Old me ~ Peter x Gregor, Kamil x Peter, Gregor x Thomas

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Co się z tobą dzieje? Jesteś jakiś inny - uniósł brew w geście zastanowienia. On naprawdę nie miał pojęcia, co o tym myśleć. Nie widzieli się przez kilka miesięcy. Nie czuł się pewnie na tym gruncie. Tak jakby między nimi pojawiła się niewidzialna granica, której żaden z nich nie potrafił pokonać.

- Każdy się zmienia - wywrócił oczami i założył dłonie na piersi. Nie chciał z nim o tym rozmawiać, nie po tym jak potraktował go jak zwykłą dziwkę, wybierając Thomasa. On, dla niego potrafił zrezygnować z Kamila, najwyraźniej Schlierenzauer nie był gotowy na tak duże poświęcenie.

- Chodzi o Morgiego, tak? - przygryzł wargę i spojrzał na jego twarz, wyrażającą złość, zazdrość i bezkresny smutek.

- Nawet jeśli, tak to co? Miałeś prosty wybór i zrobiłeś to, co zrobiłeś - warknął i odsunął się od niego na bezpieczną odległość. Od kilku dni Gregor denerwował go do granic możliwości. Zwłaszcza, że od momentu ich "rozstania" postanowił obscenicznie obnosić się ze swoim związkiem.

- Wiedziałeś, że to się tak skończy - prychnął cicho. Czasem zadziwiała go ta naiwność. Dlaczego Peter wierzył w każde jego słowo? Przecież wiedział na co się pisze.

- Pragnąłem być uczciwy. Nie chciałem go okłamywać - po policzkach Słoweńca spływały łzy, które spazmatycznie przełykał.

- Widzisz, czasem bycie po stronie aniołów, po prostu nie popłaca. Morgi nawet o nas nie wie i na pewno jest mu z tym faktem lepiej - wzruszył ramionami, a Peter zacisnął dłonie w pięści. Naprawdę miał ochotę mu przywalić, ale nie potrafił. Nie chciał zniszczyć twarzy, która wydawała mu się być nieskazitelna.

- Jesteś zwykłym chujem - splunął, a Gregor roześmiał się perliście.

- Ah, powtarzasz to tak często, że prawie w to uwierzyłem - udał, że ściera z policzka wyimaginowaną łzę.

- Naprawdę nie mogę uwierzyć, dlaczego mi to robisz. Przecież mówiłeś, że jestem dla ciebie najlepszy - spojrzał na swoje buty, którymi kreślił niewyraźne ślady po piaszczystej glebie.

- Ah, skarbie - położył dłoń na jego bladym policzku, który momentalnie pokrył się rumieńcem - chyba wierzysz w zbyt wyniosłe wartości - cmoknął i uderzył go w ramię.

- Mogłem nie przychodzić do ciebie tej nocy. Nie wiem, co mnie do tego pchnęło - wyszeptał smutno, starając powstrzymać się płacz.

- Oh skarbie, pragnąłeś przygody. Romantyczny i przewidywalny Stoch była dla ciebie tylko nudną i zwyczajną opcją, potrzebowałeś czegoś więcej, a konkretnie mnie - wypowiadając te słowa, położył dłonie na jego biodrach i przyciągnął go do siebie - podobała ci się ta nutka szaleństwa i adrenaliny, a to twoja wina, mogłeś mu tego nie mówić - wyszeptał, przygryzając przy tym płatek jego ucha.

- Byłem tak naiwny - pokręcił głową, nagle zza sosny, rosnącej obok hotelu, wyłonił się Thomas oraz Kamil, na jego widok, serce Petera rozpadło się na kawałki. Tęsknił za nim jak cholera.

- Ale pamiętaj seks z tobą był czymś niezapomnianym, świetnie sobie radzisz, tam na dole - mrugnął do niego, niezauważając, stojących za nim mężczyzn.

- Ah, to tak? Czyli faktycznie mnie zdradzasz? - warknął Morgenstern, chwytając Gregora za nadgarstek.

- To nie tak. - W jego oczach pojawiła się panika, tak jakby cała pewność siebie uleciała z niego w przeciągu kilku sekund.

- Wszystko słyszałem i naprawdę nie mogę uwierzyć, że byłeś na tyle głupi, myśląc, że się o tym nie dowiem - zaśmiał się sucho i odsunął się od niego na kilka kroków - Brzydzę się tobą, nie rozumiem dlaczego mu to zrobiłeś - palcem wskazał na Petera, który miał ochotę zapaść się pod ziemię. Czuł się tak bardzo winny.

- Przepraszam Thomas - wymamrotał, a stojący obok niego Kamil, uśmiechnął się nieznacznie. Może był naiwny, ale on mu wybaczył. W końcu wiedział jaki jest Peter.

- Nie winię o to ciebie, bo wiem, że to nie ty tutaj zamieszałeś - oznajmił łagodnie - Ja już będę lecieć. Powodzenia jutro, a tobie życzę - zwrócił się w stronę Gregora - by zgasł twój ironiczny uśmiech, z nami koniec - niemalże krzyknął i oddalił się od Kamila, Petera i Schlierenzauera.

- I co jesteś zadowolony? - warknął Gregor, a szeroko uśmiechnięty Kamil, pokiwał głową.

- Oczywiście, w końcu cię zostawił. Marnowałeś jedynie jego czas - oznajmił radośnie.

- Ah, tak? Ale Peter, mimo zdrady, to już idealny jest? - uniósł brew.

- Zamknij się i po prostu zostaw nas w spokoju, już za bardzo namieszałeś - zacisnął dłonie w pięści i spojrzał na Petera, który dławił się łzami.

- Jesteście żałośni, ale z drugiej strony, tak bardzo warci siebie - zaśmiał się szyderczo i zostawił ich samych. Między Peterem i Kamilem zapanowała cisza, która przerywana była jedynie pociągnięciami nosem.

- Jeszcze raz przepraszam - Prevc szeptał te słowa, niczym mantrę, a Polak kręcił głową.

- Daj spokój, to już było. Niczego nie zmienisz - zagryzł wargę i spojrzał na niego. Tak cholernie tęsknił, zwłaszcza, gdy wyglądał tak smutno, niemal od razu miał ochotę go przytulić.

- I tak czuję się okropnie.

- Nie dziwię się, ale dobrze, że żałujesz. Nie zmieniłeś się za wiele - położył dłoń na jego biodrze, tak jakby zawsze pasowała akurat do tego miejsca, które jeszcze niedawno dotykane było przez brudne ręce Schlierenzauera, Kamil na powrót starał się dodać mu uroku.

- Chciałbym cofnąć czas.

- To nie jest możliwe - stwierdził łagodnie - ale możesz odbudować to, co tak efektownie spieprzyłeś - powiedział to, w końcu. Czasem zastanawiał się jak będzie wyglądać ta rozmowa.

- Wybaczysz mi? - uniósł gwałtownie głowę i spojrzał na Kamila, którego oczy niebezpiecznie błyszczały. Polak tak bardzo chciał trzymać go w swoich ramionach.

- Tak - kiwnął głową, a Peter pisnął, niczym mała dziewczynka, co wywołało śmiech Kamila.

- O jeżu! - Rzucił się na niego, co spowodowało, że wylądowali razem w zaspie śniegu.

- Peter, ty pojebie - zaśmiał się Kamil i pocałował Słoweńca. Tęsknił za jego ustami.

- No co? - fuknął - Ja się po prostu cholernie cieszę - zamruczał i wtulił się w jego bluzę.

- Myślałem, że mam chłopaka, ale widzę, że przez ten czas zmieniłeś się w kota.

- Zdziczałem, ale nie martw się. Możesz mnie oswoić - mruknął i sugestywnie otarł się o jego krocze.

- Nie tutaj - powiedział cicho - a teraz ze mnie złaź, bo mi zimno - fuknął, a Peter pokiwał głową.

- I co teraz?

- Idziemy do ciebie, muszę sprawdzić czy Gregor ma rację i faktycznie tam na dole jesteś taki niesamowity - mrugnął do niego i pociągnął go za rękę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro