Ich verstehe nicht ~ Kamil x Andreas

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

"I've got the scars from tomorrow and I wish you could see
That you're the antidote to everything except for me" ~ fall out boy "Light'em up"

- Rozchmurz się - poprosił i uśmiechnął się do niego. W końcu to działało na każdego.

- Nie zamierzam. Nie rozumiem, dlaczego to robisz. Chcę po prostu zostać sam. Spieprzyłem, muszę przełknąć smak porażki - warknął i odwrócił się do niego plecami.

- Kaaamil - przeciągnął jego imię - nic się przecież nie stało. Możesz to jeszcze wygrać - pocieszył go i z niezdarnością wdrapał się na jego łóżko. Niektórzy uważali, że to słodkie, Polak w sumie też, do czasu... Później Wellinger postanowił przygotować na niego zamach i omal nie uszkodził starszego swoją nartą. Kamil westchnął cierpiętniczo. Dlaczego ten chłopak musi być taki męczący?

- Nie dasz mi dzisiaj spokoju? - bardziej stwierdził, niż zapytał.

- Ależ oczywiście, że nie? W końcu kogo mam pocieszać, jak nie ciebie? Niemcy są dzisiaj szczęśliwi, nie potrzebują mnie - oznajmił niby od niechcenia, ale Kamil wyłapał w jego głosie smutek, który tak bardzo chciał zamaskować.

- Chodzi o Stephana? Tak? - zapytał - Słyszałem, jak się kłócicie. Nie chciałem podsłuchiwać, ale byliście naprawdę głośno - wyjaśnił szybko, kiedy zauważył jego zdziwione spojrzenie.

- Leyhe uważa, że nie powinnienem się przemęczać i odpuścić treningi, ale on tak cholernie nie rozumie - pokręcił głową.

- Chcesz, jak najszybciej wrócić na szczyt. Denerwuje cię ta dziwna bezsilność. To, że mija ci czas. Czy tak nie jest? - zapytał, a Andreas pokiwał głową.

- Czytasz w myślach?

- Nie, ale kiedyś przeżywałem coś podobnego - powiedział, a oczy Wellingera rozbłysły.

- Andi, nie nastawiaj się na nic. Mam Ewę i.... - nie chciał robić mu nadziei.

- Przestań. Nie mówmy o tym. Jestem tylko dzieciakiem, który uwierzył, że jego idol może stać się kimś więcej. Przerabiamy to już od pięciu lat. Niczego od ciebie nie oczekuję, a teraz patrz. - Położył dłoń na tej jego i wyciągnął z kieszeni czekoladę.

- Udało mi się to przemycić przed Richardem, który przeżywa załamanie sezonu i żre wszystko, co ma pod ręką. Biedny, zawsze tak ma, jak jest smutny. Szkoda mi go - westchnął.

- Daj mi, chcę przynajmniej połowę, inaczej stąd wylecisz - zagroził mu palcem i odebrał z jego rąk tabliczkę.

- Mleczna, moja ulubiona - westchnął, kiedy ułamał cały rządek.

- Wiem, właśnie dlatego ją kupiłem - uśmiechnął się do niego, a Kamil spojrzał na niego i przekrzywił głowę.

- Jesteś uroczy, kochany i naprawdę nie rozumiem, dlaczego nie dopuszczasz do siebie Stephana. Bylibyście idealną parą - oznajmił szczerze. Nigdy nie pojmował, dlaczego tak usilnie odwraca wzrok za każdym razem, gdy Leyhe posyła mu to spojrzenie pełne miłości.

- Bo to nie jego kocham - wzdycha - W ogóle po co pytasz? Ile razy już to przerabialiśmy? - westchnął zdenerwowany.

- Wiele, ale ty nadal jesteś uparty, niczym dziki osioł!

- Myślisz, że od tak zmienią się moje uczucia, wobec ciebie? To tak nie działa Kamilu!

- Nie tylko Stephan cię kocha, wiesz? Oczy Markusa również błyszczą podejrzanie na twój widok. Widziałem wczorajsze zdjęcie. Może nie jest tak dobry, jak Leyhe, ale on również traktowałby cię dobrze. - Usilnie starał się wepchnąć go w czyjeś ramiona. Od pięciu lat nie potrafił pogodzić się z myślą, że rani go samym istnieniem i nic na to nie poradzi

- Daj spokój, potrafię żyć bez ciebie, wystarczy mi to, że jesteśmy przyjaciółmi - skłamał. W końcu od tylu lat pragnął mieć go blisko siebie.

- Zrozum, że jesteś antidotum na wszystko, z wyjątkiem mnie - oznajmił dobitnie, a w oczach Wellingera pojawiły się łzy.

- Przestań już! Wiem wszystko. Jestem beznadziejny, okropny. Od samego początku widziałem, że mnie tu nie chcesz, ale łudziłem się... Od pięciu lat się łudzę - zaśmiał się gorzko - Żegnaj Kamil - pomachał i nacisnął klamkę.

- Czekaj! Dokąd ty idziesz? - zapytał. Nie chciałby stało mu się coś złego. Troszczył się o niego, w końcu był jego przyjacielem.

- Do Stephana, jest w euforii. Może dam mu dzisiaj to, co tak bardzo pragnie - wzruszył ramionami, a Kamil ciężko przełknął ślinę. Wiedział, że nie powinnien mu niczego zabraniać.

- W takim razie, miłej zabawy! - oznajmił i posłał mu nieszczery uśmiech, a Andreas pokręcił głową. Po jego policzkach spływały łzy.

- Dzięki! Może dla niego będę antidotum - powiedział i wyszedł.

- Tylko nie rań go w ten sposób, jak ja za każdym razem ranię ciebie - wyszeptał do siebie i beznamiętnym wzrokiem błądził po ścianie.

"Skrzywdzeni ludzie potrafią być bardzo destrukcyjni w stosunku do samych siebie i czasem pociągają za sobą bliskie im osoby, chociaż często nie zdają sobie z tego sprawy." ~ Sara Barnard "Piękne złamane serca"




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro