Okrutna gra ~ Kraftboeck

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Świat stanął w ogniu i nikt prócz Ciebie, nie mógł mnie ocalić

- Nazywam się Stefan - oznajmił.

- To tak jak mój brat - uśmiechnąłem się. Był taki nieporadny kiedy przekładał narty z jednej ręki do drugiej.

- Na pewno musi być świetny, w końcu imię zobowiązuje! - puścił mi oczko.

- Ależ, oczywiście. Swoją drogą jestem Micheal - obniżyłem głos. Widziałem jak na niego działam.

- Długo już jesteś w kadrze A? - zapytał naiwnie. Nie wiedział, że mam świadomość, iż poznał wcześniej wszystkie infromacje na mój temat.

- Od ponad roku, a ty? Jesteś nowy? - udawałem.

- Oczywiście. Mam wrażenie, że będzie mi się świetnie z wami współpracowało! - oznajmił entuzjastycznym tonem, a ja nie mogłem powstrzymać uśmiechu, który pojawił się na moich ustach.

- Nie wiesz, co mówisz. Jak poznasz Gregora i jego humorki od razu ci przejdzie - oznajmiłem poważnie. Przebywanie z Schlierenzauerem w jego gorsze dni, było bardzo szkodliwe.

- Nie wierzę ci, w końcu spełniło się moje największe marzenie - oznajmił, będąc dumnym z siebie, a ja poczułem ukłucie zazdrości. On w końcu znalazł to co kochał, jego miłość, była moim przekleństwem. Mój świat płonął i nagle pojawił się on.

- Masz ochotę pójść ze mną na kawę? - zaproponowałem. Chciałem go lepiej poznać. Był zagadką, którą chciałem poznać, siłą, która nie pozwalała mi upaść. Znałem go zaledwie kilka minut, a już mogłem stwierdzić, że jest wyjątkowy.

- W sumie, czemu nie? Integracja to bardzo ważna rzecz! - stwierdził i odłożył swoje narty, które pod wpływem jego niezdarności, zderzyły się z głową Gregora.

- Do jasnej cholery! Kraft! Chcesz mnie zabić?! - warknął Schlierenzauer, mający o sobie bardzo wysokie mniemanie.

- Daj spokój królowo dramatu, nie masz nawet najmniejszego siniaka - pouczyłem go - a nawet jeśli to nie martw się, Thomas zabawi się w pielęgniarkę i wszystko będzie okej - oznajmiłem na odchodne i pociągnąłem Krafta ze sobą.

- Dokąd mnie prowadzisz? - zapytał, gdy już od kilku minut, w ciszy przemierzaliśmy korytarze naszego centrum treningowego.

- Do przytulnej kawiarenki, gdzie według Andreasa Wellingera sprzedają najlepszą czekoladę, na terenie całej Austrii.

- Skoro tak twierdzi - machnął ręką i poszedł za mną.

Droga minęła mi dosyć szybko. Miałem wrażenie, że nie potrzebuję słów, by go rozumieć. Patrzyłem na niego i nie potrafiłem pojąć, jak tak drobna osoba ma mi pomóc w moim życiu, które było istnym bałaganem.

Podczas rozmowy nie potrafiłem się skupić na niczym. Ten chłopak był wspaniały.

- Idziemy do mnie, czy do ciebie? - zapytałem, przerywając jego monolog na temat Poitnera i relacji z pozostałymi członkami drużyny.

- Co proszę? - pisnął, a na jego policzkach pojawił się rumieniec. Uwielbiałem go zawstydzać.

- Czuję między nami dziwne napięcie, które należałoby rozładować - stwierdziłem, a moja dłoń spoczęła na jego udzie.

- Myślisz, że jestem łatwy? - zapytał oburzony, ale ja doskonale wiedziałem, że udaje. Znałem ten typ już wcześniej, ale mimo to, nikt nie był tak niepowtarzalny, jak on.

- Oczywiście, to było widać na pierwszy rzut oka - oznajmiłem złośliwie, a on wydął dolną wargę. Zachowywał się jak typowy dzieciak.

- Jesteś wredny, ale masz rację. Możemy iść do ciebie, chętnie zobaczę ten apartamentowiec, o którym tak ochoczo wspominałeś - uśmiechnął się i położył dłoń na mojej szyi, jego palec niebezpiecznie zbliżał się do moich ust. Tak bardzo tego chciałem. Przysunąłem się bliżej, by móc go poczuć, ale on pokręcił głową.

- Nie tutaj. Jest za dużo ludzi, chodźmy - oznajmił, a ja patrzyłem na niego sparaliżowany. Po raz pierwszy ktoś narzucał mi warunki.

- To tutaj? - rzucił w moją stronę, a ja kiwnąłem głową.

- W takim razie kieruj - powiedział i bez żadnego ostrzeżenia wskoczył na mnie tak, że jego uda oplatały moje biodra.

Nie spodziewałem się, że każdy jego pocałunek stanie się lekarstwem  dla mojej duszy, każde słowo było ratunkiem, stał się moim wybawcą, nie będącym świadomym, co tak naprawdę czyni.

To dziwne, do czego pożądanie może skłonić głupich ludzi

- Mam na ciebie ochotę - oznajmiłem i przycisnąłem go do siebie.

- Tutaj? - zapytał, nie był pewny, co do tego pomysłu.

- Czemu nie? W końcu nikt tu nie przyjdzie - starałem się go przekonać, wysyłając w jego stronę szeroki uśmiech.

- Skoro tak twierdzisz - zamruczał i rozpiął jeden guzik mojej koszuli, później było już łatwo. Części garderoby, które wcześniej stanowiły dla nas swoistą barierę, przestały być przeszkodą. Liczyliśmy się tylko my.
Byliśmy tak zajęci sobą, że nie zauważyliśmy Poitnera oraz reszty drużyny, która wpatrywała się w nas z osłupieniem. Normalnie w takiej sytuacji byłbym zawstydzony i czerwony, aż po same uszy, ale nie wtedy. Wówczas czułem jedynie złość. Pragnąłem się w nim zatopić, by zamienić tą dobrze znaną mi pustkę na tak miłe i obezwładniające uczucie, jednak nie było mi to dane.

Nigdy nie marzyłem, że spotkam kogoś takiego jak Ty
Nigdy nie śniłem o tym, że stracę kogoś takiego jak Ty

To dziwne, że gdy teraz o tym myślę jesteśmy już nic nieznaczącą przeszłością. Jak widać los nam nie sprzyjał, w końcu należy być odważnym, a ja taki nie byłem. Bardzo łatwo wymsknął mi się z rąk
i teraz, gdy widzę go z Marisą jest jakiś inny.

Myślałem, że już nic nie będzie tak boleć, a jednak. Noc bez niego jest tak zupełnie inna, pusta. Mój świat znowu płonie, a ja wiem, że to wyłącznie moja wina. To przeze mnie nie ma tu Stefana.

Nie, nie chcę się zakochać. Nie chcę zakochać się w tobie.

- Mam do ciebie pytanie. Czysto teoretyczne - mówił, starając się złapać oddech. Wymęczyłem go tej nocy, ale w końcu tego pragnął. Inaczej nie przyszedłby do mnie.

- Pytaj, nie mam przed tobą nic do ukrycia - oznajmiłem i obróciłem go tak, by całym swoim ciężarem opierał się o moją klatkę piersiową.

- Co byś zrobił, gdybym cię pokochał?

Spojrzałem na niego wystraszony. Nie chciałem, by tak się stało. Miłość była dla mnie jedynie bólem, siłą destrukcyjną, która prowadziła do łez i smutku, uczuć z którymi nie potrafiłem sobie poradzić.

- Lepiek tego nie rób - ostrzegłem, a moje słowa zawisły w powietrzu i pozostały tam na zawsze.

W cóż za okrutną grę pogrywałeś - sprawić, że tak się czuję

Nie wiem, jak to zrobił. Było naprawdę wielu śmiałków, którzy starali się przebić mur wokół mego serca, ale udało się to właśnie jemu. Nieporadnemu brunetowi, o drobnej budowie ciała i krzywych zębach. Gdybym wiedział, jak bardzo mnie zrani, nigdy nie zaprosiłbym go na tą pieprzoną kawę, która zmieniła wszystko.

Cóż za okrutne rzeczy robiłeś pozwalając mi 
marzyć o Tobie

- Jestem gotowy - oznajmiłem, dając mu do zrozumienia, że to już ten czas.

- To za późno - stwierdził i pogłaskał mnie po głowie.

- Ale dlaczego? - wyjąkałem i potrząsnąłem jego drobnym ciałem. Był taki chłodny i niedostępny. Różnił się od człowieka, który jeszcze przed chwilą był moim całym światem. Nie wiedziałem wtedy, że już ujrzałem tą część, którą on dostrzeże, gdy będzie starszy. Może i wyglądał, jak on, ale był zupełnie kimś innym, co doprowadzało mnie do szaleństwa. Nadal tak jest. Przez niego jestem szalony z miłości.

Cóż za okrutne słowa wypowiedziałeś - że nigdy nie czułeś podobnie
Cóż za okrutne rzeczy robiłeś pozwalając mi śnić o Tobie

- Jesteś dla mnie całym światem - wysapał, po tym, jak dałem mu spełnienie. Nie potrafiłem odpowiedzieć mu tym samym, nie wtedy.

- Przykro mi Stefan - pokręciłem głową, a on posłał mi smutny uśmiech.

- Nie martw się, nie potrzebuję miłości, by być z tobą. Wystarczysz tylko ty - oznajmił, brzmiał tak przekonująco. Nie miałem pojęcia, że kłamał.

Powiedz mi Stefanie. Dlaczego wciągnąłeś mnie do tak okrutnej gry, w której to ja ponownie stałem się ofiarą?

Dla @zakazanemango. Tym jakże miłym akcentem rozpoczynami trzecią część shotów. Następny będzie Tanfang, jeśli chcecie możecie składać zamówienia ^-^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro