Nikt się nie dowie - James Potter x Remus Lupin

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

/Uwaga! lekko +18/

Perspektywa wspólnie spędzonego tygodnia z przyjaciółmi była dla Remusa naprawdę obiecująca. Mieli wszyscy przyjechać do James'a drugiego tygodnia lipca. Data była idealna, z dala od pełni księżyca, środek lata, wakacje. 

Pakował swoje rzeczy podekscytowany wyjazdem i wyobrażał sobie, jak całą czwórką będą spędzać czas w domu Potterów. Wiedział, że na pewno będzie to niezapomniany czas, bo przecież razem zawsze się świetnie bawili.

W umówiony dzień, za pomocą kominka i proszku fiuu znalazł się w salonie domu swojego przyjaciela, który od razu przywitał go uściskiem.

- Luniak, jak dobrze cię widzieć! - Powiedział entuzjastycznie James.

- Ciebie też. - Remus posłał mu uśmiech. - Sam jesteś?

- Cóż, tak. - James pokiwał głową i zmierzwił swoje włosy charakterystycznie. - Wiem, że mieliśmy być we czwórkę, ale Peter się podobno rozchorował, coś z żołądkiem, a Syriusz pojechał do sam wiesz kogo...

- Znowu do niej? - Remus wywrócił oczami. James mówił oczywiście o dziewczynie Syriusza, której ani on, ani Lupin nie lubili. - Specjalnie go zaprosiła, bo dowiedziała się, że mamy przyjechać, co nie?

- Owszem. - Potter wzruszył ramionami. - No, ale będziemy we dwójkę. I też będziemy się dobrze bawić, co nie?

- Oczywiście. - Lupin pokiwał głową i uśmiechnął się. - A twoi rodzice?

- Pojechali na cały tydzień, więc jesteśmy tu sami. Chodź, pokażę ci twój pokój.

James jak zawsze z entuzjazmem zaprowadził swojego przyjaciela do pokoju gościnnego, który umieszczony był na górze, tuż obok jego pokoju. Remus rozejrzał się po niewielkim pomieszczeniu, w którym było jedno łóżko i szafa. Odstawił swój bagaż przy ścianie i wyjrzał na ogród przez okno.

- Będziemy mogli sobie na zewnątrz posiedzieć, co nie? - Zapytał. James pokiwał głową.

- Pewnie, gdzie tylko chcesz. - Posłał mu uśmiech. - Oprowadzę cię po domu, a potem może się przejdziemy po miasteczku?

- Jasne. - Remus zgodził się, po czym razem zwiedzili piętro domu Potterów, gdzie był jeszcze pokój James'a, łazienka oraz pokój, w którym obecnie mieszkał Syriusz. Na dole była kuchnia, spory salon, druga łazienka oraz sypialnia rodziców James'a. W końcu korytarza były drzwi prowadzące do piwnicy, a obok nich wyjście na ogród.

Dom był ogółem bardzo jasny, przyjemny, a atmosfera w nim sprzyjała rozmowom. Remus czuł się tam dobrze, odkąd tylko dotarł i już wiedział, że będzie to dobrze spędzony tydzień.

Po zwiedzeniu wszystkich pomieszczeń w domu, zebrali się, aby wyjść na zewnątrz. James zarzucił na siebie swoją kurtkę jeansową i obejrzał się w lustrze. Remus przyglądał mu się, chowając dłonie w kieszeniach swojej bluzy. Niezależnie czy tego chciał, czy nie, pomyślał, że James wygląda przystojnie. Czasami to zauważał, lecz nigdy nie poddawał tego głębszym przemyśleniom. Po prostu to wlatywało mu na moment do głowy i wylatywało, gdy rozproszył się czymś innym.

Obydwaj po chwili wyszli na zewnątrz, Potter zamknął drzwi na klucz i ruszyli na spacer. Lupin poznał różne historie, związane z konkretnymi miejscami w Dolinie Godryka, tymi mniej lub bardziej ważnymi dla James'a. Przyjemnie spędzili czas w ten sposób, spacerując i rozmawiając, a wieczorem wrócili do domu.

- Zrobię nam coś do jedzenia. - Oznajmił James, zapalając światło w kuchni. - Możesz włączyć w salonie jakąś muzykę, jeśli chcesz.

- W porządku. - Remus rozejrzał się po dużym pokoju i podszedł do gramofonu. Przejrzał płyty, które leżały obok, lecz nie było tam żadnej, na którą miałby ochotę. Wyjrzał zza ściany w stronę wejścia do kuchni, by zapytać swojego przyjaciela, czy mogą po prostu włączyć radio. James właśnie przygotowywał kanapki.

- Masz radio? Bo nie ma w płytach nic, na co miałbym konkretnie ochotę.

- Tak, jest pod gramofonem na półce. - Powiedział James, posyłając przyjacielowi uśmiech. Cieszyła go obecność Remusa. Lubił go, odkąd tylko się poznali. Był dla niego osobą, której mógł powiedzieć wszystko, i choć Syriusza też darzył zaufaniem, niektórymi sprawami wolał podzielić się z Lupinem, który był zazwyczaj nieco bardziej rozważny niż Black. Zawsze nakierował go na lepsze rozwiązanie sytuacji, potrafił mu wyjaśnić wiele rzeczy, których sam by nie pojął, a przede wszystkim, upewniał się, czy na pewno wszystko było w porządku. Potter był osobą, po której absolutnie nie było widać, że dzieje się coś złego. Ukrywał wszelkie zmartwienia pod uśmiechem, który zawsze wydawał się szczery. Remus jednak wiedział, że nie ma osoby, która byłaby cały czas szczęśliwa, dlatego czasami upewniał się, że jego przyjaciele czują się dobrze.

James czuł pewną więź między sobą i Remusem. Zawsze twierdził, że to czysto przyjacielska więź, lecz ostatnimi czasy zaczął się nad tym zastanawiać. W jego głowie czasami pojawiała się myśl, co by było, gdyby tak po prostu zbliżyli się do siebie? Sam nie wiedział, dlaczego taka myśl była skupiona w obrębie Remusa, a nie na przykład jakiejś dziewczyny, czy kogokolwiek innego. Tłumaczył to sobie tym, że przy Lupinie po prostu czuje się bezpiecznie, dlatego nie miałby problemu, aby się do niego zbliżyć. Znał go i wiedział, że nawet jakby wypalił z totalną głupotą, Remus by się nie obraził. Po prostu by odmówił i puścił to w niepamięć.

Muzyka z radia w końcu dotarła do jego uszu, gdy kończył już robić kanapki. Ułożył je ładnie na dużym talerzu i zaniósł do salonu na stolik przy sofie, na której rozsiadł się już Lupin.

- Proszę bardzo, Luniaczku, wcinaj. - Powiedział James i z uśmiechem usiadł obok niego. Obaj chwycili po kanapce i zaczęli jeść. Remus mógłby przysiąc, że w życiu nie jadł lepszych kanapek.

Po kolacji po prostu rozmawiali. Na najzwyklejsze tematy, przy okazji słuchając radia, a gdy poczuli się zmęczeni, położyli się spać w oddzielnych pokojach. Pierwsza noc w nowym miejscu nigdy nie jest przyjemna, dlatego Remus przez pół nocy nie mógł w ogóle zasnąć. Kręcił się z jednej strony na drugą, a cisza panująca wokół wcale mu nie pomagała.

Cudem w końcu zasnął, a śniło mu się, że jest na randce z James'em. Sen był realistyczny i dla niego jednocześnie niedorzeczny. Z drugiej strony, nadal brnął w niego, ciekawy, co wydarzy się dalej. Jak na złość, przebudził się w momencie, gdy akurat zaczęli się całować. Rozejrzał się po rozświetlonym słońcem pokoju i westchnął, kręcąc głową.

Jakby już nie miał o czym śnić, tylko o całowaniu James'a. Sam siebie skarcił za to, że po prostu wcześniej się nie obudził, choć nie miał na to zbyt dużego wpływu. Powoli podniósł się z łóżka i postanowił wziąć zimny prysznic. Nie tylko, aby rozbudzić głowę, ale też żeby ostudzić ciało, które wciąż było podekscytowane przez wydarzenia ze snu.

Zabrał ze sobą ubrania, by potem nie paradować po korytarzu w ręczniku i wyszedł z pokoju. Tak się złożyło, że Potter akurat wziął prysznic i w zawiązanym na biodrach ręczniku wyszedł z łazienki. Kilka kropel wody wciąż błyszczało na jego klacie i ramionach, na których zarysowane były mięśnie, bo w końcu James sporo ćwiczył. Remus aż zapatrzył się na niego, jakby widział go po raz pierwszy w takim wydaniu. Może była to wina światła, może tego, że nic innego go nie rozproszyło, a może to przez ten sen, który dopiero co miał, po prostu zapatrzył się na swojego przyjaciela.

- O, już wstałeś. - Powiedział do niego z uśmiechem. To dopiero sprawiło, że Lupin się ocknął i pokiwał głową, odwracając wzrok.

- Tak, idę wziąć prysznic. - Oznajmił.

- W porządku, uważaj bo trochę tam ślisko. - Ostrzegł James. - Zrobię śniadanie jak się ubiorę.

- Okej.- Pokiwał znów głową i ruszył do łazienki.

Wziął zimny prysznic, który trochę ostudził jego myśli i ciało. Czuł się znów spokojnie, normalnie. Ubrał się i zszedł na dół, gdzie James zdążył przygotować już na śniadanie jajecznicę. Tym razem jedli przy stoliku w kuchni.

- Jak ci się spało? - Zapytał nagle James.

- W porządku, nie mogłem najpierw zasnąć, ale to normalne w nowym miejscu. - Powiedział.

- Rozumiem. A śniło ci się coś? Bo wiesz, sny w nowym miejscu podobno są prorocze.

Lupin prawie zakrztusił się, gdy James o tym wspomniał. Absolutnie nie zamierzał mu mówić, o czym śnił. Co by sobie pomyślał?

- Miałem jakiś durny sen, nic konkretnego. - Odpowiedział.

- Mi się śniło, że grałem w Quidditcha. Aż mam ochotę polatać na miotle.

- Możemy. Co prawda, nie zagramy w Quidditcha, ale możemy poodbijać piłkę, co nie?

- W sumie tak. - James pokiwał głową.

Po śniadaniu wybrali się więc do ogrodu, gdzie obaj wpakowali się na miotły i po prostu odbijali piłkę, jeden do drugiego, przy okazji ze sobą rozmawiając. Potem wrócili do domu na obiad i razem przygotowali spaghetti, a wieczorem James zajrzał do barku swoich rodziców i wyciągnął stamtąd wielką butelkę domowego wina.

- Nie będą źli, że wypijemy?

- Nie, co ty. Ojciec nawet mówił, że jak coś, to mogę was czymś poczęstować, no, a że rodzice są przekonani, że będzie nas tu czworo, możemy wypić trochę więcej we dwóch. Co ty na to?

- Dla mnie super.

Remus lubił pić alkohol i w ogóle, być w stanie błogiego upojenia. Wtedy czuł się najlepiej, znikały wszystkie problemy i zmartwienia, a gdy był z przyjaciółmi w takim stanie, zawsze było wesoło. Może i mieli ledwo skończone 17 lat, ale nie raz udawało im się przemycić alkohol z Hogsmeade do Hogwartu. James też lubił wypić, ale starał się robić to z głową. Zwykle to pozostali nakręcali go, aby pił więcej i dlatego mu to nie wychodziło. Tak czy inaczej, pił raczej dla przyjemności i dla zabawy, a nie po to, żeby doprowadzić się do stanu sponiewierania.

Muzyka z radia grała w salonie, a oni pili wino i rozmawiali na wiele tematów, a tym najbardziej emocjonującym był temat Syriusza i jego dziewczyny, który poruszyli, gdy butelka była już prawie pusta.

- Strasznie mnie ta pizda wkurwia. - Mówił uniesionym głosem Remus. - Specjalnie robi wszystko, aby tylko zjebać mu humor, gdy mamy robić coś fajnego, zaprasza go akurat, gdy mieliśmy plany, no i w ogóle, jest jakaś nawiedzona...

- Zgadzam się, ale Syriusz nie jest w ogóle asertywny, jeśli chodzi o nią. Stracił głowę po prostu. Ale tak to jest, jak człowiek się zakocha. Wiem coś o tym. - James wzruszył ramionami.

- Jakoś gdy ty byłeś w związku to było inaczej. - Lupin wziął spory łyk wina. - Zachowywałeś się normalnie, a nie jak jakiś... Pantoflarz.

- Fakt. - Zaśmiał się krótko i pokręcił głową.

- Nie tęsknisz za tym? Wiesz... Za związkiem? - Zapytał Remus, spoglądając na przyjaciela. W sumie sprawa była trochę świeża, bo związek James'a rozpadł się wiosną, tuż przed jego urodzinami.

- Trochę. Najbardziej chyba brakuje mi całowania. - Stwierdził, przygryzając lekko swoje usta i zerknął na przyjaciela, który uniósł brwi i przysunął się bliżej, by objąć go lekko ramieniem. Nie protestował. Wypite wino zdążyło im już uderzyć do głowy i wzbudzić w nich ochotę na różne rzeczy. Od rana, odkąd działo się to we śnie, Remus nie mógł wyrzucić z głowy sceny, gdzie całuje się ze swoim przyjacielem. Poza tym, on sam miał na to ochotę, do czego po alkoholu był w stanie się przyznać.

- To żaden problem, z chęcią to zrobię, jeśli masz ochotę. - Powiedział do James'a, posyłając mu uśmieszek. On, lekko zaskoczony, lecz równie chętny do całowania co i Lupin, po prostu przysunął się bliżej niego i przechylił głowę.

Przymknęli oczy i powoli zbliżyli się do siebie. Ich usta lekko się połączyły i dość szybko znalazły wspólny rytm. Podekscytowani brnęli w ten pocałunek, pogłębiając go powoli, wczuwając się w chwilę, w której reszta świata przestała istnieć, a oni jakby próbowali zaspokoić na dobre potrzebę całowania.

Gdy rozłączyli swoje usta i spojrzeli na siebie, dotarło do nich, że jeden pocałunek wcale im nie wystarczy. Obydwaj chcieli więcej. Napili się wina i odstawili puste kieliszki na stolik, a potem objęli się ramionami, ponownie złączając ze sobą wargi.

Remus po chwili położył się plecami na sofie, ciągnąc za sobą James'a, który teraz znalazł się tuż nad nim, wciąż całując go namiętnie, chwilami wręcz zachłannie. Przerwał pocałunek dopiero, gdy potrzebował nabrać powietrza, wtedy ponownie spojrzeli na siebie i włączyło im się myślenie.

- Czy to w porządku? - Zapytał James, przyglądając się na przyjaciela. - Nic się nie stanie, jeśli pójdziemy nieco dalej, prawda?

- Tak mi się zdaje. - Odpowiedział Remus. - To tak na zasadzie przyjaciół z pewną korzyścią, co nie?

- Tak, w ten sposób o tym myślałem. - Zgodził się z nim, kiwając głową. - A jak już to zrobimy... Co powiemy, gdy ktoś się dowie?

- Nikt się nie dowie. - Stwierdził Lupin. - To zostanie między nami, po prostu.

James posłał mu uśmiech i znów go pocałował. Śmielej przycisnął swoje ciało do jego, teraz, gdy miał pewność, że Remus go raczej nie zatrzyma. Powoli wsunął swoje dłonie pod jego koszulkę i podwinął ją do góry, przejeżdżając palcami po delikatnej skórze, jakby co najmniej dotykał jedwabnego materiału. Na moment przerwał pocałunek, aby zdjąć koszulkę Lupina, a ten korzystając z okazji pozbawił górnej części garderoby również i jego. Potem ich usta znów się złączyły, a dłonie powędrowały by eksplorować odkryte ciała. Remus w końcu mógł bezkarnie dotknąć tych mięśni, które od lat mu się podobały, a James jeszcze bardziej zatracił się w tym, jak delikatna było ciało Remusa, przyzdobione co prawda bliznami, lecz te absolutnie mu nie przeszkadzały.

Obaj odczuwali stan upojenia, gdyż domowe wino pani Potter było niesamowicie mocne. Byli co prawda świadomi tego co robią, lecz trunek definitywnie dodał im odwagi do tego, aby podejmować kolejne działania.

Dlatego też eksploracja nie zakończyła się jedynie na górnych częściach ciała. Ich dłonie powędrowały również niżej, a materiał dresowych spodni, które obaj na sobie mieli, zdradzał to, jak bardzo im się to podobało.

James przeniósł swoje usta na szyję Remusa, a swoimi biodrami zaczął ocierać się o jego. Parę drobnych przekleństw uciekło z ust Lupina, który odczuwał coraz większą przyjemność. Nie był pewien, jak daleko Potter zamierza się posunąć, ale nie zamierzał go przed niczym zatrzymywać. Nie zatrzymał go więc, gdy zaczął składać pocałunki coraz niżej, ani nie zatrzymał go, gdy zsuwał z niego spodnie i bieliznę, nie zatrzymał go też, gdy ustami sprawiał mu tą niesamowitą przyjemność, której tak dawno nie czuł. James też nie zamierzał przed niczym zatrzymać swojego przyjaciela. Pozwolił mu na odwzajemnienie tej przyjemności, którą przed momentem mu dał. Miał wrażenie, że nigdy wcześniej nie czuł się tak cudownie, jak tym razem, chociaż mogło to być wynikiem tego, że od ostatniego razu minęło po prostu sporo czasu i wszystko odczuwał intensywniej.

Po tych chwilach uniesienia, obydwaj wtulili się w swoje ramiona i leżeli na sofie, normując swoje oddechy i powracając do rzeczywistości. Przez dłuższą chwilę nawet nic nie mówili, dopóki James nie zaproponował kolejnego kieliszka wina.

Wtedy rozdzielili się i znów usiedli normalnie, by ponownie napić się trunku. Zastanawiali się, na jaki temat rozpocząć rozmowę, lecz chwilowo nie mogli pomyśleć o niczym innym niż o tym, co działo się przed chwilą. W końcu James podrzucił jakiś losowy temat i zleciał im czas na rozmowie. Położyli się spać, gdy dopili wino do końca, lecz żaden z nich nie mógł spokojnie zasnąć tej nocy. Kolejnego dnia byli nie tyle zmęczeni, co lekko skacowani i mieli siłę jedynie na to, aby leżeć na kanapie i słuchać wspólnie radia.

Nie podjęli rozmowy na temat ostatniego wieczoru. Nie byli pewni, czy powinni, czy w ogóle wypada. Obydwaj zrzucali winę na alkohol. Fakt, dodał im on odwagi, ale nie był przecież wszystkiemu winny.

Ten dzień zleciał im całkiem szybko i znów rozdzielili się, by pójść spać. Jak na złość, wciąż mieli problem z zaśnięciem, bo tym razem myśleli o tym, że chcieliby ponownie być blisko, skoro są tutaj sami i mogą. Nikt by się w końcu nie dowiedział.

Nic nie dzieje się bez przyczyny, dlatego też los chciał, że tej nocy, o tej samej porze postanowili wstać do łazienki, choć wcale nie mieli potrzeby tam iść. Zamierzali zwyczajnie przemyć twarz wodą i wrócić do łóżka. Drzwi od obu pokoi otworzyły się w tym samym czasie, a oni spojrzeli na siebie z zaskoczeniem.

- Nie śpisz? - Zapytał James.

- Nie. Jakoś tak... Nie mogę. - Remus westchnął i oparł się o framugę, przyglądając się na swojego przyjaciela, choć w ciemności nie mógł dojrzeć więcej, niż sam zarys jego sylwetki.

- Ja właśnie też. A gdzie chciałeś iść?

- Do łazienki. Twarz przemyć, może by to coś dało.

- Chciałem zrobić to samo. - Odpowiedział James i uśmiechnął się. - Skoro obaj nie możemy spać... Może przyjdziesz położyć się do mnie?

- W sumie... - Remus jedynie udawał, że się nad tym zastanowił, a w rzeczywistości był szczęśliwy, że taka propozycja wyszła od James'a. Wszedł za nim do jego pokoju, a potem razem położyli się na dość sporym łóżku. Automatycznie wtulili się w swoje ramiona i przez moment zastygli, szczęśliwi, że znów mogą podarować sobie trochę bliskości.

- Luniak? - Zaczął nagle James i spojrzał na niego. Lupin również zwrócił na niego wzrok, zaciekawiony o co Potter zamierza go poprosić. - Skoro wciąż jesteśmy tutaj sami... Możemy jeszcze zrobić, coś, o czym nikt się nie dowie?

- Myślę, że możemy. - Odpowiedział mu i objął go mocniej ramionami. Ich usta złączyły się w lekkim pocałunku, a ciała przysunęły maksymalnie blisko siebie.

Tym razem, z trzeźwymi umysłami wszystko odczuwali inaczej. Okazało się więc, że alkohol wcale nie jest im potrzebny, aby zatroszczyć się o wzajemne potrzeby i spędzić razem noc. Nikt nikogo nie zatrzymywał, nikt nie zamierzał przestawać i oczywiście nikt miał się o tym nie dowiedzieć. To, co zadziało się tej nocy w pokoju James'a było czymś, co chcieli zachować między sobą. Tłumaczyli sobie, że to tylko seks, dla wspólnej przyjemności i bez konsekwencji. 

Z takim nastawieniem spędzili razem resztę wspólnego tygodnia, aż do domu James'a wrócił Syriusz, który oczywiście o niczym się nie dowiedział i nie miał pojęcia, co wydarzyło się pod jego nieobecność. Oni natomiast, sprytnie omijali niewygodne tematy i przy Blacku zachowywali się, jakby nigdy do niczego nie doszło.

Miało być tak, jak postanowili na początku... Że nikt się nie dowie...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro