki "lucky ones" Lany del Rey
W ogóle wiem, że nie powinnam się chwalić, ale jak to zobaczyłam to miałam takie "woooow"
Dzięki! ❤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro