Tanfang

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dla ElfSawirra0  ❤

Trzymałem za niego kciuki, a gdybym mógł to nawet dmuchałbym pod narty, ale niestety tak się nie dało. Chciałem by mnie wyprzedził, miał takie prawo, w końcu zasłużył. Od początku sezonu kręcił się obok pierwszej trójki, ale nigdy do niej nie trafił. Widząc trajektorię jego lotu, już wiedziałem, on zapewne też, że zepsuł. Gdy wylądował był smutny, a mi wyrwało się ciche "fuck" chciałem dla niego jak najlepiej. Szóste miejsce nie było złe, ale na pewno nie tego oczekiwał.

- Gratuluję skarbie - szepnął mi do ucha i poklepał po plecach - Jesteś na podium - uśmiechnął się zmęczony.

- Tylko dzięki tobie - westchnąłem smutno - przepraszam.

- Daniel, nie masz prawa mnie przepraszać. To tylko i wyłącznie moja wina - stwierdził i poprawił naklejkę na swoim ramieniu. "Stay strong" to był jego pomysł.

- Ale.... - zawahałem się.

- Nie ma żadnego "ale" nawet gdyby nie ty, to Kraft. Najwyraźniej dzisiaj nie było mi to dane. Chciałbym cię już przytulić, wiesz? - wyszeptał i spojrzał na skocznie, gdzie do skoku przygotowywał się Marius.

- W takim razie, ja pójdę na dekorację i jakiś szybki wywiad, a ty poczekaj na mnie w hotelu. Co ty na to?

- To chyba najlepszy pomysł - uśmiechnął się do mnie uroczo, a ja uszczypnąłem go w policzek, nagle usłyszeliśmy głośne "ja" ze strony kibiców. Stało się. Marius wygrał drugi konkurs z rzędu i dobrze. Po pierwsze był młody i taka wygrana motywowała go do dalszego działania, po drugie miałem z kim gadać na konferencji.

- Chodź, pogratulujemy mu - pociągnął mnie za rękę, a ja kiwnąłem głową.

-Gratuluję - powiedzieliśmy z Johannem jednocześnie, co wywołało śmiech Lindvika. Był w euforii.

-Dzięki. To co? Dzisiaj razem tam stoimy? - wskazał palcem na pudło.

- Tak, tak - pokiwałem głową i odwróciłem głowę, chcąc spojrzeć na Johanna, ale jego już nie było.

- Widziałeś, gdzie poszedł? - zapytałem zdezorientowany.

- Robin pociągnął go za rękę i gdzieś poszli. - Marius wzruszył ramionami. Nie za bardzo interesowało go gdzie chodzą jego dorośli koledzy.

- Oh, okej - oznajmiłem zaskoczony. Nie wiedziałem, że Johanna i Robina łączyły jakieś bliższe relację. Najwidoczniej przeoczyłem to.

- Dobra chodź. Czeka nas jeszcze kontrola u Seppa, a tam trzeba się modlić by ten dziad znowu nie wymyślił czegoś nowego - zaśmiał się.

Po dekoracji od razu skierowałem się w stronę pokoju, mojego i Johanna.

- Co się stało? - zapytałem, kiedy dostrzegłem drobną sylwetkę mojego chłopaka, skuloną na łóżku, po jego policzkach spływały łzy.

- Nie przejmuj się. Jutro ci pójdzie lepiej, dla mnie i tak jesteś najlepszy - oznajmiłem i mocno przytuliłem go do siebie.

- Zobacz na swój telefon, pewnie ci to już wysłał - łkał, a ja zdezorientowany chwyciłem za moją komórkę. Faktycznie właśnie dostałem wiadomość i zdjęcie od Robina. Miałem wrażenie, że mój świat się rozsypał.

- Mogę wiedzieć, co to jest? - Byłem zły, zazdrosny, smutny, zawiedziony.

- I tak mi nie uwierzysz - pokręcił głową i skulił się mocno. Zacisnąłem dłonie w pięści. Oczekiwałem wyjaśnień.

- No mów do cholery - warknąłem. Nie chciałem go stracić.

- Zmusił mnie do tego. Nie chciałem, był silniejszy. Przepraszam, jeśli chcesz, idź do Stöckla, na pewno pozwoli ci zmienić pokój. Możesz też odsunąć nasze łóżka, nie będziesz musiał na mnie patrzeć.

- Czekaj, czekaj. Czy ja powiedziałem, że ci nie wierzę? - zapytałem, starając się włożyć w te słowa wszystkie moje emocje. Kochałem go i ufałem mu do granic możliwości.

- Naprawdę? - zapytał zaskoczony, siadając na moich kolanach.

- Tak, a teraz mnie przytul. Tęskniłem za twoimi ramionami - zacmokałem i zacisnąłem swoje ręcę na jego ciele.

- Chcę mi się spać - ziewnął.

- W takim razie zamknij oczy - zaśmiałem się i delikatnie go pocałowałem.

- Tak zrobię - powiedział i już po chwili spał w moich ramionach, ja też byłem senny, ale wiedziałem, że muszę jeszcze coś zrobić.

Do Robin:
Odpieprz się od nas. Nie udało Ci się teraz  i następnym razem też nie uda. Zrozum, że się kochamyPozdrawiam, Daniel 😘

Wysłałem wiadomość i zasnąłem z uśmiechem na ustach.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro