Lellinger

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Co się dzieje? - zapytał Richard, który usiadł obok Markusa, na kanapie Andreasa.

- Muszę wam coś powiedzieć - oznajmił poważnie, a mężczyźni spojrzeli na siebie z uśmiechem.

- Kupiłeś kolejną rybkę? - zakpił Karl, a Andreas pokręcił głową.

- Skąd ten pomysł? - warknął, a gdyby jego wzrok mógł zabijać, Geiger właśnie by umarł.

- Ostatnim razem jak zebrałeś nas tu razem to pokazałeś nam swojego nowego kota, więc spodziewam się, że i tym razem będzie to coś takiego - zaśmiał się rudowłosy, jednak uśmiech z jego twarzy zniknął dosyć szybko, ponieważ po twarzy Wellingera zaczęły spływać łzy. Milczący dotąd Leyhe spojrzał na niego troskliwie.

- Andi? Co się dzieje? - zapytał i otoczył go ramieniem. Zapomniał o ich sprzeczce i o tym, że od kilku miesięcy ich kontakt był bardzo chłodny.

- Kończę karierę - wychlipiał, a mężczyźni zebrani w salonie spojrzeli po sobie, na ich twarz widniało zdumienie.

- Ale jak to? - pisnął Richard i stanął na przeciwko Wellingera - Nie zgadzam się na to! Nie możesz - krzyczał, a jego twarz przybierała czerwony kolor.

- Nie denerwuj się - szeptał mu do ucha Markus, który gładził go po plecach.

- Dlaczego? - wychrypiał Karl i zasłonił twarz poduszką.

- Ta przerwa... zrozumiałem wszystko. Ja nie chcę do tego wracać - stwierdził smutno, ale nie na tyle przekonująco, by mogli mu uwierzyć.

- Andi - szepnął Stephan - powiedz nam prawdę. My to zrozumiemy - gładził go po plecach, a blondyn wdychał jego zapach. Tęsknił za brunetem, jednak jego pijacki wybryk i nieprzemyślany pocałunek, sprawiły, że odsunęli się od siebie.

- Naprawdę. Nie chcę tego, nie wyobrażam sobie po raz kolejny usiąść na belce, napawa mnie to dziwnym przerażeniem - stwierdził, a na jego policzkach pojawił się rumieniec.

- Oh, przykro mi i przepraszam - oznajmił skruszony Geiger, a Andi wzruszył ramionami.

- Spoko, nic się nie stało - posłał w jego stronę delikatny uśmiech, co wywołało szybsze bicie serca Stephana. Bał się przyznać, ale ten nieszczęsny pocałunek, zmienił wszystko.

- Nie da się nic z tym zrobić? - zapytał zdesperowany Richard. On znał Andreasa najdłużej i nie wyobrażał sobie drużyny bez niego. Sam ostatnio nie radził sobie, ale zdawał sobie sprawę z tego, że jedynie chwilowy kryzys. On wróci, ale to już nie będzie to samo.

- Pewnie się da, ale ja nie chcę. Po raz pierwszy w życiu poddaje się - stwierdził i poszedł do salonu, by zrobić im herbatę.

- Z cukrem, czy bez? - krzyknął z kuchni.

- Bez - odpowiedzieli mu. Nagle w salonie zapanowała cisza, w końcu...

- Nie tego się spodziewałem - stwierdził Richard, a reszta kiwnęła głową. Ich myśli krążyły wokół Andreasa, skoczni i tego ile tak naprawdę warte jest jego życie.

- Żałuję, że nie ma już Schustera, on by go przekonał.

- Wątpię - Stephan pokręcił głową. Nie wiedział co ma teraz zrobić. Chciał z nim zostać sam na sam, jednak nie było to możliwe, nie teraz.

- Może ty go przekonasz? Zawsze miałeś na niego największy wpływ - Markus wskazał palcem na Leyhe, a wzrok Richarda i Karla skupił się na brunecie.

- Właściwie co się między wami stało? - zapytał cicho Geiger i poprawił się na kanapie - pytał was tyle razy, ale wy tylko milczycie - westchnął.

- Nie chcę o tym - zaczął, ale w salonie pojawił się Andreas, który w swoim dłoniach dzierżył niewielki słoik.

- Poznajcie Nemo - oznajmił i pokazał im małą neonkę.

- Ha! Czyli, jednak miałem rację? Wszystko, co powiedziałeś przed chwilą było żartem, a zebrałeś nas tutaj po co, by pochwalić się tą pieprzoną rybką? - zapytał z nadzieją Karl, ale Andreas pokręcił głową.

- Nie, to zwierzątko Tanji, ja go mam tylko na przechowanie, ale coś czuję, że nie potrwa to długo, bo Gucio już czai się obok tego słoika - zaśmiał się serdecznie, a zrezygnowany Karl położył się na kanapie.

- Tak w ogóle to co ty zamierzasz teraz robić? - Richard uniósł jedną brew, on nie chciał mu odpuścić.

- Skończyłam studia, więc zapewne poszukam jakieś pracy - wzruszył ramionami i spojrzał na Stephana.

- Mam dzisiaj twoje ulubione ciasteczka, chcesz?

- Dzięki - wysilił się na uśmiech.

- Zaraz wrócę - mrugnął do niego.

- Wiesz co, mam wrażenie, że coś jest nie tak i chyba lepiej będzie jeśli my wyjdziemy, a wy porozmawiacie sobie na osobności - zasugerował Richard, a reszta pokiwała głową i bez pożegnania opuściła dom Wellingera.

- Mogę wiedzieć gdzie reszta? - zapytał Andreas, który w ręce dzierżył tacę z napojami.

- Wyszli, chcieli dać nam chwilę - oznajmił łagodnie.

- Eh, no tak - nerwowo podrapał się po głowie - Jest coś o czym chcesz porozumieć? Ba, ty chcesz rozmawiać? - zapytał ironicznie.

- Przepraszam. Wiem, że spieprzyłem - stwierdził zakłopotany.

- Masz rację. Spieprzyłeś - warknął, a skruszony Stephan otoczył go swoimi ramionami.

- Nie chciałem - westchnął i wsadził nos w jego włosy - tak bardzo nie chciałem - kołysał nim na wszystkie strony i szeptał czułe słówka, które przynosiły ukojenie.

- Wiem, po prostu tak bardzo chciałem byś tu był, w końcu to nie było łatwe - westchnął, a Leyhe mocniej przycisnął go do siebie. Jego dłoń mimowolnie powędrowała do jego zarumienionego policzka.

- Jesteś pewien, że chcesz to zakończyć? - zapytał łagodnie, a Andi kiwnął głową. Obojętnie czy ze Stephanem czy bez niego, wiedział, że już nie chce tego wracać.

- To szkoda, bez ciebie nie będzie już tak samo.

- Wytrzymałeś ten sezon, to wytrzymasz następne lata - zapewnił i pod wpływem emocji złożył delikatny pocałunek na jego ustach.

- Kocham cię - wychrypiał Leyhe.

- Ja ciebie też, ale już nigdy mnie nie zostawiaj, a teraz idź zobaczy czy Nemo jeszcze żyje, bo dawno nie widziałem Gucia - klepnął go w tyłek i odesłał go do kuchni, natomiast sam ukrył uśmiech za wielkim kubkiem w kształcie pingwina, nie mogąc uwierzyć, że wreszcie ma przy sobie swoje największe szczęście.

Z shota na shot jest coraz gorzej 😊 najprawdopodobniej jest tu bardzo dużo błędów, więc jak chcecie to mnie poprawcie, w końcu ktoś to chyba jeszcze czyta. Ehh... Znalazłam świetny cytat, opisujący moje życie;

"I'll describe the way I feel: Weeping wounds that never heal."

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro