Wolny dzień ~ Stefan Kraft x Michael Hayböck

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

"Seasons change and our love went cold
Feed the flame 'cause we can't let go
Run away but we're running in circles
Run away, run away"

- Ty też to zauważyłeś? - zapytał Michael, zakładając ręce na piersi.

- Nie mam pojęcia o czym mówisz. - Zmarszczył brwi i uniósł głowę, by móc spojrzeć mu w oczy.

- W nasz związek wkradła się rutyna - westchnął i odsunął się od niego.

- No i co z tego? Właśnie tak wygląda dorosłe życie Michael, czego się spodziewałeś? - westchnął.

- Nie wiesz o czym mówisz. Przychodząc do domu mijasz mnie w drzwiach i nawet na mnie nie patrzysz, nasze rocznice obchodzimy w domu na kanapie, oglądając kilka razy Titanica, już nie wspominam o naszym życiu łóżkowym, bo ono praktycznie nie istnieje. Ciągle boli cię głowa albo po prostu nie masz ochoty - wyrzucił z siebie wszystkie problemy, które nagromadziły się w nim podczas kilku miesięcy. Kraft nie mówił nic, jedynie kiwał głową, w sumie, zgadzając się ze wszystkim, co powiedział jego mąż.

- I co chcesz z tym zrobić? - założył dłonie na piersi.

- Wpadłem na pewien pomysł - zaczął dosyć piskliwym głosem.

- Tak? - roześmiał się i spojrzał w jego oczy, które emanowały dziwnym spokojem.

- No bo.... co powiedziałbyś na to, gdybyśmy raz w miesiącu zrobili sobie taki wolny dzień? - zaproponował i spojrzał na niego wyczekująco.

- A na czym to polega?

- Wiesz, raz w miesiącu masz prawo do znalezienia sobie innego partnera seksualnego, tak dla urozmaicenia naszego życia - powiedział i spojrzał na Stefana, który wydawał się być szczerze zszokowany takową propozycją.

- Nie mówisz poważnie, tak? - zaśmiał się i pacnął go w głowę. Był przekonany, że Michael żartuje.

- Nie, dlaczego miałbym to robić? - uniósł jedną brew w geście zastanowienia.

- Kilka lat temu, podczas naszego ślubu, obiecywaliśmy sobie wierność, aż do śmierci. Nie zamierzam tego zmieniać - oznajmił poważnie.

- Zastanów się. Czy nigdy nie chciałeś przynajmniej raz, oczywiście po naszym ślubie. - Uniósł palec, na którym znajdowała się obrączka - Przeżyć taką jednorazową przyrodę, z kim chcesz, bez konsekwencji? Przecież to nic by nie zmieniło - przekonywał go, ale Kraft nadal natarczywie kręcił głową.

- Nie! - wrzasnął - Nigdy o tym nie myślałem, bo od momentu, gdy cię zobaczyłem pragnąłem tylko ciebie, najwidoczniej ty tak nie masz - splunął i rzucił w niego poduszką.

- To nie tak Stefan, po prostu, mam wrażenie, że życie przelewa mi się przez palce. Nie rejestruje momentu, kiedy zmienia się cokolwiek, a nasza miłość po prostu staje się chłodniejsza. Ja tylko chcę, by coś się zmieniło - oznajmił szczerze, a Kraft westchnął ciężko.

- Nie mogę cię słuchać, naprawdę, ale skoro tak bardzo ci na tym zależy to proszę bardzo. Wybierz sobie dzień kiedy zamierzasz mnie zdradzić - warknął i wyszedł z pomieszczenia, zostawiając Michaela z bijącymi się myślami. Blondyn zastanawiał się dlaczego Stefan zareagował w ten sposób, przecież miał to być nic nieznaczący układ, mający na celu wyzbyć się z ich życia rutyny.

***

- Czyli się zgadzasz? - zapytał ostrożnie Stefana, który leżał na łóżku i czytał jakieś teleduperele.

- Mówiłem ci, że masz robić co chcesz - warknął, nawet niespoglądając na niego.

- W takim razie, mogę iść jutro z chłopakami do klubu? - poprosił, a brunet wzruszył ramionami.

- Nie widzę problemu, ba! Możesz sobie zrobić jutro ten twój wolny dzień - oznajmił obojętnie, ukrywając cały swój smutek i zazdrość, a uszczęśliwiony Michael, chyba nie zauważył jego nastroju, dlatego też włożył ręce pod jego koszulkę, na co Kraft się wzdrygnął.

- Nie mam ochoty - warknął i odsunął go od siebie. Nie potrafił dopuścić do siebie myśli, że te dłonie, które tak często pieściły jego ciało, jutro będą dotykać kogoś innego.

- Ah, tak? W takim razie dobranoc - stwierdził i odwrócił się plecami do niego.

- Dobranoc - szepnął, starając się nie poznać po sobie, że płacze.

***

Stefan spojrzał na Michaela, który właśnie zapinał ostani guzik swojej czarnej koszuli, która idealnie podkreślała jego sylwetkę. Ostatni raz wyglądał tak w ich rocznicę ślubu, od tego czasu młodszy widywał go jedynie w dresach.

- Miłej zabawy - powiedział zachrypniętym głosem, a Michael gwałtownie odwrócił się w jego stronę.

- Wszystko w porządku? - zapytał i stanął naprzeciwko niego.

- Tak, oczywiście. Nie przejmuj się mną - uśmiechnął się do niego sztucznie.

- Co będziesz robić? - zapytał, ubierając buty.

- Daniel do mnie przyjdzie, będziemy oglądać Titanica - oznajmił, a Michael głośno westchnął. Czyżby Huber miał przejąć ich tradycję? I dlaczego właśnie on? Blondyn od zawsze widział w nim rywala i w sumie niewiele się mylił.

- Oh, bawcie się dobrze - oznajmił fałszywie i pociągnął za klamkę.

- Ty też - szepnął w przestrzeń i stał tak do momentu, gdy w jego domu pojawił się Daniel, który widząc jego stan, przytulił go do siebie.

- Oh Stefan, on nie jest dla ciebie dobry - szepnął smutno, a słowe te zawisły w powietrzu.

***

Michael nie potrafił prawdziwie bawić się w klubie, jego myśli ciągle zaprzątał Stefan, który był dziwnie smutny, nawet blondynka, właśnie ocierająca się o niego, nie potrafiła zająć jego uwagi.

Nagle zrozumiał, że tylko Stefana pragnie w ten sposób, dlatego szybko opuścił klub i udał się do ich domu, gdzie jego mąż wypłakiwał się w koszulkę Daniela, który słuchał jego wszystkich żalów.

- Przepraszam - oznajmił Michaeal, zwracając w ten sposób uwagę mężczyzn.

- Ja was zostawię - westchnął Daniel i wyszedł.

- Jak się bawiłeś? Ładna była? Blondynka, brunetka - zasypywał go pytaniami, które wpędzały w coraz to większe poczucie winy.

- Nie potrafiłem tego zrobić. Właśnie wtedy zrozumiałem, że liczysz się tylko ty - oznajmił spokojnie, patrząc na twarz Krafta oświetloną płomieniem, pochodzącym z kominka.

- Ah, czyli już nie jestem nudny i okropny, bo ci nie daje? - warknął, a Michael skulił się w sobie. Wiedział, że spieprzył po całości.

- Przepraszam, nie powinnienem tak mówić.

- Masz rację, nawet nie wiem jak tak głupi pomysł mógł wpaść do twojego pustego łba - pokręcił głową.

- Kolor włosów, jednak zobowiązuje - stwierdził, chcąc rozładować atmosferę.

- Nawet jakbyś się przefarbował, to by i tak nic nie zmieniło - oznajmił złośliwie i pokazał mu język. Michael zrozumiał wtedy, że Kraft już się na niego nie gniewa.

- Chodź tu krasnalku - rozłożył ramiona, a Stefan ufnie się w niego wtulił.

- Co zamierzasz zrobić? - zapytał i przejechał palcem po jego szyi.

- Oglądamy Titanica? - zasugerował.

- Jestem za, ale pamiętaj to ja jestem Rose - zaśmiał się i pocałował go w nos.

- Dobrze moja różyczko - przytulił go do siebie i rozpoczął delektowanie się czasem ze swoim słoneczkiem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro